Recenzja: Stax SR-009S

Odsłuch cd.

Za to złocenia na elektrodach nie pozostawiają wątpliwości.

   Dźwięku, którego konstrukcja była widoczna na przestrzał, zupełnie nie skryta za masywnością. Co ani trochę (bardzo ważne!) nie znaczy, że masy i wypełnienia brakowało. Ani trochę. Przeciwnie, śmiało można powiedzieć, że jeśli komuś czegoś brakowało, to słuchawkom grającym masą detali. Natomiast dźwięk SR-009S był konstrukcyjnie wybijający się i tylko nie tak dobrze wkładany w trójwymiarową przestrzeń, jak to potrafią AKG K1000, ale tego nikt tak nie potrafi. Także nie z melodyjną gracją na miarę Sony MDR-R10, ale całkowicie nadrabiający to złożonością architektury i przestrzennością detali. I co przy tym ciekawe – czyniący żeńskie głosy bardziej niż to ma miejsce zazwyczaj podobnymi do męskich, przy czym owo „zazwyczaj” jakościowo brzmiało o wiele gorzej. A skoro już się czepiamy, to też jeszcze dopowiem, że mimo całego wspomnianego szaleństwa przestrzeni –  szalejących migotek, szmerów i planktonowych wirów – nie było to ożywienie aż na miarę recenzowanych ongiś głośników Avatar Audio HOLOPHONY Nr2; aż w takim stopniu nie. Niemniej bliskie tamtego, zakrawające już na misterium czucia dotyku przestrzeni – tego wszystkiego co ponadto, co nie jest samą muzyką. Całe to „nabożeństwo szmeru” było zachwycające i bliskie ideału, mimo iż nie powstające na wielkich celulozowych membranach przypiętych do rezonansowych pudeł. (Kto chciałby mieć coś podobnego za dużo mniejsze pieniądze, powinien się zainteresować słuchawkami Kennerton Vali.)

Ważne są dwa zasadnicze porównania: primo – do wysokiej klasy współczesnych słuchawek planarnych i dynamicznych; secundo – do referencyjnych w moim systemie AKG K1000 z kablem Entreq Atlantis.

I to z obydwu stron.

Zacznijmy od tego ostatniego. Jedne i drugie grały z całego toru, to znaczy i przedwzmacniacza ASL, i końcówki mocy Crofta, tyle że Staksy dodatkowo poprzez transformator dopasowujący Pro iESL (8,5 tys. PLN) via kabel głośnikowy Sulek 6×9 (18 tys. PLN). Zgrubnie licząc tor łącznie z nimi  (wliczając wszystkie elementy zasilania, a nie wliczając stołu), kosztował niemal równe 280 tys., był zatem bardzo zdecydowanie droższy od przy tym samym źródle dedykowanego wzmacniacza samego Staksa i jednocześnie wyraźnie tańszy od też z tym źródłem zestawów elektrostatycznych Shangri-La (circa 420 tys.) oraz Sennheiser HE-1 (circa 440 tys.). Natomiast zestaw z AKG wypadł szacunkowo na circa 220 tys. Nie było zatem tanio, ale i tak dużo taniej, niż gdyby sięgnąć po któreś ekstremalne źródło – dzielony Accuphase, dCS, MSB – inny taki. (Dzielony Ayon to „tylko” 60 tys.)

Tor z AKG – tańszy lecz też bardzo drogi i dużo bardziej hałasujący – oferował kilka wyraźnych odmienności i chyba tylko jedną przewagę. Odmienności, to znacznie mocniej odczuwane ciepło, mocniejsze wysycenie barw, wyraźne doznanie „ściany dźwięku” w przypadku każdej muzyki dużej (orkiestr, chórów, organów), a także więcej słodyczy w głosach, większa masywność brzmienia, i (co jest tą przewagą) lepiej widoczne relacje dźwięk-przestrzeń – lepiej wyczuwalne dystanse, mocniejsza holografia, brak wrażenia „gra w głowie”. Ale nie powiem, ponieważ nie byłaby to prawda, że system z AKG grał lepiej. Mógł się bardziej podobać, ale konkurent też mógł. Co u obu było szczególne i jawnie odróżniające od całej reszty stawki, to sopranowa ekstensja i przejrzystość. Czystość medium i fajerwerki sopranów były u nich lepsze o klasę – to nie lubiane przeze mnie ujęcie opisowe tym razem pasowało. U AKG wraz z tym słodycz melodyki, lepsze wypełnienie na bazie niższego dźwięku, jak również wyższa temperatura (cieplej), podczas gdy u nowych flagowych Staksów styl bliższy neutralności – z ciepłotą i słodyczą w wyraźnie mniejszych dawkach, a za to transparentniej. Wyższy jeszcze procentowy udział sopranów, ale dobrze równoważony potężnym i wyjątkowo przestrzennym basem (rewelacyjnym w mierze przestrzeni), w efekcie czego dźwięki teraz o prawidłowym wyważeniu harmonicznym i z sobie tylko właściwym mistrzostwem analitycznie prześwietlone.

Mały szatan od iFi był ponownie w robocie.

AKG dawały wrażenie domknięcia powierzchni masą, od pewnego momentu nie dało się iść głębiej, podczas gdy Staksy przejawiały styl zgoła rentgenowski, sięgając do samych kości. Wyraźnie były natomiast mniej muzykalne, za to dzięki bliższemu pierwszemu planowi stawiające tuż przed słuchaczem wielowarstwową koronkę brzmień. Brzmieniowa ornamentyka (można też to od biedy nazywać szczegółowością) bardziej u nich się narzucała, bardziej ciągnąc ku analizie. Ale przy takim poziomie obrazowania była to sama przyjemność, a jeszcze większą chyba sprawiała szybkość dźwięku i transparencja medium. Szybkość natychmiastowa, jak wystrzał z pistoletu, że superszybkie AKG ledwie nadążały. I transparencja; jednoczesne czucie przestrzeni; jej szumowa, szmerowa i drobinkowa obecność – a pośród nich najmniejszego przymglenia, obraz żywy i krystalicznie czysty.  Słuchało się tego z zachwytem, to było wielkie S od wielkiego Super! I całkowite spełnienie. Tak, przestrzeń mogłaby być większa i z lepszym jej porządkiem, a wypełnienie mocniej zaznaczone twardszą miejscami formą, ale ta transparencja to wynagradzała, zwłaszcza wraz z tą szybkością dźwięku. To nie są najlepsze słuchawki na świecie w sensie, że jedyne tak dobre; Sennheiser HE-1 gorszy nie jest, ale nie wiem, czy lepszy. Stawiałbym raczej na remis przy nieuchronnych odmiennościach. Zestawu Shangri-La nie słyszałem, ale Karol słuchał i podobno nie wypadło to chińskie Niebo lepiej od HE-1, zatem ponownie remis. W żadne niuanse przy tej okazji nie będę się zagłębiał, bo bym spekulacjami tylko mylił.

Natomiast w odniesieniu do pozostałych, grających albo wprost z Twin-Head, jak Final D8000, Final Sonorous X i MrSpeakers ETHER 2, albo za pośrednictwem iESL (który ma wyście symetryczne 4-pin dla dynamicznych i planarnych, ale tylko mało skutecznych albo z wysoką impedancją) – w ten sposób grały HiFiMAN HE-6 i Sennheiser HD 800 – to wszystkie zostały z tyłu. Miały przy tym niewątpliwe zalety: Sonorous X były tylko trochę mniej transparentne i bogate brzmieniowo, Final D8000 częstowały masywnym spokojem i pięknym rozchodzeniem się dźwięk, HE-6 też były masywne, spokoje i z niosącym otuchę jasnym światłem, a HD 800 szczególnie dobrze indywidualizowały głosy na swojej tradycyjnie wielkiej i akustycznie aktywnej scenie.

Jednak u wszystkich mniej się działo – soprany w porównaniu powściągnięte, transparencja nie taka i nie taka też szybkość. Stax SR-009S i AKG K1000 zdzierały ostatnie zasłony, czyniąc muzykę bezpośrednią. Taką, jaka ona naprawdę jest, na ile mogą ją zobrazować słuchawki. Także lepszymi były przez to, że nie równie dobra u innych separacja pierwszego od dalszych planów i wydobywanie dźwięków z tła. Zwłaszcza, że poprawione Staksy faktycznie lepiej dopieszczają dźwięki – tak dyktuje pamięć słuchowa, nie mylą się to piszący. Ale nie robią tego kosztem realizmu – realizm całkowity. I dlatego ostateczna odpowiedź brzmi: – Tak, to są jedne spośród najlepszych słuchawek w historii.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

25 komentarzy w “Recenzja: Stax SR-009S

  1. Patryk pisze:

    Dziekuje za recenzje. Wlsanie przeczytalem! Znam tylko starsze SR009. Dlugo rozmyslalem nad zakupem i decyzja zakupu wymarzonych sluchawek pomiedzy „SR009 & Final Sonorous X” Wybralem Final X, ale to pan juz wie.

    Jak porownalby pan Sonorousy X do tych nowych 009S?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To pytanie skomplikowane, bo uzależnione od subiektywnych preferencji, toru i przeznaczenia. SR-009S nie nadają się do zastosowań przenośnych, a w torze przy komputerze mogą się okazać zbyt szeleszczące, zarówno z uwagi na jakość internetowych plików, jak i ewentualne niedostatki przetwornika plus dedykowany im wzmacniacz samego Staksa. Ogólnie biorąc są trudne – trudniejsze od Sonorous X. W zamian dają większą przejrzystość i jeszcze więcej szczegółów, których obecność w pełni wykazuje swe zalety dopiero przy ekstremalnym, straszliwie drogim torze. I jeszcze taka różnica, że w ich przypadku muzyka sprawia wrażenie do pewnego stopnia całej przeźroczystej, pozbawionej nieprzeziernych powierzchni. (Nie do końca to prawda, ale można odnieść takie wrażenie.) To może się podobać albo nie – zależy co się lubi. Planary i dynamiki są konkretniejsze, elektrostaty bardziej ezoteryczne. W sumie to banał, wszyscy to wiedzą. Ale kiedy przychodzi co do czego, to różnice mogą zaskakiwać – okazują się duże. I może jeszcze to, że za Sonorous przemawia z kolei większa różnorodność brzmieniowa. Tak jakby w ich muzyce było więcej kształtów i materiałów tworzących, a u SR-009S wszystkie dźwięki są bardziej podobne, bardziej tej samej natury. I jeszcze może, że Staksy robią większe wrażenie w pierwszej chwili, a potem ich niedociągnięcia bez takiego potwornie drogiego toru zaczynają się dawać we znaki i zaczyna narastać chęć odejścia do dynamików albo planarów. W sumie więc – jak mówiłem – sytuacja skomplikowana, niejednoznaczna, do subiektywnej oceny.

  2. Patryk pisze:

    Dziekuje bardzo za odpowiedz. Trudno to wszystko opisac,a ekstremalnie drogi tor to juz calkiem inna sprawa i tylko dla bogaczy.

    Wedlug mnie Sonorousy X wymagaja koncentracji i jednocześnie bardzo odprężaja.
    Wydaja z siebie ogromne, niesamowite szczegóły, a wedlug pana nowe Staxy nawet jeszcze wiecej! To mogloby byc nawet za duzo , kiedy nie beda podlaczone do bardzo drogiego toru.

    Bardzo głębokie zanurzenie w muzyce to rzecz, ktora Sonorousy potrafia bardzo dobrze. Rzecz, ktorej szukalem dlugo.
    Ich niesamowita dynamika to takze ich sila i przewaga nad innymi.

    Staxy wymagaja wiec ekstremalnych waronkow, co jest dla wielu osob nie realne.

    Pozdrawiam bardzo.

    Patryk.

  3. Dziadek pisze:

    Nie jestem sluchawkowcem,na AVS założyłem je na 5 min. i o mało nie spadłem z krzesła. Trzeba przyznać rewelacja.

    1. Andrzej pisze:

      Trzeba wziąć też pod uwage, że zregóły (nie wiem jak w tym roku) na AVS Staxy grają z wybitnym DACiem Jadis, co pewnie ma wpływ na całościową prezentację. Nie zmienia to faktu, że Staxy sa bardzo dobre 😉

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Jestem na biezaco z wszystkimi nowosciami sluchawkowymi,bo w Londynie nie ma problemu z odsluchami,akurat tych sluchawek nie sluchalem ,ale lada chwila bedzie okazja.Jak do tej pory nic lepiej nie gralo u mie od K-1000 ale moj tor odsluchowy calkowicie przeszedl na analog,tak ze gramofon,wzm lampowy,wysokoskuteczne kolumny i teraz doszedl jeden z bylych najlepszych magnetofonow szpulowych na swiecie czyli Pioneer RT-707 to wszystko ma tez duzy wplyw na piekne i barwne granie.
    Posiadam tez DAC tak ze cyfra nie jest mi obca,ale od kiedy anagowe jest granie to juz absolutnie nie chce sie sluchac cyfry…

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Dodam tylko ze jedyne sluchawki ktore mnie jeszcze interesuja to Sony MDR-R10 i moze kiedys uda sie ich posluchac i jak bedzie dobra okazja kupic…

  6. Tadeusz pisze:

    Mirek ale co ta cyfra ma do słuchawek ? Słuchawki to przecież takie mini głośniki .. . …. … analogowe

    1. miroslaw frackowiak pisze:

      Ma bardzo duzo,wspomnial o tym sam Piotr.R otwarzacze cyfrowe czy z plyty(CD) czy plikow(DAC) to calkiem inne granie niz z nosnikow analogowych,nie mowimy o glosnikach ani sluchawkach.

      1. Tadeusz pisze:

        Czyli chodziło Tobie o żródło analogowe ? Ale nie nosisz chyba ze sobą gramofonu ani magnetofonu na te pokazy/wystawy słuchawkowe ?

  7. Patryk pisze:

    A zna pan Piotr moze tego malego STAXa SRM-D50? Kolega sluchal (posiada sam Utopie) razem z SR009S i byl pod wrazeniem.
    To bylaby duzo tansza opcja dla ludzi, ktorzy mysla nad zakupem SR009S.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie znam. Wrócił natomiast na chwilę wzmacniacz Trilogy H1 i z nim jest o wiele łatwiej. Postaram się coś więcej napisać, taką minirecenzję.

  8. Alucard pisze:

    Znaczy wciąż niedomagają na basie? Jakieś elektrostaty są w ogóle ogarnąć dół pasma jak nalezy? Mamy 2019 rok i naprawdę nie można zrobić dobrych słuchawek o takiej przejrzystości i rozdzielczości jak SR009 czy Utopia ale z realnym dołem pasma jak D8000. Ten problem w ogóle kiedyś zostanie rozwiązany?

    1. Piotr Ryka pisze:

      1.) Ogarniają, tylko potrzeba do tego bardzo drogiego wzmacniacza. Nie wiem czy starcza dzielony Woo Audio, ale mój zestaw z dopasowującym iESL wystarcza z pewnością. Przy komputerze dobrze radzi sobie też wzmacniacz Trilogy H1, zwłaszcza gdy położyć na nim czarny kryształ kwarcu od Acoustic Revive. (Voodoo, ale działa.) Wzmacniacz T8000 też sobie radzi, tyle że potrzebuje odpowiedniego super przetwornika.

      2.) Nie ma, nie było i pewnie nigdy nie będzie słuchawek potrafiących w całości oddać wrażenia obecne przy słuchaniu prawdziwej perkusji czy orkiestrowych kotłów albo organów.

      3.) We własnym, dedykowanym torze znakomicie operuje basem Sennheiser Orpheus.

  9. n pisze:

    Nie, fizyki nie oszukasz. Tutaj musiałaby podziałać jakaś magia DSP. Z elektrostatów nie będziesz miał potężnego basu, ale dobry może być. U Staxa „problemem” jest to jak oni naprężają membrany, ale oni raczej tego nie uważają za problem, bo taka jest ich wizja i raczej oczywiste jest, że o tym wiedzą. Sennheiser robił to inaczej, do tego strojenie było inne i efekt już mamy różny. Do tego jeszcze kluczowy jest tor.

  10. n pisze:

    Dodam jeszcze jedną rzecz. Japonia jest znana z tego, że dąży do perfekcji. Bardzo często w ich projektach można zauważyć, że poświęcają oni słabą stronę czegoś, aby pozostałe mocne strony były wyciśnięte jak się da. Stax dalej twierdzi, że 009 są ideałem i moim zdaniem ciężko z tym się kłócić, bo może i mają rację, ale nie każdego stać na tor typu SRM-T2 + Accuphase, aby przyjemnie ich się słuchało. Sennheiser raczej celował w coś uniwersalnego, ale być może to Staxy są z technicznego względu bardziej doskonałe?

    Podobną sytuację mamy ze starymi planarami Yamahy i nowymi od Finala. Te pierwsze dla niektórych były zamulone i grały odmiennym stylem w swoim świecie z małą sceną, ale za to oferowały nasycenie i masę, którą ciężko było znaleźć gdzie indziej. Finale mają podobny przetwornik, ale kilka rzeczy odchodzi już od pierwotnej wizji. Inaczej zaprojektowane pady, tłumienie i budowanie sceny dźwiękowej. Final specjalizował się w budowaniu kolumn tubowych więc pewnie jest coś na rzeczy. Tłumienie w prawdzie Yamahom by pomogło, ale co do reszty to nie jestem pewien. Jak się nie cofnie średnicy w paśmie planarom to one nie błyszczą scenicznie, może nie powinno się ich zmuszać do tego na siłę. Biorąc pod uwagę pomiary D8000, gdzie się wyciąga górę maksymalnie ile się da to tutaj już totalnie odchodzimy od starej szkoły myślenia. Pewnie ze względu, że klienci narzekają na detal względem konkurencji, a cena wysoka. Może lepiej, żeby zaprojektowali jakiś wzmacniacz, a nie wystawiali się z Cayinem na 300B.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sennheiser Orpheus sprawia lepsze wrażenie od najlepszego systemu Staksa (SR-Omega+T2) w sensie całościowym. Jednak staksowski system buduje bardziej baśniową scenę i operuje delikatniejszymi, niemniej realistycznymi brzmieniami. Co do tego można dodać, to to, że Japończycy nie przepadają za mocnym basem. Słyszą inaczej od nas i basu im nie brakuje. Stąd awanturowanie się białych ludzi o bas w R10 i u Staksa.

      1. n pisze:

        Nie mogę się do końca z tobą zgodzić Piotrze. Wprawdzie Japonia też kojarzy mi się z takim graniem, ale w sumie ktoś mógłby nas posądzić o gadanie bzdur, bo takie marki jak Accuphase, Reimyo, Yamaha, Fostex, JVC, Sansui temu przeczą. Stax nie zmienił swojego stylu od 80 lat więc to po prostu jeden ze smaków do wyboru. Sądząc po wyborze strojenia nowego flagowca Sony to jednak muszą lubić tam bas, a R10 to były inne czasy, gdzie w Europie też produkowano lekkie na basie dynamiki. Wtedy w modzie był „diffuse field” tuning. W średniej klasie dopiero HD580 to odwróciły, które obudowę odziedziczyły od Orfeusza.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Myślę, że spór jest nierozstrzygalny – każda strona ma argumenty. Na przykład orto Yamahy z końca lat 70-tych to mega bas, albo sławne z basu Auio-Technica L3000. Ale spokojnie możemy przyjąć, że rynek japoński dużo łatwiej wchłania słuchawki mało basowe od amerykańskiego czy europejskiego. Opinię o gustach Japończyków znam od nich samych.

  11. Patryk pisze:

    „Słyszą inaczej od nas i basu im nie brakuje”

    Przy Final Sonorousach X niektorzy mowia, ze ma za duzo basu, a ja tego tak nie widze. Bas jest dobrany fantastycznie. Kontrabas ma bardzo dobre zejscie i jest sluchy, potezny i prawdziwy. Czyzby zrobili wspanialy bas dla nas z „europy” – w to nie uwierze.
    Ciekawy jak Pan Piotr na ten temat mysli porownujac 009S i Sonorousy X.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Moc basu od mniejszej do większej idzie przykładowo linią: Stax SR-009S, Sonorous X, Final D8000, Ultrasone Tribute 7. Co do gustu Japończyków, to wyraziłem zdanie w poprzednim poście. Przykład Sony R10 jest tutaj charakterystyczny: te z początku produkcji miały słabszy bas i Ameryka z Europą protestowały o wiele głośniej niż Japonia. A po jego wzmocnieniu to im go wciąż brakowało. Producenci, tak nawiasem , wiedzą o tym i czasem to uwzględniają. Wspominał o tym szef marketingu iFi, który jest pół Japończykiem. Ale gusta oczywiście różne są wszędzie, a firm robiących słuchawki i lekkie basowo, i ciężkie nie brak. Choćby HiFiMAN czy Audio-Technica.

  12. Ductus pisze:

    Znakomicie trafiająca w punkt recenzja, Piotrze. Wiele spostrzeżeń, które pokrywają się z moimi. Wypowiem się jedynie co do dwu kwestii: 1) Jasne, że każdy odsłuch jest limitowany użytym sprzętem, ale też materiałem dźwiękowym. Dobrze mieć nośnik/-niki z tym samym materiałem i wierzę, że takie same identyczne kryteria stosujesz przy porównaniach. Co do ifi pro iesl i ich zastosowania z Twoimi wzmacniaczami, to jestem przekonany, że nie gorzej byłoby z podmianą tamtego energisera na LST TS. Naturalnie, przy spełnionych identycznych warunkach odsłuchu. 2) Ale, jeżeli chcemy sprawdzić czy można jeszcze wyżej ustawić poprzeczkę, to może należy wziąć pod uwagę Twoją bardzo interesującą propozycję wynajęcia pomieszczenia na AVS, gdzie możnaby na jednym miejscu zaprezentować ze trzy wzmocnienia (integrę, dzielonki w różnych przedziałach cenowych)do ifi i do LST (można też wziąć WOO WEE). Oraz ze dwa, trzy wzmacniacze oryginalne Staxa (np.T8000, T1S, 727). Plus 009, 009S, 007, stary Orfeusz (poświęcę swojego, zagra z LST). Nic też przeciwko porównaniom z najlepszymi magneplanarami. Niespecjalnie wielkim nakładem musi to się odbyć, a klub zainteresowanych mógłby zrzucić się na przynajmniej częściowe pokrycie kosztów. Obecnie kupiłem fenomenalną końcówkę zgrywającą się chyba idealnie z pre Accuphase. O tym wkrótce na wątku w AH. Pozdrawiam – Stefan.

    1. Piotr Ryka pisze:

      LST z pewnością nie byłby słabszy. Jego granie z SR-009 i końcówkami mocy Resteka było prawdziwym popisem. Natomiast zorganizowanie wzmiankowanego porównania na AVS już nie do mnie należy. Ewentualnie mogę dostarczyć AKG i wzmacniacze, reszta w cudzych rękach.

  13. Ductus pisze:

    Za pomysł i propozycję bardzo dziękuję. Wydaje mi się, że tego typu porównaniami jest parę osób na tyle zainteresowanych, że zgłoszą się do pomocy. Sam mogę parę rzeczy załatwić, też organizacyjnie. Jednak może o tym dalej na AH.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy