Recenzja: Fulianty Audio ST-18

Estetyka, technologia i ekonomia

Fulianty Audio ST-18.

    Zacznę od spraw estetycznych, jako pierwszych w cyklu poznania. Kto raz spojrzy na Fulianty Audio ST-18, z pewnością widoku jego nie zapomni, jest bowiem pod tym względem analogiczny do widoku wieży Eiffla – wystaje z otoczenia.

    Metalowe panele przednie – srebrne, złote lub czarne, najczęściej lśniące, rzadziej matowe, nierzadko z różnej wielkości drewnianymi wstawkami i oślepiającymi dodatkami chromów – niemalże cała audiofilska menażeria nosi takie ubrania.   

    Panel wzmacniacza Fulianty Audio również jest metalowy, ale ten metal ma fakturę ziarnistą i przede wszystkim jest rdzewiony. To nie któraś oksydowana albo lakierowana proszkowo stal, ani z natury wolne od rdzewienia aluminium, tylko dużym nakładem sił i środków ściągana ze Szwecji stal kortenowska (COR-TEN) – opracowana przez US Steel jeszcze w latach 30-tych zeszłego wieku ultra-odporna stal stopowa[2], używana w transporcie (wagony), konstrukcyjnie i zdobniczo w architekturze, też jako surowiec pomnikowy. Taką stal na panele ciąć trzeba metodą wodną (abrasive water-jet), a więc wysokociśnieniowymi strugami z dosypką garnetu (ścierniwa krzemianowego)[3], następnie ręcznie usuwać z niej wierzchnią warstwę naturalnej patyny (tej całkowicie odpornej na korozję[4]), aby dobrawszy się do spodniej samemu poddać ją starzeniu. Pół roku na wolnym powietrzu ta spodnia wolno koroduje, przybierając charakterystyczną brązową barwę na piaskowanej ręcznie powierzchni[5]. Efektem unikalny wygląd z trzewi estetyki industrialnej, do spotęgowania którego przyczyniają się wielkie czarne gałki regulatora wejść i potencjometru, jeszcze go potęguje prostota ulokowanego centralnie pojedynczego słuchawkowego gniazda, nad którym emblemat wytwórcy – prostymi liniami cięte, zachodzące na siebie litery FA. Dopinają industrialnego obrazu cztery sterczące w narożach śruby, kontynuuje go mocowany śrubowo panel wierzchni z grubego, dziurkowanego aluminium. Na jego środku pokrywa, odsłaniająca po zdjęciu okolone ściankami leże lamp. Leże, jako że wszystkim trzem dano orientację poziomą. Dwie są nieduże: to osłonięta przed radiacją metalowym cylindrem podwójna trioda sterująca ECC88 (alternatywnie może być ECC85); naprzeciw, w kontrapozycji orientacyjnej, zasilająco-przekaźnikowa trioda XT45A (francuski NOS z od dawna nieistniejącej paryskiej manufaktury CSF, niełatwy do zdobycia). Trzecia to już duży kaliber: podwójna trioda mocy, którą może być amerykańska General Electric 6080, może Western Electric 5998, a może też Svetlana 6N13S (NOS), pochodząca ze sławnej manufaktury w Sankt Petersburgu, założonej przy Newskim Prospekcie przez Yaira Aiwaza jeszcze w 1889 roku jako wytwórnia papierosów i szybko przeistoczonej w zakłady produkcji maszyn, od 1914 też lamp elektronowych i żarówek.

    Boki wzmacniacza tak samo są aluminiowe, ale na całą długość uformowane w masywne, lśniące listwy radiatorów, a również aluminiowy tył oferuje trzy wejścia i jedno wyjście RCA, trójbolcowe przyłącze zasilania z kieszonką bezpiecznika i dwa osobne bezpieczniki pod odkręcanymi półobrotowo  kapturkami. Wszystkie cztery komplety gniazd to markowe przyłącza Neutrika, a gniazdu zasilania producent dedykował własnej produkcji kabel zasilający, stanowiący element zestawu.  

Z bardzo niestandardowym wyglądem. 

    Do wnętrza można się łatwo dobrać po odkręceniu śrub, lecz poproszono mnie, żebym tego nie czynił, w imię zachowania tajemnicy spowijającej dokładną postać obwodu. Ma ona zostać wyjawiona, ale dopiero po pewnym czasie, tak żeby nie znaleźli się zbyt szparcy naśladowcy. Ze spraw technicznych mogę wyjawić, że idea budowania doskonałego słuchawkowego wzmacniacza została w tym wypadku osnuta wokół jak najlepszego prądu zasilania, a nie, jak to ma miejsce przeważnie, najdoskonalszego samego obwodu wzmocnienia. Co komu bowiem po świetnym schemacie i bardzo dobrych lampach, kiedy inicjujący i podtrzymujący pracę urządzenia zasilacz będzie miał jakieś ograniczenia. Moc energetyczna oraz postać tej mocy decyduje o wydolności i jakościowości reszty, dlatego sekcja zasilania została rozbudowana i jest nadwymiarowa, w oparciu o duży toroid od TOROIDY.PL. To zaś, co za sekcją wzmocnienia, starano się naśladować i udoskonalać czerpiąc z najlepszych wzorów dawnych wzmacniaczy lampowych, i podobnie jak same lampy zostało zrealizowane w miarę możności w oparciu o najlepsze podzespoły z epoki. Kondensatory i rezystory reprezentują najwyższą klasę i tak samo jak okablowanie zostały wzięte w dużej mierze z rewiru technologii militarnej. Jednocześnie wymóg prostoty sprawił, że cały tor składa się w ścieżce sygnału z czterech zaledwie komponentów, pracując, jak mówiłem, w klasie wzmocnienia A układu OTL SE zrealizowanego w montażu point-to-point na lutach cynowo-ołowianych. Nie ma globalnego sprzężenia zwrotnego, jest przełączanie z opóźnionym napięciem anodowym na lampie elektronowej (tej francuskiej) i dopieszczone zasilanie lamp. Prócz tego gatunkowy potencjometr Alpsa, zamontowana na wysokości gniazda słuchawkowego w panelu spodnim świecąca czerwonym oczkiem w dół lampka aktywacji, a w przedniej prawej części tego panelu zapadkowy włącznik ON/OFF.  

    Wszystko to razem jeden ze odwiedzających AVS  obdarzył anty-komplementem wyglądu przemysłowej spawarki, co twórcę napełniło dumą, gdyż o to właśnie mu chodziło. To nie miał być kolejny wzmacniacz z gatunku „– Patrzcie, ładniutki jestem!”, tylko rzecz wystająca ze środowiska jak wieża Eiffla z Paryża.   

    Co do mnie, to skojarzenie ze spawarką faktycznie jest możliwe, lecz tylko z dużej odległości i bez uważnego patrzenia. Kiedy siadamy w pobliżu i zaczynamy się wpatrywać (co w przypadku słuchawkowego wzmacniacza będzie przecież regułą), od razu dostrzegamy wysmakowaną niecodzienność faktur, symetrię kompozycji i unikalność wielkich gałek. Bardzo wygodnie się takimi operuje, a rozmiar przy tym estetycznym stylu zupełnie nie przeszkadza – ta wielkość jest na swoim miejscu.  

    To narzucało się, więc zapytałem twórcę, dlaczego nie opracował swej maksymalistycznej koncepcji w układzie dual-mono? – Otrzymałem odpowiedź, że układ taki jest możliwy, gdyby ktoś nie dbający o koszty i rozmiary miał na taki ochotę, ale z punktu widzenia przeciętnego użytkownika uzyskiem byłaby jedynie nieco lepsza separacja kanałów, a ta i bez takich mecyi wystarcza – najlepszym nawet uchem nie da się zdiagnozować śladowych choćby przesłuchów.  

W środku trzema lampami.

   Ze spraw praktycznych jedna rzecz stanowi pewne ograniczenie – wzmacniacz posiada średnią moc (i w dual-mono też by większa nie była), skutkiem czego w pełni obsłuży jedynie słuchawki o skuteczności nie niższej niż 94 dB. Nie wchodzą więc w rachubę planary dawnego wzoru ani dzisiejsze Susvary czy Dan Clark Audio STEALTH; nie wchodzą też wstęgowe RAAL ani mające harmonijkowe membrany słuchawki z przetwornikami AMT (Air Motion Transformer). Przebojowo za to wypadną łatwiejsze, podobno z Final Audio D8000 Pro na czele. Czemu będzie okazja się przysłuchać, kroi się duża sesja odsłuchowa.

    Do omówienia została cena, która opiewa na 5500 euro netto – i w zależności od wielkości bądź nawet braku podatku VAT w danym kraju będzie kształtować się różnie. Przy naszej stawce będzie to 6765 euro brutto, czyli około 32 tys. PLN. Ta wielkość raczej zniechęcała pytających na AVS, ale fakt zbycia tam dwóch egzemplarzy napawa optymizmem. Zupełnie inaczej sprawy te wyglądają na rynkach Europy Zachodniej – tam uważano ją za normalną, nawet w świetle jakości za bardzo atrakcyjną. Sam wstrzymam się z oceną do własnego oszacowania jakości, znając je będę się wypowiadał. Wypowiedzieli się już za to dystrybutorzy włoscy i francuscy – porwali wzmacniacz i sprzedają.

[2] Natura jej odporności pozostaje nieznana.

[3] Ciśnienie do 6500 barów, strumień osiąga ponad trzykrotną prędkością dźwięku.

[4] Odporność szacowana na circa 600 lat.

[5] Szybko się formująca warstwa super odporna powstaje na kortenie tylko raz i tylko w określonych warunkach. 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Fulianty Audio ST-18

  1. Roman pisze:

    Dzień dobry. Spędziłem dużo czasu przy stoliku Final Audio / Fulianty na tegorocznym AVS. W mojej ocenie dźwięk był tam bezkonkurencyjny. Dokonywałem różnych roszad, ostatecznie tor SoulNote S3 – Fulianty – Final D8000 Limited jest tym, który wybrałbym dla siebie. Osobiście uważam D8000 za najlepsze słuchawki, których słuchałem, a Fulianty pozwolił im rozwinąć skrzydła. Robiłem też sporo porównań pomiędzy wersjami Pro i Limited i wersja Limited podoba mi się bardziej – jest w niej więcej „zwiewności”, bez takiego osadzenia w basie, jak w przypadku Pro. No i co może nie mniej ważne – cała „rodzina Fonnexa” oraz p. Rafał to wspaniali ludzie, z którymi bardzo fajnie się przez te kilka godzin spędzało czas. Pozdrowienia!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A Feliksa Envy i Lucarto Audio czasem nie słuchałeś?

      1. Roman pisze:

        Niestety nie. Ani Feliks, ani Lucarto nie mieli do odsłuchu słuchawek, które mnie interesowały, więc skupiłem się w zasadzie na stanowisku Fonnexa – już jakiś czas temu uznałem, że D8000 to słuchawki dla mnie i chciałem przede wszystkim porównać Pro z Limited. Słuchałem ich też na Ferrum oraz T+A, ale szybko można było wybrać tor SoulNote/Fulianty, jako ten zdecydownanie lepszy. Co ciekawe, kiedyś słuchałem D8000 na wzmacniaczach tranzystorowych, z którymi w mojej opinii również potrafią się bardzo dobrze zgrać (Questyle / Burson). Z drugiej strony, z Cayinem HA-300 nie potrafiły się odpowiednio otworzyć, więc tutaj był pewien niedosyt. Tak więc przed ew zakupem wzmacniacza zdecydowanie warto zrobić wycieczkę i wybrać optymalny dla siebie, bo wybór wcale nie jest taki oczywisty. Pozdrowienia!

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Dzięki za odpowiedź.

  2. Sławek pisze:

    Z tego wynika, że ten Fulianty mógłby dobrze zagrać z Crosszone.
    No i z Quad ERA-1 też…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jak dowiedziałem się ostatnio, dystrybutor tymi Quad w dalszym ciągu nie dysponuje. Osobliwe.

  3. Mariusz pisze:

    Dla mnie Fulianty i Final grało jeszcze lepiej w niedzielę, z gramofonem Nobumasy ( bodajże stary Technics, jeśli dobrze pamiętam). Wszystko było lżejsze, bardziej zwiewne. Z SoulNote bardzo gęste, wręcz przytłaczające dźwiękiem ( co nie znaczy źle, ale dla mnie za potężnie). Rozmawiałem z konstruktorem wzmacniacza, który sugerował w takim przypadku ewentualną zmianę lamp. Możliwe też, że na taki odbiór miał wpływ czas odsłuchu ( sobota dużo słuchania, zmęczenie, przez to wyczulony czy też już przeczulony mój słuch na dźwięki). Sumując jedno z topowych brzmień na AVS.
    PS. Lucarto też w topie, zwłaszcza z Audeze. Natomiast Feliks Envy z Susvarami…dla mnie nr 1. Po prostu zatapianie się w muzyce, bez analizy, wsłuchiwania się, porównywania. po prostu muzyka. A wizualnie Feliks…jakby go sam Michał Anioł…:)

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W niedzielę zawsze gra najlepiej, bo sprzęt jest najbardziej ograny. A o Feliks Envy mamy już dwie przeciwstawne opinie. Ciekawe.

      1. Mariusz pisze:

        Słyszałam także wiele różnych komentarzy na temat tego zestawu. Raczej więcej negatywnych. W niedzielę miałem już możliwość bezpośrednio po sobie słuchać Susvar z DCS i Feliksem. Świetne, dokładne, przejrzyste granie z DCS. Natomiast Feliks to co pisałem wcześniej, więcej muzyki jako takiej, po prostu. Ciepło i spokój. Mój Syn, z którym się bardzo często zgadzamy co do ocen/porównań, w tym przypadku też był bardziej przekonany do brzmienia z DCS. Może się starzeję i bardziej doceniam spokój:)
        Pozdrawiam Mariusz

        1. Piotr+Ryka pisze:

          dCS z Susvarami właśnie słucham, ale mam lepszy kabel 🙂

        2. Piotr+Ryka pisze:

          Tak nawiasem ten dCS był chyba na AVS nie całkiem optymalnie ustawiony.

  4. Alucard pisze:

    Nie wiem czy się już pytałem, ale czy będzie recenzja tego czegoś?
    https://www.q21.pl/mytek-liberty-thx-aaa-hpa.html

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie wiem. Na razie przyjechały elektrostaty Warwick Acoustic i parę innych rzeczy, kończę recenzję dCS LINA i trzeba przed końcem roku przyznać nagrody.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy