Podsumowanie
Jak chodzi o podsumowanie, to sprawa jest dosyć prosta. Ragnarok Schiita plasuje się prawidłowo w ciągu podobnych urządzeń od Cary i Lebena. A przy tym w odróżnieniu od nich jest konstrukcją tranzystorową, co ma swoje zalety. Większą moc i mniejsze zużywanie się podzespołów, mniej mimo wszystko wydzielanego ciepła (choć nieźle on grzeje), a przede wszystkim symetryczność, tu w postaci opatentowanego obwodu Ciclotrone o zaletach klasy A oraz lampowego stylu w domenie tranzystorowej. Tak więc wzmacniacz jest prostszy w użyciu a bardziej funkcjonalny. Jest też od wszystkich wymienionych tańszy – od szczytowego Cary aż dwakroć. Nie stanowi wprawdzie przełomu, bo brzmienia lepszego od tamtych nie ma, a tylko, jak mówiłem, dobrze się w szereg cenowo-jakościowy wpisujące, lecz to samo w sobie jest na pewno zaletą, bo niższa cena zakupu to dla niektórych rzecz poza wszelką dyskusją, a niższe koszty eksploatacji też nie są od parady.
Szczerze mówiąc, po pierwszym tygodniu użytkowania na pewno bym siebie nie podejrzewał o napisanie czegoś takiego. Rozważałem nawet nie pisanie recenzji, bo być by musiała krytyczna. Ale na szczęście Schiit postał wystarczająco długo i z czasem się otrzaskał. Na pewno woli tor symetryczny, choć bez symetrii też sobie radzi, a także bardziej spektakularnie napędza słuchawki niż głośniki, aczkolwiek różnica nie jest znaczna. Zaskakująco nawet mała, bo przecież to w słuchawkach dotąd się Schiit specjalizował. Wzmacniacz wyjątkowo dobrze spisywał się w towarzystwie przetwornika Ayona, co obu urządzeniom wystawia wysoką notę, a przy tym nie kaprysił, bezproblemowo wysterowując każde słuchawki. – Dajcie mi dobre źródło i jakiekolwiek słuchawki, a resztę sam załatwię – wydawał się mówić. Najlepiej oczywiście źródło symetryczne i słuchawki też z symetrycznym kablem, ale jak nie, to nie będzie nieszczęścia. Tak więc można go kupić, a na symetryzację dopiero zbierać, ciesząc się uniwersalizmem głośnikowo-słuchawkowym. Takich urządzeń jest mało, a tranzystorowych jak na lekarstwo, tak więc na pewno daje to Ragnarokowi od Schiita rynkowy atut.
W punktach:
Zalety
- Przejrzystość.
- Nastrojowość.
- Dynamika.
- Analogowość.
- Super szczegółowość.
- Duża moc.
- Lampowy styl w tranzystorowej domenie.
- Unikalny obwód Cyclotrone.
- Czysta klasa A.
- Pełna symetryczność, włącznie ze słuchawkowym wyjściem.
- Doskonały jako wzmacniacz głośnikowy i słuchawkowy.
- Trzy zakresy regulacji mocy.
- Aż pięć wejść i dwa wyjścia.
- Krokowy potencjometr.
- Staranne wykonanie.
- Solidne podzespoły.
- Wszystko pod kontrolą procesora.
- Czarne i srebrne wykończenie.
- Dobry stosunek jakości do ceny. (W kraju pochodzenia jeszcze lepszy.)
- Znany i ceniony producent.
- Made in USA.
- Polski dystrybutor.
Wady i zastrzeżenia
- Duże gabaryty, a więc to klasyczne a nie komputerowe audio.
- Brak pilota.
- Solidnie się rozgrzewa.
- Bardzo długi okres wygrzewania.
Sprzęt do testu dostarczyła firma:
Dane techniczne:
- Moc: 100 W/4 Ω.
- Moc słuchawki: 1,7 W/300 Ω.
- THD: ≤ 0.006%, 20 Hz – 20 kHz/1V RMS.
- Stosunek szumu do sygnału: ≤ 103 dB.
- Przesłuch międzykanałowy: ≤ 80 db.
- Impedancja wyjściowa: 0,03 Ω.
- Wzmocnienie (zakresy): 26 dB, 14, dB, 0 dB.
- Waga: 14,5 kg.
- Cena: 9990 PLN.
System:
- Źródła: PC, Accuphase DP-700.
- Przetwornik: Ayon Sigma.
- Wzmacniacze słuchawkowe: Phasemation HPA-007, Schiit Ragnarok.
- Słuchawki: Audeze LCD-3, AudioQuest NightHawk, Final Audio Sonorous VIII, HiFiMAN HE-6.
- Głośniki: Reference 3A.
- Interkonekty: Tellurium Q Black Diamond XLR, Siltech Triple Crown i Sulek Audio RCA.
- Kabel głośnikowy: Sulek Audio.
- Listwy: High End Power Base, Sulek Audio.
Piękna recenzja. Szkoda, że zdjęcia wzmacniacza trzeba wyszukać w sieci, bo na tych umieszczonych w artykule nie widać przedmiotu opisywanego tylko całe otoczenie towarzyszące… a może się czepiam?
Każda konstruktywna uwaga jest cenna. Może czas najwyższy pomyśleć o bardziej sterylnych i analitycznych zdjęciach.
Otóż to. Recenzja fajna, opis nie pozostawia wątpliwości, ale… – zadek Panie Piotrze – zadek trzeba dokładniej sfotografować, bo jeden obraz to więcej niż 1000 słów! Pozdrawiam.
zalety -Made in USA 😉
A to nie jest zaleta? Chyba lepiej, że robią na miejscu, u siebie.
samo w sobie nie,ale w tym sensie co piszesz to może i tak,chciaż niewielka to zaleta
Jadę dzisiaj słuchać tego nowego Orfeusza. Oby się tylko któryś z nas wcześniej nie zepsuł.
podobno nic nadzwyczajnego
Dzisiaj powinien być opis. Może zdążę.
Ale „lewacy”? Naprawdę?
To którzy? Prawacy?
Lewacy to jakieś dziwaczne określenie, które trudno zinterpretować. Myślę, że dla wielu osób dobrze ubrany mężczyzna, który ma słuchawki za 15 tys to lewak 🙂 a tak w ogóle wciśnięcie lewaka do recenzji wzmacniacza to chyba lekka przesada.
O lewakach kiedyś napiszę coś obszerniejszego. Samo pojęcie, tak nawiasem, jest dość dobrze określone. Natomiast co do kwestii wciskania, to znacznie gorsze wydaje mi się wciskanie się lewaków w cudze życia, niż wciskanie ich do jakiejś recenzji.
PS
Nie należy mylić lewaków z lewusami. To określenia wprawdzie na siebie zachodzące, ale niezupełnie.
Zawsze wydawało mi się, że akurat lewacy do życia innych w przeciwieństwie do „prawakow(?)” się nie wtrącają. Proponuję jednak zakończyć ten temat, bo moje doświadczenie w tym zakresie wskazuje, że żadnych sensownych wniosków i tak nie wyciagniemy. Skupmy się lepiej na muzyce.