Recenzja: ENLEUM HPA-23RM

– Proszę państwa, proszę państwa! Uwaga, uwaga! Oto nowy, oto referencyjny wzmacniacz słuchawkowy od sławnego ENLEUM! Wzmacniacz jednocześnie przenośny i stacjonarny! Sieciowy i bateryjny!
– Pan kupi? Pani kupi? Państwo kupują?
– KUPUJCIE!!!

    Pozwoliłem sobie rozpocząć stylem ulicznego sprzedawcy, spośród których najsłynniejsi byli ci z arabskich bazarów, przed którymi nie było ucieczki. Czar dawnego Orientu przygasł, nie pachnie już mirrą ani tajemniczością, prędzej religijnymi fanatyzmami. Skutkiem czego blask azjatyckiego słońca jaśniej opromienia teraz Daleki niż Bliski Wschód – i stamtąd, z dalekiej Korei, przybywa ten referencyjny nowy.

    O koreańskiej marce Enleum, znanej poprzednio pod imieniem Bakoon, miałem okazję pisać równo dziesięć lat temu na okoliczność genialnego, ale niestety już nieprodukowanego bateryjnego wzmacniacza słuchawkowego Bakoon HPA-21. Jak również dwa lata temu, na okoliczność zwyczajnie już zasilanego wzmacniacza uniwersalnego (głośnikowego i słuchawkowego) ENLEUM AMP-23R (40 tys. PLN), który także świetnie się spisał.

    Bakoon to była początkowo firma japońsko-koreańska, Enleum po jej podziale stało się tylko koreańskie. I oferuje teraz ten już opisany uniwersalny, właśnie opisywany słuchawkowy oraz najnowszy referencyjny głośnikowy ENLEUM AMP-54R, na który być może kiedyś także nadejdzie opisowa pora.

    Nim pochylimy się nad przedmiotem recenzji, słowo przypomnienia o niezwykłości jego firmowej rodzicielki. Pierwotna Bakoon Products powstała w 2009 roku, aby rozwijać technologię w oparciu o obwód SATRI, wynaleziony przez japońskiego inżyniera Akirę Nagai pod koniec lat osiemdziesiątych; obwód mający stanowić udaną próbę przezwyciężenia ograniczeń tradycyjnych sposobów wzmacniania. Istota innowacyjności skrywa się w tym wypadku w zawiłościach gry „impedancja odnośnie przekształceń prądowy-napięciowy”; gry, którą tradycyjne wzmacniacze rozgrywają w taki sposób, że mają wysoką impedancję wejściową i niską wyjściową z uwagi na fakt większej łatwości kontrolowania napięcia w tego rodzaju układach. Odbywa się to jednak kosztem deformacji sygnału wejściowego, dlatego w innowacyjnym obwodzie SATRI rzecz zaprojektowano dalece inaczej, a nawet całkiem odwrotnie: impedancja wejściowa jest bliska zeru, podczas kiedy wyjściowa ma ponad sto milionów omów. Dzięki czemu sygnał wejściowy zachowuje wierniejszą oryginałowi postaci, nie deformując się w tak dużym stopniu jak podczas rekombinacji napięciowy-prądowy. Ogromna impedancja wyjściowa pozwala bowiem bezstratnie wracać do postaci prądowej, a przy okazji cały obwód zyskuje na prostocie, mając zaledwie jeden rezystor na wejściu i jeden na wyjściu. Co mu nie tylko poprawia liniowość, ale także eliminuje zakłócenia ze strony zbędnych przy takim podejściu podobwodów wyrównywania charakterystyk.
    Prostszy i bardziej skuteczny napięciowy (voltage) obwód SATRI potrafił dzięki powyższym zaletom osiągać przewagę nad konwencjonalnymi prądowymi sposobami wzmacniania – zbudowane w oparciu o niego wzmacniacze marki Bakoon postrzegane były jako wierniejsze odtwórczo i naturalniejsze brzmieniowo.

    Ta rzecz się nie zmieniła, przy czym analogicznie jak w pierwotnym Bakoon HPA-21 w teraźniejszym wzmacniaczu słuchawkowym ENLEUM HPA-23RM mamy do wyboru dwa wyjścia odpowiadające dwóm różnym układom wzmocnienia: napięciowemu układowi VOLTAGE i prądowemu układowi CURRENT. Z tą różnicą, że obecny VOLTAGE został poddany przez inżynierów Enleum usprawniającym modyfikacjom, inaczej też niż w dawnym Bakoon każdy układ finalizuje się innym gniazdem słuchawkowym, ale o tych sprawach napiszę bliżej w rozdziale o budowie.

    Zostaje kwestia ceny, też i jakości w odniesieniu do niej. O tym ostatnim po odsłuchach, o cenie samej z siebie przychodzi zaś odnotować, że to bez pięciu złotych całe dwadzieścia tysięcy, czyli rzecz nie jest tania. Zwłaszcza gdyby zacząć przeliczać tę cenę na kilogramy, bo tytułowy wzmacniacz (a ściślej dwa wzmacniacze w jednym) waży zaledwie 75 deko. Koniecznie trzeba też podkreślić, że dostajemy tutaj goły wzmacniacz – ENLEUM HPA-23RM nie ma wbudowanego przetwornika. Zwracam na to uwagę, bo grono korzystających z bateryjnych plejerów zdążyło się już przyzwyczaić do wzmacniaczy zintegrowanych w jednych obudowach z przetwornikami, czego tutaj nie uświadczymy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: ENLEUM HPA-23RM

  1. Karol pisze:

    Czy Enleum to lepszy wzmacniacz niz niedawno recenzowany Auris czy chociażby Lucarto Songolo ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To zależy czy woli się typ brzmienia lampowego, czy jest nam ono przynajmniej do pewnego stopnia obojętne. Bo jeśli woli się lampowe, a zwłaszcza stricte lampowe (długie podtrzymania, uwypuklone niuanse, głębokie przenikanie w wielowarstwową harmonię), to Auris przy wymienionych na lepsze lampach sterujących będzie nie gorszy, a Lucarto z którymś zestawem najlepszych swoich (oby tylko to były takie ciche) okaże się nawet lepszy. Z tym, że słyszałem, iż ten wielki lampowy Lucarto kończy już swój rynkowy żywot, ale nie jestem tego całkiem pewny, choć sugerował tak producent.

    1. Marcin pisze:

      kiedy recenzja? 🙂

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Może jutro, ale tylko przetwornika Mola Mola. Tych dziesięciu gości od japońskiego boga burz sobie darujemy.

  2. Marcin pisze:

    Jest obecnie dobra cena w związku AVS23 za „jedyne” 16k. Brać w ciemno?
    Pana recenzja zrobiła na mnie wrażenie i już mam w koszyku. Tylko czy naprawdę jest tak dobry, czy w tej cenie nie ma nic lepszego?

  3. Sławek pisze:

    A jak się ma jakościowo ten Enleum do też recenzowanego A&ultima SP3000? Bo cena taka sama, a różnica zasadnicza jest taka Astell&Kern sam z siebie gra i słuchawki napędza, natomiast do Enleum koniecznie trzeba podłączyć jakieś źródło, a że dobry jest to i źródło musi być nie byle jakie, więc raczej bez kilku(nastu) tysięcy dodatkowych PLN się nie obejdzie…?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie porównywałem bezpośrednio. Oba są dobre. Enleum pewnie trochę lepsze, ale to może zależeć od słuchawek, upodobań itd. Enleum naturalniejsze brzmieniowo, bo mniej pogłosu, to na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy