Recenzja: Stax SR-009S

Odsłuch

Co nie tylko słychać, ale też widać. (Lub – jak kto woli – odwrotnie.)

   Jeśli nie liczyć specyficznego zestawu Sennheiser HE-1, wchodzących w skład którego słuchawek nie da się zeń wydzielić, ponieważ żaden inny wzmacniacz ich nie obsłuży (to nie zamierzona perfidia, ale nowinka techniczna), a także bardzo efemerycznych i nie wiem nawet czy jeszcze produkowanych elektrostatycznych słuchawek z zestawu HiFiMAN Shangri-La, kosztujących solo $18 000, wówczas tylko jedne okażą się od naszych Stax SR-009S droższe i jedne tyle samo kosztujące. Pierwszymi będą znów pochodzące od HiFiMAN-a planarne HiFiMAN Susvara, drugimi też planarne Abyss AB-1266. Zasadne wydaje się więc pytanie (w Internecie długimi wątkami cieknące): – Są te Stax SR-009/SR-009S najlepszymi na świecie, czy może niestety nie są?

Zacznijmy od relacji pomiędzy nimi samymi. Nie miałem niestety do porównania starszej wersji bez „S”, ponieważ, jak oświadczył dystrybutor, nikt jej już nie zamawia. Tysiąc złotych różnicy to w tym przypadku mniej niż pięć procent, a doskonałość robi swoje.

 – Taka oszczędność, by nie mieć złota i lubej świadomości „mam naj”? – E, na to się nikt nie złapie.

W efekcie starszy model wypadł z łask i go nie chcą. Ale czy słusznie? We wszystko wiedzącym Internecie w niejednym miejscu można przeczytać, że nowsze są tak naprawdę głównie bardziej łagodne. Mniej ofensywne sopranowo, coś niecoś oblejsze na krawędziach – i w efekcie z mniejszą skłonnością do sybilacji przy delikatniejszym, bardziej wysubtelnionym obchodzeniu się z dźwiękami. Niektórzy nawet przebąkują, że za delikatnym. Ze swej strony mogę gromko oświadczyć, że różnica jest rzeczywiście niewielka, lecz ani trochę nie przekładająca się na przerost łagodności. Nic absolutnie z takich rzeczy – nowe Stax SR-009S to słuchawki stricte realistyczne, w szczytowym nawet stopniu. Nie dość to jeszcze powiedziane – realistyczne wręcz ekstremalnie; pod względem naturalizowania dźwięku arcymistrzowskie i grające w jednej lidze z najlepszymi w historii. Ma to jednak swe specyfiki i uwarunkowania toru, i najpierw o tych ostatnich.

I co jest napisane.

Przyjechały (całkowicie wygrzane) z dedykowanym wzmacniaczem Stax SRM-T8000, o którym wyrażałem się wcześniej w różny sposób. W recenzji miałem uwagi i z pewnością nie można go było uznać za bezpośrednie nawiązanie do wzmiankowanego już dedykowanego pierwotnej SR-Omedze dzielonego popisu firmy, efemerycznego na miarę skrajności (50 sztuk powstało, z czego jedna jest w Polsce) Stax SRM-T2S. Niemniej na niedawnym AVS w duecie ze szczytowym przetwornikiem lampowym Jadis oraz źródłem plikowym pokazał się z bardzo dobrej strony, grając cieplej niż u mnie i bardziej nasyconym dźwiękiem. Więc z kolei bez uwag, tyle że taki Jadis JS1 MKIV to prawie trzydzieści tysięcy euro. Natomiast podpięty do dzielonego odtwarzacza Ayon CD-T/Ayon Stratos niewątpliwie częstował bardzo wysokiej miary realizmem, ale z wyraźnym przechyłem ku sopranom. Zwykła mowa podbarwiona wysokimi tonami i stepowanie niczym trzask suchej gałęzi, a sopran koloraturowy nieco za jednostajnie brzmiący; pozbawiony elementu słodyczy, melodyjnego falowania i ciepła. Niemniej to wszystko w ramach najwyższych kryteriów realizmu przy jednoczesnym stwierdzeniu, że detaliczność i jak ja to nazywam „czujność na sygnał” (przeradzająca się w ożywianie przestrzeni pośród milionów drobin), to było na poziomie ekstremalnym, że wszystkie porównywane z tyłu.

Nie chcę się rozpisywać o tym T8000, bo nie z nim wykonałem odsłuchy główne (mimo wytycznych Staksa), ale muszę napisać (co nie będzie nowiną), że bardzo się okazał wrażliwy na kabel zasilający. I to nie na zasadzie, że najdroższy najlepszy, tylko szczególnie pasujący okazał się Acoustic Zen Gargantua II, wraz z którym nie tylko przyrost masy i skok dynamiki, ale też jakby cała muzyka w dwójnasób teraz sobą, mimo iż wcześniej użyty kabel zdecydowanie był droższy. Dowolnie to można interpretować, a sam interpretował nie będę i napiszę jedynie, że z Gargantuą zaistniało wrażenie większej ilości prądu, ale bez śladu przełożenia na jakieś wyostrzenie. Dźwięk żywszy i znacznie lepiej wkładany do przestrzeni, w ślad za czym u słuchacza dodatkowa dawka radości bez jakichkolwiek kosztów.

Została nietypowa ale skuteczna regulacja.

I jeszcze jedna dygresja, tym razem innej natury. To nie jest z pewnością punktowe, jako że stopień przyjemności muzycznego odbioru to nie punkty położone obok siebie na umownej prostej czy krzywej. To przejścia różnej wielkości, pojawiające się wraz ze zmianą w torze, albo zmianą całego toru. Przejścia odmienne co do miary i z wektorami w obie strony – raz lepiej, a raz gorzej. Niemniej jest gdzieś na tej umownej linii punkt krytyczny, który nazywa się „zachwyt”.  Sam w każdym razie coś takiego obserwuję i jest to dla mnie oczywiste. – Coś może grać fascynująco i bardzo się podobać, ale zachwytem jeszcze nie być. Jednakże w pewnym momencie następuje przejście fazowe i mniej czy bardziej ciepłe podobanie zmienia się we wrzątek zachwytu. Ten wrzątek może być nawet zimny (hel wrze w temperaturze minus 268,9 °C), ponieważ wrzący z zachwytu audiofil może danego sprzętu nie lubić. Może mu się nie podobać cena, może wygląd albo strategia marki, może też mieć zadawniony zatarg z producentem czy dystrybutorem. Tym niemniej uczciwie powinien przyznać przynajmniej sam przed sobą, że gra to zachwycająco, o ile faktycznie gra.

Sam mam do firmy Stax stosunek ambiwalentny. Z jednej strony przez lata byłem posiadaczem jej zestawu z lat dawnych, i jak na tamte czasy grał on właśnie zachwycająco. (Ówcześnie dostępne słuchawki, aż do pojawienia się Sennheiser HD 600, to była naprawdę lipa, a Stax dystrybutora nie miał). Z drugiej jednakże strony razi mnie nieco ezoteryczny styl nawet najlepszych dzisiejszych elektrostatów tej marki na tle najlepszych przykładów słuchawek dynamicznych i planarnych. Lekki ubytek wypełnienia, brak najniższego basu oraz specyficzna ogólna zwiewność mają wystarczającą rekompensatę w postaci brzmieniowego piękna, szybkości i precyzji, niemniej chciałoby się jeszcze więcej. Chciałoby się mieć wszystko, gdyż tylko ono spełnia. A tego właśnie brakuje, to się nie chce pojawić. Na AVS właściwie już było, ale jeszcze nie w stu procentach. To nie był zachwyt w zupełności, sam przez się narzucony – a tylko granie elitarne, wybitne, high-endowe.

Wieczór przeminął na słuchaniu nowych Stax SR-009S ze wzmacniaczem SRM-T8000 zasilanym na koniec Gargantuą – i był to wieczór ze wszech miar udany. Gdyby nie to, że wspomniany zalew sopranów bez równoważnej dozy basu, byłbym cały w zachwycie. Ale i tak miara realizmu wraz z niespotykanym czuciem przez system muzyki i precyzją odwzorowania sprawiały wrażenie ekstremalnych. Chwilami brakowało twardego jądra masy i wraz z tym pewności grawitacyjnej, mogącej się przeradzać w spokój, niemniej nie było za nerwowo – było realistycznie momentami aż po euforię. Jednoręki, wymachujący głównie sopranami zawodnik kiwał dwurękich na zabój i opadała szczęka. Ale to się okazało jedynie wstępem do tych złoconych Staksów. Wieczoru kolejnego, po odpowiednim lamp rozgrzaniu (też w obu częściach odtwarzacza), ruszyły bowiem nowe „dziewiątki” w tany pod dyktat moich wzmacniaczy wspieranych transformatorem dopasowującym iFi Pro iESL. I teraz dopiero zachwyt, zachwyt…

Kabel podobno jest ciut lepszy, ale nie jest to pewne.

Co się nie zmieniło i co wciąż w dawnej SR-Omedze pozostaje lepsze, to obrazowanie sceny. Sceny wielkiej, ogromnej – jednej z kilku największych oferowanych przez słuchawki. Tego w poprawionej powtórce wciąż nie ma, scena okazuje się średnia. Kiedy materiał muzyczny to proponuje, może stać się duża i nie poskąpi holografii, ale wielkości samoistnie nie tworzy; mało tego – w sporym stopniu grać będzie w głowie. Przejścia od prawej do lewej na tradycyjnie sprawdzanym Chung Kuo Vangelisa z albumu Themes, ewidentnie wędrowały od ucha do ucha na skróty poprzez mózg (czy co to tam mam w środku); „w głowie” także śpiewali w większości wokaliści i grały różne instrumenty. Tym niemniej jakość grania kładła konkurencję na plecy. Maestria kształtowania brzmieniowych form z towarzyszeniem szaleństw ożywionej do niespotykanego normalnie stopnia przestrzeni, budziły niekłamany zachwyt. Z tym, że żadnego ocieplania i melodyjnych umizgów. Realizm wytrawny niczym wino z elitarnego kręgu (pięć marek) Premier cru classé, budujący do siebie podziw jedynie mistrzowskim kunsztem obrazowania i szlachetnością materii. Zwłaszcza przyrostem szczegółów w ich narzucającej się jawnie obecności i harmonicznym bogactwem sięgającym do samych podstaw dźwięku.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

25 komentarzy w “Recenzja: Stax SR-009S

  1. Patryk pisze:

    Dziekuje za recenzje. Wlsanie przeczytalem! Znam tylko starsze SR009. Dlugo rozmyslalem nad zakupem i decyzja zakupu wymarzonych sluchawek pomiedzy „SR009 & Final Sonorous X” Wybralem Final X, ale to pan juz wie.

    Jak porownalby pan Sonorousy X do tych nowych 009S?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To pytanie skomplikowane, bo uzależnione od subiektywnych preferencji, toru i przeznaczenia. SR-009S nie nadają się do zastosowań przenośnych, a w torze przy komputerze mogą się okazać zbyt szeleszczące, zarówno z uwagi na jakość internetowych plików, jak i ewentualne niedostatki przetwornika plus dedykowany im wzmacniacz samego Staksa. Ogólnie biorąc są trudne – trudniejsze od Sonorous X. W zamian dają większą przejrzystość i jeszcze więcej szczegółów, których obecność w pełni wykazuje swe zalety dopiero przy ekstremalnym, straszliwie drogim torze. I jeszcze taka różnica, że w ich przypadku muzyka sprawia wrażenie do pewnego stopnia całej przeźroczystej, pozbawionej nieprzeziernych powierzchni. (Nie do końca to prawda, ale można odnieść takie wrażenie.) To może się podobać albo nie – zależy co się lubi. Planary i dynamiki są konkretniejsze, elektrostaty bardziej ezoteryczne. W sumie to banał, wszyscy to wiedzą. Ale kiedy przychodzi co do czego, to różnice mogą zaskakiwać – okazują się duże. I może jeszcze to, że za Sonorous przemawia z kolei większa różnorodność brzmieniowa. Tak jakby w ich muzyce było więcej kształtów i materiałów tworzących, a u SR-009S wszystkie dźwięki są bardziej podobne, bardziej tej samej natury. I jeszcze może, że Staksy robią większe wrażenie w pierwszej chwili, a potem ich niedociągnięcia bez takiego potwornie drogiego toru zaczynają się dawać we znaki i zaczyna narastać chęć odejścia do dynamików albo planarów. W sumie więc – jak mówiłem – sytuacja skomplikowana, niejednoznaczna, do subiektywnej oceny.

  2. Patryk pisze:

    Dziekuje bardzo za odpowiedz. Trudno to wszystko opisac,a ekstremalnie drogi tor to juz calkiem inna sprawa i tylko dla bogaczy.

    Wedlug mnie Sonorousy X wymagaja koncentracji i jednocześnie bardzo odprężaja.
    Wydaja z siebie ogromne, niesamowite szczegóły, a wedlug pana nowe Staxy nawet jeszcze wiecej! To mogloby byc nawet za duzo , kiedy nie beda podlaczone do bardzo drogiego toru.

    Bardzo głębokie zanurzenie w muzyce to rzecz, ktora Sonorousy potrafia bardzo dobrze. Rzecz, ktorej szukalem dlugo.
    Ich niesamowita dynamika to takze ich sila i przewaga nad innymi.

    Staxy wymagaja wiec ekstremalnych waronkow, co jest dla wielu osob nie realne.

    Pozdrawiam bardzo.

    Patryk.

  3. Dziadek pisze:

    Nie jestem sluchawkowcem,na AVS założyłem je na 5 min. i o mało nie spadłem z krzesła. Trzeba przyznać rewelacja.

    1. Andrzej pisze:

      Trzeba wziąć też pod uwage, że zregóły (nie wiem jak w tym roku) na AVS Staxy grają z wybitnym DACiem Jadis, co pewnie ma wpływ na całościową prezentację. Nie zmienia to faktu, że Staxy sa bardzo dobre 😉

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Jestem na biezaco z wszystkimi nowosciami sluchawkowymi,bo w Londynie nie ma problemu z odsluchami,akurat tych sluchawek nie sluchalem ,ale lada chwila bedzie okazja.Jak do tej pory nic lepiej nie gralo u mie od K-1000 ale moj tor odsluchowy calkowicie przeszedl na analog,tak ze gramofon,wzm lampowy,wysokoskuteczne kolumny i teraz doszedl jeden z bylych najlepszych magnetofonow szpulowych na swiecie czyli Pioneer RT-707 to wszystko ma tez duzy wplyw na piekne i barwne granie.
    Posiadam tez DAC tak ze cyfra nie jest mi obca,ale od kiedy anagowe jest granie to juz absolutnie nie chce sie sluchac cyfry…

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Dodam tylko ze jedyne sluchawki ktore mnie jeszcze interesuja to Sony MDR-R10 i moze kiedys uda sie ich posluchac i jak bedzie dobra okazja kupic…

  6. Tadeusz pisze:

    Mirek ale co ta cyfra ma do słuchawek ? Słuchawki to przecież takie mini głośniki .. . …. … analogowe

    1. miroslaw frackowiak pisze:

      Ma bardzo duzo,wspomnial o tym sam Piotr.R otwarzacze cyfrowe czy z plyty(CD) czy plikow(DAC) to calkiem inne granie niz z nosnikow analogowych,nie mowimy o glosnikach ani sluchawkach.

      1. Tadeusz pisze:

        Czyli chodziło Tobie o żródło analogowe ? Ale nie nosisz chyba ze sobą gramofonu ani magnetofonu na te pokazy/wystawy słuchawkowe ?

  7. Patryk pisze:

    A zna pan Piotr moze tego malego STAXa SRM-D50? Kolega sluchal (posiada sam Utopie) razem z SR009S i byl pod wrazeniem.
    To bylaby duzo tansza opcja dla ludzi, ktorzy mysla nad zakupem SR009S.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie znam. Wrócił natomiast na chwilę wzmacniacz Trilogy H1 i z nim jest o wiele łatwiej. Postaram się coś więcej napisać, taką minirecenzję.

  8. Alucard pisze:

    Znaczy wciąż niedomagają na basie? Jakieś elektrostaty są w ogóle ogarnąć dół pasma jak nalezy? Mamy 2019 rok i naprawdę nie można zrobić dobrych słuchawek o takiej przejrzystości i rozdzielczości jak SR009 czy Utopia ale z realnym dołem pasma jak D8000. Ten problem w ogóle kiedyś zostanie rozwiązany?

    1. Piotr Ryka pisze:

      1.) Ogarniają, tylko potrzeba do tego bardzo drogiego wzmacniacza. Nie wiem czy starcza dzielony Woo Audio, ale mój zestaw z dopasowującym iESL wystarcza z pewnością. Przy komputerze dobrze radzi sobie też wzmacniacz Trilogy H1, zwłaszcza gdy położyć na nim czarny kryształ kwarcu od Acoustic Revive. (Voodoo, ale działa.) Wzmacniacz T8000 też sobie radzi, tyle że potrzebuje odpowiedniego super przetwornika.

      2.) Nie ma, nie było i pewnie nigdy nie będzie słuchawek potrafiących w całości oddać wrażenia obecne przy słuchaniu prawdziwej perkusji czy orkiestrowych kotłów albo organów.

      3.) We własnym, dedykowanym torze znakomicie operuje basem Sennheiser Orpheus.

  9. n pisze:

    Nie, fizyki nie oszukasz. Tutaj musiałaby podziałać jakaś magia DSP. Z elektrostatów nie będziesz miał potężnego basu, ale dobry może być. U Staxa „problemem” jest to jak oni naprężają membrany, ale oni raczej tego nie uważają za problem, bo taka jest ich wizja i raczej oczywiste jest, że o tym wiedzą. Sennheiser robił to inaczej, do tego strojenie było inne i efekt już mamy różny. Do tego jeszcze kluczowy jest tor.

  10. n pisze:

    Dodam jeszcze jedną rzecz. Japonia jest znana z tego, że dąży do perfekcji. Bardzo często w ich projektach można zauważyć, że poświęcają oni słabą stronę czegoś, aby pozostałe mocne strony były wyciśnięte jak się da. Stax dalej twierdzi, że 009 są ideałem i moim zdaniem ciężko z tym się kłócić, bo może i mają rację, ale nie każdego stać na tor typu SRM-T2 + Accuphase, aby przyjemnie ich się słuchało. Sennheiser raczej celował w coś uniwersalnego, ale być może to Staxy są z technicznego względu bardziej doskonałe?

    Podobną sytuację mamy ze starymi planarami Yamahy i nowymi od Finala. Te pierwsze dla niektórych były zamulone i grały odmiennym stylem w swoim świecie z małą sceną, ale za to oferowały nasycenie i masę, którą ciężko było znaleźć gdzie indziej. Finale mają podobny przetwornik, ale kilka rzeczy odchodzi już od pierwotnej wizji. Inaczej zaprojektowane pady, tłumienie i budowanie sceny dźwiękowej. Final specjalizował się w budowaniu kolumn tubowych więc pewnie jest coś na rzeczy. Tłumienie w prawdzie Yamahom by pomogło, ale co do reszty to nie jestem pewien. Jak się nie cofnie średnicy w paśmie planarom to one nie błyszczą scenicznie, może nie powinno się ich zmuszać do tego na siłę. Biorąc pod uwagę pomiary D8000, gdzie się wyciąga górę maksymalnie ile się da to tutaj już totalnie odchodzimy od starej szkoły myślenia. Pewnie ze względu, że klienci narzekają na detal względem konkurencji, a cena wysoka. Może lepiej, żeby zaprojektowali jakiś wzmacniacz, a nie wystawiali się z Cayinem na 300B.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sennheiser Orpheus sprawia lepsze wrażenie od najlepszego systemu Staksa (SR-Omega+T2) w sensie całościowym. Jednak staksowski system buduje bardziej baśniową scenę i operuje delikatniejszymi, niemniej realistycznymi brzmieniami. Co do tego można dodać, to to, że Japończycy nie przepadają za mocnym basem. Słyszą inaczej od nas i basu im nie brakuje. Stąd awanturowanie się białych ludzi o bas w R10 i u Staksa.

      1. n pisze:

        Nie mogę się do końca z tobą zgodzić Piotrze. Wprawdzie Japonia też kojarzy mi się z takim graniem, ale w sumie ktoś mógłby nas posądzić o gadanie bzdur, bo takie marki jak Accuphase, Reimyo, Yamaha, Fostex, JVC, Sansui temu przeczą. Stax nie zmienił swojego stylu od 80 lat więc to po prostu jeden ze smaków do wyboru. Sądząc po wyborze strojenia nowego flagowca Sony to jednak muszą lubić tam bas, a R10 to były inne czasy, gdzie w Europie też produkowano lekkie na basie dynamiki. Wtedy w modzie był „diffuse field” tuning. W średniej klasie dopiero HD580 to odwróciły, które obudowę odziedziczyły od Orfeusza.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Myślę, że spór jest nierozstrzygalny – każda strona ma argumenty. Na przykład orto Yamahy z końca lat 70-tych to mega bas, albo sławne z basu Auio-Technica L3000. Ale spokojnie możemy przyjąć, że rynek japoński dużo łatwiej wchłania słuchawki mało basowe od amerykańskiego czy europejskiego. Opinię o gustach Japończyków znam od nich samych.

  11. Patryk pisze:

    „Słyszą inaczej od nas i basu im nie brakuje”

    Przy Final Sonorousach X niektorzy mowia, ze ma za duzo basu, a ja tego tak nie widze. Bas jest dobrany fantastycznie. Kontrabas ma bardzo dobre zejscie i jest sluchy, potezny i prawdziwy. Czyzby zrobili wspanialy bas dla nas z „europy” – w to nie uwierze.
    Ciekawy jak Pan Piotr na ten temat mysli porownujac 009S i Sonorousy X.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Moc basu od mniejszej do większej idzie przykładowo linią: Stax SR-009S, Sonorous X, Final D8000, Ultrasone Tribute 7. Co do gustu Japończyków, to wyraziłem zdanie w poprzednim poście. Przykład Sony R10 jest tutaj charakterystyczny: te z początku produkcji miały słabszy bas i Ameryka z Europą protestowały o wiele głośniej niż Japonia. A po jego wzmocnieniu to im go wciąż brakowało. Producenci, tak nawiasem , wiedzą o tym i czasem to uwzględniają. Wspominał o tym szef marketingu iFi, który jest pół Japończykiem. Ale gusta oczywiście różne są wszędzie, a firm robiących słuchawki i lekkie basowo, i ciężkie nie brak. Choćby HiFiMAN czy Audio-Technica.

  12. Ductus pisze:

    Znakomicie trafiająca w punkt recenzja, Piotrze. Wiele spostrzeżeń, które pokrywają się z moimi. Wypowiem się jedynie co do dwu kwestii: 1) Jasne, że każdy odsłuch jest limitowany użytym sprzętem, ale też materiałem dźwiękowym. Dobrze mieć nośnik/-niki z tym samym materiałem i wierzę, że takie same identyczne kryteria stosujesz przy porównaniach. Co do ifi pro iesl i ich zastosowania z Twoimi wzmacniaczami, to jestem przekonany, że nie gorzej byłoby z podmianą tamtego energisera na LST TS. Naturalnie, przy spełnionych identycznych warunkach odsłuchu. 2) Ale, jeżeli chcemy sprawdzić czy można jeszcze wyżej ustawić poprzeczkę, to może należy wziąć pod uwagę Twoją bardzo interesującą propozycję wynajęcia pomieszczenia na AVS, gdzie możnaby na jednym miejscu zaprezentować ze trzy wzmocnienia (integrę, dzielonki w różnych przedziałach cenowych)do ifi i do LST (można też wziąć WOO WEE). Oraz ze dwa, trzy wzmacniacze oryginalne Staxa (np.T8000, T1S, 727). Plus 009, 009S, 007, stary Orfeusz (poświęcę swojego, zagra z LST). Nic też przeciwko porównaniom z najlepszymi magneplanarami. Niespecjalnie wielkim nakładem musi to się odbyć, a klub zainteresowanych mógłby zrzucić się na przynajmniej częściowe pokrycie kosztów. Obecnie kupiłem fenomenalną końcówkę zgrywającą się chyba idealnie z pre Accuphase. O tym wkrótce na wątku w AH. Pozdrawiam – Stefan.

    1. Piotr Ryka pisze:

      LST z pewnością nie byłby słabszy. Jego granie z SR-009 i końcówkami mocy Resteka było prawdziwym popisem. Natomiast zorganizowanie wzmiankowanego porównania na AVS już nie do mnie należy. Ewentualnie mogę dostarczyć AKG i wzmacniacze, reszta w cudzych rękach.

  13. Ductus pisze:

    Za pomysł i propozycję bardzo dziękuję. Wydaje mi się, że tego typu porównaniami jest parę osób na tyle zainteresowanych, że zgłoszą się do pomocy. Sam mogę parę rzeczy załatwić, też organizacyjnie. Jednak może o tym dalej na AH.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy