Recenzja: Hijiri HDG-R Million   

Brzmienie

    Rzecz jasna mógłbym teraz uraczyć czytelnika opisem poprawy brzmienia uzyskanej dzięki zastosowaniu recenzowanego kabla na zasadzie „podpiąłem – i patrzcie!”, ale to byłoby wg mnie uchyleniem się od odpowiedzialność poprzez ucieczkę w abstrakt. Nie ma rady, trzeba wejść w porównawczy konkret, a ponieważ już napisałem, że posłuchanie efektów pracy cyfrowego przewodu Hijiri HDG-R Million spowodowało żądzę posiadania, nie może to się stać inaczej niż kosztem używanego dotąd Tellurium Q Black Diamond, o którym w jego recenzji wyrażałem się przecież nie inaczej jak w samych superlatywach, i który dał dowód swej wybitności przez pięć lat bycia moim kablem z wyboru.

    Stało w tej jego recenzji, że od porównywanych wtedy okazał się cieplejszy, dający lepsze wypełnienie, ciemniejsze tła, lepszą analogowość, głębsze barwy i zwłaszcza mocniej odczuwaną obecność wykonawców; wszystko to prawda, tak było, a mimo to różnica pomiędzy nim a Hijiri okazała się zasadnicza. Ale mam coś na swoje usprawiedliwienie, ponieważ stopień tej zasadniczości to sprawa nie bezwzględna, od pewnych czynników uzależniona. Zależna niewątpliwie, bo tak jest nieodmiennie, od źródła cyfrowego sygnału i obrabiającego go przetwornika, a na koniec wzmacniacza, lecz tego nie sprawdzałem, zadowalając się użyciem tandemu przetwornik-wzmacniacz od Phasemation z uaktywnionym w przetworniku procesorem K2 (także nawiasem autorstwa maestro Kazuo Kiuchi). Sprawdziłem za to jak rzecz wygląda w rozbiciu na poszczególne słuchawki, i okazało się, że istnieje pewna od nich zależność, ponieważ ten Hijiri oddał nieocenione usługi zwłaszcza tym o zacięciu analitycznym. Przysłużył się wprawdzie każdym, ale dla tych analitycznych stawał się wręcz opiekuńczym duchem; do tego stopnia, że niechęć ich słuchania przemieniał w melomańską łapczywość i audiofilski zapał. Ta rzecz tyczyła najbardziej Dan Clark Audio STEALTH z oryginalnym tych słuchawek kablem, ale też Ultrasone Tribute 7 z zamontowanym na stałe Tonalium. Jedne i drugie, ale zwłaszcza te pierwsze za pośrednictwem danego im przez producenta kabla marki ViVo, grały dźwiękiem co prawda miękkim, ale jednocześnie dziwacznym. Najkrócej mówiąc, nie słuchało się ich w takim układzie ze smakiem, czego nie mogę powiedzieć o nich samych z przejściem kablowym w Tonalium, który to kabel siłą własnej specyfiki brzmieniowej ową dziwność niweczył, przeistaczając ją w coś chcianego, a nie wywołującego grymas.

    Dan Clark Audio STEALTH okazały się tymi słuchawkami, które po zastąpieniu kabla cyfrowego Tellurium Q tytułowym Hijiri Million właśnie ze swoim kablem oryginalnym zaczęły grać nie dziwnie, a oszałamiająco pięknie. Przypadek sprawił, że one były pierwszymi użytymi; konsekwencją tego przypadku, że w pierwszej chwili zgłupiałem. Nie sięgałem w ostatnim czasie po te STEALTH – o ile już słuchawki Dana Clarka, to EXPANSE z Tonalium. W tej sytuacji oczywiście to STEALTH miały oryginalny kabel, i tak jakoś pierwsze się wzięły, prawdopodobnie skutkiem podszeptu, że z czterech przeznaczonych do porównań okażą się najsłabsze. – Zawszeć wszak najkorzystniej od najsłabszych zaczynać i piąć się pod jakościową górkę zwiększając satysfakcję, lecz ta nie chcąca przyjść do Mike’a Jaggera satysfakcja, do mnie tym razem przycwałowała od razu. Uczciwie przyznam, to się nie stało dopiero w trakcie recenzyjnych testów, a dnia poprzedniego w luźnym słuchaniu, kiedy zacząłem znosić pod komputer przeznaczone do porównań słuchawki. Cyfrowy Hijiri już był wpięty między przetwornik Phasemation a konwerter M2Tech, jako że postanowiłem zacząć od porównania regresywnego, tzn. wrócić z niego na Tellurium, a potem znowu on.

  Trochę za długo się rozpędzam, przejdźmy do zasadniczego opisu. Z Dan Clark Audio STEALTH, mającymi swój kabel ViVo, wymienione poniżej w punktach różnice okazały się wręcz drastyczne, u Ultrasone już nie tak mocne, ale ciągle pokaźne, natomiast Susvary i Dan Clark Audio EXPANSE (jedne i drugie z kablem Tonalium) reagowały spokojniej, lecz w dalszym ciągu te różnice były słyszalne, niemożliwe do pominięcia.

    Tellurium Q Black Diamond w porównaniu do Hijiri HDG-R Million grał dużo mniej analogowo, ponieważ:

  • wyczuwalnie dudniąco
  • wyczuwalnie kanciasto
  • z nienaturalnie oderwanym od brzmienia pogłosem
  • sztywniej
  • mniej melodyjnie
  • ostrzej za sprawą mniej jakościowych i mniej trójwymiarowych sopranów
  • chudziej
  • chłodniej
  • jaskrawiej
  • bardziej szorstko
  • gorzej łącząc dźwięki z przestrzenią
  • co całościowo względem z Hijiri dawało obraz nieautentyczności i dziwności cyfrowego odrealnienia

    Co gorsza, im dłużej się słuchało, tym te wady stawały się dokuczliwsze, zamiast, jak to ma miejsce najczęściej, stopniowo się zacierać. Myśl, że Hijiri muszę mieć, płonęła jasnym blaskiem, z towarzyszeniem chichotu w odniesieniu do rzekomego braku wpływu kabli cyfrowych – chichotu nie własnego, a sytuacyjnego.

   Myślę, że nie warto tych dywagacji przeciągać, pastwić się jeszcze bardziej nad przegranym. Nie wiem jak wypadłby ten Hijiri w konfrontacji z wyliczonymi wyżej najdroższymi swego rodzaju, nie miałem okazji ich sprawdzać na zasadzie porównań, jedynie w różnych torach z różnymi repertuarami słyszałem, wiem natomiast, bo o to zapytałem, że jest ten Hijiri dla swego producenta szczytowy i najgorszy zarazem, ponieważ maestro Kiuchi postanowił zrobić jeden jedyny taki kabel, bez otoczki lepszych i gorszych. Ten miał być jedyny i perfekcyjny, i taki faktycznie jest, a ogromną jego zaletą, że przy tym stopniu analogowości w ozdobie pozostałych zalet nie kosztuje zwariowanych pieniędzy, nie kosztuje ich nawet relatywnie wiele. Tak, pewnie – pięć tysięcy z długim ogonem za piątką, gdy można mieć koaksjalny kabel zaledwie za parę stówek, to bardzo pokaźna kwota, ale różnice brzmieniowe są tutaj bardzo zasadnicze nawet w odniesieniu do innych kabli kosztujących koło pięciu tysięcy. Żółto-popielaty Hijiri z zielonymi wtykami dla audiofili bytujących w środowisku domeny cyfrowej to nie co innego jak tzw. dobre zrządzenie losu, rzadko kiedy (nie licząc lontów materiałów wybuchowych) jeden kawałek drutu może tak wiele zdziałać.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Hijiri HDG-R Million   

  1. Adam M pisze:

    Intrygująca recenzja, ciekawe czy wersja koaksjalna będzie brzmieniowo podobna.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A czemu by nie miała?

      1. Adam M pisze:

        Nie miałem okazji powrównywać tej samej cyfrówki w wersji USB i coax, wiec nie wiem czy tak sama budowa/ typ kabla daje ten sam efekt 1:1. I tak pewnie jakieś delikatne równice będą wynikajace z innego przetwarzania sygnału usb w przetworniku /inna kość, software?/ itp. czyli zakładam, że generalnie powninno być podobnie 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Stworzenie dobrego kabla USB jest trudniejsze niż koaksjalnego czy AES/EBU, ale recenzowany to nie USB tylko koaksjalny. XLR-owe kable AES/EBU uchodzą za generalnie lepsze od koaksjalnych RCA, ale w przypadku recenzowanego większość tych AES/EBU zostaje daleko w tyle.

          1. Adam M pisze:

            Kurcze, nie wiem czemu myślałem że recenzownay to USB -to w zasadzie mój komentarz do usuniecia (wg uznania) 🙂
            Dzięki za garść wiedzy w odpowiedzi.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Może niech te informacje o kablach zostaną, może się komuś przydadzą. A błąd głupstwo, sam stale się mylę, ciągle coś poprawiam. 🙂

          3. Konrad Pirek pisze:

            Podstawowym ograniczeniem w budowie kabli cyfrowych są końcowe styki. Ich wyeliminowanie – wyprowadzenie bezpośrednio końcówek przewodów do miejsc styku we wtykach, dramatycznie podnosi jakość dźwięku. Tylko jest to możliwe raczej wyłącznie w ramach samodzielnej produkcji. Takie kable są bardzo delikatne w użytkowaniu.

          4. Adam M pisze:

            wszystko przez Covid 🙂 pozdrowienia

  2. Patryk pisze:

    Nie sluchalem recenzowanego Hijiri, ale uzywalem we wlasnym systemie cyfrowek TQ Black Diamond oraz Silver Diamond przez kilka lat. Obecnie uzywam srebrnych kabli cyfrowych Audio Note AN-Vx (zarowno RCA jak i AES/EBU). Namawiam do sprobowania 🙂 Cenowo tanszy od Black Diamonda, a nokautuje bez problemu Silver Diamonda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy