Recenzja T+A Solitaire P / HA200

Podsumowanie

   Z jednej strony trudno nie odnieść wrażenia, że świat słuchawek najwyższego lotu drepce w miejscu, nie potrafiąc przekroczyć granicy wytyczonej trzydzieści lat temu przez Sennheisera Orpheusa i Sony MDR-R10. Z drugiej coś jednak poza dreptaniem się dzieje. Nowo na tę granicę przybyłe T+A Solitaire P przyniosły umiejętność nasycania brzmienia energią na miarę dużych głośników podłogowych, u słuchawek znaną dotąd jedynie z dawnego flagowca Ultrasone. Od którego, gdy jest optymalnie napędzany, nie są zdecydowanie lepsze, soprany mają nawet powściągliwsze, ale tonalność całościową i całościowe wyważenie bardziej poprawne; dzięki też mniejszej skuteczności mogą absorbować mocniejszy sygnał, co owocuje lepszą dynamiką. To już wystarczające powody, by uznać je za wyjątkowe i naprawdę warte zachodu, szkoda jedynie że dedykowany wzmacniacz nie jest w stanie tego wykazać. Odnoszę nieodparte wrażenie, że kierując się papierowymi wyliczeniami twórcy słuchawkowych wzmacniaczy nie zdają sobie sprawy, ile można wycisnąć dzięki energii pozornie nadwyżkowej, postrzeganej za niepotrzebną. Jedynie wzmacniacz od Wells Audio z niej korzysta i rezultaty są imponujące. Nie będę w tej sprawie słał apeli, bo życie mnie nauczyło, że wszyscy wszystko wiedzą lepiej. Szkoda tylko nabywców i słuchaczy, bo oni na tym tracą.

 

W punktach

Zalety

  • Słuchawki z samego topu.
  • Zarazem specyficzne.
  • Wyróżniające się pośród pozostałych z tego poziomu większą energią dźwięku.
  • Co się przejawia zarówno wyższym akustycznym ciśnieniem, jak i mocniejszym basem.
  • Oferujące wyrównanie tonalne.
  • A przede wszystkim przy odpowiedniej (tzn. bardzo dużej) mocy wzmacniacza zjawiskową postać całego dźwięku.
  • Jednakże właśnie w sposób specyficzny, tzn. estradowy – gdzie każdy dźwięk jest wzmacniany, jakby szedł z mikrofonu na głośniki.
  • Wszystko na wielkich scenach o szeroko rozstawionych źródłach i bez ograniczających od góry sufitów.
  • Wspaniałą holografię o wyjątkowo dużych dystansach międzywarstwowych.
  • Świetne operowanie pogłosami.
  • Perfekcyjną szczegółowość i perfekcyjną rozdzielczość.
  • Szybkość.
  • Z nóg zwalającą energię.
  • Też estradową dynamikę.
  • Dźwięczny i harmonicznie złożony sopran, ale temperowany – zabezpieczający uszy przed darciem wrzaskiem.
  • Realistycznie dotykowe ludzkie głosy, ale też o wymiarze estradowym, a nie kameralnym czy intymnym.
  • Najpotężniejszy obok Ultrasone T7 i AudioQuest NightHawk bas. (W razie odpowiednio dużej mocy wzmacniacza najbardziej energetyczny w ogóle.)
  • Muzykalność najwyższej próby, ale nie z tych pieszczących, tylko epatujących energią.
  • Trzeźwy realizm i wielka energia nie przeszkadzają poetyckim wzlotom.
  • Smutek, zaduma i tęsknota nic nie tracą na energetycznej twardości, naprężeniu i bardziej suchej niż mokrej postaci dźwięku.
  • Duża rezerwa mocy wzmacniacza zapewnia dźwiękom piękne aury, popisową ekstensję, wspaniałe podtrzymanie i zjawiskowe gaśnięcie.
  • Całkiem od nowa zaprojektowane przetworniki.
  • Mikronowej cienkości membrany.
  • Potężne neodymowe magnesy.
  • Rozkład powierzchniowy cewek dopasowany do linii sił pola magnetycznego.
  • Muszle i ich chwytaki wyfrezowane z aluminiowych bloczków.
  • Wymienne pady z Alcantary.
  • Oryginalne kable bardzo dobrej jakości na bazie posrebrzanej miedzi.
  • Bezproblemowa regulacja zawieszenia.
  • Dwa kable w komplecie.
  • Znany i ceniony producent.
  • Made in Germany.
  • Ryka approved.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Kolejne bardzo drogie.
  • Dość ciężkie.
  • Trochę cisną.
  • Niepotrzebnie zabezpieczone przed zmianą kabla na niefirmowy. (Co i tak można obejść, a więc po co to robić?)
  • Dedykowany wzmacniacz jest dobry, ale daleki od optimum.
  • Naprawdę błyszczą dopiero przy zapewniającym natychmiastowy dostęp do nieograniczonej rezerwy energetycznej.
  • Alternatywne pady poprawiają brzmieniową otwartość, ale odbierają dźwiękom energię.
  • W komplecie brak stojaka i etui czy neseserka na podróż.

 

Dane techniczne Solitaire P:

  • Konstrukcja: wokółuszne, otwarte, planarne.
  • Membrany: ultracienkie, owalne.
  • Cewki: serpentynowe, nakładane ewaporacyjnie, długości 10 m.
  • Magnesy: prętowe z neodymu.
  • Przetworniki: typ TPM 3100, dopasowujące topologię cewek do rozkładu linii pola magnetycznego.
  • Muszle: frezowane z bloku aluminium.
  • Pady i obszycie pałąka: Alcantara i niealergiczna syntetyczna skóra.
  • Impedancja: 80 Ω.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 54 kHz.
  • Zniekształcenia: < 0,015 %.
  • Waga: 540 g.
  • Kabel: odpinany (złącza Lemo), doprowadzony do obu muszli.
  • Przewodnik kabla: srebrzona miedź beztlenowa.
  • Izolacja: PCV.
  • Na wyposażeniu: kabel 3,0 m z wtykiem symetrycznym pentaconn 4,4 mm lub (opcjonalnie) 4-pin i kabel 3,0 m z wtykiem niesymetrycznym jack 6,35 mm.
  • Opakowanie: sztywna kaseta oprawiona welurem.

Cena: 22 900 PLN

Cena dodatkowego przewodu 3,0 m z 4-pin: 1490 PLN

Cena alternatywnych padów semi-open: 1190 PLN

 

Wzmacniacz/przetwornik T+A HA200:

  • Pasmo przenoszenia: 1 Hz – 200 kHz (+ 0 / − 3 dB)
  • S/N: 110/114 dB
  • Zniekształcenia THD/Intermodulacyjne: < 0,001 % / < 0,001 %
  • Separacja kanałów: > 108 dB
  • Klasa A: do 700 mA
  • Regulacja głośności: krokowa co 1 dB w zakresie -90 dB – 0 dB
  • Wyłącznik loudness: regulowany w zależności od skuteczności zestawu słuchawkowego
  • Regulacja barwy: niskie/wysokie w zakresie -6dB do +8dB
  • Wyjście słuchawkowe: Jack 6.3 mm, Pentacoon 4.4 mm, XLR-4 pin
  • Impedancja: 8, 12, 18, 25, 40, 80 Ohm

 

Wejścia analogowe:

  • Wysokoprądowe: (RCA) / zbalansowane (XLR):
  • 250 mVeff … 4,5 Veff / 10 kOhm
  • 500 mVeff … 9 Veff / 20 kOhm
  • Separacja kanałów: 110 dB

 

Wejścia cyfrowe:

  • 1 x AES-EBU 32…192 kHz / 16-24 Bit
  • S/P-DIF: 2 x Standard Coax, 2 x optical TOS-Link 32…192 kHz / 16-24 Bit,
  • 1 x BNC 32…192 kHz / 16-24 Bit,
  • 2 x USB DAC: Ustawiany do 768 kSps (PCM) oraz DSD1024, wspiera transfer sygnałów asynchonicznych
  • DSD512 and DSD 1024 dla Windows PC oraz odpowiednich sterowników
  • 2 x HDMI IN, 1 x HDMI OUT z ARC (jako opcja)
  • Bluetooth: A2DP (Audio), AVRCP 1.4 (sterowanie) / aptX® HD , SBC, AAC

 

Sekcja DAC:

  • PCM Double-Differential-Quadruple-Converter z czterema przetwornikami 32-Bit Sigma-Delta na kanał
  • Konwersja: 705,6 / 768 kSps
  • Konwerter DSD T+A-True-1Bit DSD D/A, dla DSD do 1024 (49,2 MHz) natywny bitstream
  • Procesor upsampling T+A signal synchroniczny upsampling z mozliwością wyboru czterech algorytmów.
  • FIR short
  • FIR long
  • Bezier/IIR
  • Bezier, NOS (non-oversampling)
  • Analogowy filtr Phase-Linear Bessele‘a 3-rzedu, przełaczany 60 lub 120 kHz

 

Dane techniczne:

  • Zasilanie: 100 – 120 V lub 200 – 240 V, 50 – 60 Hz, 100 Wat
  • Spoczynkowy pobór mocy: < 0,5 Wat
  • Wymiary: 100 × 320 × 340 mm
  • Akcesoria: kabel USB 2.0. pilot zdalnego sterowania, kabel zasilający, kabel USB do ładowania pilota
  • Waga: 6,5 kg
  • Kolory obudowy: anodyzowane aluminium (silver), anodyzowane aluminium (black)

 

Cena:  31 900 PLN

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

1 komentarz w “Recenzja T+A Solitaire P / HA200

  1. Piotr Ryka pisze:

    Znów pojawiają się wątpliwości na linii recenzje HiFiPhilosophy – recenzje i spostrzeżenia na forum audiohobby. W takim razie, mimo iż według domysłów niektórych nie chodzę już o własnych siłach i dzwonka przy drzwiach nie słyszę, chciałbym się do nich odnieść.

    1. Co rozumiem przez dźwięk ciśnieniowy? To w sumie łatwe do skojarzenia zjawisko, choć występuje na niewielu wzmacniaczach i tylko u niektórych słuchawek. Występuje też jedynie przy realistycznie wysokich poziomach głośności. W komorze akustycznej muszli wyraźnie czuje się nie tylko samą obecność dźwięków, ale też ich ciśnieniową presję. Kto miał do czynienia z głośnikami o dużych wooferach wie, że dźwięk z takich siada na piersi, wgniata mostek i fizycznie uciska przeponę. Co może przybrać rozmiar dramatyczny, zwłaszcza w pewnych okolicznościach. Znajomy, który uczestniczył w tournée koncertowym Kory Jackowskiej po NRD, opowiadał mi, jak przyjechali na miejsce koncertu, a tu żadnych głośników. Konsternacja, bo duża sala. Ale miejscowe zaplecze techniczne między sobą się podśmiechuje, mikrofon na estradzie stoi… Kora podeszła do mikrofonu i zrobiła próbę. A wówczas okazało się, że pod estradą jest skierowany do góry ogromny głośnik. Huknęło jak z haubicy, a wokalistka się zesrała… (Dosłownie – co tym widoczniejsze, że Kora nie nosiła majtek.) Jak zareagowali miejscowi, nie muszę chyba opowiadać. W ciśnieniowych efektach brylują Ultrasone z serii E7, E9, T7, ale pojawiają się one także u innych słuchawek, w tym u mocnym wzmacniaczem napędzanych Solitaire P. To dodatkowy czynnik urody, który osobiście szalenie cenię. Najpiękniejsze efekty powstają w muzyce symfonicznej – orkiestra z nim i bez niego to dwie różne orkiestry.
    2. Odnośnie srebrzenia sopranów. Potraktowane płytą Harmoniksa Solitaire P nie przejawiały jego śladu. Wcześniej ich zresztą także nie słyszałem, tyle że obraz był szarawy. Powiedziałbym nawet, że na tle innych, a już zwłaszcza K1000, prezentowały soprany powściągnięte, w zamian świetnie klarowne i trójwymiarowe. Powiedziałbym to tym śmielej, że mimo zaawansowanego wieku (choć jeszcze nie emerytalnego – brakuje kilku lat nawet w pisowskim datowniku) „coś jakby tarcie styropianem o powierzchnię”, wydaje mi się, że słyszę, tzn. usłyszeć dałbym radę. Kluczem do tego braku srebrzenia może być jednak nie wspomniana płyta, a stosowany kabel zasilania. Używany przeze mnie dla wzmacniacza T+A Sulek 9×9 powoduje obniżenie, nasycenie i ogólny przyrost kultury. Poza tym wzmacniacz od razu postawiłem na nóżkach Harmoniksa i dałem porządny osprzęt cyfrowy. Gdy teraz słucham Solitaire P na wzmacniaczu Rogue Audio, tego srebrzenie nie ma tym bardziej – dźwięk jest ciemny, gęsty, masywny i raczej obniżony, ale świetnie też rozprężony w sensie przestrzennym; źródła są rozsunięte – duży headroom muzyce służy. I jest to rozprężenie jedną z najlepszych rzeczy w tych słuchawkach, podobnie jak w nawet najtrudniejszych momentach brak zniekształceń oraz ten ciśnieniowy czynnik.
    3. Nie ma także gubienia szczegółów ani żadnego przymglenia. Dźwięk jest czysty, wyraźny i w pełni szczegółowy, choć u zasilanych kolumnowym wzmacniaczem topowych elektrostatów medium zjawia się bardziej transparentne, za to mniej ciśnieniowe. Odnośnie jednak gubienia, to jest raczej na odwrót – słuchawki potrafią odnajdywać to, co inne potrafią gubić. Niemniej samą ekspozycję szczegółów topowe elektrostaty też mają dobitniejszą. Miały ją także moje Ultrasone E9; lepsze pod tym względem od naśladowcy T7, i w ogóle niezwykłe. Generalnie nie ma jednak kłopotu – sięgnąłem po płytę „The Dark Side of the Moon” i Solitaire P bezproblemowo odczytały ślad poprzedniego nagrania na taśmie matce, dobrze słyszalny na kilkunastu ostatnich sekundach.
    4. I tak, faktycznie, wolałbym je od Susvar.
    5. Główna między tymi słuchawkami różnica przy naprawdę mocnym wzmacniaczu polega na tym, że Susvary podają muzykę, w tym wokale, jak bez wzmocnienia, a Solitaire P jak przez głośniki z mikrofonu. Można oczywiście woleć przekaz sauté, i sam także często wolę, ale dla wyczynowego grania wolałem jednak ze wzmacniaczową panierką.
    6. Z duetu SolitaireP/HA200, jako zdecydowanie lepsze, wybieram słuchawki. Z moim systemem wzmacniającym grały na dalece wyższym poziomie niż z dedykowanym. Co nie zmienia faktu, że wzmacniacz też jest udany. Ale mógłby być znacznie udańszy.
    7. Nie umiem się odnieść do stwierdzenia, że „recenzja jest dziwna”, choć przyznaję, że jest bardzo długa i przez to zawikłana. Prosiłbym o jakieś bliższe namiary na ową dziwność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy