Recenzja: Mola Mola Tambaqui

   Mola Mola, Bora-Bora, hola, hola, Coca-Cola. Dola ma dola piszącego – to wszystko nie jest łatwe i na dodatek się podwaja. Ale spróbujmy przebrnąć. Mola Mola to wg innego nazewnictwa niezwykła ryba księżycowa, do dwóch ton wagi dochodząca największa kostnoszkieletowa. Niezwykłość czerpie jednak skądinąd, z kształtu niczym wielgachna broszka. Tambaqui zaś to też ryba, lecz w odróżnieniu od tamtej słodkowodna, jak również dużo mniejsza, z wagą do góra czterdziestu kilo. Mola Mola żywi się planktonem i meduzami, a Tambaqui lubi spadłe do Amazonki z nadbrzeżnych drzew orzechy – jedno i drugie duże rybsko posłużyło holenderskiemu producentowi aparatury audio za nazwę wyrobu. Wyrobem tym nie byle jaki, a wysoce kosztowny przetwornik, który nazwano trzema słowami widniejącymi w tytule, ponieważ sam producent wziął za nazwę tę wielką Mola Mola, a wyrób swój, w postaci przetwornika, opatrzył imieniem pluskającej się w Amazonce lub Orinoko Tambaqui. Na cześć rybiego pochodzenia aluminiowy grzbiet urządzenia uformowano w falę; innym ważnym tego powodem to, że nie wolno nic na nim kłaść, niczego tym bardziej stawiać. Mola Mola Tambaqui rozgrzewa się bowiem pomału, ale na koniec znacznie; solidnie rozgrzał też ten wyrób Internet, gdzie nie brakuje głosów, że to przetwornikowe samo złoto, może nawet najlepszy konwerter D/A ze wszystkich.
– E tam, e tam – powiecie, ale naprawdę takie głosy, poparte na dodatek pomiarami, toteż skontaktowałem się z polskim dystrybutorem, skoro akurat jest takowy. On już nie nazywa się rybio ani nie nazywa podwójnie, tylko z angielska Sound Source, i ma swój sklep w Warszawie opodal hotelu Sobieski, czyli w pobliżu AVS.

    Sam o tym producencie, co nazwę wziął od Mola Mola, jeszcze parę dni temu nie wiedziałem, jako że trudno znać te wszystkie, podobno w chmarę przeszło osiemnastu tysięcy liczone marki zajmujące się sprzętem audio. Obecnie wiem natomiast, że – cytuję: „Projekt Mola-Mola rozpoczął się w styczniu 2012, kiedy to Jorrit Mozes rozbił obóz w naszym laboratorium w Belgii, aby zaprojektować obudowę, podczas gdy ja usiadłem, aby zrobić schematy i płytki PCB. Prototypy zmontowano w kwietniu i po raz pierwszy pokazano w maju na wystawie High End Show 2012 w Monachium.”
    Cóż to za „ja” – spytacie, a zatem informuję, że chodzi o urodzonego w Brukseli (1973) inżyniera i wynalazcę Brunona Putzeysa, który po studiach technicznych zaczynał karierę w belgijskich laboratoriach Philipsa, po 2005 kontynuował ją w Grimm Audio i Hypex, a w 2014-tym stał się współzałożycielem producenta głośników Kii Audio, już wcześniej tworząc elektroniczną markę Mola Mola. Wraz z Larsem Risbo i Peterem Lyngdorfem współtworzył też firmę Purifi Audio – podczas tej wieloma ścieżkami idącej kariery zyskując miano jednego z najwybitniejszych specjalistów od wzmacniaczy, przetworników i zasilaczy impulsowych, na potwierdzenie czego liczne patenty, min. ten na nowy typ wzmacniaczy w klasie D. Zalicza się przy tym inżynier Putzeys do grona tych, dla których matematyczne obliczenia i laboratoryjne pomiary są czymś równie istotnym co sprawdzające stan bieżący i finalne odsłuchy – bo owszem, zaangażowanie słuchacza w dźwięk końcowy jest wprawdzie najważniejsze, ale technicznych brudów i niedociągnięć również nie wolno tolerować. Zwłaszcza że prędzej czy później wylegną z pasma i zachwyconemu zrazu słuchaczowi uprzykrzą odsłuchowe życie; profilaktycznie trzeba się ich pozbywać, inaczej będzie źle.

    Wstęp podsumujmy remanentem, w ramach którego wyliczę, że posiadający adres kontaktowy w holenderskim Groningen wytwórca Mola Mola ma w obecnej ofercie oprócz tytułowego przetwornika także symetryczny przedwzmacniacz Makua, 150-watowy wzmacniacz Kula, przedwzmacniacz gramofonowy Lupe, 400-watowy wzmacniacz dzielony Kaluga i połówkową względem niego końcówkę mocy Perca. Wszystko to jest innowacyjne i na najwyższym technicznym poziomie, który teraz sobie sprawdzimy odnośnie tego super przetwornika.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Mola Mola Tambaqui

  1. Sławek pisze:

    I2S na pokładzie, szkoda, że się Jay’sem nie spotkał…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Był taki plan, ale właściciel Jay’s prosił o szybki zwrot, bo bardzo tęsknił 🙂

      1. Sławek pisze:

        Pewnie nie wiedział, że gruba ryba nadpływa 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Miała nadpłynąć wcześniej, ale się spóźniła.

  2. Wlodek pisze:

    W wielu recenzja h jest on na swiecie chwalony i Pan Panie Piotrze to w pelni potwierdza wspaniala recenzja. A czy Pana zdaniem ma on na tyle dobra regulacje glosnosci ze w bigh endowym systemie mozna go podpiac do koncowki mocy i bedzie swietnie?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tego nie sprawdzałem. Suwak w programie na smartfon chodzi gładko, ale nie jest długi. Skoki głośności przycisków pilota są nieduże – tyle mogę powiedzieć.

  3. Prymus pisze:

    Od pół roku jestem posiadaczem mola Tambaqui i mam go połączonego z Grimm MU1. Piękna synergia, a dźwięk cały czas mnie zadziwia w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Potwierdzam pozytywy wymienione w artykule, natomiast negatywy to bardziej trzeba czytać przez „różowe okulary”. Ps. Jasność i jej diod na panelu przednim można regulować w aplikacji na telefonie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy