Recenzja: Final Audio D7000

Kolejny flagowiec z serii D

     Flagowiec od Final Audio to już samo brzmi dumnie, wystarczy przypomnieć sobie Final Sonorous X ze złotymi muszlami czy dokanałowe Piano Forte. Od zawsze były to produkty innowacyjne o unikalnych cechach brzmieniowych, a mnie najbardziej utkwiły w pamięci Final Sonorous VIII, które były wiceflagowe, ale zupełnie nadzwyczajne. Jest na YouTube nagranie defiladowej wersji Beethovenowskiego „Yorckscher Marsch”: https://www.youtube.com/watch?v=TpAdoxR6Cic – z każdymi słuchawkami go słucham, żadne tak pięknie go nie odtwarzały. Ale tamte to przeszłość, zresztą drugi egzemplarz aż tak pięknie już nie grał i nie ma co do tego wracać. Przyszłość ma należeć do tych D7000 i nadchodzących X8000, ale nie bez udziału trójki D8000, której przedstawiciele pojawiali się w 2017 D8000, w 2019 D8000 PRO i w 2022 D8000 PRO Limited Edition.

      Poprzedzając opis wyglądu powinienem napisać, jak w dokładniejszym ujęciu powód zaistnienia modelu D7000 motywuje producent. Zwłaszcza, że to nie takie hop-siup, ponieważ motywacja jest podwójna, a każda z dwóch jej części nie za dobrze pasuje do drugiej.
      Motyw pierwszy, bez wnikania w szczegóły techniczne, okazuje się całkiem prosty: inaugurujący istnienie flagowych dla Final słuchawek z serii D model D8000 skierowano do audiofili słuchających przede wszystkim muzyki klasycznej i spokojniejszej rozrywkowej, czego głównym wyrazem był duży nacisk położony na oddawanie pełnego spektrum sopranów, co z jednej strony skutkowało wiernością odtwórczą, lecz z drugiej było na długą metę cokolwiek uciążliwe. Zwłaszcza dla profesjonalistów, zmuszonych spędzać całe dnie na słuchaniu, którym pod wpływem ich protestów postanowiono umilić życie poprzez obniżenie tonacji i jednoczesne wzmocnienie basu. Tak powstał model D8000 PRO, skierowany nie tylko do nich, ale też do wolących doznania basowe od sopranowych. Z kolei ten obecny, D7000, ma oferować brzmienie wypośrodkowane – to właśnie jego racja bytu.
     Gdyby na tym ogólnikowym motywie poprzestać, domyślając się w nim analogii do stroju instrumentów, byłoby to wyjaśnienie proste, tylko dlaczego w takim razie nazwa D7000, a nie, powiedzmy, D8000 Semi-PRO? Na upartego możemy tą obniżoną numerację zwalić na jeden zamiast dwóch w komplecie kabel i obniżenie wagi, skutkiem lżejszych magnesów i lżejszej obudowy, ale jest przecież motyw inny, o którym już napomknąłem, ów we wcześniejszych z serii „D” nie zrealizowany pomysł, który udało się zrealizować w tych. Co jednak także nie pasuje do obniżonej numeracji, ponieważ pomysł to niebłahy. Poza tym to niejedyna innowacja, a jeszcze na dodatek dołącza ekskluzywność. Nowe Final D7000 mają tak samo jak D8000 PRO Limited Edition pady okryte papierem washi, co zmienia dotyk i także brzmienie, przy czym zupełnie nie należy przejmować się papierowością nazwową, bo w rzeczywistym kontakcie nikomu nie przyszłoby na myśl, że materiałem kryjącym pady był taki czy inny papier. Washi to bowiem nie żaden zwykły papier, tylko najszlachetniejszy, czerpany – niezwykły wyglądowo oraz niezwykle trwały, stanowiący plecionkę celulozowych włókien pozyskiwanych z różnych japońskich roślin. Washi jest nawet wielokrotnie czerpany (technika „nagashi-zuki”), dzięki czemu niespotykanie odporny na rozrywanie i zaginanie; może być zaginany i składany bez widocznych uszkodzeń niemalże nieskończoną ilość razy.
      Z washi robi się origami, żyrandole, wypełnienia ram drzwiowych, latawce, litografie, banknoty, elementy mebli, kimona, pościel, nawet narzędzia. Final pokryło zaś washi pady swoich flagowych słuchawek, ponieważ to nie tylko surowiec miły w dotyku i niemal niezniszczalny, ale także zapewniający dobrą wentylację i przede wszystkim dobrą akustykę. Poza tym to ekskluzywność par excellence i uhonorowana japońska tradycja sięgająca czternastu wieków.

      Pady więc wyrafinowane, przejęte z wersji Limited Edition, a opakowanie tak samo – ma to być metalowy neseser, w którym słuchawki i pojedynczy kabel. Kabel miedziany w czarnym oplocie i sam będący plecionką – niesymetryczny, zakończony wtykiem 3,5 mm z przejściówką na 6,35 mm; jak zawsze u flagowych Final odpinany. Można go więc zastąpić innym, i to w teście się stanie – sprawdzimy sensowność takiego zabiegu odnośnie srebrzonego kabla symetrycznego. Wszystko to jednak uwerturą do części zasadniczej, gdyż tak naprawdę sensem istnienia wersji D7000 jest nowo opracowany dyfuzor „Pina Align Diffuser”, czyli w tłumaczeniu roboczym „małżowinowy dyfuzor wyrównujący”

     Na stronie producenta czytamy: „Już na początku prac nad modelem D8000 wpadliśmy na pomysł zastosowania dyfuzora, ale opracowanie czegoś odpowiedniego do specjalnych warunków panujących wewnątrz obudowy słuchawek zajęło dużo czasu. Ponadto, o ile pomiary przy użyciu przyrządów pomiarowych w idealnych warunkach dawały dobre wyniki, to podczas słuchania czyimiś uszami kształt ucha zewnętrznego (pina), różniący się w zależności od osoby, skutkował dużymi rozbieżnościami odnośnie jakości dźwięku. Aby rozwiązać ten problem wielokrotnie przeprowadzaliśmy symulacje i rzeczywiste eksperymenty słuchowe, starając się zaprojektować kształt dyfuzora uwzględniający różne kształty uszu, aż w końcu uzyskaliśmy optymalny dla każdego użytkownika.”

      I to jest clou, to Archimedesowy punkt podparcia niosący te słuchawki, zarazem też pewna analogia do przegród akustycznych z flagowców Ultrasone, fazora u Audeze i siatki o specjalnych oczkach u najnowszych flagowych Stax. Żadne wcześniejsze Final takiego dyfuzora nie miały, to on, a nie żadne strojenie, ma odpowiadać za formę brzmienia. Równocześnie dziedziczą D7000 po D8000 układ AFDS, poprawiający odtwarzanie basu w przetwornikach planarnych (potężny bas pomimo relatywnie mniejszych wychyleń membrany); dziedziczą także same membrany o wytrawionych, a nie naklejanych czy napylanych cewkach, co daje wzrost elastyczności, co za tym idzie dokładniejsze obrazowanie. No i dziedziczą także specjalną architekturę akustycznych komór, dającą w subiektywnym odbiorze taką swobodę propagacji, jakby tych komór wcale nie było. Na zwieńczający dodatek AFDS u D7000 został usprawniająco zmodyfikowany – a w takim razie same plusy. Dodatek dyfuzora, poprawiony AFDS, pady z ekskluzywnego washi i zachowane pozostałe atrybuty jakości oraz eleganckie opakowanie. Dlaczego wobec tego ta numeracja obniżona? Chyba jedynie po to, by móc proponować niższą cenę i żeby użytkownicy wszystkich D8000 nie czuli się dotknięci. Ale jak naprawdę czuć się powinni, o tym w dziale odsłuchów, gdzie usprawnione, a pomimo tego tańsze D7000 porównamy z przedstawicielem tamtych.

     Rzućmy teraz staranniej okiem na nowego przybysza z dalekowschodniej Japonii, uszy pozostawiając na finałowy Final.

      Poprzestając na samym wzroku, jeszcze przed wzięciem do ręki, słuchawki sprawią wrażenie niemalże identycznych względem D8000 w czarnych wersjach, ale do całkowitej identyczności potrzebne będą PRO Limited z padami i pałąkiem oprawionymi washi. One jednakże odróżnią się przy uważniejszym oglądzie złotym kolorem metalu wyzierającego z głębi przetwornika, tak więc naocznie zawsze odróżnimy D7000, nawet bez odczytywania słabo widocznej nazwy na węzłach łączących łuk nagłowny z prowadnicami muszli. Tym prędzej odróżnimy już po wzięciu do ręki – wszystkie odmiany D8000 ważą po 523 g, nowe D7000 to waga obniżona do 437 gramów. Różnicę przy dokładniejszym badaniu zdiagnozujemy też zaglądając do muszli od strony ucha: przez ażurowy materiał osłony widoczna będzie siatka podtrzymująca dyfuzor, który jest płatem o skomplikowanej linii brzegowej trochę podobnej do Antarktydy, ale z dodatkiem centralnego otworu, który też jest strzępiasty.

      Z różnic czysto technicznych, poza tą niższą wagą i dołożonym dyfuzorem, dowiadujemy się o obniżonej o dziesięć omów impedancji, tu wynoszącej 50 Ω, oraz na przekór niej mniejszej także skuteczności, która z poziomu 98 dB stoczyła się w D7000 do 89 dB. A w takim razie spadek ceny, impedancji i skuteczności, wybył z kompletu też krótszy kabel. Za to neseser i pokrycie padów uszlachetniającą powłoką washi dostało się tym D7000 w spadku po wersji Limited; o tysiąc spadła też numeracja, chyba tylko dlatego, żeby mogły być tańsze. Wzrosła natomiast ilość warstw składających się na przetwornik – dołączył do nich ten z takim trudem realizowany Pina Align Diffuser.

     Producent podkreśla dbałość o szybkość ewentualnych napraw – słuchawki są łatwo rozbieralne; akcentuje także najwyższą jakość swego parku maszynowego i poziom wykwalifikowania pracowników, szczyci się również innowacyjnością, a o dotyku pokryć washi stwierdza, że jest to dotyk wyjątkowo suchy, a więc szczególnie higieniczny, co go odróżnia od wszystkich innych, nawet od Alcantary. Nie mówi o tym, lecz zauważmy, że jest to zarazem ukłon w stronę szalejącej dziś ekologii; być może jeszcze doczekamy się karoserii samochodowych i całych domów z washi? – ekstremistki ekologiczne byłyby zachwycone, to mógłby być ostatni etap przed ostatecznym przywróceniem pieszych wędrówek i mieszkania w jaskiniach.

      Krótko od siebie o walorach użytkowych: słuchawki siedzą pewnie na głowie i nie cisną ani od góry, ani od boku, a pady obejmują uszy starannie i rzeczywiście są bardzo suche, przy tym także dość miękkie, choć wypełnione treścią mniej miękką aniżeli u D8000 i D8000 PRO. Odpinany kabel długości trzech metrów okazuje się lekki, elastyczny i wystarczająco długi, ale dźwięk poprzez najlepszy firmowy z posrebrzanej miedzi jawił się jako bardziej otwarty, żywszy, też w stopniu wyższym wyrafinowany, toteż przez taki prowadziłem odsłuchy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Final Audio D7000

  1. Alucard pisze:

    Opiszesz tak po krotce Piotrze jakie sa roznice w brzmieniu miedzy oryginalnymi D8000 a tymi D7000? D8000 Pro znam ale sluchalem ich bardzo krotke, ostatnio chwile we Wroclawiu.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To są w zasadzie te same różnice, bo te długo już używane, pokazowe D8000 PRO grały bardzo podobnie do pierwotnych D8000, może jedynie trochę mniej wysubtelnioną górą i mocniejszym ciut basem. Tak więc ostrzegam – D7000 mają zupełnie inne brzmienie, które może się równie dobrze podobać co nie podobać. Zależy czego się od muzyki oczekuje, jaki rodzaj przekazu się woli.

      1. Alucard pisze:

        Do muzyki elektronicznej i ciezkiego lojenia beda lepsze D7000?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Do elektronicznej nie, a do łojenia raczej tak.

  2. Marcin pisze:

    Danny McKinney z RAAL zaprezentował na ostatnim CANJAM NYC 2024 dwa modele nowych słuchawek: The first is the dual ribbon MAGNA, clad in etched 3-phase stainless steel and coming in at $6,300. The 2nd is the gold, triple ribbon IMANNIS ($9,300). Flagowiec po doliczeniu podatków wyjdzie ok. 50.000,00 zł (jak nie więcej), więc ceny lekko szalone; trzeba wziąć także pod uwagę enigmatyczne „coming in”.
    źródło wraz ze zdjęciami: https://headphone.guru/canjam-nyc-2024-part-4/

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jeżeli to ma być odpowiedź na to, że poprawiona wersja pierwotnych RAAL jest gorsza od poprawianej, to ja tego nie kupuję. Ale może faktycznie to nowa jakość i może da się jej posłuchać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy