Brzmienie cd.
Drugie skupisko zmian to przestrzeń. Tu także naprawdę się działo i chyba nawet działo najwięcej. Dobrze ustawione i napędzone Raidho scenę mają jak ze snu, o niespotykanej głębokości. Jednak okazało się, że można na niej jeszcze niejedno zdziałać, by stała się jeszcze prawdziwsza. Strojenie poszerzyło ją, i to zdecydowanie, a jednocześnie poprawiło lokalizację źródeł. Ta stała się wzorcowa, bez żadnej przesady. Każde źródło dźwięku przestrzenie zebrało się w sobie, jedno od drugiego wraz z poszerzeniem sceny się odsuwając, a jednocześnie nic nie straciło na tym to odrywanie się dźwięku od źródeł i jego naturalna propagacja, którą nazwałem w recenzji Raidho D-2 promieniowaniem. Mało tego, ono zyskało. Zyskało, bo pojawiła się lepsza między źródłami współpraca, pomimo że ich rozsunięcie sugerowałoby raczej coś innego. Ale nie, nic podobnego – podziały się wyłącznie dobre rzeczy. Wzrosła separacja, poprawiło ogniskowanie i dźwięki bardziej naturalnie i w bardziej widoczny sposób na siebie się nakładały. Siedziałem jak zaczarowany, niemal nie wierząc uszom. Aż tyle jeszcze udało się osiągnąć? Tak bardzo da się jeszcze scenę tych Raidho poprawić? Nie zgadłbym tego za żadne pieniądze i za żadne, gdyby było moje, nie oddał. Taka scena we własnym domu to skarb. A na niej żywi ludzie. Autentyczni w sposób wręcz nieprzyzwoity, bo jak już kiedyś pisałem, dobrym dźwiękiem o wiele łatwiej przywołać obecność niż obrazem, jako że obrazów jak z życia nie potrafi generować żadna fotografia, żadna telewizja, ani żadne kino. Tylko w snach takie się pojawiają i dlatego snu od jawy odróżnić się nie da i dlatego to tutaj było jak ze snu; takiego jeszcze piękniejszego niż ten śniony za sprawą samych Raidho. Ale odłóżmy filozofię i zostawmy tylko samych autentycznych wykonawców o cechach i sposobie bycia nie podlegającym żadnej krytyce. To była naprawdę ostra audiofilska jazda, a każda puszczona płyta rodziła się na nowo. Te sale, te oklaski, ta precyzja rozpisu planów, ta dal… I do tego jeszcze dużo przyjemniejszy w odbiorze szum tła, o wiele mniej drażniący a wcale nie ściszony. Jedynie poprawniejszy tonacyjnie, tak jak wszystkie wysokie dźwięki. A na pierwszym planie wykonawcy dużo lepiej wpisani w akustykę, a jednocześnie wciąż pierwszoplanowi i wciąż z zachowaniem wszystkich atrybutów indywidualnych. A więc to samo co w przypadku kabla zasilającego Siltech Royal Double Crown, tyle że z o wiele silniejszym tego uwydatnieniem i pełniejszym całościowym aranżem.
Tam to była w porównaniu namiastka, jakiś tylko wstęp – a tutaj pełne rozwinięcie i całościowa perfekcja. Wystarczyło zamknąć oczy by przenieść się „tam”, a nawet bez zamykania przy odrobinie wyobraźni złuda stawała się zupełna, bo pokój odsłuchowy znikał samoczynnie. I nie było do tego potrzebne tradycyjne wejście w muzykę, owo audiofilskie nabieranie rozpędu, którego sam zwykle na obszarze kilkunastu bodaj minut (a często dużo dłuższym) potrzebuję. Tu działo się to natychmiast.
Na koniec słowo o basie, będącym oczkiem w głowie jakże wielu audiofili. Raidho D-1 to pod tym względem głośniki niesamowite. Nie tylko pod tym, ale pod tym i pod paroma innymi szczególnie. Bo są to wszak tylko monitory, choć z bass-reflexem (co w sumie jest normą) i diamentowym głośnikiem szerokopasmowym (co normą już nie jest), no ale jednak zaledwie monitory. Te monitory pokazały na Audio Show jaki może być bas z monitorów, że aż cały pokój był pełen basowego dygotu, a u mnie dobrze ustawione basu mają w sam raz i jest on popisowej jakości. Ale napisałem parę wersów temu, że wszelkie cyknięcia i stuknięcia wraz z procesorową optymalizacją stały się prawdziwsze, a przecież perkusja to cykanie talerzy i stukanie w bębny. Nie mogło stać się zatem inaczej niż lepiej, a lepiej było o kawał lepszości. Tego basu nie przybyło pod względem ilościowym jakoś szczególnie, ani schodzić nie zaczął o wiele niżej, ale jakość akustyki bębnów i naturalność wszelkiego rodzaju uderzeń poprawiła się radykalnie. Wszystko przedtem, kiedy porównywać, zdawało się nadrealne i ekscentryczne, a po optymalizacji prawdziwe i uspokojone. Nie jak w kinie akcji, gdzie wszystko co się dzieje jest przerysowane i efekciarskie, tylko jak w najlepszym dokumencie obrazującym w tym wypadku muzykę. Popisowość nie jest wcale zła, czasami można poszaleć w jakimś Matriksie, ale muzyka w naturalnej formie, na bazie rozwijanych przez tysiąclecia instrumentów, wystarczająco jest popisowa i nie potrzeba jej doprawiać żadną egzaltacją ani ekstatycznością. Naturalny wyraz wystarczająco ma mocny.
Na finał zostawiłem sobie ciężkiego rocka. Zawsze tak robię, spuszczając na finiszu ze smyczy decybele. Tak autentycznego i tak przeszywającego słuchałem tylko przysłuchując się próbom rockowych zespołów i z wielokanałowej płyty SACD. Z super potęgą basu, super rozdzielczością i dojmującym autentyzmem. Naturalność, moc, nasycenie, prawda. Wszystko to jednocześnie – i obyśmy tylko zdrowi byli i na takie coś mogli zarobić.
Zazdroszcze i wspolczuje jednocześnie,jak posłuchasz czegoś takiego to jak potem bez tego żyć ?
Na szczęście nie mam tego dylematu w ostrej formie, bo słuchawki AKG K1000 też potrafią wprawiać w osłupienie, a to ich najczęściej słucham dla przyjemności. Trochę martwi mnie tylko, że na dniach mamy stroić procesor właśnie pod nie, bo to już może zaboleć bardziej.
Na kiepskim sprzęcie nie da się słuchać muzyki,niby wszystko słychać ,ale utwór traci wszystko ,to tak jakby zamiast żony miało by mi wystarczyć jej zdjęcie.Naturalnie większą cześć dnia słucham muzyki w tle na głośnikach za 1000zł ,ale dopiero wieczorem zaczyna się uczta .
I pomyśleć że niektórzy upierają się, iż dobry czy marny system to bez różnicy, bo ważna jest tylko muzyka. Może faktycznie są pod tym względem oświeceni, ale mnie taka iluminacja nie jest dana.
Słuchałem tego procesora na Audio Show, oczywiście w warunkach show. Prezentacja barwna ale czy dałbym się za ten procesor pokroić to nie wiem 🙂
Pytam bardzo serio – jakie miałeś Macieju zastrzeżenia?
Czysto ideowe. Bo tutaj teoretycznie każdy komplet głośników wymaga własnego presetu. To czyni go urządzeniem które konstruktor musi regulować indywidualnie, a to diametralnie podnosi cenę. A do tego sam mechanizm działania owiany tajemnicą- co jeszcze byłbym w stanie zrozumieć. Ale chociaż pewne elementy działania mogłyby zostać wyjaśnione bo tak nie wiemy kosztem czego dźwięk się zmienia – a zawsze kosztem czegoś musi…
Co nie wyklucza tego, że kibicuję marce 🙂
Ja też.
Ja też.
Jak chodzi o koszty, to są one precyzyjnie zdefiniowane w języku ścisłej matematyki i wynoszą 8 albo 39 tysięcy 🙂
Co do stosowanej terapii, to jest ona tajemnicą firmy farmaceutycznej i nie zostanie zdradzona. Po owocach ich poznacie, jak powiada mądra Księga.
Firma zdradza jedynie, że bardzo ważna jest poprzedzająca ją precyzyjna diagnoza, której dokonuje się w warunkach laboratoryjnych przed napisaniem programu-uzdrawiacza.
Można mieć pełną satysfakcję z odsłuchu na bardzo tanim sprzęcie dopóki nie usłyszy się czegoś lepszego,ci którzy najwięcej krytykują to osoby, które nie stać na coś lepszego i nie chcą się do tego przyznać bo im wstyd,takie osoby często słuchały gdzieś jakieś dobre zestawy ,ale robiły to niedbale bo po co się skupić skoro i tak mnie niestać.
Taki byle jaki odsłuch pokazuje zazwyczaj że nie ma istotnych różnić wględem trzy krotnie tańszego zestawu a różnice są i to spore.
Chciałbym uspokoić zaniepokojonych losami urządzenia Marantza. Podobno już zostało wysłane i dotrze w poniedziałek.
Piotrze,
z wielka niecierpliwoscia czekam na opis wrazen sluchawek ”poprawionych” procesorem ancient audio. Jezeli rowniez tam sa mozliwosci poprawy brzmienia bylbym bardzo zainteresowany. Dziwi mnie tylko brak informacji na temat P3 na stronie producenta.
W ciągu jakichś dwóch tygodni powinno się dokonać spotkanie K1000 z P3. O braki na stronie zapytam.
Jak tam proby ”tuningowania” sluchawek? Jakies nowe wiesci?
Jeszcze nie, ale niedługo powinno się coś zdarzyć. Ogromny nawał bieżących, bardzo pilnych recenzji pożera czas, ale za jakiś tydzień może się trochę odgrzebię.
Dzień dobry wszystkim !
Widzę że posty kończą się w styczniu. Czy mogę wznowić dyskusję i prosić o opinie o procesorze?
Nie ukrywam, jestem szczęśliwym posiadaczem P-3. Uważam urządzenie za GENIALNE dla posiadaczy sprzętu przeciętnego, bo procesor – czego doświadczyłem – winduje dźwięk o 2-3 półki cenowe w górę.
Polecam każdemu, kto chciałby wymienić wzmacniacz lub głośniki – niech sprawdzi procesorem co one naprawdę potrafią 🙂
A jak jest ze sprzętem hi-end? Z tego co rozumiem to procesor też wyciąga z nich ukryte możliwości ?
Wyciąga, ale jakoś nikt nie spieszy się tym chwalić. Zapewne przez skromność 🙂
Witam, wpadlem na strone szukajac nowosci Pana Jaromira i zdumialem sie. Nie widzialem, ani nie slyszalem procesora, jednak sadze, ze jesli u Devialeta system dopasowania do glosnika zwany SAM daje tyle, ile slysze, procesor P-3 powinien byc imponujacy – bo przeciez, jak czytam, ma szersze pole dzialania. Ponadto Ancient Audio tym bardziej zasluguje na uwage, ze przeciez to nie jest wielka firma – jak chociazby dzisiaj Devialet, ktory zmierzyl i wpuscil do swojej (i dostepnej dla klientow za darmo) bazy danych wiekszosc glosnikow z rynku.
Swoja droga ciekaw jestem jak wygladaloby porownanie dzwiekowe tych dwu systemow korekcji. Obawiam sie tylko, ze nie jest to mozliwe ze wzgledu na raczej zamkniety charakter Devialeta.