Recenzja: heed Lagrange

Budowa

Pełnowymiarowa integra.

   Już napisałem, że wybitne, a mogłem trzymać język za zębami. Ale ile by tego było? – parędziesiąt linijek?

– Iii – szkoda zachodu na takie zwłoki, to zbędne ceregiele. Wzmacniacz jest pierwsza klasa, właśnie dlatego go opisuję.

Pełnowymiarowy, o wymiarach 430 × 360 × 90mm, z wagą 15 kg i zdolnością oddania 100 W mocy, sam może wyjeść ze ściany sześć razy więcej energii i stosownie do tego dość znacznie się rozgrzewa. Toteż zaopatrzono go na pokrywie wierzchniej w obfitą wentylację, efektownie wzorniczo rozdzieloną na cztery gniazda szczelin. Pojawiają się jako łukowate wykroje w grubej, stalowej płycie pancerza obudowy, wykończonej lakierniczo czarnym barankiem. Fronton dla kontrastu w części srebrzysty, jest z surowego aluminium, ale nie jednolitym płatem. Połyskujące aluminium stanowi jego ramę, oprawiającą czarny pleksiglas z podświetlanym na środku logo heed oraz też aluminiowe pokrętła. Oba jednako duże i, jak się łatwo domyślić, odpowiedzialne za wybór wejść i potencjometr. Różni je tylko biały piksel wyskalowania siły głosu, którą, tak samo jak wybór wejścia, możemy ustawiać też z pilota.

Z efektownym wyglądem.

Całkiem po prawej, trochę poniżej osi poziomej, jest jeszcze gniazdo słuchawkowe, za nim porządny (tak zapewniają) słuchawkowy wzmacniacz. Płaską, szeroką i głęboką całość podtrzymują cztery metalowe walce podstawy o lśniących srebrzyście otokach. Na płacie tylnym pojedynczy zestaw przyłączy głośnikowych z gniazdami WBT, zacisk uziemiający i odniesione do niego gniazdo gramofonowe dla wkładek typu MM, pięć par wejść RCA (w tym jedno regulowane) oraz po jednym wyjściu liniowym i na przedwzmacniacz. Całości dopełniają trójbolcowe gniazdo zasilające z zatoką bezpiecznika i obok kołyskowy włącznik.

Wewnątrz, po lewej patrząc od przodu, dwa toroidy – jeden potężny, drugi średni – i cztery duże plus dwa mniejsze skoligacone z nimi kondensatory obsługi sekcji zasilania. Centralnie bardzo duży radiator, zajmujący całą powierzchnię pod szczelinami, po prawej rozbudowana sekcja elektroniczna. W niej to, czym producent najbardziej się szczyci – układ TRANSCAP – wdrożenie dawno temu wynalezionej, lecz rzadko stosowanej idei „Tuned non-direct coupled amplifier technology”. Rzecz polega na odseparowaniu tranzystorów podających moc wyjściową baterią dużych kondensatorów (innych niż te z sekcji zasilania), co pozwala natychmiastowo oddać dodatkową energię, gdy tylko zajdzie taka potrzeba w następstwie dynamizacji sygnału. W sumie to nic innego, niż sprytne spotęgowanie mocy pozostającą w pogotowiu rezerwą, dzięki czemu staje się szybszy i wydolniejszy, niż wynikałoby z nominalnych danych.

I rozbudowanym chłodzeniem.

Zróbmy krok w tył i obrzućmy recenzowany przedmiot sumującym spojrzeniem. Design oryginalny i efektowny, duże gabaryty i masa budzą szacunek, wykończenie zewnętrzne i wyposażenie wewnętrzne okazują się bez zarzutu, a niespodzianka technologiczna, którą konkurenci nie dysponują, obiecuje coś ekstra. Cena 16 900 PLN odsyła do wyższej klasy średniej, producent sugeruje jeszcze wyższą. Recenzje i nagrody zdają się to potwierdzać, a ucieszony nimi dystrybutor wprost się nie może nachwalić. Co na to wszystko my?

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: heed Lagrange

  1. Adam 38 pisze:

    A w magazynie Audio recenzując ten piecyk napisano, że czasem słychać zafałszowania 🙂 Ciekawe jak ten Heed wypada na tle tańszego Elixira.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Elixir to sympatyczny wzmacniacz, choć miewa problemy z pilotem i nie ma miękkiego startu/wyłączenia. Brzmieniowo to jednak niższa liga. Wyraźnie. Odnośnie zniekształceń – u siebie nie obserwowałem. Jakiego miałyby być rodzaju?

  2. Sławek pisze:

    Patrzeć w komentarzach…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Heed gra stylem lampowym, ale jak jego brzmienie ma się dokładnie do Unisone Research (którego słyszałem na AVS) tego powiedzieć nie umiem. Na pewno są podobieństwa i są różnice.

  3. Sławek pisze:

    Sławek pisze – to nie ja. ktoś się po mnie podszywa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pewnie ktoś sobie wybrał taki sam nick. Strona w remoncie, po wyremontowaniu już tak nie będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy