Recenzja: ENLEUM HPA-23RM

Podsumowanie

 Tak fantastyczny wzmacniacz sprawia, że znalezienie cokolwiek choć lepszego to bardzo trudna sprawa, trzeba ściągać zza oceanu Headtripa lub mierzyć w polskiego Fulianty, który tylko pod zamówienie. Poza tym pierwszy nie ma dystrybutora, czyli z serwisowaniem krucho, w dodatku jest dwa razy droższy; drugi natomiast ogranicza wybór słuchawek do łatwych w napędzeniu i droższy jest półtora raza. Obydwa przy tym są duże, chciwsze prądu oraz przenośne najwyżej z biurka na szafkę. Miejsca wobec czego dużo zabiorą, a że nic na nich stawiać nie można, wezmą go jeszcze więcej. ENLEUM HPA-23RM to w porównaniu z nimi tańsza i prostsza opcja w zamian za jakość o tyle mniejszą, że tylko przy bezpośrednim porównywaniu może to nabrać wagi, ewentualnie coś też znaczyć dla tych, bardzo nielicznych, mających fotograficzną pamięć muzyczną. Mnie w każdym razie to nie przeszkodziło, cieszyłem się słuchając jak dziecko. Na pewno bardziej doskwierał brak posiadania przepadłych w korytarzach historii Sony MDR-R10 niż jego słabszość względem kilku najdoskonalszych wzmacniaczy. I trzeba też zaznaczyć, że cieszyłem się niezależnie od źródła i podawanych treści. Wzmacniacz doskonale sprawdził się przy wszystkich rodzajach plików i wszystkich wydawnictwach CD niezależnie od muzycznego materiału.
    Dlaczego aż tak jest dobry? – nasuwa się pytanie. Całej odpowiedzi nie znając można bez obawy o błąd domniemywać, iż dlatego, że jest bateryjny. Wyższa jakość prądu z baterii ma wpływ zbawienny na brzmienie, co doskonale było słychać też przy dawnym Bakoonie. Enleum w kolumnowym wzmacniaczu AMP-23R z konieczności od niej odstąpiło, przy słuchawkowym HPA-23RM z korzyścią mogło wrócić. Zapewne są też inne powody, na czele z tym VOLTAGE, ale to już inżynieryjne zawiłości, broszka dla specjalistów. Mnie zostaje napisać, że to jest małe coś, które brzmieniowo jest BAAARDZO duże, w słuchaniu można się zatracać. A że każde słuchawki pogoni do galopu, to nie ma ograniczeń, z każdych można korzystać. I kto by się tego spodziewał po naszym podłym świecie?

 

W punktach

Zalety

  • Jest czymś niesamowitym, że tak niewielki wzmacniacz może oferować szczytową jakość i pełny zakres mocy.
  • Być przenośnym i stacjonarnym
  • Być dwoma wzmacniaczami w jednym.
  • Efektownie także wyglądać.
  • I mieć krokowy potencjometr.
  • Na dodatek stylem brzmieniowym pasować do każdych słuchawek.
  • I dzięki wstępnej regulacji mocy móc współpracować z każdymi – od dokanałowych po planarne.
  • Do wyboru sposoby wzmocnienia Voltage lub Current.
  • Przy czym Voltage jest unikalny, bardzo trudny w opracowaniu.
  • A zarazem rewelacyjny, gdy chodzi o uzyskaną jakość.
  • Realizm przy tym Voltage jest wyjątkowo namacalny.
  • Dźwięki pełne i mocne, wyjątkowo także dobitnie wyodrębnione z tła.
  • Szczegółowość przy tym niesamowita, jeszcze tym wyodrębnieniem wzmacniana.
  • Analogicznie też separacja.
  • Pomimo dużej masywności brzmienie jest nasycone tlenem.
  • I daje zjawiskowe poczucie swobody oraz artykulacyjnej precyzji.
  • Pogłosy organicznie łączone są z brzmieniem.
  • A bas przepotężny, czasami aż za mocny.
  • To wzmacniacz tranzystorowy, a muzykalny jak lampowy.
  • Zawsze, nawet przy podłączonej ładowarce, gra w trybie zasilania bateryjnego, jeszcze podnoszącego jego jakość.
  • Nie ma zatem problemu, że raz lepiej, raz gorzej, jak to się dzieje z urządzeniami lepiej spisującymi się via zasilacz albo via baterie.
  • Można grać z podłączoną ładowarką, czego w Bakoonie nie było.
  • Czas ładowania jest krótki.
  • Czas podtrzymania spory.
  • Opakowanie eleganckie i tak wielowarstwowe, że przy rozpakowywaniu można stracić cierpliwość.
  • We wnętrzu spoczywa wzmacniacz nagrodzony Red Dot Design Award za formę powierzchowności.
  • Nagrodzony przeze mnie wyróżnieniem Ryka approved.
  • Sławna firma wytwórcą.
  • Made in South Korea.
  • Jest polska dystrybucja.

Wady i zastrzeżenia

  • Trzeba uważać z obsługą potencjometru, gdyż jest mały a twardo chodzi.
  • Wylot wzmacniacza VOLTAGE w postaci małego jacka to nieporozumienie.
  • Postawienie na antywibracyjnej podstawie może poprawić brzmienie.
  • Kanciaste narożniki to z jednej strony wzrokowa podnieta, z drugiej możliwość draśnięcia.

Dane techniczne:

  • Moc: 1 W gain up lub 500 mW gain down (oba odnośnie impedancji 30 Ω)
  • Wejścia: 1 x para RCA i 1 x jack 2,5 mm (analogowe)
  • Wyjścia: jack 6,35 mm CURRENT i jack 2,5 mm VOLTAGE
  • Czas pracy bateryjnej: do 3 godzin CURRENT; do 5 godzin VOLTAGE
  • Wymiary: 116 x 164 x 22 mm
  • Waga: 750 g
  • Cena: 19 950 PLN

 

System:

  • Źródła: PC z przetwornikiem Phasemation HD-7A i CD Cairn Soft Fog V2 z przetwornikiem PrimaLuna EVO 100.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, ENLEUM HPA-23RM, Phasemation EPA-007.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk (kabel FAW), Dan Clark Audio STEALTH i EXPANSE (kable VIVO Cables i Tonalium), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Next Level Tech (NxLT) Flame, Siltech Triple Crown, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjonery masy: Entreq Minimus, Entreq Olympus, QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: ENLEUM HPA-23RM

  1. Karol pisze:

    Czy Enleum to lepszy wzmacniacz niz niedawno recenzowany Auris czy chociażby Lucarto Songolo ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To zależy czy woli się typ brzmienia lampowego, czy jest nam ono przynajmniej do pewnego stopnia obojętne. Bo jeśli woli się lampowe, a zwłaszcza stricte lampowe (długie podtrzymania, uwypuklone niuanse, głębokie przenikanie w wielowarstwową harmonię), to Auris przy wymienionych na lepsze lampach sterujących będzie nie gorszy, a Lucarto z którymś zestawem najlepszych swoich (oby tylko to były takie ciche) okaże się nawet lepszy. Z tym, że słyszałem, iż ten wielki lampowy Lucarto kończy już swój rynkowy żywot, ale nie jestem tego całkiem pewny, choć sugerował tak producent.

    1. Marcin pisze:

      kiedy recenzja? 🙂

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Może jutro, ale tylko przetwornika Mola Mola. Tych dziesięciu gości od japońskiego boga burz sobie darujemy.

  2. Marcin pisze:

    Jest obecnie dobra cena w związku AVS23 za „jedyne” 16k. Brać w ciemno?
    Pana recenzja zrobiła na mnie wrażenie i już mam w koszyku. Tylko czy naprawdę jest tak dobry, czy w tej cenie nie ma nic lepszego?

  3. Sławek pisze:

    A jak się ma jakościowo ten Enleum do też recenzowanego A&ultima SP3000? Bo cena taka sama, a różnica zasadnicza jest taka Astell&Kern sam z siebie gra i słuchawki napędza, natomiast do Enleum koniecznie trzeba podłączyć jakieś źródło, a że dobry jest to i źródło musi być nie byle jakie, więc raczej bez kilku(nastu) tysięcy dodatkowych PLN się nie obejdzie…?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie porównywałem bezpośrednio. Oba są dobre. Enleum pewnie trochę lepsze, ale to może zależeć od słuchawek, upodobań itd. Enleum naturalniejsze brzmieniowo, bo mniej pogłosu, to na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy