Recenzja: ENLEUM HPA-23RM

Odsłuch: Przy odtwarzaczu CD

   Przeniosłem wzmacniacz pod odtwarzacz i połączyłem z lampowym tym razem, a nie tranzystorowym przetwornikiem PrimaLuny. Zagrało niemal identycznie, zarówno w odniesieniu do różnic pomiędzy używanymi słuchawkami, jak i postaci stylistycznej testowanego urządzenia. Zaskoczony zostałem przy tym, jak stosunkowo niewielka różnica dzieliła i ten styl i tą jakość, co o tyle nie było dziwne, że jakość już przy komputerze okazała się oszałamiająca. Zwłaszcza odnośnie tego jak zdumiewająco było to granie szczegółowe, jak mocno dźwięki wyodrębniały się z tła i do jakiego stopnia, a tak naprawdę wcale, szczegóły te nie ingerowały w naturalność muzycznej formy. Jedynie doprecyzowywały, lub używając maślanego masła, ją uszczegóławiały, nie naruszając ani trochę płynności melodycznej, nie zaburzając czucia rytmu, nie przysłaniając osobowości artystów. Co było mocno różne od wielu dawniejszych przykładów grania szczegółowego (nie mówię tu o gramofonach ani magnetofonach), gdzie szczegółowość pchała się przed wszystko i właśnie zaburzała. A wielu było wówczas zwolenników takiej postaci brzmienia, czemu o tyle trudno się co dziwić, że dawniejsza muzyka hi-fi (jak to się wtedy nazywało) pozyskiwana była głównie z tunerów i amplitunerów radiowych, dla których taka szczegółowość była nieosiągalna. Stanowiła więc oczywisty czynnik jakościowej poprawy, a całą tą melodyką mało kto poza wykształconymi muzycznie cokolwiek się przejmował. Nie przejmowano się też aspektami przestrzennymi – kolumny stawiano byle jak, słuchawek high-end nie było. Sama obecność stereofonii gwarantowała nimb boskości, a kiedy jeszcze szczegółowość…

– Czegóż więcej audiofil może potrzebować do szczęścia?

    Ale czasy, swoim zwyczajem, idąc naprzód uległy zmianie, dzisiejsi audiofile są bardziej wyrobieni muzycznie, więcej też oczekują od życia i więcej biorą pod uwagę. Trzeba im więc więcej jakości, zatem z tym większą przyjemnością piszę, że malutki, płaski, ważący mniej niż kilogram i zadziornie kanciasty wzmacniacz koreańskiego Enleum może w całości zaspokoić nawet najdalsze oczekiwania. Ma wszystko, a nie tylko to czy tamto – ma w jakości najwyższej. Słuchając go byłem pod potęgującym się wrażeniem i rosło we mnie przekonanie, że nic lepszego nie potrzeba. Tak wiem, on nie jest tani, a wygląd ma mizerny. Ma też za mały potencjometr, którego używanie nie przysparza radości. I ma coś jeszcze, co może boleć – mocno różnicuje słuchawki. Sam oferując najwyższą jakość domaga się jej od towarzystwa, ale za to najlepszym z najlepszych ich najlepszość odsłania. Że mam wyłącznie takie, mogłem tylko się cieszyć, ale zarazem pokazało się poprzez porównawcze przymiarki, jak doskonałymi są HiFiMAN Susvary. Nie, nie napiszę teraz, że równie wspaniałe jak R10, aż tak fenomenalne nie są. Ale realizm „level master”, jak to się dziś z angielska mawia, to niewątpliwie ich cecha. Reszta została z tyłu (T+A Solitaire P ani Spirit Torino nie było), a mały drań Enleum tchnął w nie nawet potężny bas.

Kończąc odsłuchy dorzucę, że przy odtwarzaczu dzielonym z lampowym przetwornikiem jakość otrzymywana z wyjścia CURRENT niemal zrównała się z VOLTAGE, jedynie poprzez szczuplejsze soprany nie takie dając wypełnienie. Reszta natomiast, w tym owa wysuwająca się na plan pierwszy fenomenalna dokładność opisowa, jeszcze potęgowana stopniem wyizolowania z tła w spojeniu z piękną melodyką, była i w nim najwyższej próby.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: ENLEUM HPA-23RM

  1. Karol pisze:

    Czy Enleum to lepszy wzmacniacz niz niedawno recenzowany Auris czy chociażby Lucarto Songolo ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To zależy czy woli się typ brzmienia lampowego, czy jest nam ono przynajmniej do pewnego stopnia obojętne. Bo jeśli woli się lampowe, a zwłaszcza stricte lampowe (długie podtrzymania, uwypuklone niuanse, głębokie przenikanie w wielowarstwową harmonię), to Auris przy wymienionych na lepsze lampach sterujących będzie nie gorszy, a Lucarto z którymś zestawem najlepszych swoich (oby tylko to były takie ciche) okaże się nawet lepszy. Z tym, że słyszałem, iż ten wielki lampowy Lucarto kończy już swój rynkowy żywot, ale nie jestem tego całkiem pewny, choć sugerował tak producent.

    1. Marcin pisze:

      kiedy recenzja? 🙂

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Może jutro, ale tylko przetwornika Mola Mola. Tych dziesięciu gości od japońskiego boga burz sobie darujemy.

  2. Marcin pisze:

    Jest obecnie dobra cena w związku AVS23 za „jedyne” 16k. Brać w ciemno?
    Pana recenzja zrobiła na mnie wrażenie i już mam w koszyku. Tylko czy naprawdę jest tak dobry, czy w tej cenie nie ma nic lepszego?

  3. Sławek pisze:

    A jak się ma jakościowo ten Enleum do też recenzowanego A&ultima SP3000? Bo cena taka sama, a różnica zasadnicza jest taka Astell&Kern sam z siebie gra i słuchawki napędza, natomiast do Enleum koniecznie trzeba podłączyć jakieś źródło, a że dobry jest to i źródło musi być nie byle jakie, więc raczej bez kilku(nastu) tysięcy dodatkowych PLN się nie obejdzie…?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie porównywałem bezpośrednio. Oba są dobre. Enleum pewnie trochę lepsze, ale to może zależeć od słuchawek, upodobań itd. Enleum naturalniejsze brzmieniowo, bo mniej pogłosu, to na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy