Recenzja: Grado GH2

   Nie chce mi się zliczać, ile tego dokładnie było i wciąż przyrasta, ale na pewno kilkadziesiąt modeli. Gdzieś w okolicach 2000-go roku brooklyńskie Grado (rok założenia 1953) zaczęło sypać krótkimi seriami słuchawek – zarówno do kupienia wprost od nich, jak i w całości zamawianych przez konkretnego odbiorcę (na przykład Dolce & Gabbana albo Fairfax Recordings) z zamiarem własnej dystrybucji. Najczęściej były to słuchawki małe, nawiązujące do sławnych RS1 i HP1000, ale niekiedy duże, nawiązujące do GS1000.

O swoim wysypie Grado powiada, że umożliwił wypróbowanie najróżniejszych gatunków drzewa, był zatem cenny poznawczo. Od siebie dołożę, iż był to też niezły pomysł na zwiększenie popularności i podreperowanie budżetu. Zarazem coś uciążliwego dla kolekcjonerów; kto chce mieć teraz wszystkie słuchawki produkowane kiedykolwiek przez Grado, ma bardzo utrudnione zadanie. To jednak nie nasze zmartwienie, gdyż my raczej nie chcemy. Aczkolwiek gdyby tak HP1000 powtórzyli z dokładnością do pełnej postaci dźwięku, to te akurat chętnie. (Ponoć jedne z najbardziej naturalnie brzmiących w słuchawkowej historii, ale mało kto słyszał, bo tysiąc oznacza tutaj ilość powstałych egzemplarzy.)

Przed tytułowymi GH2 pojawiły się, zgodnie z arytmetyką, Grado GH1; powstałe w 2015-tym i inicjujące serię rocznicową „Grado Heritage”. Zrobione z drzewa klonowego, a konkretnie powalonego przez burzę klonu rosnącego opodal siedziby firmy w Sunset Park na Brooklynie. Jako drugie z serii „Grado Heritage”, rok później, przyszły Grado GH2, wykonane z drzewa cocobolo: „jednego z najpiękniejszych i najbardziej przyjemnych tonalnie gatunków (…) o pochodzeniu z lasów deszczowych Ameryki Środkowej. I najważniejsze, dzięki dużej gęstości i specyficznej morfologii przyczyniającego się do zaistnienia wyjątkowego dźwięku.”

Pokrój jednych i drugich GH był identyczny i ściśle nawiązujący do klasycznych RS1/HP1000, czyli niewielkich, lekkich, nausznych, fenomenalnie grających Grado. Znanych z bliskości i realności wykonawców, porywającego drajwu i szeroko rozciągniętego po obu stronach pasma, obdarzonych więc mocną podstawą basową. Znanych też z tego, że „z byle czego grają”, czyli można sobie darować ekstra drogie oprawy torem. Trudno w tej sytuacji nie zauważyć, że wyprzedziło tym samym Grado słuchawkowe mody o trzy dekady, czego należy pogratulować.  

Po GH2 przyszły w 2018-tym GH-trzy i cztery; jedne i drugie z korpusami z norweskiej sosny; jedne i drugie świadczące o tym, że seria GH się udała. Cała rodzina GH, wszystkie cztery wcielenia, została do cna wyprzedana; kto teraz chciałby nabyć słuchawki podobne, może się starać o zaistniałe niedawno Grado RS1x z serii „Reference”, wyposażone w komory łączące aż trzy gatunki drzewa: cocobolo, klon i konopie. Albo pokusić się o wciąż jeszcze w Polsce dostępne, mające muszle z mahoniu, Grado RS1e (3500 PLN). Natomiast możliwe do kupienia jedynie via stronę producenta i $949 tam kosztujące Grado GH2 zostały doszczętnie wykupione; recenzowany egzemplarz pochodzi z prywatnej kolekcji, został udostępniony grzecznościowo.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

15 komentarzy w “Recenzja: Grado GH2

  1. Piotr+Ryka pisze:

    Jako niezwiązaną bezpośrednio z recenzją ciekawostkę dopowiem, że wg właściciela handlującego luksusowymi słuchawkami serwisu CH, oraz „wszystkich którzy słuchali”, najlepszy słuchawkowy system to DAC Meitner MA3, wzmacniacz elektrostatyczny ViVa Egoista STX i słuchawki HiFiMAN Shangri-La Sr.

    1. Michal Pastuszak pisze:

      Co warto byc moze dodac to ze w przypadku modelu GH2 czas 'wygrzewania’ jest bardzo krotki. U mnie pograly na starcie jakies 2 dni w systemie stacjonarnym, a pozniej (na przestrzeni kilku lat) nie wiecej niz 12godzin z przenosnych grajkow i ogolny charakter pozostal ten sam. Mozna wiec cieszyc sie ich brzmieniem praktycznie od nowosci (nie jak w przypadku GS1000). Byc moze ze po setkach godzin grania jakies niuanse dojda, tego nigdy nie wiadomo 🙂

  2. Miltoniusz pisze:

    Ciekawa recenzja. A czy Grado RS1e też są warte grzechu? Ciekawostka: google nie znajduje wyników dla hasła „ViVa STX”.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      http://vivaaudio.com/en/products/egoista-stx/

      https://hifiphilosophy.com/recenzja-grado-rs1i/

      O odmienności nowszych RS1, tych z przydomkami „e” oraz „x”, niczego niestety nie mogę powiedzieć.

  3. Fon pisze:

    Jak jest z komfortem w Grado z ich gąbkami ,nigdy grado nie miałem na uszach

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Każdy sam musi spróbować. Mnie ich sposób tkwienia na głowie odpowiada.

  4. Alucard pisze:

    Nie ma z nimi żadnej filozofii, trzeba sobie znaleźć taką pozycję na uszach która odpowiada. Jak z każdymi słuchawkami. Niektórzy mogą dyskomfort na początku odczuwać. Moje pierwsze zderzenie z Grado to te małe gąbki L i był taki ucisk na małżowinę. Potem to przeszło i nie czułem już nic. Ostatecznie z serii E miałem 5 par.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To nie jest tak, że nie ma filozofii. Niektórzy mają silnie unerwione małżowiny uszne; sam w swoich RS1 musiałem maksymalnie rozgiąć pałąk, a i tak po dłuższym słuchaniu musiałem robić przerwy. GH2 mają mniej sztywne gąbki i słabszy nacisk, co pomaga.

  5. miroslaw+frackowiak pisze:

    Prosze Piotrze podaj jakiej wielkosci sa przetworniki w GH2 ???

    1. Alucard pisze:

      44 mm.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Z mojego pomiaru wyszło 45 mm.

  6. 123qwerty pisze:

    „Uzupełniająca uwaga techniczna. Słuchawki są skuteczne, ale ich naprężone membrany lubią mocne wzmocnienie; przy mocnych wzmacniaczach zagrają nie tylko żywiej, ale też dalsze będą od zniekształceń.”

    A jakie mieli zrobić? Luźne i pomarszczone jak w Abyss?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Pojęcie „naprężone słabiej niż mocno” jest Panu obce?

  7. sonique pisze:

    Pośród wad GH2, nieobecnych w podsumowaniu RS1e, wymienia Pan to, że są na granicy sybilacji, potrzebują mocnego wzmacniacza, oraz słabo radzą sobie z dźwiękami delikatnymi oraz fortepianu. Czy RS1e, jako model jednak podobny do GH2 (a może nawet głównie rodzajem użytego drewna się różniący) również pod powyższe uchybienia by podchodził? Po części odpowiadając sobie na ćwierć pytania, widzę, że komplementował Pan w RS1e brzmienie fortepianu… A jak jest z resztą?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      RS1e także nie produkują sybilacji, a brzmienie potrafią od GH2 dawać delikatniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy