Jak z tego widać, snujący mitologię nordycką i ich słuchacze zmęczeni byli wojowaniem i codziennymi trudami, a podobnie zmęczeni bywają audiofile, znużeni pogonią za idealnym dźwiękiem. Z powyższego widać też, że Ragnarök nie będzie ostatnim słowem, a będzie nim dopiero Gimlé, którego jeszcze nie ma. Ragnarök jest zaś tylko etapem – zniszczeniem obecnych bogów – natomiast ostateczne szczęście w Gimlé dopiero przed nami.
Nie powiem teraz: Dość wygłupów! – bo co nam w końcu szkodzi? Można czasami się powygłupiać i poudawać Wikingów, co przepadli wraz ze swoimi bogami, odpływając ku przeznaczeniu na długich łodziach i zastąpieni zostali przez urzędasów wyznających poprawność polityczną. Mit męstwa zastąpiony został przymusową pomocą społeczną w oparciu o sądowe wyroki i sprawiedliwość w oparciu o policję, a czy na koniec zapanuje tam, u tych nowych Wikingów, chytrze korzystające z obłudy tej ich poprawności prawo szariatu, to się jeszcze okaże. A nie jest to, tak nawiasem, nawet z czysto audiofilskiego punktu widzenia całkiem obojętne, ponieważ rygorystyczni wyznawcy szariatu – talibowie – zabraniają słuchania muzyki. Fakt ten radziłbym wziąć pod rozwagę, zanim zapanuje w Europie średniowiecze dużo straszniejsze niż to historyczne, katolickie, którym straszą nas twórcy ideologii poprawności – lewacy. Ale póki jeszcze wyznawanie Allacha nie jest obowiązkowe pod karą ścięcia głowy i muzyki wolno słuchać, zainteresujmy się tym Ragnarokiem, co to miał nordyckich bogów pogrążyć.
Dwa słowa pierwej o firmie Schiit. Powstała parę lat temu, jest amerykańska i jest z Kalifornii. Założyli ją Jason Stoddard, pracujący wcześniej dla Sumo, oraz Mike Moffat, pracujący kiedyś dla Thety. Filozofia założycielska była taka, że wyroby mają być ponad normę wysokiej jakości i poniżej normy tanie, a przy tym odporne na zdarzenia losowe i wraz z tym opatrzone pięcioletnią gwarancją. Odnośnie samego dźwięku bazujące zaś na łączeniu brzmieniowego piękna wzmacniaczy lampowych klasy A z mocą i brakiem zniekształceń technologii push-pull, co realizowane być miało za pomocą różnego rodzaju elektronicznych wynalazków – zarówno czysto tranzystorowych, technologię lampową tylko naśladujących, jak i z użyciem lamp w stopniu wejściowym. A był tam też jeszcze jeden wyznacznik, mianowicie słuchawki. Firma Schiit wszystkie swoje wyroby od początku im podporządkowywała, wychodząc z założenia, że czasy „kolumn wielkich jak lodówki” się ostatecznie skończyły i nowego typu audio bazować będzie przede wszystkim na słuchawkach.
Piękna recenzja. Szkoda, że zdjęcia wzmacniacza trzeba wyszukać w sieci, bo na tych umieszczonych w artykule nie widać przedmiotu opisywanego tylko całe otoczenie towarzyszące… a może się czepiam?
Każda konstruktywna uwaga jest cenna. Może czas najwyższy pomyśleć o bardziej sterylnych i analitycznych zdjęciach.
Otóż to. Recenzja fajna, opis nie pozostawia wątpliwości, ale… – zadek Panie Piotrze – zadek trzeba dokładniej sfotografować, bo jeden obraz to więcej niż 1000 słów! Pozdrawiam.
zalety -Made in USA 😉
A to nie jest zaleta? Chyba lepiej, że robią na miejscu, u siebie.
samo w sobie nie,ale w tym sensie co piszesz to może i tak,chciaż niewielka to zaleta
Jadę dzisiaj słuchać tego nowego Orfeusza. Oby się tylko któryś z nas wcześniej nie zepsuł.
podobno nic nadzwyczajnego
Dzisiaj powinien być opis. Może zdążę.
Ale „lewacy”? Naprawdę?
To którzy? Prawacy?
Lewacy to jakieś dziwaczne określenie, które trudno zinterpretować. Myślę, że dla wielu osób dobrze ubrany mężczyzna, który ma słuchawki za 15 tys to lewak 🙂 a tak w ogóle wciśnięcie lewaka do recenzji wzmacniacza to chyba lekka przesada.
O lewakach kiedyś napiszę coś obszerniejszego. Samo pojęcie, tak nawiasem, jest dość dobrze określone. Natomiast co do kwestii wciskania, to znacznie gorsze wydaje mi się wciskanie się lewaków w cudze życia, niż wciskanie ich do jakiejś recenzji.
PS
Nie należy mylić lewaków z lewusami. To określenia wprawdzie na siebie zachodzące, ale niezupełnie.
Zawsze wydawało mi się, że akurat lewacy do życia innych w przeciwieństwie do „prawakow(?)” się nie wtrącają. Proponuję jednak zakończyć ten temat, bo moje doświadczenie w tym zakresie wskazuje, że żadnych sensownych wniosków i tak nie wyciagniemy. Skupmy się lepiej na muzyce.