Mógłbym po raz kolejny napisać, że oto następny kombajn dla komputera wjeżdża na stację Recenzje, bo ani chybi jest ten Manhattan przetwornikiem, przedwzmacniaczem i słuchawkowym wzmacniaczem, ale trochę to nie przystoi, bo przetwornikiem jest przede wszystkim, i to takim z dużymi ambicjami. Zarazem sekcja słuchawkowego wzmacniacza nie jest w nim wcale dodatkiem a jednym z dań głównych, podobnie jak przedwzmacniacz, choć ten niejako z automatu. Jednak sumarycznie biorąc to przede wszystkim przetwornik, taki dużego kalibru, mający zagonić konkurencję w kozi róg. A jeszcze do tego polsko-amerykański, bo tu i tu powstały, a przy tym z nazwą wysokościową, pomimo że płaski.
O firmie Mytek pisałem przy okazji poprzedniego spotkania z jej produktem, będącym znacznie skromniejszym protoplastą teraz recenzowanego – na oko z sześć razy mniejszym i na portfel trzy razy tańszym – a wyrażając się bardziej fachowo, takim na połowę półki profesjonalnego stelaża rack, podczas gdy Manhattan jest na całą. Tak więc stosunek objętości do ceny ma ten nowy korzystniejszy, ale nas interesują przede wszystkim stosunki jakościowe, chociaż wielkość, jak wiadomo, także bywa istotna. To właśnie jej zawdzięcza nowy produkt upakowanie szeregu ulepszeń, a co się na nie składa, o tym za chwilę.
Co tam kiedyś o Myteku napisałem, to napisałem, natomiast by nadobniej tym razem, czyli z okazji recenzji ich flagowego wyrobu było, zaczniemy od wizyty w zakładzie produkcyjnym, który mieści się nie na Manhattanie tylko w Warszawie. Nazwa Manhattan nie jest jednak od czapy, jako że druga część firmy Mytek Digital faktycznie znajduje się w Nowym Jorku, gdzie w 1992 roku powstała i gdzie praktyki swe projektowe odprawia szef jej i twórca – Michał Jurewicz. Do warszawskiego Myteka pojechał Karol, na zaproszenie – a jakże – by zlustrować, podglądać i zeznać co widział. Na podstawie jego relacji dowiadujemy się, że współczesny Mytek Digital Audio to tak naprawdę zlepek dwóch firm: tej założonej przez Michała Jurewicza w Ameryce i polskiej HEM Electronic, będącej własnością Marcina Hamerli, która przed fuzją z Mytekiem wykonywała obwody elektroniczne dla zewnętrznych zleceniodawców, w tym także Myteka. Jeszcze przed połączeniem ów czysto amerykański Mytek jako twór samodzielny zdążył rozbłysnąć na rodzimym, amerykańskim gruncie produktem o nazwie Primate Q, który stał się standardem odsłuchów indywidualnych w tamtejszych studiach nagraniowych, a że amerykańskie studia to pępek nagraniowego świata, dyktują standardy i modę, toteż kto w nich zabłyśnie, błyszczy przed całym światem.
Obie firmy, zarówno przed jak i po fuzji, nakierunkowane były na rynek profesjonalny, a do uwzględnienia konsumenckiego skłoniła je dopiero popularność na nim własnych urządzeń. To znana ścieżka rozwojowa, wydeptana przez samych audiofili. Ci bowiem, jak powszechnie wiadomo, nie ustają w poszukiwaniach, a słowo „profesjonalny” brzmi dla nich szczególnie kusząco, podobnie jak same profesjonalne urządzenia, skupiające uwagę na brzmieniu a nie wyglądzie. Ścieżką tą przetransferowane zostały z rynku pro na rynek hi-fi produkty takich marek jak Benchmark, Lynx czy Bryston, a w ślad za nimi podążył też wyrób Myteka, przywoływany przed chwilą Mytek 192-DSD-DAC. To w jego nazwie skrywa się jeden z kluczy do sukcesu firmy, mianowicie skrót DSD. Urządzenia Myteka zdobyły bowiem na rynku profesjonalnym taką pozycję, że firmy Philips i Sony, twórcy i właściciele standardu SACD, jemu właśnie powierzyły produkcję takich pozwalających przekładać ten zapis na język plikowy, a więc standard DSD.
Nie będziemy w tym miejscu toczyć debaty nad relacjami DSD z PCM, co do których zdania mocno są podzielone – i zdaniem jednych DSD to krok naprzód, a według innych bynajmniej, natomiast faktem jest, że standard DSD zdobył sporą popularność, zwłaszcza w USA, Chinach i Japonii, a to dzięki „spiraceniu” konsoli Play Station3, pozwalającej przenosić zapis SACD na komputer. Sama technologia transferu DSD pochodzi oczywiście od matczynych koncernów, ale najpopularniejsze urządzenia ją wykorzystujące po zabezpieczeniu nowszych wersji Play Station przed pirackimi poczynaniami sporządził i wprowadził na rynek właśnie Mytek. A to musiało oznaczać sukces i go oznaczało, dzięki czemu urządzenia Myteka dodatkowo wzmocniły swą popularność.
Niejako równolegle do poczynań technologicznych toczyły się w Myteku sprawy produkcyjne i marketingowe, a w ich ramach cała produkcja przeniesiona została do Polski – konkretnie do Warszawy. To tam odbywa się proces wykonawczy, natomiast działy projektowe są podzielone. Za część analogową odpowiada Michał Jurewicz i opracowywana jest ona w Nowym Jorku, a za cyfrową Marcin Hamerla i ta powstaje w Warszawie. To oczywiście etap wstępny, po którym następuje złożenie w całość i pojawiają się prototypy, a całość ta dopiero musi zostać dopracowana, jako że zmiany względem początkowego projektu bywają nieraz radykalne. Nie inaczej było w przypadku tytułowego Manhattana, ale o tym za moment.
Niewiele mniej ważna niż projekt i produkcja jest działalność komercyjna, bo jak wiadomo w dzisiejszych czasach bez promocji daleko się nie zajedzie. Dzięki wspomnianej popularności standardu DSD poza Europą Mytek miał pod tym względem zadanie mocno ułatwione, tak więc przyłożyć musiał się jedynie do promocji europejskiej. Tę rolę powierzono polskiemu Musictoolz i niemieckiemu Pro Audio Services.
Tyle tytułem wstępu, resztę można obejrzeć na zdjęciach, na których uwieczniono przesympatyczną załogę i to co można było nie naruszając tajemnic pokazać. Atmosferę mają tam świetną a humory dopisują, co znalazło odzwierciedlenie na fotografiach. Dodam tylko, że warszawska fabryka Myteka zatrudnia kilkadziesiąt osób i ma zamiar się rozróść, ale ostatnie kryzysy także im się dają we znaki. A teraz skok na Manhattan.
Panie Piotrze, czy temat Marantz HD-DAC1 całkiem już upadł?
Nie. On jest u mnie. Właśnie się wygrzewa. Recenzja za jakieś dwa tygodnie, może wcześniej.
Witam Piotrze możesz przypomnieć nazwę tego amerykańskiego wzmacniacza tranzystorowego,
o którym mówiłeś jakoś uleciało z pamięci Weiss?
A ten Mytek bardzo ciekawie się prezentował, szkoda że nie udało się posłuchać bezpośrednio z niego
tylko przez Sugdena.
Wells Audio Headtrip
http://www.wellsaudio.com/products/headphone-amplifiers
Dziękuję, zapowiada się ciekawie z opisu.
W Ameryce robi furorę.
Tylko cena 7k$.
Cena rzeczywiście wysoka, ale jest kilka słuchawkowych wzmacniaczy kosztujących jeszcze dużo drożej. Mój wraz z przeróbkami i lepszymi lampami kosztowałby dzisiaj podobnie.
Jak wypada stereofonia? Jaka jest cena? Nieco chyba szkoda, że nie ma słuchawkowych wyjść symetrycznych. Z tego co zrozumiałem z Pana recenzji, w przypadku HD800 wiele one tracą na połączeniu zwykłym.
Dokładną cenę muszę zweryfikować, dlatego jej nie podałem. Coś około 14 tysięcy złotych, może nieco więcej. Symetrii nieco szkoda, ale trudno. Z HD 800 gra jednak bardzo dobrze, a najlepszy wzmacniacz dla tych słuchawek – Bakoon – nie jest symetryczny. (Eternal Arts jest wprawdzie jeszcze lepszy, ale kosztuje abstrakcyjnie.)
Dziękuję. No a co, Panie Piotrze, z tą stereofonią? Wydaje mi się, że w niższym modelu Myteka ocenił ją Pan nieco gorzej niż w Audiolabie M-DAC, pomimo przekonania o ogólnej przewadze Myteka. Jak wypada obecny model na tle rywali?
Czy nawiązując do przetwornika Meitnera miał Pan na myśli testowanego Emm Labs XDS1 SE v2 Eda Meitnera czy Meitnera MA-1?
Stereofonia nowego Myteka jest bez zarzutu. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Podobnie do głębi sceny. W przypadku Meitnera miałem na myśli przetwornik MA-1. Ich odtwarzacza (EMM Labs) za 30 tysięcy niestety nie oferują.