Recenzja: RAAL requisite SR-1b i VM-1a

Budowa: Słuchawki

Zestaw RAAL w komplecie.

   Słuchawki RAAL SR-1b wyglądem od pierwotnych SR-1a niemalże się nie różnią, z zewnątrz są prawie identyczne. Jedyna zauważalna różnica to inne oczka grilla po obu stronach wstęgi – w pierwotnych były to łukowo zwichrowane prostokąty, w obecnych sześciokąty układające się we wzorek plastra miodu[2]. A skoro z zewnątrz niemal takie same, to na czym opierane różnice, skoro wstęgowe RAAL to słuchawki jakby bez wnętrza? Okienka po obu stronach wstęgi, służącej za akustyczny przetwornik, czy to dawniejsze z prostokątów, czy nowe z lekko podłużnych sześciokątów foremnych, dostatecznie są duże, aby bez przeszkód lustrować wnętrze, którego całą zawartością owe z cienkiego aluminium wstęgi, niczego poza nimi tam nie ma. Je właśnie udoskonalono, ale bez słowa w jaki sposób, wszakże może dlatego, że słychać także głosy, iż wstęgi są dokładnie te same, a tylko dochodzące do nich srebrne okablowanie zostało poprawione.

    Odnośnie tego poprawienia nie ma już wątpliwości – zarówno to w obrębie muszli, jak podpinane obustronnie z zewnątrz kable symetryczne, są efektem udoskonaleń, zwłaszcza odnośnie parametrów pojemności i impedancji. Co pozwoliło modyfikowanym RAAL przenieść źródło napędu ze stuwatowych integr i końcówek mocy do zwykłych wzmacniaczach słuchawkowych, nawet takich mających moc wyjściową rzędu zaledwie 2,0 W.  – To aż kilkadziesiąt razy mniej niż wymagania pierwowzoru, ale nie tak po prostu.

    Pierwotne RAAL miały do kompletu pakowany w ten sam neseser adapter, coś na wzór dawnych elektrostatów Staksa, pozwalający je podpinać do mocnych wzmacniaczy kolumnowych, nawet takich o mocy wyjściowej 500 W. W przypadku mocniejszych niż stuwatowe trzeba było tylko uważać z wychyłami potencjometru, ale doskonała współpraca była gwarantowana. Nowe, z literką „b” zamiast „a” na końcu nazwy, też mają do kompletu w neseserze parujący adapter, ale nie przeznaczony do łączenia z mocnym wzmacniaczem kolumnowym przez głośnikowe odczepy, tylko do parowania ze słuchawkowymi wzmacniaczami przez symetryczne gniazdo słuchawkowe 4-pin. Krótki kabel z czarnej plecionki obsługujący łączenie po obu stronach ma konektory 4-pin – jeden wtykamy do słuchawkowego gniazda we wzmacniaczu, drugie wpinamy w adapter. Z tym, że po stronie adaptera mamy wybór pomiędzy wejściami opisanymi jako „16Ω” i „32Ω”, ale różnice brzmieniowe między nimi niespecjalnie się zaznaczają.

Bo teraz to już komplet.

    Obok tych dwóch gniazd trzecie, już bezalternatywne, jako 4-pin typu męskiego, jedyny pasujący do słuchawkowego kabla samych słuchawek, łączonego przy muszlach małymi symetrycznymi jackami. Co słusznie zabezpiecza przed omyłkowym podpięciem do niewłaściwego gniazda (np. prosto do wzmacniacza) – kable słuchawkowe RAAL requisite SR-1 są jedynymi zakończonymi 4-pinowym przyłączem żeńskim.

    Sama przejściówka jest czarna i identycznie jak poprzednia ma formę spłaszczonego pudełka, aczkolwiek spłaszczonego dużo bardziej. Jest całkowicie pasywna, nie wchodzi do niej zasilanie ani żadne baterie. Odróżnia ją mniejszy rozmiar, podczas gdy same RAAL są, jak mówiłem, bez mała  identyczne. Co oznacza dość nietypowy wygląd – podłużne obudowy przetworników nie przypominają słuchawkowych muszli i mają poszerzające je za wstęgami sporych rozmiarów czarne z karbonowych włókien ustroje akustyczne, dbające o brak zbyt szybkiego rozpraszania dźwięku. Pałąk z metalowego płaskownika i podwieszonej skórzanej opaski uzupełnia wąski pasek przypinanej opaski zagłownej, gwarantującej pewne trzymanie nawet przy gwałtowniejszych ruchach. (Sam jej nie używałem, tylko mi przeszkadzała.) O ergonomię dbają także wałeczki z mięciutkim wypełnieniem zachowującej pamięć pianki, okalające obudowy przetworników do przodu i od góry. Wraz z elastyczną opaską pałąka dają dobrą wygodę, zwłaszcza że RAAL nie należą do ciężkich – bez kabla ważą 426 gramów. A i okablowanie ich nie dociąża  – to cienkie, elastyczne przewody typowego słuchawkowego Y, zakończone przy muszlach, jak wspominałem, małymi symetrycznymi jackami.

    Pierwowzór, czego nie da się ukryć, skoro zostało napisane, wywarł na mnie wielkie wrażenie, jako jedne z najlepszych słuchawek w całej słuchawkowej historii. Ale kiedy rzucamy okiem na dane techniczne tamtych (analogiczne u obecnych), przykuwa uwagę tłumacząca to waga mikroskopijnie karbowanej czysto aluminiowej wstęgi, wynosząca zaledwie 0,06 g. Sześć setnych grama paska wibrującego metalu tworzy pod wpływem magnesów niespotykanie precyzyjnymi i szybko powstającymi wibracjami unikalnej postaci dźwięk, w zaawansowanym technologicznie procesie generowania otwartego pola akustycznego. Dzięki którego otwartości każdym uchem odbieramy sygnały pochodzący z obu kanałów – to zatem naturalne pole dźwiękowe, a nie rozdzielająco sztuczne słuchawkowe.

    W tym miejscu nie od rzeczy będzie przypomnieć, że głośniki wstęgowe od zarania znajdowały zastosowanie w głośnikowych kolumnach jako tweetery, a tylko sporadycznie jako przetworniki szerokopasmowe uzupełniane niskotonowymi przetwornikami dynamicznymi. Najlepsze dziś wstęgowe kolumny od amerykańskiego Martin Logan nadal uzupełniane są dynamicznym wooferem (nawet dwoma), podczas kiedy wstęgowe słuchawki RAAL wstęgami obsługują całe pasmo. Lecz nie ma obaw, te ich wstęgi obejmują zakresem 33 Hz – 30 kHz, a ich skuteczność także na dole pasma potwierdziła bardzo wysoka ocena pierwowzoru. Po stronie wątpliwości stawia się przetwornikom wstęgowym zarzut nie tylko słabego dociążania dźwięku, także krótkiego podtrzymania ze skutkiem skracania wybrzmień. Ale znowu – w produkcjach tych pierwszych RAAL nie znalazło to odzwierciedlenia. Potwierdziły się za to pozytywy przypisywane głośnikom wstęgowym – potwierdziła piorunująca responsywność i super precyzyjne formowanie, w następstwie też znakomita separacja.

Same słuchawki niemalże nie zmienione.

    Słuchawki RAAL requisite SR-1b to wydatek 21 545 PLN; i nigdzie teraz nie wspominają o tym, że ich przetworniki wstęgowe można wyciągać z obudów niczym plasterki miodu z ula, mimo iż ich zmienione maskownice jeszcze sytuację upodabniają. W pierwotnych można było, a pojedynczy przetwornik kosztował całkiem przystępnie, jedynie trzy tysiące złotych.  

    Poza dołączaną przejściówką RAAL oferuje swoim wstęgom dwa samowystarczalne własnej konstrukcji słuchawkowe wzmacniacze – lampowy i tranzystorowy. Z których lampowy jest większy i droższy, i on właśnie przyjechał.

[2] Ktoś chyba przeprowadził badania nad przydatnością akustyczną tego wzoru maskownic, raz po raz pojawiają się w obecnie projektowanych słuchawkach.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: RAAL requisite SR-1b i VM-1a

  1. Alucard pisze:

    Pytanie nie do przedmiotu recenzji aczkolwiek nurtujące. Jak określiłbyś generalne różnice w graniu Grado PS2000 stosunkiem do TA Solitaire P? Jest jakaś wielka różnica poziomów?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wielka to nie, ale T+A mogą dać bardziej energetyczny dźwięk, dokładniej (bardziej wyraźnie) odczytują szczegóły i są zdecydowanie bardziej wygodne, a to też duża sprawa.

  2. Piotr+Ryka pisze:

    Pozwolę sobie tutaj wrzucić pierwszy napotkany opis nowych flagowych planarów Yamahy autorstwa Charlesa Pierre, zaczerpnięty z francuskiego forum Casques (tłumaczenie Google)

    Witam wszystkich,

    Słyszałem bardzo pozytywne opinie podczas prezentacji na targach Pavs 2022 (gdzie nie znalazłem czasu, aby się tego dowiedzieć) i przyznaję, że miałem dość wysokie oczekiwania, biorąc pod uwagę powagę i historię marki. Ale przyznam też, że wychodziłem z monitoringiem a priori w typie słuchawek, bardzo neutralnym, bardzo technicznym… ale chyba bez życia i bez magii… Miałem okazję to odkryć w czwartek w salonie. Zakładam, włączam muzykę – i od razu rozumiem, że mam do czynienia z dużym sukcesem!

    Jest tam wszystko (a jeżdżę tam na wszystkie strony…):
    Odsłuch jest bardzo naturalny, krystalicznie czysty! Jego zmysł równowagi jest doskonały! Nic się nie wyróżnia, jest zmasterowane tak jak powinno być, bez szorstkości i ekstrawagancji, za to z odpowiednim bogactwem harmonicznym i rozciągnięciem!
    Barwy wydają mi się doskonałe pod względem precyzji i naturalności z właściwym balansem między pięknem a wiernością!

    Cała skala harmoniczna jest spójna, opanowana i uwodzicielska….
    – Bas jest tam, bardzo obecny (jedna z moich obaw) i ze wspaniałą równowagą między rozciągnięciem, skalą, kontrolą, uderzeniem i przesterowaniem (w rzeczywistości brzmi prawdziwie, a kontrabas nas z tym zabiera….).
    – Media są takie, jakie powinny być, z odpowiednim naciskiem, materiałem, bogactwem i wyrafinowaniem, aby wywołać emocje na głosach!
    – góra nie oznacza i jak wszystko inne jest roztopiona w równowadze, rozciągnięciu i dokładności!

    Scena jest niezwykle spójna! Holograficzny, oferuje szerokość (oczywiście),
    głębokość i wysokość. Biurka wyróżniają się precyzją, ale bez przesady.
    Idealne połączenie przycinania i płynności!

    Kask jest bardzo precyzyjny, szybki i dynamiczny… ale bez przesady… bardzo spójny!
    Oferuje również właściwą równowagę między jedwabistością (jak Susvara) a teksturą (jak Kennerton).
    Słuchałem tego tylko 20 minut, ale czuję, że mógłbym to słuchać godzinami, nie męcząc się!

    Zrozumiesz, że zostałem pokonany przez jego wrodzone poczucie równowagi i dokładności!
    Myślę, że to najbardziej wszechstronne i spójne słuchawki high-end, jakie kiedykolwiek słyszałem…
    Dzięki swojemu wyczuciu równowagi, moim zdaniem, będą w stanie dać dużo frajdy w niemal każdym stylu muzycznym.
    I będzie działać z wieloma wzmacniaczami! Czy to raczej okrągła i piękna lampa, czy precyzyjny i neutralny tranzystor (ale nie zimny, analityczny…).

    Pierre (Prevalli) powiedział mi wcześniej, że myślał, że to hełm (planarny lub elektryczny) może ostatecznie zdetronizować Susvarę. Nie sądzę… nie zastąpi go w tym sensie, że nie ma magii, piękna, bogactwa Suśwary…
    Z drugiej strony, to pierwsze słuchawki (z wyłączeniem shangri tam senior i xr9000), których słuchałem, które grają dla mnie na tym samym korcie… które przyjdą, by je łaskotać… w pewnym sensie są bardziej zrównoważone i wszechstronne niż Suśwara!
    Zwłaszcza, że ​​jest o wiele łatwiejszy w prowadzeniu!

    Zrobiłem szaloną stopę z odrobiną… na A&k sp3000. To było wysublimowane na viva 2a3 i lina!

    Dodajmy do tego fakt, że jest ultra wygodny (zapominamy o tym) i że opakowanie jest w miarę kompletne (dwa komplety podkładek (u mnie to była skóra), fajny uchwyt na słuchawki…)…. I równie dobrze moglibyśmy stworzyć przyszły bestseller!
    Brawo Jam!!

    Cechy:

    Typ: otwarte słuchawki nauszne
    Przetwornik: ORTODYNAMICZNY (płaski magnetyczny)
    – Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 70 kHz
    – Waga: 320 g
    – Impedancja: 34 Ω (przy 1 kHz)
    – Czułość: 98 db.

    Opakowanie zawiera:
    – 2 *Kable: Kabel asymetryczny: 3-biegunowy wtyk 3,5 mm (z adapterem śrubowym 6,35 mm) + Kabel zbalansowany: 5-biegunowy wtyk 4,4 mm.
    – 2* pary podkładek: Skóra owcza / PU skóra + Zamsz: Toray Ultrasuede®,
    – Uchwyt na słuchawki: Wymiary: W118 x H283 x Lo146, Waga: około 980 g, Materiał: Stop aluminium / miedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy