Recenzja: ERZETICH Charybdis

Podsumowanie

    Wiem – może powstać wrażenie, że jedne po drugich chwalone w podsumowaniach słuchawki to efekt uprzejmości recenzenta względem dostarczyciela przedmiotu, a może nawet coś gorszego. Lecz nie, nie tędy droga, te obawy zbyteczne. Tym przynajmniej możemy się cieszyć, że jedne po drugich drogie słuchawki wraz ze swą ciężką dostępnością chociaż jakość oferują wysoką. Ceny flagowych prują do góry jakby to był wyścig z czasem o ucieczkę w dostatecznie wysoki rejon – i już kilkanaście tysięcy to mało, już kilkadziesiąt z dwójką czy trójką z przodu robi się nie dość wielkie. Elektrostatyczne zestawy przeskakują przez sto tysięcy, a innym też to chodzi po głowie – i tak dynamicznym Spirit Torino Valkyria z dedykowanym wzmacniaczem Sigfrid też tę barierę udało się złamać.

    Zrecenzowanym teraz ERZETICH Charybdis również dano wzmacniacz dedykowany, ale pomimo bycia flagowymi, i przede wszystkim ekskluzywnymi, zdołały wyhamować na kwocie trzech tysięcy euro, plus – w razie zażyczenia kompletu – sześciu dodatkowych za tranzystorowy Scylla lub trzech i pół za lampowy Medousa.

    Pozostając przy cenie samych słuchawek, wdrapujemy się wraz z nią na sam szczyt jakościowy taniej niż korzystając z usług innych producentów, choć to zawsze problematyczne, bo do zawodów stają min. Grado GS3000x, Meze Elite czy liczna rodzinka szczytowych ZMF. Lecz pomijając nierozstrzygalne spory wokół tego, które z nich są najlepsze, niezależnie także od własnych moich na ten temat uwag, lądujemy w dziale słuchawek o jakości szczytowej, a jeszcze nie piekielnie drogich. Trzy tysiące euro to dużo, lecz o przeszło połowę mniej niż za Stax SR-X9000 czy Abyss 1266, nie wspominając o szaleńczej szarży cenowej Spirit Torino Valkyria. A jakość to naprawdę szczytowa, pozwalająca zaznać szczęścia. Brzmienie, rzecz oczywista, jak zawsze z własnym smakiem – mające własne asy i własne preferencje – ale gdy z tymi nam pod drodze (na przykład z deszyfracją jakości nagrań), wówczas trafiamy w samo sedno.

   ERZETICH Charybdis to zgodnie z anonsem twórców słuchawki dla zawodowców i wyrobionych słuchaczy; nie dla tych, co to lubią złagodzenia, tylko ceniących prawdziwe smaki. Nie przymilają się, nie podkolorowują, brzmieniową kawę kładą na ladę. Ale zarazem – bardzo ważne! – także nie podostrzają. Są jak najdalsze od piłowania szczegółami w następstwie sopranowej przesady; jakość ich formy melodycznej nie zostawia nic do życzenia, a formowanie dźwięków to w ich wydaniu mistrzowski popis. Więc jeśli czymś uderzą, to prawdą o nagraniu, a to nie jest ich wina, że krąży wiele kiepskich nagrań.

 

W punktach

Zalety

  • Kolejne z coraz liczniejszych elitarnej jakości.
  • Jak każde z nich mające własny styl.
  • A w jego ramach przede wszystkim nacisk kładziony na realizm.
  • I w ramach tego realizmu też prawdę o nagraniu.
  • Wszystko to jednak osiągane w kryteriach maksymalnej obiektywności.
  • Zatem nie ma zniekształceń ani od strony łagodzenia, ani od strony przesady.
  • Najważniejsze w tym to, że sama melodyjność pozostaje nie tknięta.
  • Jeszcze ważniejsze to, że angażują w muzykę.
  • Co głównie dzięki temu, że mimo bardzo wysokich analitycznych zdolności, melodyczny przepływ też stoi na najwyższym poziomie.
  • Można powiedzieć, że równowaga pomiędzy żywiołowością a analizą jest w tych słuchawkach idealna.
  • Perfekcyjnie panują nad pogłosami.
  • Wyjątkowa jak na planarne (i to o tak dużych membranach) łatwość napędzania, skutkująca także przy przeciętnych mocowo słuchawkowych wzmacniaczach pełnym oddaniem dynamiki i żywości.
  • Tym samym nadają się też do sprzętu przenośnego.
  • Zdolność do generowania ogromniej przestrzeni.
  • I umiejętność badawczego penetrowania tej przestrzeni, dokładnego obrazowania ukazujących się w niej form.
  • Rzadko spotykana plastyczność brzmienia, w sensie ukazywania głównie cech toru, a nie własnych.
  • Analogicznie w odniesieniu do nagrań, jakości i cechy których obrazują mistrzowsko.
  • Wszystkie jakości poszczególne na high-endowym poziomie: barwa, transparentność, rozdzielczość, głębokość brzmienia, rozwarcie pasma, szczegółowość, śpiewność, indywidualizacja głosów, energia, drajw, ciśnienia, podtrzymania, przenikanie w harmonię – itd.
  • Nadają się bardzo dobrze do każdego rodzaju muzyki.
  • Wyrównane emocjonalnie. (Same od siebie nie są ani wesołe, ani smutne.)
  • Mimo dużego ciężaru wygodne.
  • Znakomitej jakości kabel.
  • Alternatywne pady.
  • Ekologiczne.
  • Opakowaniem aluminiowa walizka, w której znajdziemy elegancki welurowy worek podróżny z paskiem do powieszenia na ramieniu.
  • Drogie, ale jak na tę jakość i tak tańsze od analogicznych konkurencji.
  • Renomowany wytwórca.
  • Polska dystrybucja.
  • Ryka approved.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Ich surowy, z przemysłowych i skandynawskich wzorców czerpiący wygląd, nie każdemu będzie odpowiadał.
  • Lubiący, żeby zawsze było milutko, powinni poszukać innych.
  • Spirit Torino Valkyria są brzmieniowo obfitsze i potężniejsze, Stax SR-X9000 bardziej intymne, Susvary bardziej dopieszczające brzmienia, T+A Solitaire P taktują i obrazują jeszcze dokładniej.

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki wokółuszne, otwarte, planarne.
  • Membrany ø105 mm, napylane tytanem (?)
  • Impedancja: 43 Ω.
  • Waga: 740 g.
  • Muszle: aluminiowe, frezowane CNC.
  • Opaska nagłowna z włókna węglowego.
  • Kabel: przewody z posrebrzanej miedzi, odpinany, symetryczny z dołączoną przejściówką na duży jack.
  • Wygrzewanie fabryczne: 12 godzin.
  • Certyfikat ekologiczności: tak. (Brak surowców odzwierzęcych.)
  • Opakowanie: aluminiowa walizka.
  • Charakter: Szeroki, gładki, szczegółowy i bardzo kontrolowany
  • Sugerowane wzmacniacze: ERZETICH Medousa albo ERZETICH Scylla.

Cena: 14 500 PLN

System:

  • Źródła: Astell & Kern A&futura SE180, PC, Cairn Soft Fog V2 (solo i z przetwornikiem PrimaLuna EVO 100).
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Olympus), Audio-Technica ATH-L5000, Dan Clark Audio STEALTH i EXPANSE (kable VIVO Cables i Tonalium), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Spirit Torino Valkyria, T+A Solitaire P (kabel Entreq Olympus), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Next Level Tech (NxLT) Flame, Siltech Triple Crown, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjonery masy: Entreq Minimus, Entreq Olympus, QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

15 komentarzy w “Recenzja: ERZETICH Charybdis

  1. GRADO__Fan pisze:

    Dzięki za wnikliwą recenzję. Charybdis zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. To jak ktoś miał do czynienia z kolumnami z dużą membraną i ta swoboda. Skala i gradacja dynamiki jakby zupełnie bez wysiłku to to samo słychać i w tych słuchawkach.

    Dla mnie jest kluczowa jest barwa dźwięku. Jeśli w tym aspekcie jest słabo i sztucznie to wszystkie inne wodotryski się szybko nudzą i finalnie nie mają znaczenia. A tutaj jest piękna barwa, która przypomina mi Grado PS1000

  2. GRADO__Fan pisze:

    Jak mowa o PS1000 to nie można nie wspomnieć o protoplaście Grado SR325i. Potem żałowałem, że je sprzedałem 🙂 Na szczęście poszły do kolegi z forum. To już prehistoria 🙂
    A właśnie Charybdis mają wszystkie najlepsze cechy tych aluminiowych modeli Grado tylko idą jeszcze dalej w każdym aspekcie. Całościowo bardziej mnie urzekają niż GS1000 z pierwszej serii, które do tej pory mam. Uważam, że są najlepsze. Potem już tylko podkolorowywali ten dźwięk kosztem realizmu, bo taka była potrzeba od odbiorców.

    Szczerze polecam 🙂
    https://www.gfmod.pl/pl/p/Erzetich-Charybdis-sluchawki-planarne-/415

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Bo Grado zaczynało od aluminiowych. Od legendarnych, mało przez kogo słyszanych Grado HP1000 z 1989 roku, które były oferowane w trzech wersjach: HP1, HP2 i HP3. Słuchawki były z założenia profesjonalne i wg wielu stanowiły niezrównany wzorzec naturalności brzmieniowej.

      1. GRADO__Fan pisze:

        No tak, racja. Choć drewno daje inne walory. Dźwięk jest delikatniejszy, bardziej bogaty w mikrodetalach, ale wyraźnie mniej dociążony. Oba materiały mają swoje zalety 😉

        1. Piotr+Ryka pisze:

          A na mnie, mimo to, piorunujące wrażenie wywarły Grado GS1000 – zarówno te pierwsze, jak i te późniejsze, z grubszym kablem. Jedne i drugie wręcz porażały magią przestrzeni. Tyle że trudno było im dobrać wzmacniacz, a w sumie cały tor.

  3. Alucard pisze:

    Kiedy recenzja jakiś słuchawek? Jest szansa na Fiio FT3 350 ohm albo Ultrasone Signature Master?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziś przyjechały Dan Clark Audio Corina. Na miejscu są też Quad ERA-1 i ulepszona wersja Crosszone. A co z twoimi T+A?

      1. Andrew pisze:

        Panie Piotrze. O jakiej ulepszonej wersji Crosszone Pan pisze? Czy może Pan coś więcej napisać w tym temacie, czy na razie tajemnica?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Nie, nie tajemnica. To Crosszone CZ-10 II, które zdaje się nie będą miały innego niż CZ-10 oznakowania, ale wewnętrznie będą zmodyfikowane. Mam te zmodyfikowane i nie, jeszcze ich nie porównywałem.

      2. Alucard pisze:

        Na razie odłożyłem temat na półkę. Są inne sprawy, inne wydatki, a D8000 grają na padach z wersji PRO tak że zmian póki co mi nie trzeba. Mają mniej energii na wyższej średnicy, lepiej podkreślają środkowy i niższy bas, sa delikatniejsze i nie takie na twarz, można na nich grać trochę głośniej. Dość wyraźnie pokonują Pioneery Master 1 na srebrnym kablu, przede wszystkim ogólną okluzją dźwięku i jakością górnej części pasma oraz dolnym obłędnym basem. Pioneery mają jak dla mnie tylko jedną przewagę, grają twardszym i bardziej zaznaczonym środkowym basem jak to dynamiki, ale zawsze wybieram D8000 na poduszkach G ponad Master 1. Będę wracał jeszcze do tego tematu Solitaire 🙂

        1. Alucard pisze:

          Master 1 są mniej wymagające względem toru i nie o moc tylko tu chodzi. D8000 nie jest trudno napędzić, powiedziałbym ze wymagają niezłej inwestycji żeby fajnie zagrać. Dla mnie na pewno odpadają pady oryginalne. Przynajmniej jak się gra z tranzystora. Pioneery są też bardziej jednostajne i bezpieczniejsze dźwiękowo ale ostatnio dokonałem odkrycia, że nawet ze srebrnym kablem 8 żyłowym, ich sopran w porównaniu do Finali jest barwowo szarawy. Dlatego właśnie bezpieczniejszy. Ma to swoje plusy i minusy.

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Final D8000 to niewątpliwie fenomenalne słuchawki, a najlepiej pokazują to z gramofonem. Z magnetofonem pewnie też, ale z nim nie słyszałem.

  4. Alucard pisze:

    Chciałem jeszcze tylko napisać że jeśli komuś będzie za dużo sopranu w D8000 albo przełamanie sopranów i średnicy będzie miało za dużo energii, to polecam założyć pady od wersji PRO, czyli poduszki G. Wiem że była mowa tutaj o tym jak one mają za dużo sopranu, ale problem niweluje zmiana padów. Nie wiem czy było to już tu opisywane. Pady G to są TE poduszki do D8000. Układają te słuchawki jak trzeba.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Są jeszcze te papierowe pady od wersji Limited.

  5. Dzień dobry Piotrze, jak zawsze tekst pierwszej klasy! Tak się akurat złożyło, że ateński klient mojego wzmacniacza ST-18 kupił go do recenzowanych właśnie nauszników i przesłał mi od razu taką wiadomość: „….eh bien, jusqu’à présent, votre merveilleux st18 gère le Charybdis avec style, mieux encore que mon Riviera AIC-10💥”. Wygląda na to, że kolejne słuchawki, bardzo się polubiły z moim kilerem i to świeżym z kartonu, po raptem 10 godzinach testowego grzania u mnie przed wysyłką. Pozdrawiam serdecznie, Rafał.
    P.S. Ten rosyjski zwrot świetny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy