Odsłuch cd.
Focal Utopia
Do flagowych Focali też miałem kabel oryginalny, którym producent się chwali. Podobno dużo pary poszło na to, by był jak najlepszy. Teoretycznie zatem ciężka przeprawa, a co na to praktyka?
Rzeczywiście, te słuchawki poprzez swój kabel zagrały przejrzyście i z zaangażowaniem. Nie aż takim, żeby pomyśleć, że szukają zaczepki, ale ich płynąca niczym wielka rzeka melodyka miała siłę zabierania z sobą słuchacza – trudno było pozostać obojętnym. Światło nie było jednak mocne i wraz z tym przejrzystość stłumiona. Nieznacznie, ale trochę. Czuć było za to zew przestrzeni, potężny bas pulsował, a melodyka wygładzała a nie chropowaciła brzmienia. Atmosfera zatem ściemniona, lecz potęgą podszyta – i melodyka wysforowana daleko przed skanowanie w dużej rozdzielczości tekstur. Sam kabel generalnie w porządku, to się mogło podobać. Nie gorszy ani lepszy niż ten od HEDDphone – troszeczkę bardziej stonowany większym obniżeniem tonacji, w zamian darzący mocniejszym basem.
Przejście na Luna Cables to wzrost dynamiki, wyraźności, bezpośredniości i zaangażowania. Sytuacja podobna do dwóch poprzednich, i znów z tą samą różnicą – światło lepiej oświetlające, ale nie dające wrażenia wzrostu jasności, tylko dokładniej wszystko omiatająca, a temperaturowo bardzo zbliżone. I znów w większej rozdzielczości skanowane tekstury, dźwięk bardziej wyrazisty i zdecydowanie bardziej chropawy, przejrzystość medium także większa, a akcent głównie na ożywienie i bezpośredniość, a nie spokojną melodykę. Powietrze przez saksofon przechodzące o mocniejszej wibracji, z większym charkotem i podmuchem, wokale bardziej uobecnione, większa dźwięczność, soprany aktywniejsze, odcinanie od tła wyraźniejsze.
Ogólne wrażenie większej wyrazistości, czystości i przejrzystości, większa obecność dźwięków dalekich, a bas mniej obły, trójwymiarowy bardziej. Rozwiana więc ta minimalna mgiełka przechodząca w łagodność – wszystko w fotograficznym sensie ostrzejsze, cały muzyczny obraz. W utworach z mocno eksponowanym basem od razu słychać większą trójwymiarowość, mocniejsze obrazowanie membran i bardziej twardy punch. W wokalach poprawiona dykcja i wydatniejsze szeleszczące spółgłoski, ale bez żadnej sybilacji.
Krótko mówiąc: flagowe Focal dostają lepsze życie, wchodzą na wyższy poziom. Jeżeli w kablu może być adrenalina, to w Luna Cables Headphone jest. I to nie tylko moja opinia – twórca i producent Tonalium też te kable pochwalił.
Sennheiser HD 800
Tym razem kabel oryginalny się nie zjawi, jego przyłącza poszły na Tonalium. (Oryginalnie stosowane przez Sennheisera okazały się niemożliwe do zdobycia.) W takim razie z Tonalium też porównanie – i to już nie przelewki. Kabel tak samo drogi, mnóstwo razy chwalony, zakupowe podpięcie Sennheisera od niego słabsze o dwie klasy. Ale chwileczkę – wróć! To nie jest kabel tak samo drogi. Moje Tonalium dla HD 800 zostało uszlachetnione przez Metrum Lab i ma przez swojego producenta dodaną otulinę antywibracyjną. Możemy je szacować na jakieś cztery i pół tysiąca.
Słuchałem najpierw wiele minut słuchawek z każdym z kabli na różnorodnym materiale, a potem naprzemiennie krótkimi fragmentami to samo jota w jotę. Łatwo było wskazać różnice, mniej łatwo o konkluzje. Tonalium to brzmienie bardziej miękkie, z leciutko srebrzącą się łuną wokół mniej ostro zarysowanych krawędzi. Jaśniejsze, bardziej stawiające na śpiewność i malarskość niż na wyraźność i kontrasty. Operujące manierą, której realizm nie czerpie przede wszystkim z największej rozdzielczości, najgłębszej analizy i podkreślania brzmieniowych różnic. Brzmieniowy obraz jest przede wszystkim spójny, przejścia oparte o półtony, nie ma dążenia, by wykonawcę czy instrument wydobyć jak najmocniej z tła. Jest też pogłosowa oprawa dla klarowania trzeciego wymiaru, w przypadku akurat HD 800 troszkę czasami za mocna. Nie dotycząca wokalu ani sopranów, lecz dotycząca basu, który potrafi trochę dudnić i trochę mało co innego robić. To wychodzi przy kiepskiej jakości nagraniach, przy dobrych nie wychodzi. W przeciwieństwie do tego płynność odnośnie tonów średnich, a zatem także ludzkich głosów, jest bez przesady popisowa, i jeszcze podkręcana małym dodatkiem natlenienia. Jest delikatność i jest moc – i jest coś więcej, niż samo tylko obrazowanie muzyki. Może przesadzę z tym ujęciem, ale powiem, że to jest kable intelektualny, to znaczy przydający odtwarzanej muzyce znaczeń. W tym też znaczenia życiowości na bazie tego nie wysilonego a właśnie życiowego realizmu, który nie stara się być wyczynowy, tylko właśnie prawdziwy. Pisałem kiedyś o „Dziewczynie z perłą” Vermeera, że ona sama jest prawdziwsza niż każdy szczegół na obrazie. Muzyka odtwarzana przez kabel Tonalium nie ma wprawdzie problemów z odszukiwaniem i dopieszczaniem szczegółów, ale suma przechodzących przez przewód dźwięków staje się czymś więcej, niż tylko dźwięków sumą. To nie jest samo sumowanie, mamy do czynienia z muzyką w sensie szczególnie całościowym. Można oczywiście napisać, że to na skutek plastyczności, właściwego doboru światła i szerokiej palety półtonów; także skutkiem obchodzenia kontrastów łagodniejszymi, bardziej melodyjnymi ścieżkami. Można by się wytężać myślowo, żeby to w różny sposób ująć, ale istotą sprawy jest przyjemność – szczególna przyjemność słuchania. Tego się świetnie słucha – i na dystansach krótkich, i na długich; i wyczynowo, i relaksacyjnie. Ten kabel pasuje do muzyki, to jest jego istotą.
Recenzowany Luna Cables Gris postępuje inaczej: kontrasty kładzie mocniejsze, na bazie ciemniejszych i głębszych dźwięków. Zanika coś, co może nie jest u Tonalium prozą życia, ale na pewno łagodniejszym traktowaniem. Tej nie-łagodności nie staje się wraz z przejściem na kabel Luny za dużo, tylko dla popisowości w sam raz. Czernie czarniejsze, powierzchnie już nie pastelowo stonowane i leciutko posrebrzone, tylko wyraźnie bardziej nabłyszczone, a same dźwięki głębsze i mocniej odcinane od tła. Ogólnie staje się ciemniej, mimo to bardziej wyraźnie, bardziej też lśniąco, kontrastowo i popisowo. Ale ta popisowość nie ciąży przesadą nawet przy długiej sesji, jest akurat.
Po to się jeździ w góry, by móc podziwiać widoki bardziej frapujące niż łąka i za nią w dali las. By poczuć większą gwałtowność krajobrazu, doznać tej szczypty lęku. Muzyka w wydaniu Luna Cables Gris też jest wyrywająca ze spokoju – mniej łagodnie płynąca, bardziej rwąca, drapieżna. Soprany zostają podkreślone, stając się wyrywniejsze i mocniej skrzące, kontury zaznaczają się mocniej, przejścia palety tonalnej są szybsze i bardziej dramatyczne. Ale to wszystko zatrzymuje się pół kroku przed momentem, w którym stałoby się ordynarne. Zachowana zostaje pełnia kultury – to ciągle jest poezja, tyle że bardziej wstrząsająca, gwałtowna. To gama muzycznego ruchu i silnie wyrażanych emocji, ale nigdy przejaskrawienie ani głupie popisy. Czuć stojącą za tym techniczną biegłość i jednocześnie muzyczne wysmakowanie; to się nie wzięło z przypadku, dwa lata Danny Labrecque nad tym siedział, żeby to była popisowość muzyki jako artystycznej formy, a nie dyskotekowy cyrk. Te mocniejsze kontrasty i mocniejsze akcenty też mają artystyczny wymiar, całość cyzelowaną świetnym uchem. Dźwięk poprzez kabel Luny jest głęboki, ciemny, lśniący, wyrazisty i przeszywający – wszystko to w dobrym tonie. A jednocześnie nie jest naprężony – mniej miękki niż u Tonalium, ale miękki. Jego poszczególne składniki nie sumują się tak emergentnie – każdy swą wartość bardziej niesie w sobie – poprzez co analiza staje się łatwiejsza, harmonika bardziej oczywista, szczegółowość bardziej dosadna, plastyka wyrażana przez bardziej sugestywne formy. Ale – i to mnie zaskoczyło – basowe tony są bez pogłosowej oprawy, przez co lepiej z całością się łączą.
Dwa w takim razie różne podejścia – wysoce nawet różne – każde ze swymi atutami.
Panie Piotrze, a jest Pan w stanie porównać Lune do Forzy Noir Hybrid HPC?
Mówiąc krótko: Luna jest droższa ale lepsza. Niesie więcej muzyki i jest nieco bardziej efektowna.
Potrzebuje kabel do Utopii 2022, pisze Pan w recenzji słuchawek że kabel pasuje zarówno do wersji Og jak i 2022 i że ściemnia brzmienie ale w 2022 brzmienie już na starcie jest ciemniejsze niż w Utopii (OG), a ja nie chce już „pociemniać brzmienia ani troche, czy dobrze rozumuje ?
Wydaje mi się, że rozumowanie to przejawia zbytnią ostrożność. Utopie 2022 grają z tym kablem o tyle lepiej, że staje się czymś bez znaczenia, czy jest z nim odrobinę ciemniej, czy nie. A moim zdaniem nie jest, bo rozjaśniająca ekspresja sopranów narasta, i to znacznie.
Czy kabel Luny zmienia się w miare wygrzewania ? jeśli tak to ile mniej wiecej godzin potrzeba na pełne wygrzanie ?
Zmienia się, ale nie jakoś radykalnie. Jak długo to trwa, dokładnie nie pamiętam. Regułą czasu do pełnego wygrzania, taką najogólniejszą, jest około 400 godzin.
To już chyba koniec z kablami słuchawkowymi Luna Gris. Próbowałem się skontaktować z dystrybutorem, 3 maile bez odpowiedzi, kilka telefonów na oba podane numery i tak samo. W końcu wieczorem przedwczoraj ktoś odebrał i powiedział, że:
Zostały małe ilości tego kabla, producent planuje zakończyć produkcję, bo mu się nie opłaca, w takiej specyfikacji jak ja bym chciał (to jest 2x3pin XLR do wzmacniacza) to nie będzie, a jak bym chciał na 4pin XLR to ewentualnie przez przejściówkę z dużego jacka.
Miał rozeznać i odpisać na maila, na razie cisza. Szkoda, ale cóż – trudno.
A do jakich słuchawek?
Do każdych, które mają na muszlach złącza jack 3,5mm; w moim przypadku chodzi o HiFiMan HE-1000se.
Słuchałem u Ciebie Piotrze tego kabla z tymi słuchawkami – pewnie pamiętasz i spodobało mi się, więc postanowiłem je nabyć. A tu klops…
Nie mogłeś słuchać HE-1000 ani Susvar z kablem Luny, bo nigdy tego kabla dla tych słuchawek nie miałem. Słuchałeś ich z Tonalium. Z Luna Cables słuchałeś Focal Utopii.
Za dużo wrażeń i sprzętu na jeden wieczór było najwyraźniej…
No ale pozytywny wpływ na te słuchawki miały, więc się mi ich zachciało.