Recenzja:  VOVOX Vocalis Protect IC i Vocalis Power

Odsłuchy: Vocalis IC

Także pod względem brzmieniowym.

   Zaistniał problem techniczny odnośnie punktu odniesienia; banalny deficyt interkonektów z tego przedziału cenowego wymusił użycie znacznie droższego Sulka IC oraz także drogiego Tara Labs Air1 w starszej, liczącej przeszło dekadę wersji. Więc przy okazji także badanie ewolucyjnego postępu – jak mają się do siebie interkonekty za przeszło sześć tysięcy z dawnych czasów względem aktualnego za półtora.

Odsłuchy wykonałem przy źródłach komputerowym i SACD, używając słuchawek Final Audio D8000 i kolumn monitorowych Reference 3A. Przy czym słuchawek z nowym ich firmowym droższym kablem na bazie srebra, a to z dwóch względów: po całkowitym wygrzaniu okazał się dawać większą bezpośredniość (w ramach naturalizmu a nie czarowania, którego z kolei więcej oferuje starszy miedziany), przy czym naturalizm ten jest trudniejszy do oswojenia (jak to ze srebrem przeważnie), w związku z czym bardziej był czuły na wszelkie zmiany; jasne więc, że testowanie miedzianego interkonektu z jego użyciem więcej ujawnić mogło.

Zabawa polegała na wielokrotnym w obie strony po sobie słuchaniu wszystkich porównywanych przewodów, co niemal natychmiast pozwoliło ustalić najbardziej uderzające różnice.

I jako pierwsze rzecz najważniejsza: nie pojawiła się żadna zasadnicza dystynkcja jakościowa. Przechodzenie zarówno z Sulka jak i Tary na trzy i pół raza tańszy, drugi od dołu z obecnie oferowanych interkonektów VOVOX-a, nie powodowało żadnych grymasów ani bolesnych skurczy. Żadnego w pierwszych sekundach dramatycznego efektu przejścia, spokojna ewolucja. Co więcej, pewne cechy nawet na korzyść VOVOX-a; w pierwszym rzędzie łatwość słuchania, spójność i porządek sceniczny. Wszystko to głównie dzięki cesze drugiej, odniesionej już nie do wrażeń ogólnych, a do konkretu. Ta cecha to bardziej powściągliwe, bliżej średnicy trzymane soprany. Tylko żebyśmy mieli jasność – żadnego zarazem wrażenia sopranów tych redukcji, żadnego ich zabrania. Nie żadne tam „buły”, nudziarstwa, jawne poczucie braku. Jedynie niższa nieco tonacja i bardziej zwarte pasmo, pozwalające – rzecz ciekawa – głębiej penetrować wzrokowo w głąb sceny. Bo owszem, zarówno Sulek, jak i Tara, dzięki dźwięczniejszym i przenikliwszym wysokim tonom (bardziej także dzwoniącym), potrafiły z dźwiękami jechać wyraźnie dalej w utworach wielkoscenicznych, ale te ich wysokie tony się bardziej izolowały, traciły związek z resztą. I to traciły podwójnie – zarówno w sensie oderwanej odmienności tonalnej, jak i własnego, oddalonego miejsca. Wyraźnie odskakiwały od reszty, zdecydowanie najbardziej przykuwając uwagę. Przy czym u Sulka bardziej były przenikliwe i sięgające najwyżej, a u Taty ładnie dzwoniące i z efektownym, nienadmiernym pogłosem. Tymczasem u VOVOX-a cały dźwiękowy teatr pozostawał skupiony, przy czym poczucie scenicznego ogromu także było generowane, tyle że nie w tym stopniu. W zamian bardziej skupiony na centrum wzrok głębiej w nie penetrował. Dźwięk mniej był dzwoniący, strzelający do góry i na zewnątrz, ale zarazem uformowany porządnie, mniej kapryśny i mniej rozstrzelony. Wewnętrznie dobrze zharmonizowany i bez tak mocnej koncentracji na sopranowych składowych – w zamian oferujący lepszy wewnętrzny porządek i na nim skupienie.

I z dobrym oznakowaniem.

To wszystko napisane wyżej wymaga uściślającej interpretacji. Bowiem zdiagnozowane zostało przy komputerze, a więc w torze wyraźnie słabszym. Dla takiego bardziej zwarty i oszczędny wyrazowo VOVOX może stać się zaletą, podczas gdy droższe interkonekty swe przeznaczenie znajdują przede wszystkim w high-endzie. Dopiero tam mogą się prawdziwie popisać; tam szersze ich pasmo i większa przenikliwość przynoszą sam pożytek. Co prawda w torze słabszym też mogą być przydatne, również podnosić jakość, ale to będzie wymagało od tego toru dobrego zestrojenia i pewnej oszczędności sopranowej, by nie stało się zbyt wyrywnie na samym szczycie pasma. Tymczasem lampowy słuchawkowy wzmacniacz i lampowy przetwornik cisnęły na pasma rozszerzanie, a materiał plikowy brany z Sieci nie był w stanie za tym nadążyć. Więc tylko gęste pliki z dysku przy droższych interkonektach zyskiwały, a popularne z YouTube zachowywały się różnie, przeważnie niejednoznacznie.

W tym miejscu pora na dygresję. Dwa są typy odmienności w odniesieniu do sprzętów porównywanych (w naszym przypadku interkonektów). Jedna to efekt szybkiego przejścia, słyszana natychmiastowo. Ten sprawdzian łączówka VOVOX-a przeszła gładko i na wysoką notę. Natomiast nieco gorzej poszło jej z odmiennością drugą, efektem długodystansowym. Ten się pojawia po czasie, co najmniej po kilkunastu minutach. Polega na stopniu zaangażowania i ewentualnie na spostrzeżeniu nie odnotowanych od razu błędów. Tych błędów tu nie było, nic nowego do efektu przejścia po pewnym czasie nie doszło, co trzeba, rzecz jasna, uznać za zaletę. Natomiast pewien niedostatek dźwięczności, rzewności i srebrzenia sopranów działał co prawda ułatwiająco, ale z czasem zmniejszał niestety skupienie i zaangażowanie. Brzmienie zaczynało powszednieć, nie miało dość argumentów. Wciąż jednak in plus przemawiała zdiagnozowana spójność i penetrowanie na głębię dobrze uporządkowanej sceny, a w odniesieniu do samych dźwięków dobre ich wzajemne relacje – pozbawione luk tonalnych, podbarwień czy jawnych przeinaczeń. Brzmienie jawiło się jako całość i jako dobra kompozycja o dobrych wewnętrznych relacjach. Moja szczątkowa synestezja (mimowolne kojarzenie barw z dźwiękiem) nie odnotowała żadnych podbarwiających poświat, żadnych sygnałów o błędach. Mimo iż srebrny kabel Finala ma do takich poświat tendencję i przy obu pozostałych interkonektach czasami nieco sopranami jarzył. Niemniej poprawny pod tym względem interkonekt VOVOX-a, mimo jednolitszej i bardziej pastelowej tonacji (generalnie dość ciemnej) miał tendencję do tracenia przez słuchacza skupienia, po prostu mniej angażował. Jednakże to bardziej przy muzyce małoformatowej, kameralnej, stojącej, bo jednocześnie bardzo udanie relacjonował potęgę, częstując dynamiką, wielopiętrowością i siłą uderzenia. Atak, zwłaszcza ten zmasowany, wychodził mu bardzo dobrze; tym lepiej, że bez towarzyszenia jakichkolwiek sopranowych ostrości, czego o obu pozostałych ze srebrem od Finala nie można było słuchając przy komputerze powiedzieć.

Wtyki Eichmanna są nietypowe – z bolcem zewnętrznym w miejsce objemki.

Tak więc wypadkowa na plus, nawet zdecydowanie. VOVOX Vocalis IC Protect nie jest wprawdzie tak zjawiskowy, jak testowany niedawno Oyaide AZ-910, ale o połowę od niego tańszy i przy tym bardzo konkretny. Mniej ciepły i ujutny (znaczy się swojski, miły) od kosztującego z grubsza tak samo jak on najtańszego Harmoniksa, zachowuje trzeźwość, ma siłę i jest jednolity wyrazowo. Żadnego bałaganu, podostrzeń i przejaskrawień, a jednoczenie umiejętności konstrukcyjne, detaliczność i przegląd sceny nie gorsze niż u kilkakroć droższych. Można więc rzec – profesjonał. Nie darmo VOVOX to firma profesjonalna, mająca profesjonalne korzenie. Słychać, że chce zachować trzeźwy ogląd i stawia to wyżej od wysilania się i upiększeń. Idea to transfer bitów, a nie bitów obróbka. Tę kabel zostawia innym – nagraniu, wzmacniaczowi, źródłu. Sam chce być transparentny, jak można najmniej być filtrem. I to się dobrze udało jak na ten poziom budżetu. Niczego nie brakuje w sensie makroskopowym i nawet ta sopranowa dźwięczność z towarzyszeniem rzewności przejawia się jak najbardziej, tyle że nie tak silnie. Brzmienie nie jest tak lśniące, rozdzwonione i roziskrzone, a w zamian łatwiej przyswajalne oraz konkretne, mocne. A przy tym też bogate, nie brakuje w nim treści. Że aż się w pierwszych chwilach dziwiłem i się zacząłem zastanawiać, czy słuch mi aby nie osłabł. Ale nie, nie słuch słaby, a kabel bardzo dobry, co piszę z przyjemnością.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja:  VOVOX Vocalis Protect IC i Vocalis Power

  1. Artur pisze:

    Ktoś to w PL sprzedaje?

  2. Stefan pisze:

    Jaki to kabel srebrny do D8000?

    1. Stefan pisze:

      A widzę, fabryka.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Trudny kabel, ale jego atuty udaje się wyzyskać na rzecz bezpośredniości.

  3. Paweł pisze:

    Mam dwa kable isol-8 (isolink) w najwyższej wersji kupione w mojeaudio u p. Krzysztofa Owczarka, jestem przekonany, że nadal jest dystrybutorem wszystkich produktów Nicka Poulsona.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Może, ale w sklepach jakoś nie wypatrzyłem.

  4. Janek pisze:

    Szkoda za fazowosc oznaczona blednie. Amatorzy 😂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dlaczego błędnie? Poprawnie.

      1. Artur pisze:

        Jeśli kropka oznacza żyle tzw ciepłą to błędnie…

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nic podobnego. W gniazdku żyła gorąca powinna być po prawej przy uziemieniu u góry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy