Recenzja: Shelter 201 MM

Budowa

„Betonowe” opakowanie.

   Od wejścia na rynek Shelter 201 MM minęło zatem parę latek, nie paliłem się do opisu. To już żadna sensacja; rzecz opisywana i nagradzana, do czego jeszcze jeden opis? Kto się rozgląda za dobrą i tanią wkładką, powinien o niej wiedzieć; po rozpoczęciu poszukiwań takiej wszystkowiedzący Google zaraz ją winien podsunąć. Ale dystrybutor się uparł – chodził za mną i nudził.  Wziąłem zatem pudełko, w domu na półkę rzuciłem. Z rok sobie poleżało, aż przetoczyły się gramofony za drogie, by tak tanią je raczyć. Pozostał sam mój Avid, a on za drogi nie jest. Nawet z dociskiem płyty i antywibracyjną platformą tylko dziesięć tysięcy z hakiem, akurat się nadawał. Zabrałem mu droższego Ortofona, zaniechałem droższej Audio-Techniki, zainstalowałem taniego Sheltera.

Kłamię, ale już się poprawiam. Nie ja uzbroiłem gramofon, tylko fachowiec dwie godziny lampą świecił, patrzył przez łupę, ważył, kładł poziomice i szablony. (Fakt, nie śpieszyło mu się, cały czas wymienialiśmy poglądy na najróżniejsze tematy, kawą to popijali, przegryzali zakąską.) Na koniec spec wyciągnął z pudła noszonego na pasku przez ramię płyty do testowania wkładek. Przyznam szczerze, że nawet o istnieniu takich nie wiedziałem, ale od czego fachowcy? W tych testach wkładka wypadła wg prowadzącego dobrze, zyskując ocenę: „gra jak za osiem tysięcy”. Na co złożyło się przede wszystkim to, że okazała się mało podatna na zniekształcenia generowane naumyślnie materiałem testowym, idącym przez różne częstotliwości z dojściem do całkowicie skrajnych. Chociaż, jak zauważył testujący, takie za kilkanaście tysięcy potrafią być jeszcze lepsze.

Co można więcej napisać o gramofonowej wkładce? Można podać dane techniczne i opisać opakowanie. Opakowanie nawiązuje do nazwy poprzez sposób malowania tektury, której szara powłoka naśladuje beton schronowy. Na wieczku nazwa zawartości, w środku prócz wkładki komplet śrub, wkrętak i pędzelek do igły. Na stronie producenta piszą, że tej igły wymiana to koszt czterystu osiemdziesięciu złotych, a niedawno mojego gościa klient sam postanowił wymontować dostarczoną wkładkę, by porównawczo sprawdzić inną, psując na tę okoliczność igłę za kilkanaście tysięcy… Nie chcę nikogo straszyć, ale wkładki, nawet niedrogie, lepiej zostawić fachowcom – niech je montują i ustawiają ci, którzy naprawdę umieją; tym bardziej, że to ma przełożenie na brzmienie, przełożenie niemałe.

Osłona igły z łatwo obsługowych.

Avid uzbrojony w Sheltera, i każdy inny gramofon uzbrojony w cokolwiek, ma dla mnie jedną wadę, dość niestety niebłahą: ciężko znoszę słuchanie płyt na 33᾽ obroty po takich na 45᾽. Ale wystarczy zacząć sesję od wolniej-obrotowych i mamy po kłopocie.

Odnośnie technicznych danych: wkładka jest typu MM, szlif igły eliptyczny, zakres docisku 1,5 – 2,0 g, z najbardziej zalecanym 2,0 g, napięcie wyjściowe to 4,0 mV, balans kanałów 1 dB/1kHz, wielkość igły  0,3 x 0,7 mm, impedancja wejściowa: 50 kΩ. Cena 890 PLN jest naprawdę przystępna, zwłaszcza na tle kosztujących w okolicach pięćdziesięciu tysięcy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

28 komentarzy w “Recenzja: Shelter 201 MM

  1. Sławek pisze:

    Też taką wkładkę brałem pod uwagę, zakupiłem jednak wkładkę Ortofon 2M Black, o której swego czasu napisał Pan, że to fantastyzna wkładka.
    Więc pytanie – czy Shelter gra lepiej niż ten Ortofon, czy może tylko inaczej?
    2M Black ma szlif igły nude shibata, zalecany nacisk 1,5 grama więc powinien mniej zużywać płyty.
    2M Black pracuje w gramofonie Pro-ject X2

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Ortofon 2M Black jest lepszy. Większy budżet nie poszedł na marne.

      1. Sławek pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. Bardzo mnie to cieszy, zresztą ten dźwięk jest świetny – oczywiście pod warunkiem, że płyta jest dobrze nagrana i wytłoczona.

  2. Marecki pisze:

    Dobra wkładka, dobra recenzja.
    Co jeszcze w analogowym zanadrzu?
    Gramofony, przedwzmacniacze, wkładki na horyzoncie?
    Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Na miejscu nie, ale wybieram się popertraktować do kilku dystrybutorów.

      1. Marecki pisze:

        Świetnie, to niech to będzie na razie tajemnicą 🙃
        A jak tam sprawy z iFi?

      2. Marecki pisze:

        Ponawiam pytanie 🙂
        Jak tam sprawy z iFi?
        Chodzi konkretnie o serie Signature Pro i Signature Zen.
        Będzie w planach?
        Może warto byłoby robić zapowiedzi – przynajmniej raz na jakiś czas.

        Pozdrawiam

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Po Nowym Roku mam się spotkać z dystrybutorem, wtedy się poustala.

  3. Przemek pisze:

    Czy Pana zdaniem problem z odtwarzaniem wysokich tonów występuje też w nagraniach zarejestrowanych cyfrowo i wydanych na winylu?Czy może to zjawisko jest ograniczane przez sam fakt mechanicznego odtwarzania muzyki? Jakie są Pana odczucia?. Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To nie jest kwestia odczuć, to fizyka. Cyfrowe próbkowanie jakości CD i pochodnych (nadpróbkowujących) musi zniekształcać górę pasma, i to drastycznie. Odnosi się to także do cyfrowo zrealizowanych taśm matek płyt winylowych. Kiedyś kazano uważać za najlepsze nagrania w technologii DDD (cyfrowe samo nagranie, cyfrowa jego obróbka, cyfrowa sama płyta), kiedy faktycznie najlepsze są nagrania AAA. Dzisiaj powstaje takich niewiele (są dużo droższe), przed 1982 były wyłącznie takie.
      https://hifiphilosophy.com/relacja-krakowski-wieczor-audiofilski-z-firma-mediam/

  4. Przemek pisze:

    Zastanawiajace jest dlaczego Ci najwieksi artysci,zarabiajacy ogromne pieniadze, niewazne jaki gatunek muzyki uprawiajacy,przeważnie nie wydają muzyki w domenie analogowej?. Przecież są jeszcze studia nagraniowe ( takze w Polsce, chociażby OBUH), które wydają płyty AAA i to artystów którzy nie zaliczają sie do tych najbardziej rozpoznawalnych. Zatem koszt produkcji nie jest tu problemem. Cena takiej płyty, wychodzacej w nakladzie 300-500szt nie jest wyższa od tych dostepnych u duzych dystrybutorów.

  5. Przemek pisze:

    Może nie ma już sensu bawić sie w analog, skoro cyfra pozwala rejestrować nagrania z odpowiednio wysoką jakością? Przecież nie może tu tylko wyłacznie chodzić o korzyści z łatwiejszej studyjnej obróbki i niższy koszt produkcji….taķą mam przynajmniej nadzieję.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Rozmawiałem kiedyś z właścicielem studia. Mówił, że daje wybór cyfra/analog i tłumaczy, że jakość analogowa wyższa. Nikt prawie nie zwraca uwagi, pytają tylko, co tańsze.

      1. Marecki pisze:

        No to smutne ☀️👁️
        I Muzyków trzeba edukować – nie tylko z zakresu techniki i technologii, ale przede wszystkim Spraw „Praw” Egzystencjalnych☀️👁️Duchowych
        – tak, żeby wiedzieli po co grają 😉👈🙃

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Kiedy słyszę, jak nagraniowo została skopana pożegnalna płyta Leonarda Cohena, to szczerze mówiąc odchodzi mi ochota na edukowanie kogokolwiek.

          1. Marecki pisze:

            Nie wątpię i się nie dziwię.
            Pożegnalnej płyty nie słuchałem, ale wierzę na słowo.
            A co do edukacji, to i tak, siłą rzeczy robisz kawał dobrej roboty.
            Nic nie przechodzi bez echa ✍️🙏

            Ubuntu Piotrze 👆👁️☀️

  6. Kacper pisze:

    Szanowny Panie,

    niestety zdaje się, że dopuszcza się Pan szerzenia niewystarczająco ugruntowanych informacji, twierdząc, że odtwarzanie muzyki w domenie cyfrowej jest mniej doskonale od odtwarzania dźwięku z płyt analogowych ( w jakimkolwiek zakresie częstotliwości). Wszelkie udokumentowane naukowo wnioski, bazujące na pomiarach i wynikach badań z dziedzin elektrotechniki i akustyki, zdają się temu przeczyć.
    Fakt, że nigdy za sprawą komponentów high fidelity nie uda się odtworzyć muzyki nawet z 99% dokładnością, nic w poruszonym przeze mnie temacie nie zmienia.
    Do tego, by prezentowane przez Pana tezy, skomentować tu jako czysto subiektywne, niepoparte odpowiednimi dowodzeniami naukowymi, skłoniło mnie zjawisko drożyzny, niespotykanej od co najmniej dekady, na rynku płyt winylowych i zapewne też na rynku akcesoriów potrzebnych do zajmowania się tym pasjonującym sposobem odtwarzania muzyki w wysokiej jakości.

    Z poważaniem,
    KK

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Odpowiem na razie najkrócej: gdyby tak było, jak Pan pisze, po co tworzono by format SACD i po co gęste pliki? I do czego miałyby służyć kaskady przesuniętych fazowo układów scalonych konwersji D/A w przetwornikach?

      1. Kacper pisze:

        Z tego co powszechnie wiadomo, gęste formaty są tworzone głównie, jako reedycje zawierające inne masteringi niż te dostępne w formacie redbook. Istnieje dyskusja co do tego, czy gęstsze pliki nie są lepsze do kodowania i odtwarzania nagrań dźwięku zrealizowanych w domenie cyfrowej, od początku w formacie Hi-resolution – chodzi tu głównie o bezstratne przetwarzanie szerszego zakresu częstotliwości. 16 bitowy format reedbook został zaprojektowany, by nie wykazywał stratności przy kodowaniu i odtwarzaniu dźwięków w zakresie 20-20 KHz.
        Natomiast co do budowy i funkcjonowania przetworników d/a, to jest ona dla nas bez znaczenia w temacie naszej dyskusji. O ile przetwornik nie generuje wysokiego poziomu mierzalnych zniekształceń w słyszalnym przez nas paśmie akustycznym, o tyle będzie lepszym źródłem dźwięku niż gramofon, który wprowadzi do muzyki wyższe poziomy zniekształceń.
        Czas chyba pogodzić się z faktem, że współczesne wydania muzyki są przeważnie złe i nie nadają się do słuchania ich przy wiernym odtworzeniu ich jakości.
        Tym, co tłumaczy, że winyl brzmi lepiej od cd, jest różnica w masteringu między wydaniem cyfrowym, a analogowym, lub subiektywne preferencje słuchacza.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To może zaczniemy od tego: jaka część zawartości informacyjnej płyty CD to wg Pana wiedzy algorytmy korekcji błędów? – tzn. takie hocki-klocki do łatania informacyjnej pustki.

        2. Piotr+Ryka pisze:

          I jeszcze drugie pytanko: jaki wg Pana jest zakres częstotliwości fal akustycznych wpływający na odbiór muzyki?

        3. Piotr+Ryka pisze:

          I trzecie: jaki jest ten zakres w odniesieniu do formatu SACD i dlaczego?

          1. Kacper pisze:

            Może jednak będziemy odnosili się do tematu dyskusji? Zdawało mi się, że rozmawiamy o potencjalnej wyższości płyty winylowej nad plikiem cyfrowym w dokladniejszym przetwarzaniu sygnału dźwiękowego. Dziękuję za możliwość wypowiedzi na stronie, ale może zostałem źle zrozumiany, bo nie zależy mi na przekonywaniu przekonanych.
            Sam z radością nauczyłbym sę czegoś nowego, choćby tego, jaka pozycja naukowa, lub chodźby ankieta, czy badanie case study skłania kogoś do twierdzenia, że na winylu mamy do czynienia z zapisem bardziej „neutralnej” treści dźwiękowej.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Może zanim pójdziemy dalej, zechce Pan łaskawie poświęcić odrobinę czasu na zapoznanie się z odpowiedziami na postawione przeze mnie pytania (wystarczy przejrzeć Internet), ponieważ zawierają natychmiastowe odpowiedzi odnośnie kwestii, który sposób przetwarzania sygnału jest lepszy. A prośba o wskazanie odnośnej pracy naukowej przypomina stwierdzenie w rodzaju: uwierzę, że świat będę lepiej widział dwojgiem oczu niż jednym, jeżeli pokażecie mi pracę naukową, w której tego dowiedziono.

          3. Kacper pisze:

            Dziękuje za dyskusję i życzę Panu błogosławionych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
            Polecam zapoznanie się w dogodnym czasie się z łatwo dostępnymi informacjami nt. jakości odtwarzania wysokich częstotliwości zapisanych na winylu.
            Ktoś odwalił już za nas kawał roboty;
            http://zrozumiecaudio.blogspot.com/2016/05/winyl.html?m=1

          4. Piotr+Ryka pisze:

            A nie było uczciwiej zacząć od powiedzenia: Napisałem artykuł, proszę się z nim zapoznać i do niego ustosunkować.

            Zapis na winylu ma swoje ułomności, ale przynajmniej nie wypełnia luk wymysłami.

  7. Kacper pisze:

    Uczciwiej by nie było, gdyż artykuł nie jest mojego autorstwa.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W takim razie przepraszam za fałszywą sugestię, ale wciąż zapytuję: po co takie podchody i czy zapoznał się Pan z ułomnościami zapisu cyfrowego? Bo główna teza artykułu, wg której wszystkie bolączki płyt winylowych zostawiamy za sobą przechodząc na zapis CD, jest fałszywa. To zapis cyfrowy ma więcej ułomności, w tym bardziej zasadniczych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy