Recenzja: ENLEUM AMP-23R

Budowa i koszt

ENLEUM duże nie jest.

    Do czego, to już powiedziałem – to wzmacniacz słuchawkowy i kolumnowy. Służył będzie jednym i drugim za 36 500 PLN. W komplecie z firmowymi podstawkami antywibracyjnymi Isolation Legs, które dawniej dokupowało się oddzielnie, ale firma doszła do wniosku, że to niedobry pomysł. Teraz są już w pakiecie, tyle że cena wzrosła.

   Na rzecz słuchawek mamy pojedyncze niesymetryczne wyjście 6,35 mm (duży jack), a na rzecz kolumn pojedynczy zestaw odczepów, który może też służyć słuchawkom elektrostatycznym (o ile będziemy mieć odpowiedni transformator i oczywiście takie słuchawki). A mogą też, już bez transformatora, posłużyć słuchawkom innego wzoru o bardzo niskiej skuteczności, jak RAAL, Abyss 1266, HiFiMAN Susvara bądź T+A Solitaire P z dzisiejszych, czy dawnym AKG K1000 albo HiFiMAN HE-6.  

   To słuchawkowe wyjście z przodu wygląda wprawdzie skromnie, lecz nie jest na odczepkę, ani nawet na tylko dobre lecz nie mistrzowskie słuchanie. Stoi za nim moc czterech watów przy pięćdziesięciu omach, a przede wszystkim generalnie:

– To ma być najlepszy słuchawkowy wzmacniacz na świecie! – Podobnie świetny też dla kolumn, którym te same obwody służą…

   Przyznacie, rzecz nieczęsta. Bo chociaż audiofilizm nie stroni od przechwałek (i to zarówno po stronie producentów, jak i po stronie posiadaczy), to jednak rzadko można o czymś usłyszeć, że jest najlepsze na świecie. Tymczasem wzmacniacz ENLEUM AMP-23R za taki się uważa, niezłomnie podtrzymując, że jego obwód SATRI jest lepszy od najlepszych. Nie daje wprawdzie dużej mocy kolumnom, to tylko 2 x 25 W przy 8 Ω; ale słuchawkom dużą daje – te 4 W przy 50 Ω to moc nieczęstej wielkości nawet od największych słuchawkowych wzmacniaczy. Może zatem wysterowywać wprawdzie nie wszystkie kolumny (chociaż mój Croft, mający moc identyczną, z każdymi dotąd sobie radził), ale słuchawki to już każde – w ostateczności poprzez przejściówkę z odczepów kolumnowych każde pójdą na max.  

Ale nie przejdziesz obojętnie.

    Wewnątrz, obok anonsowanego już obwodu SATRI, którego rozwinięcie nazywa się teraz „Ensence”, pracują też obwody „Jet”, „Exact” i „Tracking”, dbające na wszystkich szczeblach wzmocnienia i regulacji o idealną postać dźwięku. Moc, otrzymywaną od pojedynczego toroidu, generują cztery tranzystory EXICON MOS-FET, rozłożone parami dla każdego kanału, wsparte osobnymi sekcjami zasilania. Każdy kanał ma także własny obwód Ensence – dokładnie schowany pod dużym radiatorem – architektura zatem dual mono i bez sprzężenia zwrotnego, a obwody cyfrowe i analogowe zostały dobrze odseparowane.

    „Ensence”, jak już mówiłem, obsługuje zarówno kolumny jak słuchawki, nie ma więc dla tych ostatnich żadnego zubożenia. Zwieńczeniem doskonałości układu jest własnego pomysłu i realizacji 1024-krokowy potencjometr, pozwalający ręcznie lub z pilota dokładnie i bezstratnie wyskalowywać głośność.

   Niewielka moc wzmacniacza (nie dotycząca słuchawek) przekłada się na małe gabaryty. Wzmacniacz ma po dwadzieścia trzy centymetry szerokości i głębokości, bez nóżek jest wysoki na pięć i pół, a z nimi na przeszło osiem. Myliłby się jednak ktoś uważający, że urządzenie podczas pracy będzie chłodne. Z upływem czasu, pomału acz nieuchronnie, potężnie się rozgrzewa – tranzystory MOS-FET oddają energię i w ten sposób. Dlatego aluminiowa obudowa na całej powierzchni ścianek bocznych to żebrowanie radiatorów, ale nie ostrych, tylko wklęsłych.

    Całość to waga czterech kilogramów i po postawieniu na nóżkach (zaprojektowanych przez koreański TAKT, właściciela patentu „Base Isolation Device”) ma spory dystans od podłoża. Nóżki, a ściślej walce, są każda z własną śrubką, a co do rozmieszczenia nietypowe: nie układają się w tradycyjny dla ilości trzech trójkąt równoboczny ani równoramienny. Lądują w miejscach nieoczywistych, oznakowanych małymi wgłębieniami z centralnym gwintem mocowania. Ten nietypowy układ to efekt dokładnych wyliczeń środka ciężkości i konkretnego rozkładu masy; to w tym dokładnie ustawieniu antywibracja ma się najlepiej wywiązać ze swych tłumiących drgania zadań.

Specyficzne pokrętło to potencjometr krokowy o niespotykanej liczbie kroków.

  Obudowa jest aluminiowa i satynowo wykończona w odcieniu ciemny ołów, a gładki panel przedni całą funkcyjność lokuje z prawej. Po lewej, w górnym rogu, jedynie nierzucające się w oczy logo i pod nim małą czcionką dokładna nazwa urządzenia. Po prawej, bliżej środka, jedyny przycisk obsługowy, poniżej niego dwie malutkie diody świecące białym światłem. Pod nimi słuchawkowe gniazdo. Przycisku używamy dłużej (ok. 3 sek.) gdy chcemy włączyć lub wyłączyć, a szybkim naciśnięciem wybieramy jedno z dwóch wejść RCA. Diody nam oznaczają wybrane, a wyjście słuchawkowe uruchamia się automatycznie wraz z wsunięciem przyłącza. W tym samym momencie milkną kolumny, które wracają do pracy po odłączeniu słuchawek.

    Rzecz jak na czasy dzisiejsze rzadka – wszystkie krawędzie są ostre. Szpiczaste więc naroża, a do kanciastej formy dołącza potencjometr, którego konieczną okrągłość zwieńcza zębatką tuzina wgłębień. Oto mniejsza koronka; drugą podświetlane punkciki otaczającej pokrętło skali. Manipulacjom przy głośności towarzyszą gęste stuknięcia; znacznie gęściejsze niż punkciki – wyznaczające ogromną ilość kroków.

    Z tyłu jedynie wspomniane wejścia RCA, solowe wejście BNC dla źródeł od samego Enleum (na razie w sferze projektowej) oraz pojedynczy zestaw odczepów kolumnowych i wejście kabla zasilania.

    Ołowiano-kanciasty design na nietypowo rozstawionych nóżkach prezentuje się na tyle ciekawie, że otrzymał wyróżnienie Red Dot, przyznawane koncepcjom wzorniczym. Mimo to mam uwagę: mrugające białe światełko towarzyszące stanowi oczekiwania to nie jest dobry pomysł, w nocy będzie drażniło. Reszta natomiast w porządku, zwłaszcza dyskretny urok popielatego minimalizmu, który dzięki niestandardowo rozmieszczonym podporom i oryginalnego kształtu radiatorom zyskuje indywidualizm. Kolejną dobrą rzeczą pilot – mały, leciutki, zgrabny, cały aluminiowy, skuteczny.

ENLEUM się rozgrzewa, te radiatory są potrzebne.

  Zostało skonstatować cenę. Jak na coś tak nowatorskiego, z takimi ambicjami, nie jest wcale wysoka, ale też przecież nie niska. Na pierwszy rzut oka wydaje się okazalsza od urządzenia, ale jej szacowanie musimy przezornie odłożyć na czas poznania dźwięku.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: ENLEUM AMP-23R

  1. Stefan pisze:

    Szkoda tych fabrycznych nóżek bo zmieniają Enleum i takie np. Isoacoustic nie są w stanie im dorównać.
    Teraz są w komplecie i to dobrze nie trzeba kombinować.

  2. Mateusz pisze:

    Mocno przeceniony wzmacniacz, choć jeżeli ktoś szuka lampowego brzmienia w kompaktowej formie tranzystorowego wzmacniacza to chyba nie ma konkurencji. Mimo wszystko i tak wolałbym WA33.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Tak, tylko że na początku roku to było jeszcze przed wojną i wszystko było tańsze. Poza tym wtedy nie dawano podstawek w komplecie. (2800 złotych zdaje się solo kosztują.) Nie bronię wystawiaczy cen, ale trzeba to brać pod uwagę. Niższa cena byłaby oczywiście przyjemniejsza, ale w przypadku Enleum jest nastawiona raczej na grube portfele, co tłumaczą wyjątkowością. (Wszystko się jakoś da wytłumaczyć.)

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Woo Audio WA33 to nie jest jeden wzmacniacz, to wiele wzmacniaczy. Ilość możliwych garniturów lamp i dostępnych wariantów budowy wewnętrznej daje ogrom możliwych kombinacji. Niedługo coś na ten temat napiszę w uzupełnieniu do recenzji.

    2. szczygieł pisze:

      Trzeba tez wziąć pod uwagę ze Enleum można podpiąć zarowno do kolumn jak i sluchawek ijednoczesnie majac gwarancje brzmienia najwyższych lotów.
      Niestety nie stać mnie ale odsłuchu pamiętam do dziś.

  3. Piotr+Ryka pisze:

    Kiedy wydaje ci się, że o słuchawkach, a zwłaszcza tych najdroższych, jeżeli nawet wszystkiego nie wiesz, to przynajmniej o nich słyszałeś, wówczas świat wyprowadza cię z błędu:
    https://www.spirittorino.com/en/collections/headphones/products/valkyria-titanium

    1. Robert pisze:

      A tych Pan słyszał? Ponoć świetne (dobry bas i dociążenie jak na elektrostaty) i całkiem przystępne cenowo. Chociaż teraz pewnie bardzo trudne do ściągnięcia: http://perun.prfi.ru/

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Tym kiedyś się przyglądałem, trafiłem na nie przypadkowo. Na nie, to znaczy na to zdjęcie. Kiedyś, tak jakąś dekadę temu, słuchawki robił także Rudi Stor, właściciel firmy z Triestu, ale nie ma już jego słuchawek ani wzmacniaczy.

      2. alx pisze:

        O czym pan pisze?
        To nie są elektrostaty a zwykłe słuchawki dynamiczne.
        Proszę nie wprowadzać ludzi w błąd.

        Dodatkowo FR jest bardzo nietypowy. Na pewno nie sa to słuchawki neutralne w swoim strojeniu.

        1. Sławek pisze:

          Elektrostaty. 580V. Proszę wejść na ww. linka i sprawdzić.

  4. Mariusz pisze:

    Witam.Panie Piotrze czy dało by się z Panem porozmawiać telefonicznie.Chodzi o kable do Enleum i Susvary.Jak tak to proszę o nr tel na maila.
    mariusz.178@interia.pl.Dziękuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy