Recenzja: Procesor głośnikowy Ancient Audio P3

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_011_HiFi Philosophy  Niektóre momenty są przełomowe i taki właśnie moment nadszedł. Ani trochę nie przesadzam, to rzeczywiście jest przełom. Bo cóż mógł dotychczas zrobić audiofil? Mógł kupić sprzęt i go słuchać, a po krótkim zazwyczaj okresie początkowej fascynacji doznać rozczarowania lub mnogich rozczarowań. I zabrać się za poprawki. W ich ramach mógł zarówno wymienić całość, jak również poszczególne elementy, narażając się w pierwszym wypadku na duże straty i złośliwości otoczenia, a w drugim na mniejsze przykrości lecz w zamian niekończący się korowód wymian. W ramach tychże mógł zarówno zastępować całe klocki, jak też ograniczyć się do wymiany lamp, interkonektów, kabli głośnikowych albo przewodów zasilających. Mógł też miast tego lub równolegle dokonywać uzupełnień, a więc nabyć listwę albo kondycjoner, próbować poprawić akustykę, wymienić standy pod głośnikami, kupić audiofilski stolik bądź przynajmniej audiofilskie podkładki, zawołać elektryka do poprawek instalacji elektrycznej, kupić grubszy dywan, zawiesić grubsze zasłony, nabyć audiofilskie bezpieczniki i audiofilskie gniazdka, dorobić drugie i trzecie trafo w odtwarzaczu oraz wymienić w nim zegar, podmienić gdzie się da kondensatory na lepsze, dociążyć co się da myszami Entreqa, kupić magiczny poprawiacz wysokich częstotliwości od Synergistic Research, a nawet generator fal Schumanna od Acustic Revive. Mógł także zastąpić odtwarzacz CD gramofonem albo vice versa, bądź przejść ze słuchawek na głośniki albo z głośników na słuchawki. Mógł zatem sporo, i w każdym przypadku oznaczało to wydawanie pieniędzy, pewną zmianę (całkiem nieraz korzystną) oraz wcześniejszy czy późniejszy powrót do dalszego szukania. Mógł również próbować ograniczyć wydatki i zamiast nich wczytywać się w niezliczone recenzje, radzić kolegów, kląć głośno albo pod wąsem, dawać wyraz ogólnej frustracji awanturując się z żoną i teściową, nie pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji, by potem obrywać za to na wywiadówkach, ograniczyć drapanie kota, zyskując jego wzgardę, nie chcieć wyjść z psem na spacer, narażając się na szczekanie, doskwierać sąsiadom w oczekiwaniu na ich odwet, a nawet odmówić sponsorowania wczasów, by bohatersko polec próbując to uzasadnić. Mógł imać się wielu jeszcze innych, nie wymienionych tu rzeczy – sensownych, nie bardzo sensownych oraz kompletnie bezsensownych – bądź dać sobie spokój z audiofilizmem i zająć się nic nie robieniem, albo internetem i telewizją, co na jedno wychodzi.

Do tego licznego grona możliwych posunięć dochodzi teraz kolejne, jednak o wadze i korzyściach dotąd niespotykanych. Można już bowiem zamiast tego wszystkiego albo obok zaopatrzyć się w procesor P3, który wprawdzie kosztuje niemało, ale jest równie owocny w zmiany jak wymiana całego systemu. Nic a nic nie przesadzam. Tym procesorem można zmienić dźwięk nie do poznania, całkiem jakby zastąpić system innym. Mowy nie ma żeby ktoś odgadł w ślepej próbie czy zamieniono cały tor, czy tylko program w procesorze. Zmiany mogą być tak radykalne, że trudno o większe. A zmiany te mogą być przy okazji korzystne, i to korzyściami tego rodzaju, że szukanie ulepszeń staje się zbyteczne i tyczyć może jedynie osób naprawdę lubiących przy swoim życiu majstrować, czyli poszukiwaczy przygód.

Tak nawiasem, albo gdyby ktoś wolał na marginesie, nie widzę w takich poszukiwaniach niczego złego. Utarł się wprawdzie pod wpływem krytyk pewien obraz statecznego melomana, który bez baczenia na sprzęt pożera dzień w dzień chciwie muzykę, co ma być wzorem słusznej postawy dla innych. Słusznej ekonomicznie, bo minimalizującej wydatki, i słusznej filozoficznie, bo nie ma to przecież jak przyswajać muzykę.

Pozwolę sobie nie zgodzić się z obiema tymi racjami. Niby dlaczego wizja pogodzonego z marną jakością dźwięku melomana miałaby być dla innych przykładem? W imię jakich racji ktoś kochający muzykę ma poprzestawać na marnym brzmieniu? Że auto będzie mieć lepsze i na wczasy pojedzie dalej? A co to, życie ma być grą o sumie zerowej? To nie można tego i tego? Nie można walczyć o wszystko, podejmować wielu wyzwań? Mamy się zasklepiać w nijakości i tylko wegetując przyglądać, jak Niemcy albo Austriacy używają naszym kosztem? A ruszże się Polaku i nie daj sobie w kaszę dmuchać. Dlaczego inni mają być lepsi? To twoi ojcowie i dziadkowie napadli na ich ojców i dziadków, czy może raczej odwrotnie? I gdzie jest za to kara i odszkodowanie? Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi i że tak ma być zawsze. Tak, to oni wykupili nasze telewizje i klepią w nich na okrągło, że macie najlepiej jak można, ale to nieprawda.

Co do samej muzyki, to mimo że przyjemna, nie jest jakoś szczególnie wartościowa. Ja wiem: ani ty, ani ja nie rozwiążemy równań Naviera-Stokesa, nie rozstrzygniemy problemu NP, ani nie podamy dowodu hipotezy Riemanna. Tak więc możemy sobie darować ambitne plany, o ile nie jesteśmy bardzo młodzi i bardzo zdolni, ale to jeszcze nie powód żeby wynosić słuchanie muzyki na jakiś piedestał. Muzyka to rozrywka, która w warstwie intelektualnej może najwyżej skłonić do własnych przemyśleń, nie będąca pod tym względem lepszą od spacerów albo wędkarstwa. Czasami może uwznioślić albo przywieść do większej empatii, ale specjalnie bym na to nie liczył. Już prędzej wywoła agresję i nadmierne pobudzenie. Mnie na przykład w myśleniu przeszkadza. I to ewidentnie. Tak więc to nieprawda, że muzyka inspiruje i uspokaja. To nie jest prawda ogólna. Często miast uspokajać podnieca, a najczęściej wywołuje fantazje albo przywołuje wspomnienia i nic szczególnego z tego poza samym przyjemnym spędzeniem czasu nie wynika. Istnieją sposoby dużo lepszego pobudzania intelektualnego od łaskotania się po bębenkach słuchowych. Tak więc kończcie z tą wizją mędrca zasłuchanego w muzykę na bazie kiepskiej aparatury. Jeżeli nawet pomiędzy muzyką a ontologią istnieje wyższy związek, to nie przejawia się on w przeciętnym utworze muzycznym.

Wstępu ciąg dalszy

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_014_HiFi Philosophy

A zaczyna się niewinnie: Ancient Audio P3.

   Wracając do procesora. Ma wiele zastosowań i różne sposoby implementacji. Interesują się nim zarówno producenci aparatury audio jaki i telewizorów, ponieważ sam procesor jest niedrogi, o ile produkować go w wielkich, liczących miliony sztuk partiach, do czego się jak najbardziej nadaje. Tak w ogóle nie jest to procesor oryginalnie wymyślony, tylko jeden spośród ogólnie dostępnych programowalnych, a całym clou jest program. Napisać ciekawy program dla wprawnego informatyka żadną jest sztuką, to można zrobić pomiędzy śniadaniem a obiadem. Nie mówimy jednak o ciekawostkach ani grach intelektualnych, tylko o poprawianiu odtwarzania dźwięku. A tego rodzaju programu wyssać z palca się nie da. Potrzebna jest wprawdzie przede wszystkim głowa, bo jak odpowiedział Stanisław Jerzy Lec pewnej pani na pytanie:

– To chyba bardzo trudno wymyślać tak wszystko z głowy jak pan?

– Owszem, droga pani, ale z nogi byłoby jeszcze trudniej.

Wszakże sama głowa to mało. Potrzebne są jeszcze dane, a ściślej matematyczny model. W tym wypadku jest to model kolumny głośnikowej; model abstrakcyjny ale bezpośrednio odnoszący się do realiów i uwzględniający trzydzieści parametrów fizycznych, takich jak ruchy membrany we wszystkich zakresach częstotliwości, rezonanse wysokoczęstotliwościowe, czy twardość ścianek obudowy. Autorzy (bo nad modelem i programem pracowało wiele osób) nie upierają się, że jest to model najlepszy z możliwych. Z czasem na pewno powstaną lepsze. Ma wszakże jedną wyjątkową zaletę, mianowicie działa. I to działa najlepiej spośród wszystkich tego typu programów. Tak więc przynosi poprawę, co da się usłyszeć tak wyraźnie, jak mało co w całym audiofilizmie. Zastosowane algorytmy okazały się najskuteczniejsze z wszystkich dotychczasowych, co zostało sprawdzone przy pomocy testów modelujących w czasie rzeczywistym na superkomputerze.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_016_HiFi Philosophy

Chociaż po marce Ancient Audio wiele można sobie obiecywać.

Ideałem przyszłościowym będzie stworzenie przenośnej komory pomiarowej, takiego mobilnego laboratorium, możliwego do rozesłania w różne części świata do przyszłych kooperantów, do którego wstawi się dany głośnik i po paru minutach program dostroi parametry automatycznie, korygując wszystkie niedociągnięcia na bazie ingerencji optymalizującej sygnał. Na razie jednak laboratorium jest jedno i jest ono stacjonarne, a w nim dokonuje się zarówno konkretnych pomiarów, jak i powstaje oprogramowanie ogólne, to znaczy osobne programy dla głośników jedno, dwu, dwu i pół, trójdrożnych – i tak dalej. Z takim programem w laptopie podchodzi się do konkretnego głośnika, wpiętego w tor z naszym procesorem, który może znajdować się zarówno w źródle cyfrowym, jak i w osobnym przedwzmacniaczu tutaj recenzowanym. Procesor ten jest bieżąco programowalny, ale wpiąć się doń może jedynie ktoś upoważniony, ponieważ złącze umyślnie nie bazuje na żadnym z dostępnych, by nikt niepowołany nie mógł tego zrobić. Następuje wówczas proces strojenia, który tak samo jak w przypadku fortepianów odbywa się póki co na ucho. Korzysta się przy tym z wzorcowych nagrań i konieczny jest ktoś z odpowiednim słuchem, odpowiednią wprawą i odpowiednią wiedzą. A efekty? Zaraz będzie o nich. Najpierw jednak napiszę, że początkowo próbowano wykorzystać jako kość któryś z procesorów DSP, ale okazały się za mało wszechstronne, ponieważ ograniczały możliwości, nie pozwalając równocześnie wyzyskiwać obsługi wszystkich  trzydziestu parametrów zawartego w programie wzorca głośnika. Tak więc w użyciu jest tu procesor operacyjny o przeznaczeniu ogólnym. Trzeba też nadmienić, że obsługujący go program posługuje się słowami 32, a w przypadku niektórych parametrów nawet 64 bitowymi; nie dlatego, że przy pomocy krótszych nie da tego się zrobić, jako że zdaniem autorów 16 bitów w zupełności wystarcza do odtwarzania muzyki, tylko że tak napisany program jest sprawniejszy obliczeniowo, o wiele łatwiej pozwalając zejść ze zniekształceniami poniżej poziomu rozdzielczości ludzkiego ucha. Procesory z czasem też mają być szybsze, by mogły uwzględniać więcej niż trzydzieści parametrów, co zapewne nastąpi niebawem. Myśli się też o możliwości programowania za pośrednictwem Internetu, ale na razie wizyty domowe audiofilskiego lekarza są niezbędne, aczkolwiek bardzo ważną dla przyszłych użytkowników wiadomością jest fakt, iż procesor umożliwia zapamiętanie ponad dwustu ustawień, tak więc może pomieścić w pamięci bazę ponad dwustu predefiniowanych kolumn, których pracę automatycznie będzie usprawniał. Oczywiście strojenie na miejscu, uwzględniające złożone właściwości całego toru i akustykę pomieszczenia, zawsze będzie lepsze, ale i tak zajdzie znacząca poprawa. Przyszłością jest natomiast, jak mówiłem, Internet i strojenie za jego pośrednictwem na bazie dwustronnej wymiany danych.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_018_HiFi Philosophy

I tak też jest w tym wypadku, gdyż nie jest to jakiś tam sobie przedwzmacniacz.

Trzeba jeszcze odnieść się do historii i stanu bieżącego. Jak chodzi o historię, to próby tego rodzaju podejmowano już w latach 80-tych, a ściślej powstały wówczas głośniki Celestion implementowane w jedną obudowę ze wzmacniaczem gitarowym Fender Dyna-Touch III Deluxe 900 Guitar Amp, mającym programowalną akustykę za sprawą wbudowanego procesora DSP, co dawało istotne zmiany brzmieniowe. Od dawna są też obecne osobno oferowane procesory DSP i equalizery, stanowiące prostszą wersję ocenianych tutaj modyfikacji brzmienia. Stan bieżący jest zaś taki, że pojawił się na rynku także procesor Accuphase, zaopatrzony w mikrofon zbierający dane o dźwięku w danym pomieszczeniu i na poczekaniu korygujący na tej podstawie sygnał do zadanego optimum. Wszystkie te próby okazują się w jakimś stopniu udane, a o świetnym działaniu urządzenia od Accuphase miałem okazję przekonać się na ostatnim Audio Show. Jest jednak pewna różnica pomiędzy tamtymi podejściami, a tym co oferuje Ancient Audio. Wszystkie one działają bowiem doraźnie, posługując się jakimś ogólnym wzorcem brzmienia uważanego za lepsze albo ciekawsze przymierzanym do tu i teraz konkretnych warunków akustycznych, podczas gdy procesor P3 usiłuje przede wszystkim odtworzyć wzorcowy głośnik, a więc odwołuje się w większym stopniu do odtwórczego uniwersalizmu niż doraźnej praktyki. Nie wychodzi od interakcji głośnik-ściana, tylko od ideału odtwórczego jakim jest idealny głośnik, tak więc działa przede wszystkim u źródła a nie na końcu dźwiękowego ogona. Zaczyna od wzorca idealnej kolumny, a nie ingerencji w to co słychać w danym pomieszczeniu. Usiłuje zatem leczyć przyczynowo a nie objawowo. Nie skupia się wyłącznie na zasadzie sprzężenia zwrotnego – źle gra, a więc tu dodamy a tam ujmiemy, i niech ten głośnik działa w dowolnej odległości od wzorca, byle tylko akurat w danym miejscu się sprawdzał. Stara się zamiast tego eliminować błędy u źródła, porównując konkretne brzmienie do charakterystyki idealnego głośnika, a nie do któregoś z wirtualnych wzorców w sensie finalnej akustyki. Chce więc wiernie odtwarzać a nie przetwarzać.

Jak się te różne podejścia do siebie mają, może uda się kiedyś sprawdzić, a na razie jesteśmy przy tym biorącym sprawę od strony kolumn. Jego wyróżnikiem – powtórzmy raz jeszcze – jest koncentrowanie się na głośniku i do niego odnoszenie algorytmu korygującego, a nie skupianie na konkretnym brzmieniu zbieranym mikrofonem. Praktyka wykazała bowiem, że tego rodzaju bardziej abstrakcyjne podejście, bazujące na platońskim ideale przedmiotu zwanego kolumną głośnikową, doskonale się sprawdza, bezproblemowo przenosząc doskonały dźwięk od pomieszczenia do pomieszczenia bez oglądania się na ich różną akustykę. Dowodzi to, że problemy z ideałem odtwórczym bardziej leżą po stronie głośników niż pomieszczeń odsłuchowych, co warto zapamiętać i z czego czerpać przy budowaniu własnego toru. Dobrego głośnika nie da się zastąpić odpowiednią akustyką. Wynika też z tego, że strojenie w danych warunkach akustycznych nie jest absolutną koniecznością, chociaż czasami może się okazać pomocne.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_009_HiFi Philosophy

To coś znacznie więcej, ale po szczegóły należy zajrzeć do wnętrza.

Tyle uwag ogólnych, które pewnie będziemy jeszcze nieraz uściślać w miarę rozwoju projektu i konkretnych jego aplikacji na okoliczność przyszłych recenzji kolumn głośnikowych i nie tylko, a teraz przejdźmy do budowy samego P3.

Budowa

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_011_HiFi Philosophy

A oto i powód całego zamieszania – procesor głośnikowy własnego pomysłu, mający drastycznie wpływać na doznania odsłuchowe.

   Dokonujący się tu proces poprawy brzmienia dochodzi do skutku całościowo w domenie cyfrowej, tak więc moduł liniowego przedwzmacniacza P3 zaopatrzony został zarówno w przetwornik analogowo cyfrowy, jak i cyfrowo analogowy. To dlatego kosztuje znacznie więcej niż implementacja procesora do wnętrza odtwarzacza z wykorzystaniem jego własnych składników obróbki sygnału. Implementacja tego rodzaju to koszt wraz ze strojeniem (a więc jako kompleksowa usługa) od 8 tysięcy w górę, podczas gdy zewnętrzny procesor P3 to wydatek ponad 39 tysięcy.

Cena dla wszystkich odtwarzaczy nie jest jednakowa, ponieważ różnią się stopniem trudności takiej implementacji, a w niektórych przypadkach nie jest nawet ona możliwa. Dzieje się tak kiedy część analogowa i cyfrowa zamknięte są w jednej kości procesora, przeniknięcie do wnętrza którego nie jest oczywiście możliwe, albo kiedy ilość bitów w ramce lub inne parametry kodujące sygnał zbyt są różne od sposobu kodowania w samym procesorze P3. To jednak na szczęście pojedyncze wyjątki. Bardzo łatwo jest za to implementować procesor na przykład odtwarzaczom Ayona i dlatego jeden z pierwszych użytkowników specjalnie nabył odtwarzacz tej marki, usłyszawszy rezultaty i nie wyobrażając sobie, by czegoś takiego na własność nie posiadł. I wcale mu się, tak nawiasem, nie dziwię.

Implementacja P3 do wnętrza odtwarzacza CD, odtwarzacza plikowego, albo przedwzmacniacza nie stanowi też problemu w przypadku przyszłych korekcji programu, jednak każdorazowo po przejściu na inne głośniki konieczna będzie wizyta programisty. Co innego gdy korzystamy z całego przedwzmacniacza z modułem P3, który programy dla różnych głośników nie tylko może mieć zapisane, ale umożliwia także łatwe pomiędzy nimi przechodzenie.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_017_HiFi Philosophy

I tu ciekawostka – to sygnał analogowy, a nie cyfrowy jest rozkodowywany, przetwarzany wedle zaprogramowanego ustawienie i ponownie zamieniany na analogowy.

Jeden obrót gałką wraz z potwierdzającym wybór przyciśnięciem i już zmieniliśmy program albo działanie oprogramowania dezaktywowali, pozwalając sygnałowi przechodzić przez urządzenie bez żadnej ingerencji, co jest szczególnie spektakularne podczas porównań. Na szczęście ta spektakularna dezaktywacja, umożliwiająca wielokrotne przekonywanie się co zyskaliśmy, jest możliwa także w przypadku aplikacji procesora do odtwarzacza. Wystarczy tylko wyjść poza obudowę odpowiednim przełącznikiem. W najbliższej przyszłości cała operacja, jak również regulacja siły głosu, będzie się też mogła odbywać z pilota, ale testowany egzemplarz P3 jeszcze go nie miał.

Samo urządzenie to podłużny klocek – wyraźnie węższy od standardowych, a za to sporej głębokości. Obudowa jest cała z metalu i stoi na kamiennym postumencie, a panel przedni wykonano z masywnego płata mosiądzu i ma on złote wykończenie oraz zaopatrzony został w spory wyświetlacz produkujący czerwone znaki. Informują one o wyborze programu, wyborze wejścia i sile wzmocnienia, gdyż jest tam zaraz obok pokrętło cyfrowego potencjometru i na lewo od niego, poniżej, trzy mniejsze regulatory funkcyjne. Środkowy odpowiedzialny jest właśnie za zmianę programu, i to jego przyciska się by ją potwierdzić, a pozostałe to selektor wejść i włącznik główny. Z tyłu są tylko gniazda analogowe, ale jest ich sporo. Są dwa wejścia – RCA i XLR – oraz para wyjść RCA i pojedyncze XLRy. Na niedaleką przyszłość przewidziana jest też wersja z wejściami cyfrowymi, jednak z uwagi na konieczność dopasowania do wielu standardów transferu danych będzie ona około dwukrotnie droższa, a więc kosztować będzie ponad pięćdziesiąt tysięcy. W zamian będzie to DAC, przedwzmacniacz i procesor poprawy brzmienia w jednym.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_015_HiFi Philosophy

A to wszystko w otoczeniu komponentów najwyższej klasy. Żadnych kompromisów, jak to zwykle u Ancient Audio.

Całość waży sporo, a we wnętrzu panuje wzorcowy porządek. Inaczej wszak być nie może, bo przecież samo urządzenie służyć ma poszukiwaniom wzorca, tak więc w innym wypadku pojawiłby się dysonans, a tego nie chcemy. Widnieje tam sporej wielkości solidnie obudowane toroidalne trafo, radiatory nad tranzystorami MOS-FET i cztery kondensatory V-CAP OIMP 250V, a na samym środku króluje samotny procesor, podpisany dumnie logo Ancient Audio. Topologię i podzespoły zaczerpnięto ze stopnia wyjściowego odtwarzacza Lector Grand, a więc najlepszego z oferty firmy, kosztującego bolesne 100 tysięcy złotówek, z tym że stopień wyjściowy jest tranzystorowy a nie lampowy. Zmiana wynikła z chęci długookresowego podtrzymania idealnych parametrów pracy procesora, które znajdujące się  pod małym obciążeniem MOS-FETy powinny zapewniać na mnogie lata.

Brzmienie

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_012_HiFi Philosophy

Wszystko to brzmi w teorii aż nazbyt pięknie, tak więc poddamy P3 naprawdę ciężkiej próbie – z Raidho D1.

Moduł P3 wpięty został w tor szanownego pana recenzenta, posiłkujący się odtwarzaczem Accuphase DP-700 i głośnikami Raidho D-1. Wpięty pomiędzy odtwarzacz a przedwzmacniacz, choć równie dobrze mógłby się pojawić za przedwzmacniaczem. A wówczas przybył capo di tutti capi, Pan Jaromir Waszczyszyn, i dokonał optymalizacji, mając ze sobą oprogramowanie dla wzorca kolumny dwudrożnej, jaką Raidho D-1 są niewątpliwie. Strojenie nie trwało długo, tak około godziny, a po nim dźwięk uległ daleko idącym przemianom. Trzeba jednak zaznaczyć, że Główny Konstruktor nie był szczególnie rad temu, że przyszło mu stroić akurat głośniki Raidho, zauważając, że są one „za dobre” i w związku z tym ograniczają pole popisu. Dobre są – rzeczywiście – ale jak na moje uszy zmiany i tak okazały się zasadnicze. Rozmawiając przez wiele godzin o projekcie i jego realizacji nie mieliśmy wprawdzie dość czasu by dokonać ustawień idealnych, bo, jak to mówią, nam zeszło i potem trzeba było się śpieszyć, ale ustawienia te i tak powinny zostać skorygowane na podstawie długich odsłuchów z uwzględnieniem preferencji słuchacza, natomiast dzięki temu mogłem się przekonać jak taka regulacja przebiega w warunkach pośpiechu i akcji doraźnej. Mieszkamy w tym samym mieście, niezbyt daleko od siebie, zatem zawsze będzie można nanieść w przyszłości poprawki, a z procesorem mam zamiar wchodzić w kontakt nie raz jeszcze. Przejdźmy do rezultatów.

Te skupiły się w trzech grupach, to znaczy na obszarze sopranów, na architekturze sceny i w odniesieniu do dolnych rejestrów, choć oczywiście całe brzmienie uległo przeobrażeniu. Przeróbmy te skupiska zmian po kolei.

Odnośnie sopranów. Nastąpiło ich wyraźne uspokojenie oraz poprawa integracji z otoczeniem. Uspokojenie może ciut za daleko idące, z czego zdałem sobie w pełni sprawę dopiero słuchając potem samemu, ale jak najbardziej do poprawienia i optymalizacji. Za to niewątpliwie naturalniejsze w odbiorze względem stanu bez procesora i z równocześnie o wiele lepszą całościową akustyką, pośród której się pojawiały. Bez śladu histeryczności, bardziej plastycznie i bardziej w konkretnym miejscu. Nie jako solowy popis i lawina rozedrganych wysokich nutek, tylko spokojne płynięcie w pełnym rozwinięciu przestrzennym i z doskonałym ukazaniem odbić. Odbić tak naturalnych, jakich jeszcze w aparaturze audio nie słyszałem. Żadnych sztucznych rewerbów kłębiących się w mrokach, albo miotających po gotyckich krużgankach szpiczastych wrzecion, tylko z pięknym ukazaniem naturalnego brzmienia w koncertowych albo kameralnych realiach. Bez przesadnego ciągnięcia w górę i jednocześnie bez żadnego przycięcia. W całej otwartości i z całym naturalizmem. Szczególnie dobrze to było słyszalne na wszelkich tak cenionych przez audiofili „cyknięciach”.Te przestały być odchudzone, punktowe i monotonnie podobne, stając się dokładnie takimi jak stuknięcia i cykanie prawdziwych przedmiotów.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_004_HiFi Philosophy

Wszakże te monitory są klasą samą w siebie. Czy to możliwe, by można było poprawić ich brzmienie w daleko idącym stopniu?

To samo odnosiło się do strun, które były teraz bardziej widoczne i bardziej prawdziwe. Nie strzelające jak iskry, nie punktowo skupione, tylko w całym majestacie brzmieniowej wibracji.Oczywiście sam tor i same Raidho czyniły te cyknięcia, stuknięcia i struny bardziej rzeczywistymi niż to ma miejsce zazwyczaj nawet w dobrej jakości systemie, a tu jedynie posunięte zostało to dalej, jednakże miara tego przesunięcia była naprawdę wydatna i przeobrażająca. Plastyka dźwięku i towarzyszące jej wizualizacje wzniosły się na wyższy poziom, a wrażenie inności – tej dobrej, tej prawdziwej – względem stanu sprzed regulacji było przemożne. Trochę wprawdzie za daleko z tym naturalizowaniem poszliśmy, ale tylko dlatego, że zapanował pośpiech, a na dodatek Pan Jaromir zapomniał zabrać wzorcowe płyty i musieliśmy korzystać ze zwykłych, a te są bardzo różnie nagrane i trudno z ich użyciem na poczekaniu osiągnąć optimum. W efekcie nastroiliśmy system tak, by jak najlepiej brzmiały te najgorszej jakości, ale stało się to kosztem nagranych porządnie. Nieznacznym jednak i tylko do małej korekty. Za to te najgorsze zyskały bardzo dużo. Jeżeli ktoś ma kłopot zasadniczy ze zbiorem złej jakości nagrań, które z uwagi na wartość artystyczną pragnie mieć stale w użyciu, to nie wyobrażam sobie lepszego sposobu optymalizacji. Wszelkie poszukiwania sprzętowe są mniej wydajne niż to co można tutaj osiągnąć, o ile tylko punktem wyjścia będzie przyzwoitej jakości system a nie jakaś totalna klapa. Klabzdra, jak mawia moja żona o takim beznadziejnym brzmieniu.

Brzmienie cd.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_021_HiFi Philosophy

Godzina pośpiesznego programowania, jeden krótki ruch manipulatorem i…

   Drugie skupisko zmian to przestrzeń. Tu także naprawdę się działo i chyba nawet działo najwięcej. Dobrze ustawione i napędzone Raidho scenę mają jak ze snu, o niespotykanej głębokości. Jednak okazało się, że można na niej jeszcze niejedno zdziałać, by stała się jeszcze prawdziwsza. Strojenie poszerzyło ją, i to zdecydowanie, a jednocześnie poprawiło lokalizację źródeł. Ta stała się wzorcowa, bez żadnej przesady. Każde źródło dźwięku przestrzenie zebrało się w sobie, jedno od drugiego wraz z poszerzeniem sceny się odsuwając, a jednocześnie nic nie straciło na tym to odrywanie się dźwięku od źródeł i jego naturalna propagacja, którą nazwałem w recenzji Raidho D-2 promieniowaniem. Mało tego, ono zyskało. Zyskało, bo pojawiła się lepsza między źródłami współpraca, pomimo że ich rozsunięcie sugerowałoby raczej coś innego. Ale nie, nic podobnego – podziały się wyłącznie dobre rzeczy. Wzrosła separacja, poprawiło ogniskowanie i dźwięki bardziej naturalnie i w bardziej widoczny sposób na siebie się nakładały. Siedziałem jak zaczarowany, niemal nie wierząc uszom. Aż tyle jeszcze udało się osiągnąć? Tak bardzo da się jeszcze scenę tych Raidho poprawić? Nie zgadłbym tego za żadne pieniądze i za żadne, gdyby było moje, nie oddał. Taka scena we własnym domu to skarb. A na niej żywi ludzie. Autentyczni w sposób wręcz nieprzyzwoity, bo jak już kiedyś pisałem, dobrym dźwiękiem o wiele łatwiej przywołać obecność niż obrazem, jako że obrazów jak z życia nie potrafi generować żadna fotografia, żadna telewizja, ani żadne kino. Tylko w snach takie się pojawiają i dlatego snu od jawy odróżnić się nie da i dlatego to tutaj było jak ze snu; takiego jeszcze piękniejszego niż ten śniony za sprawą samych Raidho. Ale odłóżmy filozofię i zostawmy tylko samych autentycznych wykonawców o cechach i sposobie bycia nie podlegającym żadnej krytyce. To była naprawdę ostra audiofilska jazda, a każda puszczona płyta rodziła się na nowo. Te sale, te oklaski, ta precyzja rozpisu planów, ta dal… I do tego jeszcze dużo przyjemniejszy w odbiorze szum tła, o wiele mniej drażniący a wcale nie ściszony. Jedynie poprawniejszy tonacyjnie, tak jak wszystkie wysokie dźwięki. A na pierwszym planie wykonawcy dużo lepiej wpisani w akustykę, a jednocześnie wciąż pierwszoplanowi i wciąż z zachowaniem wszystkich atrybutów indywidualnych. A więc to samo co w przypadku kabla zasilającego Siltech Royal Double Crown, tyle że z o wiele silniejszym tego uwydatnieniem i pełniejszym całościowym aranżem.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_002_HiFi Philosophy

…Raidho D1 odezwały się takim głosem, którego najprawdopodobniej nie spodziewaliby się po nich nawet ich konstruktorzy.

Tam to była w porównaniu namiastka, jakiś tylko wstęp – a tutaj pełne rozwinięcie i całościowa perfekcja. Wystarczyło zamknąć oczy by przenieść się „tam”, a nawet bez zamykania przy odrobinie wyobraźni złuda stawała się zupełna, bo pokój odsłuchowy znikał samoczynnie. I nie było do tego potrzebne tradycyjne wejście w muzykę, owo audiofilskie nabieranie rozpędu, którego sam zwykle na obszarze kilkunastu bodaj minut (a często dużo dłuższym) potrzebuję. Tu działo się to natychmiast.

Na koniec słowo o basie, będącym oczkiem w głowie jakże wielu audiofili. Raidho D-1 to pod tym względem głośniki niesamowite. Nie tylko pod tym, ale pod tym i pod paroma innymi szczególnie. Bo są to wszak tylko monitory, choć z bass-reflexem (co w sumie jest normą) i diamentowym głośnikiem szerokopasmowym (co normą już nie jest), no ale jednak zaledwie monitory. Te monitory pokazały na Audio Show jaki może być bas z monitorów, że aż cały pokój był pełen basowego dygotu, a u mnie dobrze ustawione basu mają w sam raz i jest on popisowej jakości. Ale napisałem parę wersów temu, że wszelkie cyknięcia i stuknięcia wraz z procesorową optymalizacją stały się prawdziwsze, a przecież perkusja to cykanie talerzy i stukanie w bębny. Nie mogło stać się zatem inaczej niż lepiej, a lepiej było o kawał lepszości. Tego basu nie przybyło pod względem ilościowym jakoś szczególnie, ani schodzić nie zaczął o wiele niżej, ale jakość akustyki bębnów i naturalność wszelkiego rodzaju uderzeń poprawiła się radykalnie. Wszystko przedtem, kiedy porównywać, zdawało się nadrealne i ekscentryczne, a po optymalizacji prawdziwe i uspokojone. Nie jak w kinie akcji, gdzie wszystko co się dzieje jest przerysowane i efekciarskie, tylko jak w najlepszym dokumencie obrazującym w tym wypadku muzykę. Popisowość nie jest wcale zła, czasami można poszaleć w jakimś Matriksie, ale muzyka w naturalnej formie, na bazie rozwijanych przez tysiąclecia instrumentów, wystarczająco jest popisowa i nie potrzeba jej doprawiać żadną egzaltacją ani ekstatycznością. Naturalny wyraz wystarczająco ma mocny.

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_003_HiFi Philosophy

Całościowa poprawa brzmienia była tak rażąca, że aż trudna do uwierzenia… Czy to początek nowej ery w audio?

Na finał zostawiłem sobie ciężkiego rocka. Zawsze tak robię, spuszczając na finiszu ze smyczy decybele. Tak autentycznego i tak przeszywającego słuchałem tylko przysłuchując się próbom rockowych zespołów i z wielokanałowej płyty SACD. Z super potęgą basu, super rozdzielczością i dojmującym autentyzmem. Naturalność, moc, nasycenie, prawda. Wszystko to jednocześnie – i obyśmy tylko zdrowi byli i na takie coś mogli zarobić.

Podsumowanie

Ancient_Audio_Digital_Speaker_Procesor_019_HiFi Philosophy   Jak napisałem w pierwszym zdaniu – mamy do czynienia z przełomem. Świadomi tego stają się wszyscy, którzy z przedmiotem tej recenzji wchodzą w kontakt. Ale to wcale nie znaczy, że procesor P3 musi zatryumfować i różne jego zastosowania zaleją rynek do tego stopnia, iż jego obecność w każdym torze audio o wyższych aspiracjach stanie się oczywistością. Od wynalezienia do wdrożenia droga bywa daleka i kręta, czego dobrym przykładem wynalezienie penicyliny. Datowane na rok 1928 doczekało się szerokiego wdrożenia dopiero w drugiej połowie lat 40-tych, a przecież tam nie chodziło o przyjemności tylko ratowanie życia.

Ewidentna lepszość nie jest żadną rękojmią sukcesu. Wspomniałem przed chwilą o wielokanałowym SACD, które poszło na zatracenie. A przecież oferuje dźwięk zdecydowanie lepszy niż zwykłe płyty CD i dwukanałowe SACD, choćby nie wiem jak dobrze nagrane. Być może ten standard się jeszcze odrodzi, ale nic na to nie wskazuje. To z kolei dobra wiadomość dla procesora P3, który pracować może wyłącznie w standardzie PCM. Efekty są bardzo zbliżone a potencjalna dostępność o wiele większa, bo cały rynek nagrań stoi  za dzieckiem Ancient Audio. Gdyby koncern Sony zachował dawną pozycję dominującą, pewnie byłby w stanie zarzucić rynek tanimi płytami w wielokanałowym standardzie i zaoferować niedrogie ich wysokiej jakości czytniki, a wówczas los PCM byłby bardzo niepewny. Ale Sony podupadło i walczy o przetrwanie a nie dominację. Tymczasem przyroda nie znosi próżni i na miejscu przegranych pojawiają się kolejni pretendenci sukcesu. Jeżeli sukces ten przypadnie w udziale procesorowi P3, będziemy mieli do czynienia z przywoływanym przełomem, a jeśli nie, to tak jak w przypadku telewizorów SED albo wielokanałowych płyt SACD lepsze przegra z tanim i pozostaniemy w objęciach nudnej przeciętności. Tak się stać nie powinno, ponieważ sam procesor P3 jest niedrogi, a jego najtańsze implementacje nie idą z ceną wyżej niż w przypadku średniej jakości urządzenia audio. Bo cóż można kupić na rynku pierwotnym za osiem tysięcy naprawdę wyjątkowego? Chyba jedynie słuchawki Edition 5 w wersji Unlimited albo kabel zasilający Gargantua II. Te fragmenty audiofilskiego rynku są niewątpliwie spektakularne, ale same, w pojedynkę, niczego nie zdziałają i jeszcze do tego są wyjątkami a nie regułą. Kupując same E5 mamy już wprawdzie coś konkretnego, ale słuchawki to jednak na razie zdecydowana mniejszość gdy chodzi o poszukiwania najlepszego dźwięku, a procesor P3 równie, jak nie nawet bardziej, jest spektakularny, a uniwersalność posiada zupełną. Bo i słuchawki można nim stroić, a nie tylko głośniki, a przy tym na bazie ponad dwustu możliwych do wpisania programów w przypadku wersji zewnętrznej operować może wielką gamą potencjalnych przeobrażeń, mogących spektakularnie przeistaczać dowolne tory audio, co zresztą można mieć także w przypadku wersji wbudowanej w odtwarzacz, tyle że nie jednocześnie do wyboru. I niech się nikomu nie zdaje, że to samo można osiągnąć za pomocą equalizera, bo ręczę, że się nie osiągnie, czego marnie zrealizowane płyty, walające się stosami po rynku, najlepszym dowodem.

 

W punktach:

Zalety

  • Zasadnicza ingerencja w brzmienie.
  • Ogromne możliwości dostrajania.
  • A co za tym idzie poprawy.
  • Która jest spektakularna.
  • Uspokojenie sopranów i ich pełna naturalizacja.
  • Przywołanie żywych wykonawców, doskonale słyszalne zarówno w muzyce jak i teście normalnej mowy.
  • Popisowa rozdzielczość i akustyka.
  • A wraz z akustyką poprawa także brzmień perkusyjnych.
  • Jakościowa progresja przy jednoczesnym wzmocnieniu niskich rejestrów.
  • Spektakularna poprawa sceny.
  • Na którą składa się jej całościowe poszerzenie, lepsza separacja źródeł dźwięku i lepsza ich wzajemna współpraca.
  • Co razem stanowi poważny krok na drodze do odtwórczego ideału.
  • W oparciu o zaawansowaną technologię i naukowe metody pomiaru.
  • Zakres zastosowań bez ograniczeń, czyli poprawę uzyskujemy równie dobrze w tanich jak i bardzo drogich systemach.
  • Możliwość implementacji zarówno do wnętrza źródeł dźwięku i przedwzmacniaczy, jak i w osobnym firmowym przedwzmacniaczu.
  • Niska cena jednostkowa samego procesora i możliwość jego masowej produkcji.
  • Dopracowany całościowo moduł przedwzmacniacza P3, czerpiący z high-endowych rozwiązań odtwarzacza Lector Grand.
  • Symetryczne wejścia i wyjścia.
  • W najbliższej przyszłości obsługa z pilota i wersja o wejściach cyfrowych.
  • Made in Poland.
  • Już w pełni dostępny.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Wysoka cena.
  • Nie do każdego źródła da się wbudować procesor.
  • Konieczność strojenia na słuch.

 Strona producenta:

ancient

 

Dane techniczne:

  • Wejście RCA 2V RMS.
  • Wejście XLR 4V RMS.
  • Wyjście RCA 4V RMS.
  • Wyjście XLR 8V RMS.
  • Moduły C/A i A/C 24-bit/192 kHz.
  • Pamięć programów: 250.
  • Pobór mocy 30 VA.
  • Wymiary wraz z granitowym postumentem: 200 x 390 x100 mm.
  • Waga: 10,3 kg.
  • Kolory panelu przedniego: złoty mosiądz lub srebrna stal stopowa.
  • Cena: 39 900 PLN.

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Cyfrowy procesor głośnikowy/przedwzmacniacz: Ancient Audio P3.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Głośniki: Raidho D-1.
  • Interkonekty: Crystal Cable Absolute Dream, Entreq Discover, TaraLabs Air1.
  • Kabel głośnikowy: Crystal Cable Reference.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

20 komentarzy w “Recenzja: Procesor głośnikowy Ancient Audio P3

  1. Roman pisze:

    Zazdroszcze i wspolczuje jednocześnie,jak posłuchasz czegoś takiego to jak potem bez tego żyć ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na szczęście nie mam tego dylematu w ostrej formie, bo słuchawki AKG K1000 też potrafią wprawiać w osłupienie, a to ich najczęściej słucham dla przyjemności. Trochę martwi mnie tylko, że na dniach mamy stroić procesor właśnie pod nie, bo to już może zaboleć bardziej.

  2. Roman pisze:

    Na kiepskim sprzęcie nie da się słuchać muzyki,niby wszystko słychać ,ale utwór traci wszystko ,to tak jakby zamiast żony miało by mi wystarczyć jej zdjęcie.Naturalnie większą cześć dnia słucham muzyki w tle na głośnikach za 1000zł ,ale dopiero wieczorem zaczyna się uczta .

    1. Piotr Ryka pisze:

      I pomyśleć że niektórzy upierają się, iż dobry czy marny system to bez różnicy, bo ważna jest tylko muzyka. Może faktycznie są pod tym względem oświeceni, ale mnie taka iluminacja nie jest dana.

  3. Maciej pisze:

    Słuchałem tego procesora na Audio Show, oczywiście w warunkach show. Prezentacja barwna ale czy dałbym się za ten procesor pokroić to nie wiem 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pytam bardzo serio – jakie miałeś Macieju zastrzeżenia?

      1. Maciej pisze:

        Czysto ideowe. Bo tutaj teoretycznie każdy komplet głośników wymaga własnego presetu. To czyni go urządzeniem które konstruktor musi regulować indywidualnie, a to diametralnie podnosi cenę. A do tego sam mechanizm działania owiany tajemnicą- co jeszcze byłbym w stanie zrozumieć. Ale chociaż pewne elementy działania mogłyby zostać wyjaśnione bo tak nie wiemy kosztem czego dźwięk się zmienia – a zawsze kosztem czegoś musi…

        1. Maciej pisze:

          Co nie wyklucza tego, że kibicuję marce 🙂

          1. Piotr Ryka pisze:

            Ja też.

          2. Przemek pisze:

            Ja też.

        2. Piotr Ryka pisze:

          Jak chodzi o koszty, to są one precyzyjnie zdefiniowane w języku ścisłej matematyki i wynoszą 8 albo 39 tysięcy 🙂

          Co do stosowanej terapii, to jest ona tajemnicą firmy farmaceutycznej i nie zostanie zdradzona. Po owocach ich poznacie, jak powiada mądra Księga.

          Firma zdradza jedynie, że bardzo ważna jest poprzedzająca ją precyzyjna diagnoza, której dokonuje się w warunkach laboratoryjnych przed napisaniem programu-uzdrawiacza.

  4. Roman pisze:

    Można mieć pełną satysfakcję z odsłuchu na bardzo tanim sprzęcie dopóki nie usłyszy się czegoś lepszego,ci którzy najwięcej krytykują to osoby, które nie stać na coś lepszego i nie chcą się do tego przyznać bo im wstyd,takie osoby często słuchały gdzieś jakieś dobre zestawy ,ale robiły to niedbale bo po co się skupić skoro i tak mnie niestać.
    Taki byle jaki odsłuch pokazuje zazwyczaj że nie ma istotnych różnić wględem trzy krotnie tańszego zestawu a różnice są i to spore.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Chciałbym uspokoić zaniepokojonych losami urządzenia Marantza. Podobno już zostało wysłane i dotrze w poniedziałek.

  6. Pawel pisze:

    Piotrze,
    z wielka niecierpliwoscia czekam na opis wrazen sluchawek ”poprawionych” procesorem ancient audio. Jezeli rowniez tam sa mozliwosci poprawy brzmienia bylbym bardzo zainteresowany. Dziwi mnie tylko brak informacji na temat P3 na stronie producenta.

    1. Piotr Ryka pisze:

      W ciągu jakichś dwóch tygodni powinno się dokonać spotkanie K1000 z P3. O braki na stronie zapytam.

  7. Pawel J. pisze:

    Jak tam proby ”tuningowania” sluchawek? Jakies nowe wiesci?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeszcze nie, ale niedługo powinno się coś zdarzyć. Ogromny nawał bieżących, bardzo pilnych recenzji pożera czas, ale za jakiś tydzień może się trochę odgrzebię.

  8. Jakub pisze:

    Dzień dobry wszystkim !
    Widzę że posty kończą się w styczniu. Czy mogę wznowić dyskusję i prosić o opinie o procesorze?

    Nie ukrywam, jestem szczęśliwym posiadaczem P-3. Uważam urządzenie za GENIALNE dla posiadaczy sprzętu przeciętnego, bo procesor – czego doświadczyłem – winduje dźwięk o 2-3 półki cenowe w górę.
    Polecam każdemu, kto chciałby wymienić wzmacniacz lub głośniki – niech sprawdzi procesorem co one naprawdę potrafią 🙂
    A jak jest ze sprzętem hi-end? Z tego co rozumiem to procesor też wyciąga z nich ukryte możliwości ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wyciąga, ale jakoś nikt nie spieszy się tym chwalić. Zapewne przez skromność 🙂

  9. Marek pisze:

    Witam, wpadlem na strone szukajac nowosci Pana Jaromira i zdumialem sie. Nie widzialem, ani nie slyszalem procesora, jednak sadze, ze jesli u Devialeta system dopasowania do glosnika zwany SAM daje tyle, ile slysze, procesor P-3 powinien byc imponujacy – bo przeciez, jak czytam, ma szersze pole dzialania. Ponadto Ancient Audio tym bardziej zasluguje na uwage, ze przeciez to nie jest wielka firma – jak chociazby dzisiaj Devialet, ktory zmierzyl i wpuscil do swojej (i dostepnej dla klientow za darmo) bazy danych wiekszosc glosnikow z rynku.
    Swoja droga ciekaw jestem jak wygladaloby porownanie dzwiekowe tych dwu systemow korekcji. Obawiam sie tylko, ze nie jest to mozliwe ze wzgledu na raczej zamkniety charakter Devialeta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy