Recenzja: Hijiri HDG-R Million   

    Kabel ten to nienowa sprawa, debiutował w 2019. Podobno był to debiut oczekiwany, zwłaszcza przez użytkowników innych wyrobów tej marki, a sam tego debiutu nie byłem świadomy, toteż go nie oczekiwałem. W ogóle niczego o tym kablu przez cztery minione lata nie wiedziałem, nawet że takowy istnieje, aż tu w drzwiach staje kurier z zawierającą go paczką, a dystrybutor dzwoni i ze słuchawki płynie: – Koniecznie posłuchaj!

   W sumie, dlaczego nie? Instalacja cyfrowego interkonektu to z uwagi na pojedynczość przewodu rzecz jeszcze prostsza niż analogowego, a wtyków łatwiejszych w użyciu niż koaksjalne nie ma, jeśli nie liczyć wtykania nosa w cudze sprawy. Chcąc nie chcąc tą recenzją nos w cudze sprawy wtykam, mieszając swe opinie do zestawiania cudzych torów, ale życie mnie postawiło w tej osobliwej roli, więc póki piszę, to się mieszam.    

   Dosyć tych wyplatanek słownych, bierzmy się za konkrety. Z tej beczki czerpiąc zaanonsuję dość rychłe pojawienie się na tym serwisie artykułu o kablach cyfrowych autorstwa dwóch specjalistów i mojego; liczę, że jak to bywa z anty-audiofilami, przejechanie piórem po prętach ich światopoglądowej klatki winno wywołać charkot, rechot i plucie. Ale to tak może za parę tygodni, a na razie konkret odmienny. Pod naciskiem faktu przybycia i próśb o posłuchanie posłuchałem tego Hijiri, by na próżno nie podróżował – posłuchawszy spodobał mi się tak bardzo, że postanowiłem go wycyganić. Czego nie da się zrobić bez napisania recenzji naszpikowanej pochwałami, ale czegóż audiofil nie zrobi dla uzyskania lepszego brzmienia, a już tym bardziej takiego, które zdążył usłyszeć. Posmakowawszy, odurzywszy się smakiem, smak ten nieznośnie potem go nęci, a tak naprawdę jeszcze bardziej męczy udręką nieobecności codziennej. Nie mieć lepszego dźwięku, kiedy ten lepszy się słyszało i nie jest on nieosiągalny – tego z krwi i kości audiofil zdzierżyć nie będzie w stanie, o ile ma pozostać sobą, a nie strzępem człowieka.

    – On taki dźwięk MUSI MIEĆ!!!

    Pajacuję troszeczkę, z nudów i krotochwili pustej, ale sprawa jest dość konkretna – bo jednak lepsze brzmienie, za którym na dodatek stoi nie jakieś byle co, a Combak Corporation, sławna firma z dalekiej Japonii. A za tą firmą Kazuo Kiuchi, czasami odsądzany przez co zapalczywszych antyaudiofili od czci i wiary, co w sumie dobrze o nim świadczy. Onegdaj taką wiarą była obowiązująca religia, a teraz jest nią „zdrowy rozum” gazetowego poziomu wyznawany przez daną grupę, a jest tych zdrowych grupowych rozumów dużo więcej niż jeden. Zdrowy rozum wyborców PiS-u jest czymś zupełnie różnym od takowego wg wykładni zwolenników partii PO, a zdrowy rozum wg pojmowania wegan jest czyś z gruntu odmiennym od manifestowanego przez radośnie grillujących mięsko biesiadników. Analogicznie zdrowe rozumy audiofili i anty-audiofili to przeciwstawne rzeczy, a ze swej strony zauważę, że wg pracowników naukowych na uniwersytecki katedrach fizyki zdrowe rozumy im przynoszone przez pierwszorocznych studentów muszą być poddawane gruntownej anihilacji, bo wiedza szkolna to w dużej części półprawdy i wierutne bzdury. W to miejsce – to opuszczone przez zdrowy szkolny rozum – ma się pojawić rozum niezdrowy zawodowego fizyka, ponieważ zawodowi fizycy są jedynymi obok matematyków, filozofów, wariatów  i niedorozwiniętych umysłowo, którzy zwykli nie posługiwać się zdrowymi rozumami. Fizycy, matematycy i filozofowie nie posługują się nimi świadomie; rezygnują ze zdrowego rozsądku wpajanego im od dzieciństwa, bo w jego ramach do niczego naprawdę ciekawego badając świat by nie doszli. Zdrowy rozsądek ze zdrowego rozumu wypływający jest bowiem poznawczo banalny, a świat banalny nie jest. Gdyby był, każdy z was wiedziałby skąd się wziął, jaki jest i ku czemu zmierza, a przecież nie wiecie tego. Tym się nie przejmując, ani trochę nie bacząc na to, zdrowy anty-audiofilski rozumek pochodzenia podwórkowego, posiłkując się swoim zdrowym rozsądkiem (fachowo przez epistemologów klasyfikowanym jako naiwny realizm) podszeptuje swoim adeptom, że cały ten Kazuo Kiuchi i jego Combak Corporation to w odniesieniu do kabli, a już zwłaszcza cyfrowych, jedno wielkie oszustwo, ponieważ kabel nie może…

    Zostawmy tę tematykę, całe to „kabel nie może”, na zbliżającą się okazję (tekst o cyfrowych kablach już gotowy); nim tamta awantura zostanie wszczęta, skupmy się wycinkowo na przedmiocie recenzji – kablu Hijiri HDG-R Million i tym, co wg mnie on może.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Hijiri HDG-R Million   

  1. Adam M pisze:

    Intrygująca recenzja, ciekawe czy wersja koaksjalna będzie brzmieniowo podobna.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A czemu by nie miała?

      1. Adam M pisze:

        Nie miałem okazji powrównywać tej samej cyfrówki w wersji USB i coax, wiec nie wiem czy tak sama budowa/ typ kabla daje ten sam efekt 1:1. I tak pewnie jakieś delikatne równice będą wynikajace z innego przetwarzania sygnału usb w przetworniku /inna kość, software?/ itp. czyli zakładam, że generalnie powninno być podobnie 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Stworzenie dobrego kabla USB jest trudniejsze niż koaksjalnego czy AES/EBU, ale recenzowany to nie USB tylko koaksjalny. XLR-owe kable AES/EBU uchodzą za generalnie lepsze od koaksjalnych RCA, ale w przypadku recenzowanego większość tych AES/EBU zostaje daleko w tyle.

          1. Adam M pisze:

            Kurcze, nie wiem czemu myślałem że recenzownay to USB -to w zasadzie mój komentarz do usuniecia (wg uznania) 🙂
            Dzięki za garść wiedzy w odpowiedzi.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Może niech te informacje o kablach zostaną, może się komuś przydadzą. A błąd głupstwo, sam stale się mylę, ciągle coś poprawiam. 🙂

          3. Konrad Pirek pisze:

            Podstawowym ograniczeniem w budowie kabli cyfrowych są końcowe styki. Ich wyeliminowanie – wyprowadzenie bezpośrednio końcówek przewodów do miejsc styku we wtykach, dramatycznie podnosi jakość dźwięku. Tylko jest to możliwe raczej wyłącznie w ramach samodzielnej produkcji. Takie kable są bardzo delikatne w użytkowaniu.

          4. Adam M pisze:

            wszystko przez Covid 🙂 pozdrowienia

  2. Patryk pisze:

    Nie sluchalem recenzowanego Hijiri, ale uzywalem we wlasnym systemie cyfrowek TQ Black Diamond oraz Silver Diamond przez kilka lat. Obecnie uzywam srebrnych kabli cyfrowych Audio Note AN-Vx (zarowno RCA jak i AES/EBU). Namawiam do sprobowania 🙂 Cenowo tanszy od Black Diamonda, a nokautuje bez problemu Silver Diamonda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy