Recenzja: Unicorn Audio Grandioso

Budowa

Złote smoczysko.

Kondycjoner Grandioso – stosownie do swej nazwy – okazuje się duży i ciężki. Ma wymiary 535 x 235 x 155 mm i waży 26 kilogramów. W trybie jałowym pobiera 45 W, a obciążony może zostać po stronie gniazd separowanych transformatorowo do mocy łącznej 800 W. To tyle samo co u Vertico, tyle że tu tych gniazd jest więcej i pracuje na rzecz ich prądowej doskonałości bardziej zaawansowana filtracja. Identycznie jak u Vertico mamy też dwa gniazda z przeznaczeniem „końcówka mocy”, z których każde jest filtrowane tylko pasywnie i każde może oddać aż 2,0 kW mocy.

Zanim coś o tej lepszej filtracji – zarówno pasywnej jak aktywnej – dokończmy sprawy wyglądu. Tak samo jak u Vertico obudowa jest cała z grubej blachy miedzianej, co podyktowane zostało chęcią jak najdoskonalszego odseparowania od zewnętrznych pól magnetycznych. Takie pola w siedlisku aparatury audio są zawsze mocno obecne i przykładowo właściciel Siltecha – Edwin van der Kleij – podczas prelekcji poświęconej sprawom prądowym informował publiczność o pożytku płynącym z możliwie jak najdalszego stawiania odtwarzaczy CD od wzmacniaczy, właśnie celem minimalizowania wzajemnych wpływów magnetycznych. Skądinąd zaś wiadomo, że wzmacniacze ani odtwarzacze nie mają obudów miedzianych, zapewniających najlepszą ochronę. Nie wiem dlaczego, ale tak już jest, że nawet te najdroższe opakowuje się w cienkie blachy aluminiowe lub stalowe, najpewniej z uwagi na niższe koszty. Spotyka się wprawdzie tłumaczenie, że taka pancerna obudowa powoduje z kolei zamknięcie pól magnetycznych we wnętrzu i ich niekorzystne działanie na własne obwody urządzenia, ale gdyby to miało być istotne, wówczas najlepsze byłyby lekkie i sztywne obudowy z tworzyw, najlepiej kompozytów, a nie takiej czy innej blachy.  Może tak, może nie – w każdym razie brawa dla Unicorn Audio, które grubo walcowanej miedzi swym kondycjonerom nie skąpi i nawet blach tworzących główną skorupę nie skręca, tylko dla maksymalnej szczelności spawa z użyciem też samej miedzi, spawy oszlifowując tak dokładnie, że nie ma po nich śladu. Efektem pancerne pudło mieniącej się ciepłymi odcieniami miedzi wyszczotkowanej na lustrzany połysk.

Odnośnie teraz filtracji. Inny jest już sam transformator – identycznie wprawdzie potężny, ale zalany w miedzianej misie z dodatkowym ekranowaniem  i wyposażony w elementy minimalizujące rezonanse własne uzwojeń oraz dodatkowo ekranujące. Z tym dużo jest zachodu, to istotnie podnosi koszty. Poza tym system płynnego zawieszenie też został udoskonalony, tak żeby jeszcze doskonalej pływał nad spodnią płytą obudowy; przy czym to pływające zawieszenie nie ma negatywnych następstw na kwestie transportowe – urządzenie można nawet obrócić do góry nogami, nic złego się nie stanie.

Najdroższy wtyk Furutecha na końcu własnego kabla.

Tyle jak chodzi o filtrację aktywną, ale jeszcze kosztowniejsze różnice notujemy po stronie pasywnej. Ta składa się z sześciu miedzianych tubusów wypełnionych specjalnymi minerałami, których zadaniem jest interferencyjne pochłanianie pól wokół przewodników. W Vertico też tak się działo, ale tam wypełnienie stanowiły minerały krajowe – wielokroć tańsze, ale też wielokrotnie słabiej działające. Do Grandioso minerały ściągnięto z zamorskich krain – ich ceny są bardzo słone, a opracowanie odpowiedniej mieszanki to zajęcie dla wyjątkowo cierpliwych. Ale te rezultaty… Jako finalny efekt producent składa zapewnienie, że nie wszedł tym razem w rachubę najmniejszy nawet kompromis – sięgnięto po wszystko co najlepsze i nic już się nie da poprawić. Podobno kilka takich na wskroś zoptymalizowanych urządzeń znalazło już właściciela i jeden z nich wyraził niezadowolenie, że robi się rzeczy tak skuteczne i potem z użytkowego musu nie da się ich nie kupować.

– Po kiego pan to zrobił? – padło nawet pytanie.

– Bo mogłem – padła odpowiedź.

Poza lepszą wewnątrz filtracją aktywną i pasywną jest też ważka różnica zewnętrzna względem modelu Vertico – gniazda znajdują się na pokrywie wierzchniej a nie bocznej. To rozwiązanie znacznie ułatwi obsługę, gdyż postawionego na posadzce Grandioso o wiele łatwiej będzie połączyć z ustawionymi na audiofilskim stelażu obsługiwanymi urządzeniami. Niemal każdorazowo grube, poza sporadycznymi wyjątkami co najmniej średnio grube markowe kable zasilające są w dużym procencie także sztywne, oporne na zginanie. Niewiele między nimi takich jak Sulek 9×9, które dosłownie się leją i pełny zakręt mogą wziąć na parunastu centymetrach. (Czego producent skądinąd nie zaleca, zastrzegając tym lepsze działanie, im kabel mniej skręcony.)  Topowe Siltech, Acrolink czy Oyaide są sztywniejsze od tygrysich ogonów i dla nich wychodzenie prosto w górę będzie pokaźnym ułatwieniem, by nie rzec – zasadniczym. Tym bardziej, że w odniesieniu do kondycjonerów Unicorn Audio nie wchodzi w rachubę mogące niekiedy się przydać stawianie w innej  pozycji niż zalecana; we wnętrzu toroidalne trafo w stanie roboczym musi „pływać”, pozostać w pozycji horyzontalnej. Oczywiście zawsze jakoś można sobie poradzić, w taki czy inny sposób, ale to dobrze, że w przypadku Grandioso ekwilibrystyka będzie zbędna. Potrzebne będzie jedynie postawienie na dołączonych do kompletu specjalnych podstawkach tłumiących drgania, złożonych z mosiężnego postumentu, kulki separującej z węglika wolframu i aluminiowego kołpaka. Producent określa nawet dokładne miejsca ulokowania trzech takich elementów nośnych, co użytkownik znajdzie w instrukcji.

Osiem gniazd, w tym dwa wysokoprądowe.

Dokończmy spraw zewnętrznych. Na zewnątrz wystaje gruby, upleciony z mnogich żył w warkocz kabel zasilający, na stałe zintegrowany z kondycjonerem. To produkt własny Unicorn Audio, zakończony najwyższym w ofercie Furutecha wtykiem diamagnetycznym NFC, poddanym obróbce kriogenicznej. Z tego przewodu użyciem też nie będzie problemów, ponieważ konstrukcję ma zbliżoną do topowego Sulka, wygina się więc stosunkowo łatwo i ma wygodną długość 1,5 m. (Można zamówić z jeszcze dłuższym albo innym, ale nie wolno wymieniać samemu, ponieważ przewód zasilania stanowi integralny składnik wewnętrznej obróbki filtracyjnej i samodzielna podmiana skutkuje stratą gwarancji.)

Na koniec jeszcze o wierzchnich gniazdach, które są przecież najważniejsze. Jest ich jak już wspomniałem osiem i wszystkie wyglądają jednakowo, ale są z przeznaczeniem różnym. Wszystkie także pochodzą od Furutecha i też ze szczytu oferty, są zatem wykonane z materiałów niemagnetycznych i w części przewodzącej z miedzi PCOCC (Pure Crystal by Ohno Continous Casting) oraz też traktowane kąpielą kriogeniczną.  Od środka zostały osłonięte specjalną misą ekranującą od wpływu wewnętrznego transformatora i tak samo jak u Vertico dzielą się funkcyjnie na pary. Jest para do obsługi gramofonu i gramofonowego przedwzmacniacza; para dla dzielonego albo zwykłego odtwarzacza i/kub źródła plikowego bądź tylko przetwornika; para dla przedwzmacniaczy oraz końcówek małej mocy; i oznaczona czerwonymi kwadracikami para dedykowana wzmacniaczom zintegrowanym albo końcówkom wysokiej mocy.

Dorzućmy ostatnią kwestię użytkową: kondycjoner należy włączać do gniazda gdy jest nieobciążony, czyli urządzenia do niego podłączone muszą być wyłączone. Najlepiej będzie zatem, gdy najpierw podłączymy go do sieci w stanie ogołoconym (samo wetknięcie równa się uruchomieniu), dopiero potem urządzenia.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Unicorn Audio Grandioso

  1. Piotr Ryka pisze:

    Wczoraj oddałem Unicorna i stało się to wszystko co napisałem, w drugą stronę. Do opisu chciałbym dorzucić jedną rzecz wartą podkreślenia, mianowicie wyjątkowo dobrze widoczną zmianę morfologii skóry. Twarze dziobate, jak Jacka Sasina czy wielu postaci z „Piątego elementu” Bessona (który najwyraźniej takich dziobatych sobie wyszukał) przy szczytowej filtracji prądu nie tylko całościowo były realistycznie modelowane, ale też morfologia ich skóry była w swej jednolitości prawidłowo oddana – dzioby miały naturalną, jednolitą, choć oczywiście wgłębiającą się powierzchnię, a nie były jakimiś ciemnymi ubytkami, jak po odłamkach.

    1. Marcin pisze:

      Wszystko byłoby super gdyby nie ta… cena 🙁

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak, cena studzi zapał.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Ponieważ Unicorn nie może się chwilowo zalogować (informatycy się ty zajmą, ale nie dzisiaj), w jego imieniu piszę:

    Ceny kondycjonerów naszej firmy zaczynają się od 12 tyś zł. Już młodszy brat Grandioso, Imperatore również ośmio gniazdowy kosztuje połowę ceny Grandioso. Każdy zainteresowany znajdzie coś dla siebie o ile ma świadomość, że dobre zasilanie jest równie ważne jak pozostałe elementy toru audio.

    Grandioso jest urządzeniem całkowicie bezkompromisowym, przeznaczonym do zasilania systemów klasy top hi end tam również jego możliwości są ukazane w pełni.

    Zapraszam do kontaktu
    biuro@unicornaudio.eu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy