Recenzja: ERZETICH Mania

Brzmienie cd.

I można zmienić kabel.

   W efekcie stan analogiczny jak u trzech wyżej wspomnianych – żadnych sopranowych śnieżynek i odnoszonych do nich basowych kontrastów; scenografia malarska, skonfrontowana jedynie z samym słuchającym. I wraz z tym całościowo naturalna postać muzyki, na bazie braku efekciarskiego podbarwiania wysokimi tonami. Nieznaczne natomiast podbarwianie basem – minimalne – jednakże struny basowe lekko pogrubione, a tylko sopranowe naturalne. Obraz całościowo przede wszystkim dający wrażenie spójności i sycącego wypełnienia; o dobrze obrobionych krawędziach trójwymiarowych dźwięków i harmonicznie bogaty. Też mocno zwracająca uwagę naturalna śpiewność, zwłaszcza autentyzm głosów, i bardzo dobre łączenie miękkości z twardością, co przy takim budżecie nieczęsto się udaje. Także moc duża, szybkość i dynamika – ogólnie kawał dźwięku już na niewysokich poziomach głośności. Całościowa – podkreślmy to raz jeszcze – plastyczność i wraz z głębokimi padami oraz głębokimi samymi muszlami głębokie, urozmaicające życie brzmienie. W sumie zatem dużo dobrego dźwięki w zgodzie z tym od czego zacząłem – wybierający te słuchawki nie popełniają błędu. To dobre, nawet wybitne, rasowo brzmiące nauszniki, zarazem oryginalnie wyglądające. Rozpoznawalne na pierwszy rzut oka i pozbawione brzmieniowych uchybień, bogate za to w fascynacje.

Na koniec – w imię odejścia od samych luźnych odczuć recenzenta – odnieśmy to wszystko w bezpośrednim porównaniu do analogicznie kosztujących, też otwartych i też posiłkujących się kablem Tonalium – Sennheiser HD 800.

I z ciekawością się na nie patrzy.

Nie zaskoczę nikogo stwierdzeniem, że wciąż flagowe, tyle że występujące teraz w trzech odmianach, słuchawki dynamiczne Sennheisera większy nacisk kładły na akustykę, mocniejsze dając poczucie muzyki w jakimś konkretnym pomieszczeniu. Wrażenie to zawsze im towarzyszy i to ich dodatkowa wartość, aczkolwiek można woleć muzykę bardziej „nigdzie”. Taką oferowały ERZETICH, ale bynajmniej nie nieokreśloną – też osadzoną w realiach. Mniej odbić, mniej sopranowego macania po ścianach i szperania po zakamarkach, ale też w jakiejś lokalizacji.

I odnośnie tychże sopranów: słoweńskie dziecko lasu grało niższym i bardziej masywnym dźwiękiem. Bez poczucia ociężałości czy jakiejkolwiek przesady, ale też bez tak zaznaczającej się eksploracji przestrzeni i dźwiękiem większym, mocniejszym, bardziej treściwym; nie tak delikatnym i kruchym. Dużym i bliskim (choć nie w głowie), a przy tym bardzo melodyjnym. Pod względem melodyjności ustępującym jedynie z bezpośrednio porównywanych MrSpeakers ETHER 2; i też nie w sensie gęstości czy nasycenia.

Wyciągnięte do porównania pod wpływem zdiagnozowanej melodyjności recenzowanych amerykańskie planary były natomiast odczuwalnie zwinniejsze oraz bardziej świetliste, pod którymi to oboma względami naprawdę są wyjątkowe. Falowanie przepływu i dopieszczanie (także światłem) dźwięków to ich bezapelacyjny tytuł do chluby i bodaj żadne słuchawki nie są im pod tym względem równe, o ile nie wykażą się lepszym rzutowaniem dźwięków na przestrzeń, co udaje się tylko tym elitarnym, jak Sennheiser Orpheus czy AKG K1000. Sama natomiast jaszczurcza zwinność (widzieliście jaszczurkę, jak śmiga po kamieniach?), zdolna podkręcać melodyjność i grację, jest genetycznie najmocniej przypisana do ETHER 2 i to im trzeba oddać. ERZETICH Mania nie zostały jednak ze swoją wyraźnie z tyłu – i one są pod tym względem wybitne, górujące (wprawdzie nieznacznie) nad silną nawet konkurencją, jak na przykład wziętymi także do porównania AudioQuest NightHawk (z kablem Tonalium).

A jeszcze dużo ciekawiej słucha.

Na tle Sennheiser HD 800 nie wypadły przeto lepiej ni gorzej, a jedynie inaczej; grając bardziej natężonym, masywnym i bliższym dźwiękiem; nie tak natomiast zdolnym do oddawania walorów przestrzennych i w razie konieczności form delikatnych. I jeszcze – co też istotne – z uwagi na niższą tonację ERZETICH bardziej ujednolicały głosy, w przypadku których występująca u Sennheiser analityczna przymieszka sopranowa umożliwiała głębszą penetrację ich swoistości.

 

 

 

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: ERZETICH Mania

  1. Alucard pisze:

    Co tu tak pusto? Nikt nie chce pisać? To ja napiszę 🙂 Jak one się sprawdzają przy ciężkiej muzyce oraz takiej gdzie ważny jest duży bas? Lepsze są niż powiedzmy Grado PS500?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem, bo Grado PS500 słuchałem w życiu może dwie minuty. Natomiast Erzetich Mania spisują się we wspomnianych aspektach bardzo dobrze, a nawet jeszcze lepiej.

      1. Alucard pisze:

        Powinieneś posłuchać nowych PS500e. Dorzuciłem do kolekcji, świetne słuchawki. Można sie wbić w lekki szok co takie puszeczki potrafią zrobić z muzyką 🙂

  2. Alucard pisze:

    Pytanie z gatunku osobistych 😉 Wolałbyś PS2000e czy D8000? What’s your weapons of choice?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeżeli odwołujemy się do personalnych kryteriów, to prawdopodobnie wolałbym PS2000e.

      1. Przede wszystkim dlatego, że są brzmieniowo smutniejsze.
      2. Także dlatego, że mój wzmacniacz na lampach 45 łatwiej radzi sobie z dynamikami niż planarami.
      3. Po trzecie dlatego, że wygoda (większa u D8000) nie ma dla mnie większego znaczenia; mam wytrzymałą głowę.

      Ale różnica (także w tych czysto subiektywnych kryteriach) to najwyżej kilka procent, a poza tym nie słyszałem D8000 z optymalnym kablem i także nie robiłem definitywnych odsłuchów pod kątem takiego rozstrzygnięcia. Całkiem możliwe, że dając D8000 Tonalium wskazanie padłoby na nie.

      1. Piotr Ryka pisze:

        A jako dopowiedzenie dodam, że swoje K1000 z Entreq Atlantis i tak wolę. Wyraźnie wolę.

  3. Alucard pisze:

    Smutniejsze? Hmmm, smutek to nie jest to. Wołałbym jednak coś wesołego, skaczącego, pląsającego, beztrosko muzykalnego i tryskającego basem, strumieniami średnicowej radości i fajną górą 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie ma problemu – są Focal Utopia. Tyle, że rock w nich wypada jak jakaś zabawa szkolna, a nie warki groźnych facetów. Wskazałem PS2000e, bo są poważne, posępne, dostojne i – można też tak to nazwać – neutralne. Ani śladu ocieplenia, wypogodzenia, dosłodzenia. Mnie to odpowiada, a inni mogą woleć co innego. Final D8000 są bardziej optymistyczne; nieznacznie, ale trochę, a Focal Utopie wręcz ocieplone. Wszystko to można oczywiście przeregulowywać kablami i torem, ale rozmawiamy o samych słuchawkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy