Recenzja: RAAL requisite SR-1b i VM-1a

    Zainicjowany w 1978 przez Yamachę planarnym modelem YH-1000 wyścig o palmę pierwszeństwa w gronie ekskluzywnych słuchawek; wywindowany na jakościowe wyżyny dziesięć lat później przez dynamiczne Sony MDR-R10; podtrzymany w roku następnym przez też dynamiczne Grado HP-1 i ze swobodnie wibrującą membraną AKG K1000, na dobre rozkręcił się z początkiem lat 90-tych ultra ekskluzywnymi zestawami elektrostatycznymi Sennheiser HE90/HEV90 Orpheus i Stax SR-Ω/SRM-T2, ten wyścig trwa nieprzerwanie, od czasu do czasu nawracająco szturmując Olimp absolutnego topu. A to nowymi elektrostatami Sennheisera, Staksa lub HiFiMAN-a, a to jakimiś nowego typu planarami, a to jeszcze innymi świeżego chowu nowinkami technicznymi, w rodzaju wieloprzetwornikowych Crosszone czy harmonijkowych (AMT) HEED. Jedną z takich technicznych nowości były debiutujące w roku 2018-tym pierwsze w historii słuchawki wstęgowe, podobnie jak o trzydzieści lat starsze AKG K1000[1] będące rodzajem swobodnie zawieszanych monitorów nagłownych, w miejsce tradycyjnie wokół lub nausznych muszli, ściśle przywierających do okolic skroniowo-policzkowych.   

    Tamte RAAL requisite SR-1a, czyli pierwotną wersję teraz recenzowanych, stworzyło amerykańsko-serbskie RAAL Requisite Audio Engineering – firma powołana do życia w 1995 i zaopatrzona od strony finansowo-biznesowej przez Dannego „Sage” McKinney᾽a, a od strony techniczno-inżynieryjnej przez serbski zespół projektowo-wykonawczy pod kierunkiem  Aleksandara Radisavljevica.  

    Owe pierwotne RAAL (powtórzmy: pierwsze w historii słuchawki wstęgowe) recenzowałem w 2019-tym, mając możliwość bezpośredniego konfrontowania ich z własnymi AKG K1000, wyposażonymi w o niebo lepszy od oryginalnego kabel Entreq Atlantis. Nie istniał w tamtym czasie specjalny samego RAAL słuchawkowy wzmacniacz, a że domagały się te pierwsze wstęgowe aż 100 W mocy (50 W minimum), za napęd posłużyła im pożyczona końcówka mocy Leben CS1000P, sprzęgnięta z moim przedwzmacniaczem ASL Twin-Head. Doskonale się to napędzanie sprawdziło, a same słuchawki spisały fantastycznie – jak konkretnie na tle dynamicznego protoplasty rodzaju konstrukcji, to wyszczególnione zostało w trzydziestu punktach recenzji.

    Lata cztery minęły, w tym czasie RAAL nie próżnowało: dopieściło same słuchawki, zaoferowało im własne wzmacniacze. Taki wzmacniacz, taki najlepszy, z tymi poprawionymi RAAL przyjechał – najpierw pokazał się na tegorocznym AVS, teraz mam go opisać. Który to opis muszę poprzedzić uwagą, że występ na AVS się udał: słuchawki były oblegane, opinie o nich wręcz entuzjastyczne. Co z satysfakcją przyjmował obecny na miejscu Aleksandar Radisavljevic, który okazał się nie tylko wybitnym inżynierem, ale także osobą kontaktową i sympatyczną.

[1] AKG K1000 były konstruowane przez grupę inżynieryjno-badawczą pod kierunkiem Helmuta Rybacka i Heinza Rennera w latach 1985-88.

Budowa: Słuchawki

Zestaw RAAL w komplecie.

   Słuchawki RAAL SR-1b wyglądem od pierwotnych SR-1a niemalże się nie różnią, z zewnątrz są prawie identyczne. Jedyna zauważalna różnica to inne oczka grilla po obu stronach wstęgi – w pierwotnych były to łukowo zwichrowane prostokąty, w obecnych sześciokąty układające się we wzorek plastra miodu[2]. A skoro z zewnątrz niemal takie same, to na czym opierane różnice, skoro wstęgowe RAAL to słuchawki jakby bez wnętrza? Okienka po obu stronach wstęgi, służącej za akustyczny przetwornik, czy to dawniejsze z prostokątów, czy nowe z lekko podłużnych sześciokątów foremnych, dostatecznie są duże, aby bez przeszkód lustrować wnętrze, którego całą zawartością owe z cienkiego aluminium wstęgi, niczego poza nimi tam nie ma. Je właśnie udoskonalono, ale bez słowa w jaki sposób, wszakże może dlatego, że słychać także głosy, iż wstęgi są dokładnie te same, a tylko dochodzące do nich srebrne okablowanie zostało poprawione.

    Odnośnie tego poprawienia nie ma już wątpliwości – zarówno to w obrębie muszli, jak podpinane obustronnie z zewnątrz kable symetryczne, są efektem udoskonaleń, zwłaszcza odnośnie parametrów pojemności i impedancji. Co pozwoliło modyfikowanym RAAL przenieść źródło napędu ze stuwatowych integr i końcówek mocy do zwykłych wzmacniaczach słuchawkowych, nawet takich mających moc wyjściową rzędu zaledwie 2,0 W.  – To aż kilkadziesiąt razy mniej niż wymagania pierwowzoru, ale nie tak po prostu.

    Pierwotne RAAL miały do kompletu pakowany w ten sam neseser adapter, coś na wzór dawnych elektrostatów Staksa, pozwalający je podpinać do mocnych wzmacniaczy kolumnowych, nawet takich o mocy wyjściowej 500 W. W przypadku mocniejszych niż stuwatowe trzeba było tylko uważać z wychyłami potencjometru, ale doskonała współpraca była gwarantowana. Nowe, z literką „b” zamiast „a” na końcu nazwy, też mają do kompletu w neseserze parujący adapter, ale nie przeznaczony do łączenia z mocnym wzmacniaczem kolumnowym przez głośnikowe odczepy, tylko do parowania ze słuchawkowymi wzmacniaczami przez symetryczne gniazdo słuchawkowe 4-pin. Krótki kabel z czarnej plecionki obsługujący łączenie po obu stronach ma konektory 4-pin – jeden wtykamy do słuchawkowego gniazda we wzmacniaczu, drugie wpinamy w adapter. Z tym, że po stronie adaptera mamy wybór pomiędzy wejściami opisanymi jako „16Ω” i „32Ω”, ale różnice brzmieniowe między nimi niespecjalnie się zaznaczają.

Bo teraz to już komplet.

    Obok tych dwóch gniazd trzecie, już bezalternatywne, jako 4-pin typu męskiego, jedyny pasujący do słuchawkowego kabla samych słuchawek, łączonego przy muszlach małymi symetrycznymi jackami. Co słusznie zabezpiecza przed omyłkowym podpięciem do niewłaściwego gniazda (np. prosto do wzmacniacza) – kable słuchawkowe RAAL requisite SR-1 są jedynymi zakończonymi 4-pinowym przyłączem żeńskim.

    Sama przejściówka jest czarna i identycznie jak poprzednia ma formę spłaszczonego pudełka, aczkolwiek spłaszczonego dużo bardziej. Jest całkowicie pasywna, nie wchodzi do niej zasilanie ani żadne baterie. Odróżnia ją mniejszy rozmiar, podczas gdy same RAAL są, jak mówiłem, bez mała  identyczne. Co oznacza dość nietypowy wygląd – podłużne obudowy przetworników nie przypominają słuchawkowych muszli i mają poszerzające je za wstęgami sporych rozmiarów czarne z karbonowych włókien ustroje akustyczne, dbające o brak zbyt szybkiego rozpraszania dźwięku. Pałąk z metalowego płaskownika i podwieszonej skórzanej opaski uzupełnia wąski pasek przypinanej opaski zagłownej, gwarantującej pewne trzymanie nawet przy gwałtowniejszych ruchach. (Sam jej nie używałem, tylko mi przeszkadzała.) O ergonomię dbają także wałeczki z mięciutkim wypełnieniem zachowującej pamięć pianki, okalające obudowy przetworników do przodu i od góry. Wraz z elastyczną opaską pałąka dają dobrą wygodę, zwłaszcza że RAAL nie należą do ciężkich – bez kabla ważą 426 gramów. A i okablowanie ich nie dociąża  – to cienkie, elastyczne przewody typowego słuchawkowego Y, zakończone przy muszlach, jak wspominałem, małymi symetrycznymi jackami.

    Pierwowzór, czego nie da się ukryć, skoro zostało napisane, wywarł na mnie wielkie wrażenie, jako jedne z najlepszych słuchawek w całej słuchawkowej historii. Ale kiedy rzucamy okiem na dane techniczne tamtych (analogiczne u obecnych), przykuwa uwagę tłumacząca to waga mikroskopijnie karbowanej czysto aluminiowej wstęgi, wynosząca zaledwie 0,06 g. Sześć setnych grama paska wibrującego metalu tworzy pod wpływem magnesów niespotykanie precyzyjnymi i szybko powstającymi wibracjami unikalnej postaci dźwięk, w zaawansowanym technologicznie procesie generowania otwartego pola akustycznego. Dzięki którego otwartości każdym uchem odbieramy sygnały pochodzący z obu kanałów – to zatem naturalne pole dźwiękowe, a nie rozdzielająco sztuczne słuchawkowe.

    W tym miejscu nie od rzeczy będzie przypomnieć, że głośniki wstęgowe od zarania znajdowały zastosowanie w głośnikowych kolumnach jako tweetery, a tylko sporadycznie jako przetworniki szerokopasmowe uzupełniane niskotonowymi przetwornikami dynamicznymi. Najlepsze dziś wstęgowe kolumny od amerykańskiego Martin Logan nadal uzupełniane są dynamicznym wooferem (nawet dwoma), podczas kiedy wstęgowe słuchawki RAAL wstęgami obsługują całe pasmo. Lecz nie ma obaw, te ich wstęgi obejmują zakresem 33 Hz – 30 kHz, a ich skuteczność także na dole pasma potwierdziła bardzo wysoka ocena pierwowzoru. Po stronie wątpliwości stawia się przetwornikom wstęgowym zarzut nie tylko słabego dociążania dźwięku, także krótkiego podtrzymania ze skutkiem skracania wybrzmień. Ale znowu – w produkcjach tych pierwszych RAAL nie znalazło to odzwierciedlenia. Potwierdziły się za to pozytywy przypisywane głośnikom wstęgowym – potwierdziła piorunująca responsywność i super precyzyjne formowanie, w następstwie też znakomita separacja.

Same słuchawki niemalże nie zmienione.

    Słuchawki RAAL requisite SR-1b to wydatek 21 545 PLN; i nigdzie teraz nie wspominają o tym, że ich przetworniki wstęgowe można wyciągać z obudów niczym plasterki miodu z ula, mimo iż ich zmienione maskownice jeszcze sytuację upodabniają. W pierwotnych można było, a pojedynczy przetwornik kosztował całkiem przystępnie, jedynie trzy tysiące złotych.  

    Poza dołączaną przejściówką RAAL oferuje swoim wstęgom dwa samowystarczalne własnej konstrukcji słuchawkowe wzmacniacze – lampowy i tranzystorowy. Z których lampowy jest większy i droższy, i on właśnie przyjechał.

[2] Ktoś chyba przeprowadził badania nad przydatnością akustyczną tego wzoru maskownic, raz po raz pojawiają się w obecnie projektowanych słuchawkach.

Budowa: wzmacniacz

Jedynie kable i grille inne.

    RAAL VM-1a to wzmacniacz bardzo pokaźny: szeroki na 22, wysoki na 19 i głęboki na 32 centymetry przy wadze równych 10 kilogramów. Z obudową czarną, matową i też czarnym aluminiowym frontem. Nad metalowym korpusem z przodu w centrum pojedyncza 6SN7 (Tung-Sol) sterująca, a po jej bokach i za nią sześć łącznie EL-34 (rosyjski Mullard). Za którymi trzy w trójkąt czarne walce osłon transformatorów, pomiędzy nimi przełącznik trybów pracy: „Ultra-Linear”, „Triode”, „Pentode”. Nie wolno tych trybów zmieniać przy włączonym wzmacniaczu i każdy daje inną moc (odpowiednio 15/10/20W); daje też oczywiście inne brzmienie. Aby wzmacniacz nie stał się nudno czarny, trzy gałki na przednim panelu są metalicznie czerwone; dwie mniejsze to przełączniki trybu pracy: „Jedno lub oba słuchawkowe gniazda” i „Dla słuchawek SR lub CR” (czyli dla naszych, otwartych, albo alternatywnie przylegających, ale także wstęgowych). Trzecia gałka, o wiele większa, obsługuje krokowy potencjometr o zasięgu 23 kroków, po lewej czerwono podświetlany zapadkowy włącznik główny.

    Wzmacniacz nie ma pilota i nie obsłuży innych niż wstęgowe słuchawek, a więc na razie tylko te pochodzące od samego RAAL. Oprócz tego jeszcze jedno ograniczenie: wejdziemy w niego sygnałem wyłącznie poprzez pojedynczą parę przyłączy XLR, tak więc w rachubę wchodzą jedynie przetworniki i odtwarzacze mające symetryczne wyjścia, i nie przyłączysz obu takich jednocześnie.

    Wzmacniacz kosztuje 42 495 PLN, czyli kosztuje słono. W komplecie z nim dostaniemy oprócz zestawu lamp jedynie zwykły kabel zasilania, a nabywając go trzeba sprawdzić czy ma ustawione prawidłowe napięcie, jako że na suwaku z tyłu oferuje wybór pomiędzy 230 a 115 V. Odnośnie technicznych danych, to oprócz trzech trybów pracy i powiązanych z nimi trzech zakresów mocy, daje także sparowane z tym trzy rozciągnięcia zakresów akustycznego pasma oraz odstęp szum/sygnał zawsze większy niż 72 dB, aTHD mniejsze niż 1%.

Te grille z wzorem plastra miodu.

    Lampy można oczywiście wymieniać w poszukiwaniu lepszego brzmienia, co będzie łatwe w przypadku pojedynczej 6SN7, ale odpowiedzialne za moc EL34 to sparowana para z przodu (kierująca sygnał w kanały) i sparowany kwartet odpowiedzialnych za moc z tyłu, tak więc dla trybu innego niż „Triode” parowanie bardzo wskazane. Co w praktyce ograniczy wybór do lamp produkowanych obecnie, ale takich też nie brakuje.

Badania odsłuchowe

Zmianą za to potężny wzmacniacz.

   Na cykl badawczych odsłuchów złożyły się trzy etapy, w obrębie dwóch z nich porównania.

    Jedyny etap bez porównań to słuchanie z dedykowanym wzmacniaczem, który, jak już mówiłem, nie nadaje się do żadnych poza drugimi RAAL słuchawek. – Dla niego jedyna alternatywa to przylegające normalnie do głowy wstęgi RAAL CR1, chcąc których zakosztować musimy dokonać przełączenia z trybu SR na CR. Nie miałem ich, zatem przełączanie zbyteczne, lecz to jedyne napotkane uproszczenie. Pozostawało bowiem sprawdzenie trzech trybów pracy oraz porównanie efektów stosowania różnych lamp sterujących 6SN7 – zakupowej Tung-Sol z Marconi oraz RCA „grey glass”.

     Jedno i drugie przedsięwzięcie przybrało nieoczekiwany obrót, jako że w odniesieniu do obu spodziewałem się znacznych różnic, które w praktyce nie okazały się zbyt znaczne.  

    Tryby różniły się umiarkowanie – poprzednie moje spotkania z przełącznikami ultra-linear/triode/pentode obrazowały głębsze różnice. Ani triodowość nie okazała się tym razem intensywnie triodowa (źle), ani pentodowość pentodowa forsownie (dobrze), w której to sytuacji ultra-linearność, jako wartość spomiędzy, także nie mogła za szczególnie się różnić. Niemniej typowe odmienności były – tryb „Triode” oferował pełniejsze i melodyjniejsze brzmienie, a „Pentode” ostrzejsze krawędzie wokół mniej wypełnionych dźwięków. Stonowane różnice tyczyły także mocy, gdzie papierowe 15 W dla ultra-linear, 10 W dla triode i aż 20 W dla pentode przekładały się na dwa, góra trzy kroczki krokowego potencjometru, co, jak się chwilę potem okazało, też nie było korzystne.

    Z kolei lampa sterująca Tung-Sol ze wzmacniaczowego kompletu to współczesny „zwykluszek”, lecz mimo to nie odbiegała za wyraźnie od którejś z renomowanych dawnych. Troszkę mniej była melodyjna i o włos też jaśniejsza, lecz kontekstowo całkiem udana – co nie oznacza, że rzeczywiście niemal równie dobra, tylko że brzmienie wzmacniacza RAAL VM-1a w większym stopniu wyznacza tych sześć EL-34. Te zaś, owszem, również można podmieniać, ale z uwagi na konieczność parowania jedynie na inne współczesne, których wprawdzie mamy szeroki wybór, ale sam wyboru nie miałem. Otwartym pozostaje więc pytanie, co wniosłoby użycie np. Psvane LEGEND EL34PH (wiernych kopii dawnych Philipsów w cenie ok. 500 PLN za sztukę). Ale czy coś wniosłoby? Miejmy nadzieję, ponieważ wybrane przez amerykańsko-serbską firmę współczesne niby-Mullardy to lampy trochę za agresywne na obszarze sopranów. Nie aż szczypiąco, ale wyższa kultura muzyczna by im nie zaszkodziła, aczkolwiek, zwłaszcza przy trybie „Triode”, nie ma się jej co czepiać. Przejrzałem przy okazji cudze porównania odnośnie EL-34 współczesnych, i świetle ich wygląda na to, że jakościowo od innych obecnych te niby-Mullardy nie odbiegają. O wiele droższych i bardziej technicznie wyżyłowanych Psvane LEGEND metal-base nikt jednak do nich nie porównywał, podobnie jak niemieckich TAD red-base, czyli coś pozostaje do sprawdzenia.  

W oparciu o siedem lamp.

   Jednak nie w lamp kulturze tkwi największy problem. Największym okazało się to, że dedykowany RAAL VM-1a, mający na papierze oferować w trybie pentodowym te aż 20 W mocy, to wzmacniacz ewidentnie za słaby właśnie pod względem mocy. Cicho nagrane płyty (a przecież są i takie) wymuszały dla uzyskania koncertowych poziomów głośności wędrowanie z potencjometrem w pobliże końca skali, czego audiofile nie lubią, i słusznie, gdyż to oznacza docieranie do rejonów zniekształceń. Tych zniekształceń zasadniczo nie było, ale nie mogę też powiedzieć, że wzmacniacz producencki wyciskał z nowej wersji RAAL najwięcej. Przy swojej cenie zaś powinien; i fakt – gdy idzie o wyraźność i separację, to wyciskał najwięcej, ale gdy idzie o całokształt, to nie, raczej nie.

    Moja uwaga odnośnie tego, że trzeba go przeprojektować, tak żeby móc zastąpić baterię sześciu EL34 lampami KT-88 (albo innymi z tej rodziny), co zrodzi większą moc i wyższą kulturę brzmienia, w jej ramach lepsze wypełnianie. Na razie zaś, przykro mi, lecz muszę to napisać, poprzednio opisywane RAAL requisite SR-1a napędzane moim wzmacniaczem prezentowały wyższy poziom.

    Trochę tą sytuacją rozstrojony zabrałem się do sprawdzania, czy poprzez dołączoną nowego typu przejściówkę mój ASL Twin-Head (po przeróbkach z mocą około 1 W oraz genetycznym przystosowaniem do wysokoimpedancyjnych słuchawek) okaże się pasować.

    – Nic z tego, ani trochę – mocy o wiele za mało. Ale sprawdziłem też Phasemation EPA-007 – i tu przyjemne zaskoczenie; z niezbywalnie konieczną przejściówką okazał się mocniejszy nie tylko od Twin-Head, ale też od dedykowanego wzmacniacza, czemu ustawianie  selektora impedancji na „0” oraz mocy na „HIGH” bardzo się przysłużyło. Nie trzeba już było dla koncertowych poziomów głośności wychodzić z potencjometrem dalej niż trochę za połowę nawet przy cichych płytach (z reguły muzyka klasyczna), a i całokształt brzmienia okazał się według mnie ciekawszy.  

    To nie była zasadnicza odmienność, niemniej maksymalną wyraźność dźwięków i ich całkowite izolowanie od tła zastąpiło mocniejsze zrastanie spektaklu w całość, jako wyraz silniejszego wiązania brzmień wiodących z medium, tłem akompaniamentu i scenografią, też większej malarskości nich samych. Z laboratoryjnie cyzelowanych (skądinąd imponująco) stały się bardziej pejzażowe, łagodniejsze kolorystycznie i konturowo. Obrazowanie w kooperacji z Phasemation nie było już tak drastycznie wyraźne, przytłaczające obecnością na pierwszym planie forsownego konkretu, tylko kuszące formą bardziej całościową, z łagodniejszymi przejściami i mniej jaskrawą kontrastowością, a równocześnie za pozorną tą łagodnością czaiła się większa siła, bo wzmacniacz mógł słuchawkom pompować więcej mocy.

Zjawiła się też możliwość napędzania innym słuchawkowym wzmacniaczem, byle miał wyjście symetryczne i mocy nie mniej niż 2,0 W.

   Krok dalej w tę samą stronę spowodowało przejście na system napędzający kiedyś pierwotne RAAL, tym razem nie jako połączenie słuchawek w odczepami głośnikowymi w Crofcie poprzez poprzedni adapter właśnie dla łączy głośnikowych, tylko poprzez (marki Tonalium) przejściówkę z odczepów głośnikowych na gniazdo 4-pin i tej zespolenie z kablem prowadzącym do adaptera nowego typu. Miałem obawy czy moc circa 25 W nie okaże się dla tej konfiguracji za wielka, ale nie – RAAL wysterowały się niemal idealnie równo z podpiętymi bezpośrednio do drugiego kompletu odczepów AKG K1000 – różnica zaledwie o jeden krok na krokowych DACT[3] w Twin-Head. Co dało i tym razem świetne warunki porównań, a zdiagnozowane różnice okazały się większe od poprzednich. Nie powinno to jednak specjalnie dziwić, jako że sytuacja dwakroć inna: Same RAAL musiały korzystać z nowego, całkiem innego adaptera, który głęboko „grzebie” przy ich impedancji i robi to od drugiej strony, dopasowując je nie do wzmacniaczy „50 – 500 W”, a takich „od 2 W w górę”. Drugą różnicą kabel u K1000, które zmieniły poprzedniego Entreq Atlantisa na nowy popis szczytowy marki, na Entreq Olympusa. Odniosłem wrażenie, że każda z różnic ciągnęła w swoją stronę, oddalając a nie zbliżając brzmienia. Do tego stopnia tak się działo i tak stawało inaczej, że w odniesieniu do wielu parametrów słuchawki zamieniły się względem poprzedniego porównania miejscami. Teraz to RAAL często pokazywały żywszą górę, a scenę lokowały bliżej, z kolei K1000 miały bardziej rozfalowane brzmienie, a holografię (poprzednio taką samą) dużo bardziej imponującą. Lecz chyba nie dlatego, że poprawiły swoją, tylko RAAL swoją pogorszyły. Jednak nie one same, tylko firmowy wzmacniacz tę holografię im umniejszał – poprzednie, posiłkując się końcówką Crofta, a jeszcze lepiej końcówką Leben CS1000, pod względem holografii i melodyjności referencyjnym AKG K1000 z ekstremalnym okablowaniem nie ustępowały, a i teraz te nowe, kiedy napędzał je dzielony wzmacniacz, holografię miały tylko niewiele słabszą, gdy z własnym słabszą wyraźnie

 

Odsłuch cd. 

Do dedykowanego wzmacniacza też tylko przez wejście symetryczne.

   Holografia to jednak nie parametr kluczowy, z nią tylko czasem mamy do czynienia jako czynnikiem głównym. Natomiast nieustająco z parametrami melodyjności, postaci medium, konturowością i światłem. Też oczywiście z dynamiką i obrazowaniem sceny w sensie rozmiaru oraz lokalizacji i wielkości źródeł, a nie jedynie sposobu chwytania perspektywy i siły czucia holografii. Wszystkie te czynniki okazały się w trakcie porównywania ze zaktualizowaną do 1b wersją RAAL bardziej odmienne niż poprzednio; choć fakt, część odmienności leżała po stronie K1000, brała się z ich innego kabla. 

    Czy to przez kabel standardowy, czy przez nico żywszy lepszy, który do testu mi dorzucono, okazały się operować chudszym i konturowo ostrzejszym od pierwowzoru dźwiękiem. Co, jak już widzieliśmy, najdrastyczniejszą postać przybierało z dedykowanym wzmacniaczem, przy Phasemation łagodniało, przy Twin-Head z Croftem jeszcze bardziej. Ale i tak różnica była, z tym, że w ostatniej konfiguracji już spora część leżała po stronie Olympusa – dopiero bowiem to porównywanie uświadomiło mi, jak bardzo od Atlantisa jest odmienny, w o ile większym stopniu wiąże przekaz w brzmieniową całość. A nie dość na tym, że zespala brzmienia z medium (powietrzem) i otoczeniem (scenerią) w mocniejszą jedność wyrazową, to same dźwięki czyni bardziej analogowymi, a medium bardziej ciśnieniowym. Efektem zasadnicza inność prezentacji RAAL i AKG, ale nie chcę przez to powiedzieć, że AKG były jednoznacznie lepsze. Poprzednio – w konfrontacji z inaczej napędzanymi RAAL i mającymi inny kabel AKG – lepsze te AKG nie były (chociaż dla siebie bym je wybrał). A teraz lepsze były, ale wyłącznie dla kogoś stawiającego na pierwszym miejscu walory analogowości i masywności oraz głębi scenicznej i spójności przekazu, natomiast dla kogoś ceniącego przede wszystkim ostrość konturów, separację i zwłaszcza w miejsce malarsko-muzycznego styl reportażowy (z drastycznie podkręcaną wyraźnością i bliższym planem pierwszym) styl nowych RAAL byłby tym pasujący bardziej. Co z tego bowiem, że brzmienia chudsze i cokolwiek w środku pustawe, a medium ciśnieniowe mniej i bas z mniejszą mięsistością, skoro wyrysowane sopranową kreską głosy ludzi i instrumentów bardziej wyraźne i wydobyte z tła. Bardziej specyficzne niż w życiu i nie tak melodyjne, ale uderzające wyraźnością, bardziej się sobą narzucające. W wydaniu RAAL to narzucanie (jeżeli tego potrzebujesz, albo to właśnie wywiera na tobie największe wrażenie) realizowane było na miarę wzorca, bo jednocześnie melodyjność wcale nie zatracona – kontekst muzyczny ciągle silny, a pikanterii i oschłego realizmu w przekazie zdecydowanie więcej.    

Może napędzać dwie pary słuchawek na raz, ale jedynie marki RAAL.

   Żeby sytuację opowiedzieć starannej, zmuszony jestem jeszcze raz przywołać dygresję o realizmie przesolonym.

   Audiofile zwykle nie czynią porównań słuchanej muzyki z życiem, zdając się na intuicyjny wgląd w miejsce konfrontacji. Zaniechana ta konfrontacja pokazuje, że w życiu skrajna sopranowa ostrość tyczy znikomego procentu głosów, podczas gdy w nagraniowym przekazie często jest uważana za lepszą, znamionującą większą wyraźność. Czy zmarły niedawno Jan Nowicki przemawiał do mnie ze sceny Starego Teatru w Krakowie głosem tak ostrym i wyraźnym, jak w nagraniowej rzeczywistości RAAL utworu Konwalie, bzy albo pet, czy może pełniejszym, bardziej obłym i mocniej zintegrowanym ze scenerią, jak w AKG K1000 okablowanych Entreq Olympusem? Na pewno tym ostatnim, lecz to nie usuwa wrażenia, że sztucznie podostrzony przekaz RAAL wyda się w pierwszym odruchu bardziej bezpośredni, jako o wiele bardziej dojmujący i przeszywający. Bliższy też dystansowo, i na przekór szczupłości bardziej też namacalny. Ale cóż, nasz ogląd zmysłowy to parada skutecznych oszustw – wybiórczości, koloryzacji, selekcji[4], prymatu postrzegania zagrożeń, automatyzmu odruchów obronnych, pryzmatów przykrości i przyjemności, reguł wabienia i odstraszania. Wszystko to dobrze działa, bo jak zauważa etolog i noblista Konrad Lorenz, małpa źle oceniająca dystans do najbliższej gałęzi natychmiast przestaje uczestniczyć w walce o przetrwanie, a szerzej patrząc – w ewolucyjnym wyścigu o lepszość gatunkową. A w takim razie może mylić, i często myli, ten nasz intuicyjny wgląd, ponieważ głównym jego wyznacznikiem nie jest obiektywizm ocenny, tylko skuteczność reakcji w sensie przeżyciowym. Ostrzejszy głos wyda się więc realniejszy, ponieważ kluczowy czynnik ostrzegania jest z nim silniej skorelowany.  

   Spytajmy teraz, czy zażywający swych przyjemności audiofil powinien o tym pamiętać? Czy jego świat muzycznego przeżywania powinien brać to pod uwagę? Cóż, jeżeli chce, to może, a jeśli nie, to nie. Dla audiofilii nie jest wartością wiążącą fotograficzna dokładność rzeczywistości muzycznej w przełożeniu na wyobrażenia przestrzenne i dźwięki, tylko maksimum przyjemności czerpanej z przyswajania. Czasami dążności te będą się pokrywać, ale przeważnie nie. I nie tylko dlatego, że aparatura zdolna dać dobre audio-fotografie układające się w realistyczne spektakle z reguły jest cholernie droga i wymaga lokalizacji w specjalnych pomieszczeniach, ale także dlatego, że tak podawana muzyka na długi dystans czasowy jest męcząca, przecząc regule przyjemności łatwej i stałej.

Co czyni przez specyficzne, męskie gniazda XLR 4-pin.

   Porzućmy dygresyjność, wracajmy do tematu. Co już nas przekierowuje w rejon podsumowania. Nim ono, kilka słów o porównaniu do słuchawek napędzanych prosto ze słuchawkowych wzmacniaczy. Wszystkie wypróbowane z jednym wyjątkiem prezentowały wyższy nacisk na melodykę, a mniejszy na wyraźność. Od najintensywniej melodycznych HiFiMAN Susvara i Focal Utopia 2022, przez też o wiele melodyjniejsze Dan Clark Audio STEALTH, Final D8000 i Meze ELITE, po również mocniej melodyczne, chociaż oferujące taką samą szczegółowość i przenikliwość Ultrasone Tribute 7, raz za razem walory muzyczne brały górę nad separacją i wyraźnością obrysów, tworząc spektakle o bardziej zwartej formie scenicznej i większym muzycznym rozfalowaniu. Nie tak wyizolowujące z tła poszczególne dźwięki i tak ostro je rysujące, a bardziej podkreślające przymioty muzyczne. Jedynymi o podobnym zapamiętaniu odnośnie wyostrzania obrazu, i przy okazji też dające niesamowitą otwartość, okazały się przywiezione z Anglii przez kolegę i pożyczone na kilka miesięcy Audio-Technica ATH-L5000. Te także grały oszałamiająco inaczej od pozostałych, czego nie będę przybliżał, to by za długo trwało. W zamian na koniec rzucę, że tak zbliżone (pomimo wielu drobnych różnic) w pierwszym porównawczym podejściu AKG K1000 z kablem Atlantis i RAAL requisite SR-1a napędzane końcówką Lebena, po obustronnym przemodelowaniu w obecnych porównaniach zjawiły się jako kompletnie różne odnośnie sposobu formowania muzyki, ukazujące ją w kontekstach dalece innych stylistycznych podejść.

  Ci, którzy trochę mnie znają, słusznie powzięli podejrzenia, że tego rodzaju stan rzeczy, tak dalece odbiegający od oczekiwań, nie mógł nie spowodować frustracji i chęci głębszej analizy. Na jej rzecz pożyczyłem przetwornik Ayon Kronos Ultimate, jako także mającą wyjścia XLR alternatywę CD Cairna; alternatywę zarówno odnośnie przetwarzania (kość/zegar), jak i danych źródłowych (cyfrowe pliki zamiast płyt). Kronos brał sygnał i Internetu i HDD przez łącze AES/EBU za pośrednictwem konwertera M2Tech i słał kablami XLR Next Level Tech (NxLT) Flame do  RAAL requisite VM-1a. Pożyczony przetwornik oferował nawiasem w ustawieniu wyjścia na HIGH sygnał o parametrze 5,2 V w miejsce 2,0 V Cairna, ale mocowym niedomogom wzmacniacza pomogło to tylko nieznacznie.

Całość wygląda imponująco.

    Natomiast odnośnie brzmieniowego stylu zmiana zjawiła się znaczna: przenikliwość względem słuchanych z odtwarzaczem tych samych nagrań w wersji płytowej wprawdzie spadła, ale ich melodyjność przy plikach wzrosła. Nie zaznaczała się już najmniejszej przewaga wyraźności nad płynnością – kontury złagodniały, a przekaz się uspójnił. Zupełnie jakbym słuchał innych słuchawek z innym wzmacniaczem, a przecież co innego zaszło.

[3] Monofoniczne potencjometry krokowe, osobne dla każdego kanału.

[4] Wybiórczość dotyczy zawężenia samego spektrum postrzeżeń – tego, co w ogóle postrzec możemy. Selekcja zaś wybierania tego co ważniejsze pośród postrzeżeń.

Podsumowanie

    Ostatecznie wyszło więc na to, że RAAL requisite SR-1b napędzane dedykowanym wzmacniaczem RAAL VM-1a dają realizm podostrzony albo niepodostrzony w zależności od typu sygnału. Ocena tego zależeć więc będzie zarówno od kierunku patrzenia na stylistykę, jak i posiadanego źródła dźwięku. Jeśli spoglądać na stylistykę od strony stopnia realności w kontekstach innych słuchawkowych torów, to parametry wyraźności, precyzji formowania, separacji i szerokości skali okażą się rewelacyjne. Także szybkość i dynamika na szczytowym poziomie, a szczegółowość to już w ogóle ponad wszelkie pochwały. Niebagatelny będzie też czynnik owego podkręcenia, dający ciekawą akcelerację, kuszący nadrealizm. To przeszywanie dźwiękiem bez jednoczesnego narażania na czucie nadmiernej ostrości (jako że nie ma sybilacji, kłucia, ani żadnej płaskości) może dawać, i daje, dodatkową przyjemność, o ile coś takiego się lubi, a ja na przykład lubię. To jest drapanie naszych zmysłów w punkty ewolucyjnie uwrażliwione, wzmocnione pobudzanie sfer odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. A cóż może być przyjemniejsze niż pobudzanie straszeniem w warunkach bezpieczeństwa? Większość fabuł i materiałów dokumentalnych na tej wartości bazuje, jednakże od drugiej strony, od realności nastawionej na czynnik analogowości, najwyższej kultury brzmienia, klimatów przyciągających ciepłem i zmysłowo kuszących, jak również malarskości i poezji w rozumieniu wysublimowanej atrakcji, a nie darcia się z życiem – w tych klimatach całościowy system słuchawkowy od RAAL odnajdywał się słabiej niż same ich słuchawki wstawiane do mojego toru, tym bardziej niż ich pierwsza wersja napędzana końcówką Lebena. Dlatego byłbym za tym, żeby wzmacniacz przeprojektować, przestawić go na któreś lampy z licznej rodziny KT, co się uzasadnia tym bardziej, że obecny, bazujący na EL-34, nie tylko samą kulturą, ale też mocą zbyt jest wątły, przy czym to pierwsze wyjdzie na jaw gdy źródłem muzycznym nie są internetowe pliki, niestety wciąż jakościowo średnio biorąc uboższe od zapisu CD. Nie od rzeczy byłoby też przywrócenie oferty RAAL requisite SR-1a z adapterem dla mocnych wzmacniaczy, ponieważ obecna, przeznaczona dla słuchawkowych, nie daje aż tak spektakularnej możliwości rozwijania skrzydeł. Jednak ta sama rzecz zgoła inaczej się maluje podczas odczytu plikowego, przy nim przewaga ostrości nad melodyjnością zanika całkowicie. Trudno w tej sytuacji wyciągać jednoznaczne wnioski poza stwierdzeniem, że recenzowany system okazał się bardzo wrażliwy na postać podawanego sygnału, i tak naprawdę to od tego zależeć będzie jego ostateczna forma brzmieniowa.

 

W punktach

Zalety

  • Jedyne na świecie słuchawki o przetwornikach wstęgowych i konstrukcji swobodnie zawieszonej.
  • Czego konsekwencją obuuszne słyszenie każdego kanału.
  • Szczytowa precyzja formowania dźwięku.
  • Natychmiastowa responsywność. (Czas odpowiedzi akustycznej.)
  • Mono akcentowana separacja.
  • Szczytowa szczegółowość.
  • Szerokie pasmo akustyczne.
  • Zapewniające dokładny ogląd bez rozjaśniania oświetlenie.
  • Bliski kontakt z wykonawcami.
  • Realizm podkreślany ostrością konturów i sopranową aktywnością.
  • Wynikający z tego niezwykle przykuwający uwagę przekaz.
  • Osadzony na dużych, uporządkowanych scenach.
  • Z zaznaczającą się holografią.
  • Zaznaczającą też obecnością scenerii.
  • Żywością medium.
  • Ogólną chęcią słuchania tej muzyki z towarzyszeniem przekonania o jej nadzwyczajności.
  • W przypadku materiałów plikowych świetne ich wzbogacanie o melodyjność.
  • Poprawiona transparentność osłon przetworników.
  • Poprawione okablowanie.
  • Spora wygoda.
  • Stosunkowo lekkie.
  • Zabezpieczone przed spadaniem.
  • Nowy adapter, dopasowany do stosowania ze słuchawkowymi wzmacniaczami o mocy wyjściowej 2,0 – 25 W.
  • Symetryczność podpięcia. (Co wielu odbierze jako wyraz wyższości technicznej.)
  • Dedykowany wzmacniacz samego RAAL.
  • Profesjonalny kejs transportowy.
  • Jest o nich bardzo głośno i bardzo się podobały na AVS.
  • Same zachwyty w licznych recenzjach.
  • Kraj pochodzenia – Serbia – to prawdziwe audiofilskie zagłębie i ojczyzna Nikoli Tesli.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Poprzednia wersja, wyposażona w adapter do głośnikowych wzmacniaczy o mocy 100 – 500 W, potrafiła zaprezentować wszechstronnie wyższy poziom brzmieniowy.
  • Wzmacniacz dedykowany ma niewystarczającą moc i pozostawiającą nieco do życzenia kulturę muzyczną.
  • Czego wyrazem przewaga wyraźności i separacji nad czysto muzycznymi walorami brzmienia i całościowym kształtowaniem spektaklu.
  • Do dedykowanego wzmacniacza pasować będą jedynie źródła z wyjściami symetrycznymi.
  • Do dołączanego adaptera jedynie wzmacniacze słuchawkowe z wyjściem przez słuchawkowe gniazdo symetryczne.
  • Dedykowany lampowy wzmacniacz słuchawkowy został przeszacowany cenowo.

 

Dane techniczne:

Słuchawki RAAL requisite SR-1b

  • Słuchawki otwarte, zawieszone swobodnie, o przetwornikach wstęgowych.
  • Regulowane kąty odchylania przetworników.
  • W miarę poszerzania odgięcia słabnie dźwięk o częstotliwości poniżej 2 kHz.
  • Masa membrany: 0,06 g
  • Pasmo przenoszenia: 33 Hz – 30 kHz (?)
  • THD poniżej 0,03%
  • Waga: 426 g
  • W komplecie interfejs dopasowujący.
  • Wymagany wzmacniacz słuchawkowy o mocy z zakresu 2,0 – 25

Cena: 21 545 PLN

 

Wzmacniacz RAAL requisite VM-1a

  • ULTRA – LINEAR
  •   Moc wyjściowa: 15 W
  •   Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 70 kHz, -3dB
  • TRIODE
  •   Moc wyjściowa: 10 W
  •   Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 70 kHz, -3dB
  • PENTODE
  •   Moc wyjściowa: 20 W
  •   Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 50 kHz, -3dB
  • Lampa wejściowa: 1x Tung-sol GTB 6SN7 Dual-Triode
  • Lampy rozdzielające/sterujące: 2x Apex Mullard EL34
  • Lampy wyjściowe: 4x Apex Mullard EL34 Quartet
  • Impedancja wejściowa: 50 kΩ
  • Czułość wejściowa: 2 V
  • Zniekształcenia: THD < 1%
  • Stosunek S/N: 72 dB
  • Waga: 10,0 kg

Cena: 42 495 PLN

 

System

  • Źródła: Cairn Soft Fog V2, Avid Ingenium.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007, RAAL requisite VM-1a.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Olympus), Audio-Technica ATH-L5000, Dan Clark Audio STEALTH (kable VIVO Cables i Tonalium), Final D8000, Focal Utopia 2022 (kabel Luna Cables Gris), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Meze ELITE (kabel Tonalium – Metrum Lab), RAAL requisite SR-1b, Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Next Level Tech (NxLT) Flame w wersjach RCA i XLR, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjonery masy: Entreq Minimus, QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

3 komentarzy w “Recenzja: RAAL requisite SR-1b i VM-1a

  1. Alucard pisze:

    Pytanie nie do przedmiotu recenzji aczkolwiek nurtujące. Jak określiłbyś generalne różnice w graniu Grado PS2000 stosunkiem do TA Solitaire P? Jest jakaś wielka różnica poziomów?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wielka to nie, ale T+A mogą dać bardziej energetyczny dźwięk, dokładniej (bardziej wyraźnie) odczytują szczegóły i są zdecydowanie bardziej wygodne, a to też duża sprawa.

  2. Piotr+Ryka pisze:

    Pozwolę sobie tutaj wrzucić pierwszy napotkany opis nowych flagowych planarów Yamahy autorstwa Charlesa Pierre, zaczerpnięty z francuskiego forum Casques (tłumaczenie Google)

    Witam wszystkich,

    Słyszałem bardzo pozytywne opinie podczas prezentacji na targach Pavs 2022 (gdzie nie znalazłem czasu, aby się tego dowiedzieć) i przyznaję, że miałem dość wysokie oczekiwania, biorąc pod uwagę powagę i historię marki. Ale przyznam też, że wychodziłem z monitoringiem a priori w typie słuchawek, bardzo neutralnym, bardzo technicznym… ale chyba bez życia i bez magii… Miałem okazję to odkryć w czwartek w salonie. Zakładam, włączam muzykę – i od razu rozumiem, że mam do czynienia z dużym sukcesem!

    Jest tam wszystko (a jeżdżę tam na wszystkie strony…):
    Odsłuch jest bardzo naturalny, krystalicznie czysty! Jego zmysł równowagi jest doskonały! Nic się nie wyróżnia, jest zmasterowane tak jak powinno być, bez szorstkości i ekstrawagancji, za to z odpowiednim bogactwem harmonicznym i rozciągnięciem!
    Barwy wydają mi się doskonałe pod względem precyzji i naturalności z właściwym balansem między pięknem a wiernością!

    Cała skala harmoniczna jest spójna, opanowana i uwodzicielska….
    – Bas jest tam, bardzo obecny (jedna z moich obaw) i ze wspaniałą równowagą między rozciągnięciem, skalą, kontrolą, uderzeniem i przesterowaniem (w rzeczywistości brzmi prawdziwie, a kontrabas nas z tym zabiera….).
    – Media są takie, jakie powinny być, z odpowiednim naciskiem, materiałem, bogactwem i wyrafinowaniem, aby wywołać emocje na głosach!
    – góra nie oznacza i jak wszystko inne jest roztopiona w równowadze, rozciągnięciu i dokładności!

    Scena jest niezwykle spójna! Holograficzny, oferuje szerokość (oczywiście),
    głębokość i wysokość. Biurka wyróżniają się precyzją, ale bez przesady.
    Idealne połączenie przycinania i płynności!

    Kask jest bardzo precyzyjny, szybki i dynamiczny… ale bez przesady… bardzo spójny!
    Oferuje również właściwą równowagę między jedwabistością (jak Susvara) a teksturą (jak Kennerton).
    Słuchałem tego tylko 20 minut, ale czuję, że mógłbym to słuchać godzinami, nie męcząc się!

    Zrozumiesz, że zostałem pokonany przez jego wrodzone poczucie równowagi i dokładności!
    Myślę, że to najbardziej wszechstronne i spójne słuchawki high-end, jakie kiedykolwiek słyszałem…
    Dzięki swojemu wyczuciu równowagi, moim zdaniem, będą w stanie dać dużo frajdy w niemal każdym stylu muzycznym.
    I będzie działać z wieloma wzmacniaczami! Czy to raczej okrągła i piękna lampa, czy precyzyjny i neutralny tranzystor (ale nie zimny, analityczny…).

    Pierre (Prevalli) powiedział mi wcześniej, że myślał, że to hełm (planarny lub elektryczny) może ostatecznie zdetronizować Susvarę. Nie sądzę… nie zastąpi go w tym sensie, że nie ma magii, piękna, bogactwa Suśwary…
    Z drugiej strony, to pierwsze słuchawki (z wyłączeniem shangri tam senior i xr9000), których słuchałem, które grają dla mnie na tym samym korcie… które przyjdą, by je łaskotać… w pewnym sensie są bardziej zrównoważone i wszechstronne niż Suśwara!
    Zwłaszcza, że ​​jest o wiele łatwiejszy w prowadzeniu!

    Zrobiłem szaloną stopę z odrobiną… na A&k sp3000. To było wysublimowane na viva 2a3 i lina!

    Dodajmy do tego fakt, że jest ultra wygodny (zapominamy o tym) i że opakowanie jest w miarę kompletne (dwa komplety podkładek (u mnie to była skóra), fajny uchwyt na słuchawki…)…. I równie dobrze moglibyśmy stworzyć przyszły bestseller!
    Brawo Jam!!

    Cechy:

    Typ: otwarte słuchawki nauszne
    Przetwornik: ORTODYNAMICZNY (płaski magnetyczny)
    – Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 70 kHz
    – Waga: 320 g
    – Impedancja: 34 Ω (przy 1 kHz)
    – Czułość: 98 db.

    Opakowanie zawiera:
    – 2 *Kable: Kabel asymetryczny: 3-biegunowy wtyk 3,5 mm (z adapterem śrubowym 6,35 mm) + Kabel zbalansowany: 5-biegunowy wtyk 4,4 mm.
    – 2* pary podkładek: Skóra owcza / PU skóra + Zamsz: Toray Ultrasuede®,
    – Uchwyt na słuchawki: Wymiary: W118 x H283 x Lo146, Waga: około 980 g, Materiał: Stop aluminium / miedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy