Recenzja: Grandinote SHINAI

    Shinai to prosty bambusowy miecz, zastępujący przy ćwiczeniach prawdziwą katanę o zakrzywionej klindze ze specjalnej, wielowarstwowej stali. Grandinote to zaś po włosku „Duża nuta”, oznaczająca w tym wypadku nazwę firmy produkującej aparaturę audio przy Via S. Lorenzo w osadzie Rea opodal Pavii, tak mniej więcej pół drogi między Genuą a Mediolanem. Lombardia zatem i przedział czasowy ciągnący się od połowy lat 90-tych, kiedy to konstruktor Massimiliano Magri, z zawodu inżynier elektronik, zabrał się za budowę wzmacniaczy z użyciem własnej nawijarki transformatorów. Te pierwsze były lampowe, korzystające z mocy triod 300B, a Maksymiliana nurtowało, dlaczego brzmienie mają bogatsze od konstrukcji tranzystorowych? Bo gdyby to bogactwo dało się jakoś zaszczepić domenie tranzystorów, które same od siebie potrafią przenosić szersze pasmo i mają niższe zniekształcenia, wówczas mielibyśmy ideał, a w każdym razie dwa w jednym.

     Tak, to była nurtująca sprawa – i Massimiliano tego dokonał. Stwierdziwszy, że clou zagadnienia leży nie w samych lampach i samych tranzystorach, a w sposobie projektowania obwodów, w których potem pracują, postanowił na próbę wybudować tranzystorowy wzmacniacz oparty na obwodzie lampowym. Tak, w uproszczeniu rzecz ujmując, powstała w 2003 roku Magnetosolid® Technology, wówczas dopiero jako zaczątek nie pozbawiony wad, ale od razu dający lampowe brzmienie z tranzystorów. Podjęte dalsze działania zaowocowały powstaniem pierwszego wzmacniacza skierowanego już na rynek, nazywającego się A Solo (od pracy w klasie A i bycia jedynym w ofercie), też równolegle zaistnieniem samej marki Grandinote, co dokonało się w 2005 roku.  

    Massimiliano na tym nie poprzestał, nurtowała go kwestia kolejna. Jego integry A Solo dobrze się sprzedawały, ale najlepsze wzmacniacze tranzystorowe konkurencji (najczęściej pracujące w klasie AB z mocami większymi o rząd wielkości) oferowały lepszą dynamikę i lepszą kontrolę basu. Nie były takie muzykalne, ale w czym innym przodowały. Nie mogło tak pozostać, Massimiliano się nie godził. Pracował więc usilnie nad dalszym udoskonalaniem konstrukcji; tak w 2007 roku pojawił się wzmacniacz Grandinote Prestigio, rok po nim tytułowy Grandinote Shinai. Oba o tyle doskonalsze od debiutanckiego A Solo, że ich twórca nie zdzierżył trwania aż takiej dysproporcji – zaproponował wszystkim nabywcom A Solo zakup Shinai ze zwrotem A Solo w rozliczeniu. Co mu natychmiast przysporzyło sławy – zyskał renomę i znakomitą opinię – ale nie udawajmy naiwnych: nic to by nie znaczyło, gdyby te Shinai i Prestigio, a wcześniej też A Solo, nie były świetnymi wzmacniaczami. Że były, nie ulega wątpliwości, sam za taki stan ręczę. Na jednym z dawnych AVS (bodaj w 2016) słuchałem dłuższy czas systemu Grandionote i zadziwiły mnie dwie rzeczy: że brzmi to tak fenomenalnie i że nikt mi nie towarzyszy. Tym lepiej dla mnie – nikt mi nie przeszkadzał – w otoczce ciszy i spokoju mogłem się rozkoszować dźwiękiem z charakterystycznie wyglądających urządzeń i charakterystycznych kolumn. Szepnąłem potem kilku dystrybutorom, by wzięli pod uwagę Grandionote, o którym podczas rozmowy z Massimiliano i jego przemiłą małżonką dowiedziałem się, że polskiej dystrybucji brak; po pewnym czasie, nie wiem czy w następstwie, jeden się zdecydował. 

    Dopisując Polskę do sprzedażowej sieci może dziś Grandinote informować o swojej obecności w dwudziestu sześciu krajach, może też o ofercie obejmującej wzmacniacze zintegrowane i dzielone, kolumny, odtwarzacz sieciowy i przedwzmacniacz gramofonowy z własnym specjalnym stelażem, a od niedawna też okablowanie.     

   Zapyta ktoś sensownie, dlaczego w takim razie chwalone przeze tak wielu urządzenia nie zyskały polskiego dystrybutora zaraz po 2007, albo niedługo potem, gdy posypały się pochwalne recenzje i o firmie stało się głośno. Otóż była jedna przyczyna – wzmacniacze od Grandinote nie należą do tanich. To nie jest sprzęt popularny, ani nawet ze średniej półki; tytułowa integra SHINAI jest spośród trzech najtańszą, a mimo to jej koszt to z górą pięćdziesiąt tysięcy. (Szczytowa SUPREMO jest ponad dwa razy droższa, pomimo identycznej mocy 2 x 37 W.) Sprzęt zatem to specyficzny – faktycznie jak lampowy pod względem mocy i kosztowo. Tylko w klasie A pracujący, a zatem prądożerny, na swą jedyną obronę mający najwyższej klasy dźwięk oraz to, że nie trzeba wymieniać lamp. To jednak mocna obrona, niczym zwanego „żelaznym tygrysem” Tigrana Petrosjana z lat jego dominacji w szachach, o którym, przegrawszy z nim mecz o szachową koronę dotychczasowy mistrz – Michaił Botwinnik – powiedział, że nikt z nas (tzn. arcymistrzów) nie umie analizować tak głęboko. Mogę tylko dorzucić, że wzmacniacze od  Grandinote to też efekt głębokich analiz.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Grandinote SHINAI

  1. Stanislas pisze:

    Witam,
    Jestem posiadaczem Speca v10, nigdy nie slyszalem Grandinotte Shinai, jakie widzi pan podobienstwa I roznice w grze tych dwoch wzmacniaczy, ktorych dzwiek jest okreslany jako lampowy I Spec to klasa D w przeciwienstwie do Shinai Grandinotte
    Pozdrawiam
    Stanislas

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Japoński Spec to marka odnośnie której wszedłem w kontrowersję z krakowskim Nautilusem, który ją kiedyś reprezentował. Ich zdaniem to nie grało wystarczająco dobrze jak na żądane ceny, zainteresowanie było słabe. Odnośnie zainteresowania, to nie wiem – nie prowadziłem sprzedaży; natomiast słuchany u nich zestaw (niestety nie pamiętam kolumn) moim zdaniem grał rewelacyjnie, tym bardziej od tej strony pokazał się tej marki dzielony pre gramofonowy, wyceniony faktycznie wysoko, ale ta jakość! Porównania do SHINAI nie przeprowadzę, od posłuchania Spec minęły lata. Zapewne SHINAI gra pełniejszym dźwiękiem i dalej idzie w stronę lamp, z którymi całkiem się utożsamia, niekiedy nawet je przegania pod względem lamowości. Ale to tylko moje gdybanie, wzmacniacze należałoby postawić obok siebie.

  2. Stanislas pisze:

    w sumie nic pan nie wie….

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nic kompletnie.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Dystrybutor (Audioatelier Wrocław) prosił mnie o przekazanie, że w każdej chwili zaprasza na porównawczy odsłuch.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy