Recenzja: Grandinote SHINAI

Budowa

   Coś z tej budowy liznęliśmy – wiemy już, że moc to 2 x 37 W w klasie A i brak przełącznika (ręcznego czy automatycznego w potencjometrze) na AB ze zwielokrotnieniem tej mocy. Także i to najważniejsze: że mamy tu do czynienia z architekturą obwodu adaptacyjnie powielającą schemat lampowy dla tranzystorów, co na tych łamach odnosiło się też kiedyś do mającego zaledwie parę watów mocy potężnego wzmacniacza od Avantgarde Acoustic, o którym po ośmiu latach przypominająco napiszę, że grał jak milion dolarów.   

   Rzućmy okiem na powierzchowność i zajrzyjmy do wnętrza. Wzmacniacz jest duży, grubo lakierowany na szorstki, jedwabisty połysk, cały patrząc od przodu czarny i dłuższy niż szerszy, a rozświetla się na czerwono. Podługowaty korpus stalowy z siatką wentylacyjną na wierzchu zwraca się ku nam aluminiowym frontem o zaoblonych narożach. Frontem znaczonym dużym przyciskiem podświetlanego włącznika w centrum i nad nim panelem obsługowym, gdzie wąski ekran ledowego wyświetlacza z czerwonymi znakami i sześć przycisków funkcyjnych. Niewielki i lekki aluminiowy pilot powiela większość z nich, tak samo udostępniając wybór wejścia oraz dobranie poziomu głośności, ewentualnie także wyciszenie tradycyjnym przyciskiem „Mute”. Ale już tylko na panelu znajdziemy przycisk PRG, wprowadzający w stan programowania, po naciśnięciu którego możemy każdemu z czterech wejść przypisać własny poziom głośności startowej, aktywować wygaszacz ekranu, dobrać własny balans kanałów, aktywować bądź dezaktywować pilota i przeprogramowywać złącza XLR na niezbalansowane, gdyby ktoś potrzebował więcej takich niż dwóch. Wejścia to bowiem po dwie pary RCA i XLR, przy czym trzeba z tymi parami postępować uważnie, bo druga RCA i obie XLR mają wtyki na różnej wysokości – stronami wyżej i niżej – co bierze się ze struktury wnętrza. Wewnątrz są bowiem tak naprawdę nie jeden stereofoniczny, a dwa monofoniczne wzmacniacze – konstrukcja to od A do Z dual-mono. Wzmacniacze te spoczywają jeden na prawym, drugi na lewym boku, zwrócone do siebie radiatorami na grzbietach, przez co gniazda przyłączy „IN 2”, „IN3” i „IN4” lądują na różnych wysokościach.  

Grandinote SHINAI

   Fakt, że wzmacniacz generalnie jest czarny, nie oznacza estetycznej martwoty. Większość połaci grzbietu zajmuje lśniąco srebrne okratowanie wentylacyjne, aż tak rozległe skutkiem tego, że urządzenie się mocno rozgrzewa. Ta jego praca w klasie A oznaczać musi gros energii przeistaczanej w ciepło; 2 x 37 W mocy wyjściowej zużywa na siebie 270 W elektrycznej wybieranej ze ściany. Oznacza także dużą wagę i duże gabaryty; te ostatnie to 318 x 196 x 473 mm przy wadze równe 40 kilo.

    Spoczywa ta duża waga na czterech półkulistych wspornikach z glansowanej na srebrno stali, z lśniącej lustrzanym odbiciem jest także panel tylni, a rozpraszaniem czerni zajmuje się również czerwono świecący ekran oraz białe nadruki GRANDINOTE i SHINAI powyżej i poniżej niego. Co razem składa się na estetykę bardziej przemysłową niż audiofilską – masywny Grandionote SHINAI bardziej wyglądem nawiązuje do maszyny niż formy dekoracyjnej. Poniekąd słusznie, bo we wnętrzu skrywa się maszyneria: każdy z monofonicznych wzmacniaczy sprzęgnięty został z dwoma wielkimi toroidami transformatorów – wejściowym i wyjściowym. Jak koła wozu idą stronami jeden za drugim, od elektroniki odseparowano je grubymi burtami z metalu. Elektronika ta, to finalnie dla każdego kanału (czyli każdego monofonicznego wzmacniacza) para tranzystorów wyjściowych w układzie push-pull (raz pchaj, a raz ciągnij sygnał), gdzie każde pchanie i ciągnięcie dostaje własne zasilanie z osobnego w toroidzie odczepu. Niezależnie więc od naśladownictwa układów lampowych wzmacniacz stanowi zaprzeczenie klasycznego układu SET (Single-ended Triode); każdy z zespołu dwóch monofonicznych pracuje w układzie push-pull i oddaje wzmocnienie nie bezpośrednio, a poprzez transformator. To ostatnie powodem, że dla ustawień oporności w kolumnach cztery i osiem omów moc będzie bez różnicy – wzmacniacz nie da się łatwo zbić z mocowego pantałyku[1] trudnymi kolumnami.

    Do odbębnienia pozostała tylna ścianka, o której wiemy już, że lśni srebrnością lustrzaną oraz nosi dwie pary wejść XLR oraz dwie RCA z pułapką na różnej wysokości gniazd. Ale jeszcze nie wiemy, że i tam są u góry szczeliny wentylacyjne, pod nimi pojedynczy komplet odczepów głośnikowych. Za to podwójny (co będzie kosztowało dodatkową sieciówkę) jest zestaw złączy zasilania, każda bowiem z monofonicznych połówek sama zaspokaja się prądem.  

Czarno-srebrna maszyna.

   O tym, że moc to 2 x 37 W w klasie A układu purystyczne dual-mono, napisałem już wielokrotnie. Napisałem także o wadze 40 kg i podałem wymiary. Dodać do tego należy pasmo przenoszenia 2,0 Hz – 240 kHz oraz bardzo wysoki współczynnik tłumienia (Damping Factor), o wartości aż ponad 150 (co jest godne uwagi, cenna własność). Też brak sprzężenia zwrotnego i brak kondensatorów w ścieżce sygnału (znakomicie!) oraz wymienione przez producenta „Tensione d’ingresso di saturazione 300mV RMS”, czego nie umiem zinterpretować, ale to też pewnie dobrze.

    Wzmacniacz otrzymujemy w profesjonalnym kejsie z odpornego na czynniki zewnętrzne tworzywa, z instrukcją obsługi wewnątrz, na zewnątrz ceną 53 000 PLN.

[1] Pantałyk to słowo wielu znaczeń, min. kopca do wyznaczania drogi w stepie, kopczyka na kulę przy grze w kule, tropu rozumowania, też bolca albo guzka przy zapince.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Grandinote SHINAI

  1. Stanislas pisze:

    Witam,
    Jestem posiadaczem Speca v10, nigdy nie slyszalem Grandinotte Shinai, jakie widzi pan podobienstwa I roznice w grze tych dwoch wzmacniaczy, ktorych dzwiek jest okreslany jako lampowy I Spec to klasa D w przeciwienstwie do Shinai Grandinotte
    Pozdrawiam
    Stanislas

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Japoński Spec to marka odnośnie której wszedłem w kontrowersję z krakowskim Nautilusem, który ją kiedyś reprezentował. Ich zdaniem to nie grało wystarczająco dobrze jak na żądane ceny, zainteresowanie było słabe. Odnośnie zainteresowania, to nie wiem – nie prowadziłem sprzedaży; natomiast słuchany u nich zestaw (niestety nie pamiętam kolumn) moim zdaniem grał rewelacyjnie, tym bardziej od tej strony pokazał się tej marki dzielony pre gramofonowy, wyceniony faktycznie wysoko, ale ta jakość! Porównania do SHINAI nie przeprowadzę, od posłuchania Spec minęły lata. Zapewne SHINAI gra pełniejszym dźwiękiem i dalej idzie w stronę lamp, z którymi całkiem się utożsamia, niekiedy nawet je przegania pod względem lamowości. Ale to tylko moje gdybanie, wzmacniacze należałoby postawić obok siebie.

  2. Stanislas pisze:

    w sumie nic pan nie wie….

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nic kompletnie.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Dystrybutor (Audioatelier Wrocław) prosił mnie o przekazanie, że w każdej chwili zaprasza na porównawczy odsłuch.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy