Recenzja: Rosson Audio Design RAD-0

Brzmienie cd.

Ich własne kable są tanie, obecny w teście był drogi.

   Na już faktyczny koniec komputerowej batalii, słowo o brzmieniu już samych tylko Rosson Audio ze wzmacniaczem lampowym, którym był Ayon HA-3 z lampami mocy 45᾽. Z użyciem jego napędu amerykańskie planary, spokrewnione osobą twórcy i poprzez nią konkurujące z produktami Audeze, zaprezentowały się niewątpliwie ciekawiej od samych siebie z tranzystorem. Cechy podstawowe się zachowały, ale to skanowanie przestrzeni sopranami realizowało się jeszcze lepiej, gdyż te były mniej odrębne, lepiej siedzące w paśmie. Więcej też było melodyjności, bardzo dobrego zaśpiewu, zadumy bardziej zadumanej, ekstazy bardziej ekstatycznej. Więcej także bezpośredniości, tłumu bardziej ludzkich postaci. Wszelkie wrażenie sztuczności oraz brzmieniowych niedoróbek odjechało, ustępując pochodowi piękna kroczącego wraz z każdą nutą. Jeżeli istnieje coś takiego jak piękno oddechu, to wykonawcy w Rosson Audio oddychali pięknie – pięknie nabierając powietrza, nie tylko pięknie śpiewając. Muzyka w pięknej poświacie, pięknym powietrzu, piękna cała. Co nie oznacza, że się nie da lepiej, niemniej to czucie piękna było dominantą i nikomu nie dało się przegnać.

Ostatni etap to już granie w systemie głównym z odtwarzaczem. Z założeniem, że nie będzie porównań, tylko recenzent spędzi wieczór w towarzystwie Rossonów, wędrując z nimi poprzez labirynt nagrań diagnostycznie przydatnych, zdolnych uwypuklać cechy brzmieniowe. Rzeczywiście tak było, ale jedynie do momentu, w którym poczułem nieodpartą potrzebę konfrontacji z HEDDphone. W których zacząłem upatrywać dziedzica cech melodycznych referencyjnych kiedyś Sony MDR-R10. Pouczająca była to konfrontacja, ale pozwólmy rozwinąć się narracji, czyli zacząć od testowanych.

Słuchawki są niewątpliwie z ekstra ligi, a ich główną zaletą umiejętność łączenia brzmieniowego artyzmu z trzeźwym przeglądem nagrań na bazie najwyższej klasy technicznej. Tutaj na pierwsze miejsce wysuwa się detaliczność. Wzięte do sprawdzenia odpowiednie czynniki nagraniowe od razu pokazały, że Rosson Audio są pod względem zdolności wydobywania szczegółów jednymi z najlepszych na świecie. I nie mówię tu o jakiejś szerokiej gamie elitarnie drogich słuchawek, tylko o paru dosłownie naj-naj. Dodatkową zaletą fakt, że w słuchaniu ogólnym nie przekłada się to na nadmiar – te szczegóły, mimo że wszystkie obecne, nie przytłaczają słuchacza, mało tego, prawie się nie wyodrębniają. Stanowią integralną część muzyki, same są tą muzyką. To naprawdę miło z ich strony, gdyż tak jest dużo lepiej. Nie czynią bowiem muzyki zbiorem danych, zachowując jej czar i artyzm – są jednocześnie obecne i świetnie się komponują. Ale w życiu zawsze coś za coś, choć nie zawsze tak samo. Aby szczegóły mogły się tak dobrze czytać, potrzebne jest mimo wszystko pewne wytężenie sopranów. One tym snopem światła, który wyszukuje szczegóły; i teraz rzecz najważniejsza – sopranów tych kompozycja. Na ile ich wytężenie da się schować w muzyce? – bo całkiem się go ukryć nie da, to niesłychanie trudne. Rosson Audio Design RAD-0 realizują to nieomal perfekcyjnie. Ale z naciskiem na nieomal. Kiedy ich słuchać bez porównań do melodyjnie lepszych, wówczas zupełnie nie zauważamy, o ile się na tym bardzo nie skupiać. Ale od czego są recenzenci. To ich zadanie nie przeoczyć, więc sam nie przeoczyłem.

Jacki przy muszlach są z tych długich, podobnie jak u Beyerdynamic T1.

Sięgnąłem właśnie po HEDDphone i wówczas się okazało, że ich brzmienie jest lepsze, bo bardziej koherentne z przełożeniem na czucie prawdziwości. Szczególnie dobrze było to słyszalne w odniesieniu do ludzkich głosów, a już szczególnie w zwykłej mowie. Zwykle się tego nie „widzi” jak bardzo dźwięk ze słuchawek czyni te ludzkie głosy artefaktem technicznym; mózg robi tę robotę, że to dla nas maskuje. Ale nie może tego zrobić w sytuacji porównań z minimalnym czasowym odstępem, kiedy po paru sekundach zjawia się to samo w wydaniu bardziej prawdziwym. Więc nie ma zmiłuj – HEDDphone to słuchawki dla naturalności wokalu prawdziwsze, ale zarazem bardziej aranżujące całość muzycznego spektaklu i poprzez to dla realizatora dźwięku mogące być trudniejszym narzędziem.

Natomiast Rosson Audio Design RAD-0, pomijając to, że nieco zbyt akcentują wysokie tony, są wyjątkowo uczciwe, nie usiłują czarować. Na przykład grają w środku głowy, co jest w przypadku słuchawek opartych o dwa przylegające do uszu przetworniki i bez mieszania kanałów normalną sytuacją. Owszem, mózg wypycha pewne fragmenty muzyczne poza tej głowy obręb, tworzy też złudę holografii (większą lub mniejszą w zależności od organizacji akustycznej słuchawkowych komór), ale w przypadku szybkich przejść pomiędzy kanałami tego samego dźwięku zwykle trasa przebiega przez środek głowy, w najlepszym razie tuż przed czołem. U Rosson Audio to jest środek, i to jest w sumie uczciwe. Wielkość sceny też jest umiarkowana – to nie są słuchawki wielkoobszarowe, chociaż zarazem nie ciasne. Średniej wielkości i dobrze zawieszona scena z dość bliskimi pierwszym planem i w razie czego z dobrze również widocznym dalszym dzianiem, ale nie zjawiskowa holografia i brak poczucia ogromu. Za to same dźwięki trójwymiarowe i pomijając nieznaczne wybijanie sopranów dobrze ulokowane tonalnie. A dzięki tym sopranom (na własnym obszarze bardzo ładnym, bo należycie trójwymiarowym), środkowy zakres pasma emocjonalnie nieobojętny, jako że zawsze kiedy się zdenerwujesz, zaczynasz mówić wyższym głosem. Na finał bas popisowo objętościowy i bardzo nisko schodzący; tak samo jak reszta pasma popisujący się obecnością trzeciego wymiaru i na dodatek w muzyce elektronicznej (specjalnie po takie efekty sięgającej) potrafiący rozlewać się na całą przestrzeń, ogarniać ją basową łuną. To ogarnianie wychodziło Rosson Audio świetnie, było ich bardzo mocną stroną. I w ogóle miały w sobie muzyczną poezję, o której już pisałem. Muzyka jako całościowa wizja – piękna i wszechogarniająca – to tym słuchawkom nie jest obce, to łatwo przywołują. I jeszcze jeden ważki atut: energia i z nią dynamika. Porównując je z HEDDphone doszedłem do końcowego wniosku, że przetworniki AMT są lepsze pod względem melodyjnym, dając prawdziwsze wizje dźwięków. Słabsze natomiast są w oddawaniu muzycznych walorów energetycznych – ich dźwięki nie niosą takiej siły i nie są tak dynamiczne. A w każdym razie potrzebują do pełni ukazania tego wyjątkowo mocnych wzmacniaczy; nowe planary są pod tym względem wyraźnie mniej wymagające. Dla HEDDphone zatem lampy 300B, planarom nowej generacji wystarczą 2A3, nawet 45’.

Prosto ze smartfona dobrze się nie da, ale wzmacniacz nie musi być popisem mocy.

O innych cechach nie ma się co rozpisywać, wszystkie na high-endowym poziomie. Dobrze wszystko omiatające, czyniące widocznym światło – ale bez jaskrawości. Element światłocienia, tworzący odpowiedni klimat. Dynamika i energia narzucają też szybkość dźwięku, a sustain bez zarzutu. (Inaczej skąd poezja?) Dobra spoistość brzmienia, aczkolwiek nie wzorcowa. Wszystko doważone i dociążone, a także wyrównane, w tym wyrównane i spójne pasmo z minimalnym podskokiem sopranów, ale nie w każdej sytuacji. (Na przykład z DAP-ami nie.) Wszechobecna trójwymiarowość, także podatność na wszelkie emocje. Szum tła się nie narzuca, ekstensja i postać dźwięku spod obcasa przy stepowaniu były jednymi z najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałem. Piękno sopranami troszeczkę odmładzanych i trochę podekscytowanych głosów – ogólnie biorąc liryka i to piękno, a zarazem technika najwyższego poziomu. Na pewno nadają się dla realizatorów dźwięku (pomijając fakt otwartości oraz niemałej wagi), z pewnością nadają się dla zaawansowanych audiofili, szczególnie ceniących rys oddanego z pietyzmem szczegółu. Nadają się też do każdej muzyki, jak przystało na wszystkie słuchawki najwyższej klasy. Dla torów są ogólnie przyjazne, ale dla uzyskania najlepszego efektu należy się pochylić nad tymi ich sopranami i postarać, aby stały się jak najprawdziwsze, a nie tylko obecne. To może nie być łatwe, to trzeba organizować na całej długości toru, ale to się opłaci, te słuchawki są tego warte.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Rosson Audio Design RAD-0

  1. Sławek pisze:

    Czyli biorąc pod uwagę kurs dolara około 4 zł i doliczając 23% VAT to już jest 12 792 zł do tego cło – nie wiem ile i koszt przesyłki to ze 14 tysi wyjdzie. A więc poziom gdzieś pomiędzy Meze Empyrean a HiFiMan HE 1000 v2.
    Jak to brzmieniowo wypada w porównaniu do tych słuchawek?
    Nie ukrywam, że HiFiMan to „moja bajka”…

    1. Piotr Ryka pisze:

      HiFiMAN v2 to słuchawki dla lubiących wielkie sceny, holografię i czar. Rosson Audio to słuchawki dla lubiących precyzję i połączenie stylu audiofilskiego z profesjonalnym. Scenę na pewno mają mniejszą i nie tak holograficzną, za to są bardziej uczciwe w sensie nie dodawania niczego od siebie.

    2. Mateusz pisze:

      To ja podesłałem panu Piotrowi owe słuchawki, to brzmienie inne od wyżej wymienionych słuchawek.
      Trzeba ich posłuchać (tylko jak?) bo można się rozczarować (tak jak ja na początku).
      Powiedziałbym że brzmieniowo są pomiędzy LCD-3 a LCD-4.
      W swojej kolekcji stawiam je jednak niżej niż Final Audio D8000.

    3. Piotr Ryka pisze:

      Warto może dorzucić, że Rosson Audio są bardzo zmienne w zależności od użytego toru. W zależności od niego mniej albo więcej będzie sopranów, wraz z tym zmienia się styl. Raz może to być typowo audiofilskie i lampwe brzmenie a la Audeze LCD-3, kiedy indziej bardziej wytężone technicznie, jak u Final D8000 Pro czy Technics EAH-T700. Ogólnie są dość podobne do ERZETICH Phobos.

  2. Mateusz pisze:

    Ja też lubię słuchawki Hifimana (miałem w przeszłości kilka ich modeli) ale RAD-0 to słuchawki inne.

  3. Piotr Ryka pisze:

    Odnośnie jeszcze porównań do HEDDphone muszę zwrócić uwagę, że te grały tutaj wyłącznie poprzez kabel Tonalium, który dość znacznie zmienia ich brzmienie względem oryginalnego, przede wszystkim zabija jakiekolwiek poczucie obcości i nienaturalności, które przy oryginalnym kablu czasami (zależnie od toru i nagrania) w formie resztkowej się zjawia.

  4. Przemysław pisze:

    Nie ukrywam, że kabel tonalium może dużo zmienić, co dostrzegam po jego zaaplikowaniu Entrequa Apollo nie tylko do D8000, ale również Focali Utopii za pośrednictwem przejściówki Argentum.

    Gratuluję właścicielowi słuchawek Rosson posiadania świetnie brzmiącego nabytku w swojej kolekcji i cieszę się, że przesłał go recenzji, bo dzięki temu więcej osób może zainteresować tym modelem. Szkoda tylko, iż nie mają one dystrybutora w naszym kraju.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Można prosić o uściślenie? Czy zmiana po zastosowaniu Tonalium jest w tym wypadku hipotetyczna, czy czymś sprawdzonym? I jak ma się do tego Entreq Apollo.

      1. Przemysław pisze:

        Przypuszczam, że zmiany, jakie zachodzą po zastosowaniu Tonalium zbliżone do tych, jakie wprowadzają najwyższe modele Entreqa, na których jest on wzorowany.

        U mnie zmiana jest sprawdzona i wspominałem o niej przed rokiem, gdy nabyłem Entreqa Apollo. Teraz dzięki przejściówce mam przyjemność cieszyć się nim również w połączeniu z Focalami Utopiami, które straciły mgiełkę lekką mgiełkę na przekazie, zyskały jeszcze większą organiczność, dużo lepiej różnicują źródła, oddają dokładniej ich faktury, naturalniej barwy. Od dzisiaj dopiero mogę się cieszyć zmianami na focalach i są to wrażenia na gorąco. Zdaję sobie sprawę, że wpływ przejściówek Argentum się zaznacza, ale charakter Entrequa jest słyszalny.

  5. Sławek pisze:

    No to szkoda, że nie mają polskiego dystrybutora…

    1. Przemysław pisze:

      Mam nadzieję, że z czasem zyskają dystrybucję w naszym kraju. Tak jest choćby w przypadku ZMF-ów (na czele z flagowymi Verite), które można nabyć od niedawna w Audeos.

  6. Mateusz pisze:

    Rosson jest na razie za mało znany i ma tylko jedne słuchawki w swojej ofercie aby ktoś się zainteresował dystrybucja w naszym kraju, nawet w USA ich sprzedaż jest tylko przez internet.
    Pozostaje zainteresowanym polować na uzywki w Europie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A na czym w porównaniach polegała wyższość Final D8000? Zapewne na otwartości brzmienia, ale czy czymś jeszcze?

      1. Mateusz pisze:

        Głównie lepsza scena, trochę lepsza holografia, większe źródła, bas mocniej kopie no i są dla mnie znacznie wygodniejsze choć trochę zsuwają mi się z uszu.
        D8000 grają u mnie na tym samym kablu który Panu wysłałem choć 2 dni temu kupiłem wreszcie dobry kabel do RAD-0 więc każde słuchawki będa miały swój kabel wysokiej jakości.

      2. Mateusz pisze:

        Do słabszej jakości nagrań wybieram jednak Rossony, kapitalnie kryją niedoskonałości nagrań.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Czyli z Pana wzmacniaczem grają jak u mnie ze sprzętem przenośnym. Tor stacjonarny wydusił z nich więcej, ale w tej sytuacji okazały się trudniejszym partnerem. Co nie oznacza, że pański wzmacniacz jest gorszy, może nawet dla nich lepszy.

  7. Mateusz pisze:

    Do minusów dodałbym jeszcze klejone pady…

    1. Sławek pisze:

      No tak, ja w moich HE-6 pady już wymieniałem 2 razy. Klejone to jest problem…

      1. Mateusz pisze:

        Dodatkowo na tą chwilę zamienników brak i pozostaje mi ściągać oryginały z USA…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy