Recenzja: Shelter 201 MM

    Dobre rzeczy nie muszą być drogie. Nawet w audiofilizmie. Możliwości omijania drożyzny to przenośne odtwarzacze plików, słuchawki zamiast kolumn, maksymalna redukcja okablowania, a także gramofony. Te ostatnie wróciły do łask i śmieją się w twarz źródłom cyfrowym, które miały je całkowicie wyprzeć, nawet chwilowo wyparły. Teraz to się odwraca, świadomość konsumentów wzrosła. Najpierw czyniono bardzo wiele, by wbić ludziom do głowy, że dźwięk cyfrowy to wielki postęp i coś ogólnie lepszego niż dotychczasowy analogowy, który się mnie, targa i trzeszczy. Mnie i targa na taśmach oraz trzeszczy i brudzi na płytach; w ogóle nie ma o czym gadać, przejście w domenę cyfrową to przełom i common good pod każdym jednym względem. Potem z cyfrowej szpary wypełzł jitter, zaczęto też uświadamiać sobie, że w domenie cyfrowej soprany są całkowicie sztuczne. Następnie wywaliło SACD, które miało być na te słabości sposobem – a równolegle rosła analogowa świadomość, zwłaszcza za Oceanem. Już koło 2010 roku stało się ogólnie wiadome, że gramofonów i magnetofonów analogowych odtwarzaczami CD/SACD ani plików nigdy się nie przegoni, cyfrowa złuda prysła.

– I może starczy tej historii, już tyle razy wałkowanej.   

Nawet tani gramofon uzbrojony niedrogą wkładką, o ile jedno i drugie ma coś w sobie, może dać dźwięk wyższej jakości niż odtwarzacze cyfrowe choćby i za setki tysięcy. Pisałem o tym parę razy testując tanie gramofony, przyszła pora na tanią wkładkę.

 – Taką za mniej niż tysiąc złotych, pomimo tego nieprzeciętną, uważaną za wyjątkową. Tytułowy Shelter 201 MM to oczko w głowie dystrybutora i produkt nagradzany, szczycący się min. nagrodą Editors Choice Avards  czasopisma „The Absolute Sound”.

Dodajmy coś o twórcach. Firma Shelter Co., Ltd. powstała w 1986 roku i działa w mieście Toride położonym na wyspie Honsiu. Od początku gramofonowe wkładki i osprzęt do nich były powodem jej istnienia, osobą założyciela Yasuo Ozawa, od lat młodzieńczych interesujący się konstruowaniem aparatury audio.

Ciekawe są nie tylko produkty, ale też sama nazwa, oznaczająca po angielsku „schron”. Shelter miał być schronieniem dla analogowego brzmienia w czasach naporu cyfrowości, i to mu się udało. Nigdy nie wyprodukował gramofonu, ani nawet ramienia, za to od początku wysokiej klasy wkładki MC, które z miejsca zyskały uznanie. Nie były to wkładki tanie, i nietanie są nadal; oferta wkładek MC od Shelter Co., Ltd. zaczyna się na poziomie czterech tysięcy i kończy na siedemnastu. Ale w palecie kosztownych o ruchomych magnesach pojawił się w 2015-tym wyłom o magnesie stałymi i cenie nader przystępnej. Pojawił jako ukłon pod adresem nie mających ochoty pogrążać się w wysokich kosztach, za to mających ochotę na piękne bez tego brzmienie.  

– Jak piszą sami o sobie: SHELTER zaistniał pod szyldem „kryjówki” dla analogowego dźwięku; kryjówki, której miłośnicy analogowych nagrań na całym świecie będą mogli zaufać i z czasem osiągnąć swój ideał doskonałego brzmienia.

 – Co rzekłszy SHELTER dodaje, że wszystkie wkładki od nich są wykonywane ręcznie w Japonii z dochowaniem najwyższej staranności, której dogląda sam założyciel.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

28 komentarzy w “Recenzja: Shelter 201 MM

  1. Sławek pisze:

    Też taką wkładkę brałem pod uwagę, zakupiłem jednak wkładkę Ortofon 2M Black, o której swego czasu napisał Pan, że to fantastyzna wkładka.
    Więc pytanie – czy Shelter gra lepiej niż ten Ortofon, czy może tylko inaczej?
    2M Black ma szlif igły nude shibata, zalecany nacisk 1,5 grama więc powinien mniej zużywać płyty.
    2M Black pracuje w gramofonie Pro-ject X2

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Ortofon 2M Black jest lepszy. Większy budżet nie poszedł na marne.

      1. Sławek pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. Bardzo mnie to cieszy, zresztą ten dźwięk jest świetny – oczywiście pod warunkiem, że płyta jest dobrze nagrana i wytłoczona.

  2. Marecki pisze:

    Dobra wkładka, dobra recenzja.
    Co jeszcze w analogowym zanadrzu?
    Gramofony, przedwzmacniacze, wkładki na horyzoncie?
    Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Na miejscu nie, ale wybieram się popertraktować do kilku dystrybutorów.

      1. Marecki pisze:

        Świetnie, to niech to będzie na razie tajemnicą 🙃
        A jak tam sprawy z iFi?

      2. Marecki pisze:

        Ponawiam pytanie 🙂
        Jak tam sprawy z iFi?
        Chodzi konkretnie o serie Signature Pro i Signature Zen.
        Będzie w planach?
        Może warto byłoby robić zapowiedzi – przynajmniej raz na jakiś czas.

        Pozdrawiam

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Po Nowym Roku mam się spotkać z dystrybutorem, wtedy się poustala.

  3. Przemek pisze:

    Czy Pana zdaniem problem z odtwarzaniem wysokich tonów występuje też w nagraniach zarejestrowanych cyfrowo i wydanych na winylu?Czy może to zjawisko jest ograniczane przez sam fakt mechanicznego odtwarzania muzyki? Jakie są Pana odczucia?. Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To nie jest kwestia odczuć, to fizyka. Cyfrowe próbkowanie jakości CD i pochodnych (nadpróbkowujących) musi zniekształcać górę pasma, i to drastycznie. Odnosi się to także do cyfrowo zrealizowanych taśm matek płyt winylowych. Kiedyś kazano uważać za najlepsze nagrania w technologii DDD (cyfrowe samo nagranie, cyfrowa jego obróbka, cyfrowa sama płyta), kiedy faktycznie najlepsze są nagrania AAA. Dzisiaj powstaje takich niewiele (są dużo droższe), przed 1982 były wyłącznie takie.
      https://hifiphilosophy.com/relacja-krakowski-wieczor-audiofilski-z-firma-mediam/

  4. Przemek pisze:

    Zastanawiajace jest dlaczego Ci najwieksi artysci,zarabiajacy ogromne pieniadze, niewazne jaki gatunek muzyki uprawiajacy,przeważnie nie wydają muzyki w domenie analogowej?. Przecież są jeszcze studia nagraniowe ( takze w Polsce, chociażby OBUH), które wydają płyty AAA i to artystów którzy nie zaliczają sie do tych najbardziej rozpoznawalnych. Zatem koszt produkcji nie jest tu problemem. Cena takiej płyty, wychodzacej w nakladzie 300-500szt nie jest wyższa od tych dostepnych u duzych dystrybutorów.

  5. Przemek pisze:

    Może nie ma już sensu bawić sie w analog, skoro cyfra pozwala rejestrować nagrania z odpowiednio wysoką jakością? Przecież nie może tu tylko wyłacznie chodzić o korzyści z łatwiejszej studyjnej obróbki i niższy koszt produkcji….taķą mam przynajmniej nadzieję.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Rozmawiałem kiedyś z właścicielem studia. Mówił, że daje wybór cyfra/analog i tłumaczy, że jakość analogowa wyższa. Nikt prawie nie zwraca uwagi, pytają tylko, co tańsze.

      1. Marecki pisze:

        No to smutne ☀️👁️
        I Muzyków trzeba edukować – nie tylko z zakresu techniki i technologii, ale przede wszystkim Spraw „Praw” Egzystencjalnych☀️👁️Duchowych
        – tak, żeby wiedzieli po co grają 😉👈🙃

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Kiedy słyszę, jak nagraniowo została skopana pożegnalna płyta Leonarda Cohena, to szczerze mówiąc odchodzi mi ochota na edukowanie kogokolwiek.

          1. Marecki pisze:

            Nie wątpię i się nie dziwię.
            Pożegnalnej płyty nie słuchałem, ale wierzę na słowo.
            A co do edukacji, to i tak, siłą rzeczy robisz kawał dobrej roboty.
            Nic nie przechodzi bez echa ✍️🙏

            Ubuntu Piotrze 👆👁️☀️

  6. Kacper pisze:

    Szanowny Panie,

    niestety zdaje się, że dopuszcza się Pan szerzenia niewystarczająco ugruntowanych informacji, twierdząc, że odtwarzanie muzyki w domenie cyfrowej jest mniej doskonale od odtwarzania dźwięku z płyt analogowych ( w jakimkolwiek zakresie częstotliwości). Wszelkie udokumentowane naukowo wnioski, bazujące na pomiarach i wynikach badań z dziedzin elektrotechniki i akustyki, zdają się temu przeczyć.
    Fakt, że nigdy za sprawą komponentów high fidelity nie uda się odtworzyć muzyki nawet z 99% dokładnością, nic w poruszonym przeze mnie temacie nie zmienia.
    Do tego, by prezentowane przez Pana tezy, skomentować tu jako czysto subiektywne, niepoparte odpowiednimi dowodzeniami naukowymi, skłoniło mnie zjawisko drożyzny, niespotykanej od co najmniej dekady, na rynku płyt winylowych i zapewne też na rynku akcesoriów potrzebnych do zajmowania się tym pasjonującym sposobem odtwarzania muzyki w wysokiej jakości.

    Z poważaniem,
    KK

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Odpowiem na razie najkrócej: gdyby tak było, jak Pan pisze, po co tworzono by format SACD i po co gęste pliki? I do czego miałyby służyć kaskady przesuniętych fazowo układów scalonych konwersji D/A w przetwornikach?

      1. Kacper pisze:

        Z tego co powszechnie wiadomo, gęste formaty są tworzone głównie, jako reedycje zawierające inne masteringi niż te dostępne w formacie redbook. Istnieje dyskusja co do tego, czy gęstsze pliki nie są lepsze do kodowania i odtwarzania nagrań dźwięku zrealizowanych w domenie cyfrowej, od początku w formacie Hi-resolution – chodzi tu głównie o bezstratne przetwarzanie szerszego zakresu częstotliwości. 16 bitowy format reedbook został zaprojektowany, by nie wykazywał stratności przy kodowaniu i odtwarzaniu dźwięków w zakresie 20-20 KHz.
        Natomiast co do budowy i funkcjonowania przetworników d/a, to jest ona dla nas bez znaczenia w temacie naszej dyskusji. O ile przetwornik nie generuje wysokiego poziomu mierzalnych zniekształceń w słyszalnym przez nas paśmie akustycznym, o tyle będzie lepszym źródłem dźwięku niż gramofon, który wprowadzi do muzyki wyższe poziomy zniekształceń.
        Czas chyba pogodzić się z faktem, że współczesne wydania muzyki są przeważnie złe i nie nadają się do słuchania ich przy wiernym odtworzeniu ich jakości.
        Tym, co tłumaczy, że winyl brzmi lepiej od cd, jest różnica w masteringu między wydaniem cyfrowym, a analogowym, lub subiektywne preferencje słuchacza.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To może zaczniemy od tego: jaka część zawartości informacyjnej płyty CD to wg Pana wiedzy algorytmy korekcji błędów? – tzn. takie hocki-klocki do łatania informacyjnej pustki.

        2. Piotr+Ryka pisze:

          I jeszcze drugie pytanko: jaki wg Pana jest zakres częstotliwości fal akustycznych wpływający na odbiór muzyki?

        3. Piotr+Ryka pisze:

          I trzecie: jaki jest ten zakres w odniesieniu do formatu SACD i dlaczego?

          1. Kacper pisze:

            Może jednak będziemy odnosili się do tematu dyskusji? Zdawało mi się, że rozmawiamy o potencjalnej wyższości płyty winylowej nad plikiem cyfrowym w dokladniejszym przetwarzaniu sygnału dźwiękowego. Dziękuję za możliwość wypowiedzi na stronie, ale może zostałem źle zrozumiany, bo nie zależy mi na przekonywaniu przekonanych.
            Sam z radością nauczyłbym sę czegoś nowego, choćby tego, jaka pozycja naukowa, lub chodźby ankieta, czy badanie case study skłania kogoś do twierdzenia, że na winylu mamy do czynienia z zapisem bardziej „neutralnej” treści dźwiękowej.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Może zanim pójdziemy dalej, zechce Pan łaskawie poświęcić odrobinę czasu na zapoznanie się z odpowiedziami na postawione przeze mnie pytania (wystarczy przejrzeć Internet), ponieważ zawierają natychmiastowe odpowiedzi odnośnie kwestii, który sposób przetwarzania sygnału jest lepszy. A prośba o wskazanie odnośnej pracy naukowej przypomina stwierdzenie w rodzaju: uwierzę, że świat będę lepiej widział dwojgiem oczu niż jednym, jeżeli pokażecie mi pracę naukową, w której tego dowiedziono.

          3. Kacper pisze:

            Dziękuje za dyskusję i życzę Panu błogosławionych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
            Polecam zapoznanie się w dogodnym czasie się z łatwo dostępnymi informacjami nt. jakości odtwarzania wysokich częstotliwości zapisanych na winylu.
            Ktoś odwalił już za nas kawał roboty;
            http://zrozumiecaudio.blogspot.com/2016/05/winyl.html?m=1

          4. Piotr+Ryka pisze:

            A nie było uczciwiej zacząć od powiedzenia: Napisałem artykuł, proszę się z nim zapoznać i do niego ustosunkować.

            Zapis na winylu ma swoje ułomności, ale przynajmniej nie wypełnia luk wymysłami.

  7. Kacper pisze:

    Uczciwiej by nie było, gdyż artykuł nie jest mojego autorstwa.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W takim razie przepraszam za fałszywą sugestię, ale wciąż zapytuję: po co takie podchody i czy zapoznał się Pan z ułomnościami zapisu cyfrowego? Bo główna teza artykułu, wg której wszystkie bolączki płyt winylowych zostawiamy za sobą przechodząc na zapis CD, jest fałszywa. To zapis cyfrowy ma więcej ułomności, w tym bardziej zasadniczych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy