Recenzja: Neumann NDH-20

Brzmienie

Połyskliwy.

Tak sobie myślę, że im zrobiłem krzywdę; bo jest unfair brać się za opis czegoś poprzez ogląd szukający sensacji. Ale zostałem sprowokowany. Ktoś podający się za profesjonalnego muzyka, w dodatku jeszcze solistę, rąbnął w Internecie pean pochwalny, a że inne recenzje też w tym tonie, to zaraz wielkie oczekiwania. Niemniej uczciwie należy przyznać, że zapalczywie chwalący zawsze też podkreślają, iż są to słuchawki profesjonalne, to znaczy przedstawiające muzykę jaką jest, a nie jakiej byśmy chcieli-oczekiwali. Więc taką bez fajerwerków, za to bardzo uczciwą. Z tym jednak pozostaję w niezgodzie, bo wprawdzie żaden ze mnie solista i żaden w ogóle muzyk, ale muzyki żywej liznąłem sporo i zdanie mam przeciwne. To znaczy sądzę, że najlepszym nawet słuchawkom audiofilskim daleko do muzyki żywej, a nie na odwrót – że one przyjemnościowo przed nią. Dlatego pozwolę sobie wątpić w autentyczność solisty–recenzenta z amazon.com, choć może nie mam racji.

Odtwarzacz przenośny

Zostawmy to i do roboty. Poczynając od urządzeń przenośnych, a ściślej od odtwarzacza Astell&Kern SP2000, bo niby czemu nie?… I najpierw o samych słuchawkach Neumanna, a potem dwa porównania.

Sprawiedliwość wcześniej recenzującym należy oddać – jeżeli słuchawki mogą być uczciwe, to te uczciwe są. To znaczy wyważone, dokładne i wyraźne. A przy tym melodyjne i dźwięczne. Lecz jednocześnie nie popadające w słodką ani ciepłą przesadę. Temperaturę mają w sam raz, to znaczy nie jest gorąco, ale przed chłodem też zabezpieczenie. Spokojnie można sobie wyobrażać obecność na koncercie; może nie aż duszną atmosferę klubową, raczej estradę na stadionie. Ale to w przypadku faktycznie plenerowego występu grupy Queen, a już u śpiewającej w koncertowej sali Amy Winehouse atmosfera bardziej gorąca – adekwatna. I doskonale przy tym było słychać, że płyta tej ostatniej o wiele lepszej jakości, doskonalej przywołująca obecność. W tej mierze okazało się być pierwszorzędnie, bo znakomicie dokładna artykulacja nie gubiła melodyjności i nie traciła muzycznego porywu, a przy tym zaznaczone było u idealnie przejrzystego medium pewne jego ciśnienie, chociaż o wiele słabiej niż u Ultrasone Tribute 7. (Nie ma co się obruszać, jak one żadne nie potrafią.) Linia basowa perkusyjnego akompaniamentu też dobrze się zaznaczała, dając dużo więcej niż samo marginalne tło wokalu. Amy zdecydowanie jednak wiodąca – bardzo dokładnie zlokalizowana na trójwymiarowej scenie i bardzo sobą obecna. Indywidualizm jej głosu bez zarzutu, timing też idealny, podobnie sustain. A przy tym pełna oprawa brzmieniowa: zmiany artykulacji, chrypka, dynamika pokrzykiwań, obecność publiczności.

Że bas może być jeszcze większego kalibru, udowodniło zaraz potem Dead Can Dance, ostatecznie utwierdzając mnie w przekonaniu, że słuchawki bardzo precyzyjnie nie tylko operują barwą oraz teksturą dźwięku, ale też dynamiką i dystansem.

I z bardzo dobrą regulacją.

Nagrania koncertowe budowały atmosferę poprzez reprodukcję faktycznego rozmiaru widowiska, w tym dystansu do sceny (dokładnie wymierzonej wszerz, wzdłuż i w pionie), podczas kiedy studyjne Anna Jopek i Diana Krall ze swymi mikrofonami były tuż-tuż – niemalże w głowie. Ale właśnie nie w głowie, tylko przed słuchaczem, przed twarzą. Aczkolwiek chórek towarzyszący madame Jopek za bardzo był rozrzucony, ale zrzućmy to na nagranie, zapewne nie wykonane w technice Dummy Head.

Jeszcze potężniejszy bas zjawił się w nagraniach Morcheeba – więc można o nim orzec, że całkiem jest w porządku. Przestrzenny, rozdzielczy, z odpowiednim wgnieceniem, bardzo jak wszystko dokładny. Pod względem tej dokładności prawdziwy profesjonalizm – dźwięki ładnie współgrały, ale jednocześnie bardzo też dbały, by jedne nie przysłaniały drugich ani poprzez zawadę przestrzenną, ani przekrzykiwanie. Całkiem przy tym nie było technicznie – przeciwnie: zjawiło się muzyczne rozmarzenie, nastrojowość, luz naprzemiennie z porywczością. Miałem do czynienia z muzyką samą, a nie ze zbiorem dźwięków. Tym bardziej, że operowanie pogłosem też okazało się perfekcyjne – jeżeli już się zjawiał, to tylko by wzbogacać i upiększać. Brak także osuszenia, choć niespecjalnie mokro.

Nie pojawiła się ani razu przewaga szczegółów nad melodyką, choć te szczegóły w mocnej ekspozycji. Dźwięk pozbawiony był pogłębiania, minimalnie nawet cofnięty, co jednak nie przeszkadzało – ewentualnie w kontrabasie. Słuchawki nie były skłonne wsysać słuchacza pogłębionym, mokrym i zagęszczonym brzmieniem, bo nie są audiofilskie. Zachowywały profesjonalne umiarkowanie, ale w jednoznacznie muzycznym stylu. Tworzyły muzyczną przestrzeń i w niej muzyczną atmosferę na zasadzie precyzji i umiaru, czyli właśnie uczciwie. Test zwykłej mowy ukazał jednak pewne niedostatki w przywoływaniu dosłowności – nie dałoby się wzbudzić wątpliwości, czy za kotarą żywy człowiek. Ale nie było też żadnego czymś czegoś podbarwiania; sama tylko rzetelna relacja o proporcjach wyjętych z życia, mimo iż reprodukcja na poziomie pozwalającym w każdym przypadku odróżniać prawdę materialną od nagraniowej fikcji. Ale ta fikcja ładna, dokładna, bogata, tchnąca zaangażowaną muzyką – można się było zasłuchać nawet będąc wykarmionym jakością audiofilem. Temat z Inception Zimmera miał uchwycony nastrój i świetną precyzję wszystkiego. Bez audiofilskiej (że tak nazwę) zapalczywości, ale przestrzennie, z rozmachem, przejrzyście i przede wszystkim z duszą. Dobre granie, nawet wykwintne – restauracja z trzema gwiazdkami. Przy czym styl zawsze jednakowy, zawsze przede wszystkim dbający o proporcje i brzmieniowa uczciwość, a wraz z tym świetne różnicowanie i analiza nagrań, o co od założeń chodziło – wygoda pracy realizatora dźwięku to w tych słuchawkach priorytet. I w ramach tej uczciwości oraz wygody także różnicowanie głębi brzmienia – w przypadku dobrych nagrań kontrabas okazał się jednak zupełnie prawidłowy. A z Blue Mans Group perkusja tak grzmociła, że można było siąść z wrażenia.

I jeszcze porównania. Od grających z wyjścia symetrycznego przez kabel ALO Audio AK T5p by Beyerdynamic studyjne Neumann poprzez swój niesymetryczny zagrały i prawdziwiej, i ciekawiej. Instrumenty i głosy zabrzmiały z nich i autentyczniej, i precyzyjniej, zarówno w odniesieniu do uchwycenia tonacji jak i kreślenia kształtów. Co nie mniej ważne, lepiej też plasowały się w przestrzeni, dając lepszy wgląd w postać sceny i lepsze samych siebie na niej pozycjonowanie. Lepszy u Neumann był także wgląd w indywidualizm brzmieniowy i głębsza analiza przy zachowaniu należytej muzykalności. A lepiej uchwycona tonacja nie tylko oferowała większą prawdziwość, ale też i przyjemność. Mocniejsze poczucie spełnienia, a przy okazji lepszą ochronę przed krzykliwością i innymi zniekształceniami. Tak więc ze słuchawkami profesjonalnymi Neumanna za skromne dwa tysiące przy sprzęcie przenośnym żartów nie ma – dedykowane mu droższe słuchawki audiofilskie zostały pobite nawet mając do dyspozycji lepsze wyjście i lepszy kabel.

Oraz logiem budzącym dreszcze.

Dużo groźniejszym przeciwnikiem okazały się prawie pięć razy droższe MrSpeakers ETHER 2 (także grające z symetrycznego wyjścia). Również od nich produkt Neumanna lepiej potrafił uchwycić tonację i lepiej plasował brzmienia w przestrzeni, jak również lepiej panował (między innymi dzięki temu lepszemu plasowaniu) nad wysokimi tonami, natomiast nie grał tak wilgotno, biologicznie, zapamiętale. Krócej nieco podtrzymywał wybrzmienia, mniej je trochę pogłębiał i bardziej dbał o wyraźnie obrazowanie poprzez nieprzysłanianie jednych drugimi, a mniej o całościową postać brzmienia. Które to brzmienie całościowo było równorzędnej jakości; u MrSpeakers bardziej gładkie, bardziej też z impresjonistyczną wokół dźwięków aurą i wyższą nieco tonacją, co niekoniecznie przekładało się na lepszy wokal i poprawniejsze soprany, tym niemniej u planarów było bardziej biologicznie, spoiście, płynnie i wilgotno. Natomiast u Neumann z mocniejszym (dużo) rozdziałem między brzmieniami a przestrzenią, bardziej (w przyjemny sposób) chropawo, niżej tonalnie, bardziej rozdzielczo, analitycznie (w dobrym sensie), konturowo tudzież kubicznie. Bardziej męsko niźli kobieco, bardziej logicznie niż spontanicznie, bardziej inżynieryjnie niż artystycznie. I bardzo mi się to podobało, naprawdę super słuchawki. Dla SP2000 świetny partner i pełna odporność na sopranowe słabości nagrań  przy ani trochę nie wycofanych sopranach.

Przez chwilę słuchałem też ze smartfona i, że tak powiem, no problem. Bez trudu napędzanie, dźwięk analogowy, bogaty, ciekawy. Faktycznie pod telefon można kupować w ciemno, nie będzie rozczarowania.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: Neumann NDH-20

  1. Fon pisze:

    Czy są lepsze od NH

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ale mniej wymagające.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Odniesieniu do NightHawk należy się parę słów więcej. Słuchawki AudioQuesta są trudniejsze, ponieważ z medium bardziej gęstym i bardziej ciśnieniowym. Skutkiem czego dopiero naprawdę wybitny wzmacniacz dysponujący dużą mocą potrafi się przez te zgęstnienia i ciśnienia przebić z całą zawartością informacyjną oraz dać pełną przejrzystość.A wówczas NightHawk stają się równe drogim słuchawkom audiofilskim i kiedy trafisz idealnie z torem nie ustępują najlepszym, o ile tylko ktoś nie szuka forsownych sopranów, bo one takich nie dają. Natomiast u Neumann odwrotnie – są właśnie bardzo przejrzyste, rozdzielcze i separujące dźwięki na pięknie zrobionej scenie. Dlatego łatwo je napędzić i dlatego grają imponująco z byle czego, co dodatkowe ma wsparcie ze strony nisko branej tonacji i chropawości tekstur. Jednakże nawet najlepszy wzmacniacz nie sprawi, by stały się równe audiofilskim tygrysom w rodzaju HD 800; przeciwnie, taki dopiero wzmacniacz wykaże, że tej równości nie ma.

    1. Fon pisze:

      No i wszystko na temat, NH widać dalej dobrze się trzymają, nie myślę się ich pozbywać i faktycznie dobrze napędzane nieustępują tym dużo droższy, ale Neumannów też trzeba będzie posłuchać, swoją drogą szkoda, że kabel jest tylko z jednej muszli.

  3. czerwip pisze:

    Bardzo ciekawy test.Panie Piotrze a czy planuje Pan test Hifimanow Arya?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Może się uda. Ale dystrybutor ze mną nie współpracuje. Obrażony.

  4. Greg pisze:

    Czyli co by najlepiej pasowało do NH tak koło 2000pln.?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fostex HP-V1 (to sam wzmacniacz) lub iFi xDSD (ma zintegrowany przetwornik). Ale nie mam pełnego przeglądu tego zakresu cenowego.

  5. Alucard pisze:

    Piotrze, pytanie na weekend z grubej rury – GRADO GS3000e, będzie recenzja? Taka petarda nie może przejść bez echa ot tak.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Będzie, ale nie tak zaraz. Dużo sprzętu już zgromadzone, zaległości się piętrzą. a nie chcę pisać recenzji na odwal się – każdemu należy się uwaga i pełne zaangażowanie.

  6. Alucard pisze:

    Jak najbardziej, zgadzam się. Szczególnie następne słuchawki od Johna Grado muszą otrzymać pełne zaangażowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy