Recenzja: Fostex TH1000 RP

Odsłuch: Przy komputerze

      Słuchawki przyjechały w nie swoim opakowaniu (i ono jest na zdjęciach) z towarzyszeniem opowiastki o zbytniej techniczności – przewadze szczegółowości nad muzyką i wyraźności nad poezją. Poleżały dość długo bez zwracania uwagi, ale gdy na koniec po nie sięgnąłem, wydały mi się za spokojne, a nie żadne „za ostre”. Towarzyszył temu zapach znajomy, stale powracający: oto kolejny artefakt przybyły po recenzję w stanie surowej nowości. Może i grał za chudo i kanciasto przez pierwszych kilka godzin, potem sobie złagodniał, potem więcej już nie grał. Poniekąd to też moja wina, bo czasu było dosyć na przyprawienie skrzydeł, a tak musiał przepuścić inny produkt, w kąciku się wygrzewał. Miejmy nadzieję, że wystarczająco, bo już najwyższa pora, słuchawki weszły na rynek w połowie zeszłego roku.

     Jak zwykle najpierw komputer, ale nie z moim wzmacniaczem, tylko okupującym jego miejsce lampowym Feliks Audio Envy Performance, oczekującym na wachlarz lamp 300B do szerokiego ich porównania. Uzbrojonym, póki co, w Western Electric i sterujące Psvane, a więc zestaw preferujący wyraziste obrazowanie, a nie jakieś rozmazane eteryczno-melodyczne wzloty. Tym bardziej, że interkonektem Next Level Tech ETHER, na dokładkę tak samo nie łagodzący, dokładający do pieca szczegółowości i wyraźności. Z całym tym bagażem przerostu technicznej strony obrazowania nad muzycznymi pląsy nowy flagowiec Fosteksa (akuratnie dla swej firmy wreszcie-nareszcie planarny, a nie pożyczkowo dynamiczny) bez problemu sobie poradził, i to poradził z własnym kablem, bo żadnego zastępstwa nie miałem – i dobrze, tak wszak taniej. Tyle że poprosiłem dystrybucję o dodatkowy symetryczny i z symetrycznym działałem, ale niesymetryczny taki sam, różniący się jedynie wtykiem.

      Może zacznę od tego…. Albo nie, jeszcze inaczej. Kto się zapoznał z poprzedzającą tę recenzją wzmacniacza Feliks Envy, może pamięta uwagę odniesioną do tych Fosteksów jako kompletnie niepasujących; niepasujących do tego stopnia, że trzeba było je pominąć. To niewątpliwie była jedna z najgłupszych rzeczy jakie w ogóle napisałem. Faktem jest, że te Fosteksy w międzyczasie dużo pograły, a lampy 300B WE też otrzaskały jeszcze lepiej, ale żeby do tego stopnia miało to na ocenę wpływać? – aż nieprzyzwoitością to zatrąca i chęć pisania odbiera. Wynikałoby z tego, że żaden przedmiot nie powinien być brany pod opisową lupę zanim kilka miesięcy nie pogra pod okiem recenzenta, w innym wypadku wychodzą kwiatki, których nie się da wąchać.

      No nic, na całe szczęście tym razem takie kwiatki zostały zaorane, zostało czyste pole opisowe – i na tym polu napiszę pogrubionymi literami, że są te Fostex TH1000 RP bardzo, ale to bardzo niecodzienne i wymagające uwagi, zwłaszcza że oferują siebie w cenie poniżej dziesięciu tysięcy, podczas gdy konkurencja mogąca stanowić jakościową alternatywę wywędrowała DUŻO wyżej. Na zbliżonym pułapie cenowym odnajdziemy spośród zamkniętych Sennheiser HD820 i Dan Clark Audio E3, na które bym się na nie zamienił. Pora wyjaśnić dlaczego.

    Niebieskie placki Fosteksa założyłem na uszy zaraz po ich przybyciu i jedyne co mi się narzuciło, to to że są spokojne, w żadnym razie za ostre, przed czym, jak już mówiłem, zostałem ostrzeżony. Ale za tym spokojem nie stała żadna inspiracja – ot, takie całościowo przyjemne, ale bez ikry i tajemniczości granie. 

      W telewizji ruszyła pierwsza prezydencka debata zdobna dzikimi awanturami, żona ogląda i się wścieka, a ja zamknięte słuchawki na uszy, wzmacniacz od rana stał pod prądem, nareszcie udało się posłuchać inaczej niż ot tak. Słucham i własnym uszom nie wierzę – to jakieś inne słuchawki? Ani te zaraz po przyjeździe, ani te z tym wzmacniaczem przy jego recenzowaniu.

      Rzecz opisowo najważniejsza – producent nie okłamał: nie kłamał kiedy sygnalizował poprawę subtelności odtwórczej i rozwartości pasma, a jeszcze bardziej nie kłamał, kiedy mówił o poprawieniu przestrzenności i czuciu lokacji źródeł.

      Jeśli należysz do tych, którzy lubią w głębokim polu akustycznym się wyżywać i czuć zwiększoną holografię, to to słuchawki dla cię. I nie w taki sposób, że: – No owszem, głęboko i faktycznie fokusacja źródeł zwiększona, ale żeby to miało mieć przemożną siłę wymuszania wyboru, to nie, nie aż na tyle.  

      Owoż właśnie na tyle – to akustyka wygrywająca. Właśnie ona sprawiła, że nie wierzyłem własnym uszom. Obrazowo można powiedzieć, że przestrzeń u większości słuchawek jawi się prawie płaska; płaska prawie jak kartka, ewentualnie kila kart przeźroczystych z płaskimi bądź nieznacznie tłoczonymi rysunkami, co zwie się holografią.

    U Fostex TH1000 RP wygląda to inaczej – ich obrazowanie muzyki to autentycznie trójwymiarowa sfera obejmująca sferyczne obiekty. Momentalnie to słychać, słychać w każdym utworze. A porównawczo wyjątkowo dobrze np. w tym wypadku  https://www.youtube.com/watch?v=TpAdoxR6Cic  (zwykłem używać tego nagrania jako probierza jakościowego wizualizacji scenerii i siły uczestnictwa). Jednak żadne specjalne nagrania nie są tutaj konieczne, każde sprawę ukaże. Każdy instrument zamelduje się jako bardziej przestrzenny w odniesieniu do rezonansu pudeł, podmuchu trąbek, odpowiedzi perkusji, wibracji trącanych strun. Na przykład wiolonczela tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=B9FzVhw8_bY była o wiele doskonalsza w swej przestrzennej naturze, to samo w odniesieniu do gardeł wokalistów, to samo w odniesieniu do otaczającej scenerii. – To będą inne głosy wędrujące po innych scenach, z Envy w każdym razie tak było. I było namacalne i postrzegane cały czas – ani nie pojawiało się po chwili, ani nie zanikało z czasem. Ja wiem, że to wyświechtane pisać „poznacie swą muzykę na nowo”, ale tu na pewno było coś z tego, cały czas to doznanie, i to nie na zasadzie, że trzeba się wsłuchiwać, to narzucało się samo. Nie aż na miarę binauralnych AKG K1000, ani faktycznych nagrań binauralnych (chociaż wiele nie brakowało, czasem nic), także inaczej niż to bywało u dawnych Grado GS1000, które epatowały przede wszystkim ogromem i tajemniczością wizji, tylko tak całkiem po prostu: trójwymiarowe obiekty w trójwymiarowej przestrzeni, subtelnie modelowane pięknie komponującym się naddatkiem echa, którego jako naddatku nie postrzegasz, ono nie zjawia się osobno, jedynie skanuje powierzchnie. A to nagranie to już była magia, akustyka wywoływała dreszcze: https://www.youtube.com/watch?v=T4ZySPfYdFw 

    Takie trójwymiarowe modelowanie ma przełożenie jakościowe, w przestrzennym ujmowaniu gubią się wszelkie ostrości, można powiedzieć – rozpływają. Na szczęście nie do tego stopnia, by to co naturalnie ostre zostało sztucznie stępione; w tym orkiestrowym nagraniu z Berlina odnotowałem wprawdzie minimalny niedosyt ostrości dęciaków, ale można go zwalać na duży dystans do orkiestry i w następstwie rzeczywiste gubienie wysokich tonów po drodze. Takiego gubienia nie było w nagraniach fortepianowych, skrzypcowych ani operowych; zarówno klawisze po prawej stronie i górne struny skrzypiec, jak struny głosowe sopranistek oraz najkrócej brane najcieńsze gitar nie doznawały najmniejszego uszczerbku. Za to w każdym wypadku towarzyszyła temu magia przestrzenności – sferyczne dźwięki w sferycznym medium.

     Co sprawiało prawdziwość mocniejszą od prawdziwości na bazie dźwięków tchnących co prawda autentyzmem, ale pozbawionych oprawy sferycznej jawnie się uobecniającej; takich – powiedziałbym – wyizolowanych, o otoczenie nie dbających. Podczas gdy te od Fostex TH1000 RP dbały o całość wyjątkowo i miały w tym za towarzystwo jeszcze jedne słuchawki z grupy porównywanych, ale o tym przy odtwarzaczu.

      Warto powiedzieć o czymś jeszcze, o postaci ogromu. W muzyczne ogromy wchodzimy zwłaszcza w gatunku muzyki filmowej, a traktowanie ich przez Fostex TH1000 RP było dalece niecodzienne, albowiem formowało sferę działania w każdym punkcie przestrzeni, a nie ogromną pustkę, w której tu i tam dźwięki. Coś jakby znaleźć się w płucach giganta, na obszarze który cały pracuje, a nie zionie nicością tu i tam naruszaną. Bardzo to było ciekawe.

     Starczy może wrażeń przy komputerze, odnotuję jedynie, że towarzyszyło temu niecodziennemu budowaniu atmosfery świetne odczytywanie indywidualizmu głosów, różnicowanie dystansów od ich, wyjątkowo dokładne ukazywanie każdej struny w solówkach gitarowych i każdego instrumentu w orkiestrze, wyłapywanie zniekształceń w nagraniach i ich odmienności przestrzennych, niesamowicie rozciągnięty obszarowo bas i potężne promieniowanie dźwięku, że w sumie coś na podobieństwo Sony MDR-R10, mimo iż nie aż taki poziom, nie taka aż niesamowitość.

    Niemniej brzmienie wybitne i dalece nietuzinkowe: szybkie, zrywne, super wyraźne, rytmiczne i wciągające w te tak dobrze opisywane muzyczne spektakle. Do tego jeszcze zwycięskie nad przedobrzonym basem (umyślnie takie nagrania sprawdziłem), tak całościowo intrygujące, że nawet nudne utwory przestają nudzić (co również przebadałem).

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: Fostex TH1000 RP

  1. Piotr+Ryka pisze:

    Opakowanie na zdjęciach nie jest oryginalne, to jakiś uniwersalny pokrowiec.

  2. Tomasz pisze:

    Jakby Pan porównał Foxtex z Finał Sonorous VI? W jakim aspekcie Finał przegrywa z Foxtexem?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Sonorous VI to słuchawki unikalne, których nie należy się pozbywać Dają niezrównaną ekstensję sopranów, Fostex nie mają takiej. W zamian u nich wszystko bardziej trójwymiarowe, ale to nie jest pełna rekompensata.

      1. Tomasz pisze:

        Dziękuję za odpowiedź.
        A jeśli chodzi o wokale kobiecie i męskie, to który model wg Pana ukazuje je bardziej naturalnie? No i muzyka klasyczna na których słuchawkach brzmi lepiej?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Tego nie można obiektywnie ocenić. Jedne pokazują lepiej soprany, drugie ujmują je łagodniej, tak jakby z większej odległości słuchać, w zamian lepiej realizują parametr 3D.

  3. Miltoniusz pisze:

    Bardzo interesująca recenzja.
    Ps.
    „Zdaniem japońskiej firmy TH1000RP można traktować jako instrument muzyczny mający dawać radość, natomiast model otwarty ma większą scenę i jest bardziej neutralny.”
    Otwarty czyli TH1100RP. Jeszcze większa scena? Większa magia? Jest szansa na jakieś porównanie? Może na recenzję?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Szansa raczej jest, bo leży koło mnie w pudle już od przeszło miesiąca. Ale jeszcze nie skosztowałem.

  4. Tomasz pisze:

    P.s. Jeszcze dopytam. Panie Piotrze, jakie słuchawki zamknięte miazdzą Finale Sonorous VI w brzmieniu? Jakby mógł Pan polecić słuchawki do posłuchania? Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie ma takich, które by „miażdżyły”, Sonorous to rewelacyjne słuchawki, ich soprany są unikalne. Z pewnością wolałbym od nich Sony MDR-R10, ale wątpię by istniał dzisiaj na świecie chociaż jeden egzemplarz tych słuchawek grający całym ich potencjałem. Z bliższych czasowo i zamkniętych mogę podać pewne przykłady Audio-Technica ATH-L5000 i dwóch wyższych Sonorous, czyli X i VIII. Ale ich też od kilku lat nie produkują, więc tylko z drugiej ręki. Cała reszta pewniaków to słuchawki mniej lub bardziej otwarte. Ale to są moje wrażenia i moja skala ocen, inni mogą mieć inne. Przychodzą mi też na myśl Dan Clark Audio STEALTH, ale te są niełatwe, gdy chodzi o dogadanie z resztą toru.

      1. Tomasz pisze:

        To jeszcze jeśli mogę zapytać: Audeze LCD-XC czy Fostex th1000 RP? Które z tych słuchawek będą piękniej pokazywać wokale i będą lepsza opcja do muzyki klasycznej? Pozdrawiam

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Tych Audeze słuchałem ostatni raz wiele lat temu. Miały piękną holografię i piękne, ciepłe brzmienie. Jak grają produkowane obecnie, nie wiem, trudno zatem mi radzić.

  5. HAdam pisze:

    Dzień dobry, jako iż nigdzie w internecie nie mogę znaleźć choćby wykresu odpowiedzi częstotliwościowej, a pamiętam, że recenzował Pan też TH610 – jak w porównaniu do nich dźwiękowo wypadają TH1000RP pod względem strojenia?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      TH1000 oferują większą scenę i wyższej jakości melodykę. Odbiera się je jako spokojniejsze i dostojniejsze, mniejszy nacisk kładące na szczegółowość, a większy na klasę ogólną. Ale jak ktoś szczegółowość i żywość lubi, to nie ma konieczności wymiany.

      1. HAdam pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. Absolutnie uwielbiam swoje nie najmłodsze już TH610. Są to zresztą słuchawki, które nieco wyleczyły mnie z ciągłych poszukiwań, choć przyznam, że jak nadarzy się okazja, to z pewnością posłucham TH1000. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© HiFi Philosophy