Odsłuch: Przy komputerze cd.
Pandora Hope VI
Te słuchawki impedancyjnie nie pasowały, gdyż mają oporność wynoszącą zaledwie osiem Ohm, podczas gdy wzmacniacz zaczyna swą akceptację od trzydziestu. Dawało to słyszalny syk tła, który jednak podczas odtwarzania muzyki prawie zupełnie ustępował, niczemu niemal nie przeszkadzając. Sama zaś muzyka rozbłysła dużo potężniejszą dynamiką, wielkim obszarem scenicznym i wyważeniem uczuciowym pośrednim pomiędzy tym od AKG a tym od Sennheiserów. Wypełnienie okazało się podobne jak u tych pierwszych, a szczegółowość i maestria detalu jeszcze lepsze niż u drugich. Podejście do ludzkiego głosu było na poziomie pozwalającym perfekcyjnie przenikać profesjonalne zawiłości nagrań, z prawdziwym mistrzostwem oddając indywidualność tembru, sposób frazowania i strukturę melodyczną. Masa towarzyszyła temu sopranów, ale bez żadnych podostrzeń, tylko pieniście i popisowo, a bas był mocny, wyrazisty i z piękną, bardzo stanowczo uwypukloną formą przestrzeno-akustyczną. Słowem – high-end na pełną skalę i całościowy popis, z akcentami na bogactwo treści i wielkość sceny.
Sennheiser HD 800 (kabel FAW Noir Hybrid HPC Mk2)
Flagowe Sennheisery ukazały dla odmiany styl niezwykle wyważony, a zarazem ze wspaniale oddaną akustyką. Nie samymi pogłosami, jak w przypadku sztuczek z pogłosem, bo tych było tylko tyle co w nagraniu, bez żadnych własnych pomysłów na ich rozmnażanie, ale ze świetnym oddaniem akustyki pomieszczeń. Wszystko działo się gdzieś, w jakimś określonym miejscu, pomiędzy istniejącymi naprawdę a nie tylko każącymi się domyślać swego istnienia ścianami; tak więc sceny nie tylko były duże i uporządkowane, ale miały też metraż, sufity i podłogi. Także relacje pomiędzy źródłami znakomicie były oddane, a cała ta akustyczna popisowość znakomicie współgrała na zasadzie lekkiego kontrastu z naturalnością głosów, niczym nie podbarwionych emocjonalnie, nie wzbogaconych żadną łazienkową echowością, tylko branych jak prosto z życia.
Dawało to poczucie pełnej uczciwości przekazu – z jednej strony wiernego akustycznie, z drugiej uczuciowo. Nie było w efekcie ani tak pogodnie jak z AKG, ani tak smutno jak z Sennheiserami, ani też tak ekscytująco i drobiazgowo jak z Pandorą. Było dokładnie, wiernie, na wielkiej i opisanej ze szczegółami scenie. Bardziej prozaicznie niż poetycko, ale w stylu wybitnej prozy, doskonale osadzonej w realiach. Do tego bas mocny, przestrzenny, całkiem szybki i rytmiczny, a soprany w stylu głośnikowym i koncertowym – bez żadnej agresji, bez specjalnego akcentu, tylko w sposób otwarty ale lekko cofnięty za średnicę.
Audeze LCD-3 (kabel FAW Noir)
Te Audeze, ten konkretny egzemplarz o wyższym numerze seryjnym, grają inaczej niż te z recenzji, co sporo mnie martwi, no ale takie życie. Być może jeszcze zmienią styl, bo cały czas pomalutku go zmieniają, ale mają już te słuchawki kilkaset godzin przebiegu, a różnica cięgle pozostaje wyraźna.
Względem HD 800 i wszystkich pozostałych pokazały wyraźnie bliższy pierwszy plan, dający bardziej bezpośredni kontakt z muzyką, a także popisową dynamikę i jednocześnie neutralność całego przekazu; bez żadnego ocieplania, przyciemniania, dosładzania. To właśnie bardzo je różni od poprzednich, bo nie są gorące, pełne słodyczy, swoistości i chropawe, tylko gładkie i przejrzyste. Dominowała właśnie przejrzystość, potężny bas i masa świetnie podawanych sopranów, bez żadnego ich wycofywania, o które często słuchawki Audeze się oskarża. Średnica też podkreślała się bardzo mocno, tak więc przekaz operował trzema podbiciami, coś jak u dawnych wzmacniaczy z predefiniowanymi equalizerami albo u współczesnych odtwarzaczy plikowych ustawionych na trzy podbicia. Uwagę przykuwała jednak przede wszystkim szczególna przejrzystość towarzysząca dziennemu oświetleniu, bez żadnej nosowości, światłocienia, chropowatości, czy swoistego aromatu, tak charakterystycznych dla poprzedniego, nieco starszego egzemplarza.
Wokale, podobnie jak u HD 800, były bez żadnej nerwowości czy nostalgii, żadnego też kompletnie naprężania i z mniejszą akustyką niż u Pandor czy HD 800. Z dawnego stylu pozostał bliski pierwszy plan, potężny bas i podkreślona średnica, a reszta się zawieruszyła i podmieniona została przejrzystością; cenną niewątpliwie, ale bardziej pospolitą. Próżno też było szukać takiego jak poprzednio wypełnienia. Okazało się dobre, ale nie jakieś zupełnie nadzwyczajne. Oczywiście wszystko to sprawdziłem zawczasu także na innych wzmacniaczach, tak więc nie są to cechy charakterystyczne dla grania z Divaldi, tylko tego pochodzącego z najnowszej produkcji egzemplarza.
Polski produkt a wygląd zagraniczny, tak trzymać !
„Maleństwo”, ale jak widać wielkie duchem!
Na pewno będę go brał pod uwage.
Troszkę szkoda, że zabrakło tych zbalansowanych dziurek, ale jak widać w starciu z Phasemation, i bez tego sobie poradził!
Szkoda też, że zabrakło szczytowych Pandor i Hifimanów HE 560.
Mam nadzieję, że pojawią się niebawem na łamach HifiPhilosphy!
Pozdrawiam
Szczytowe Pandory spośród obecnie dostępnych były. Modele X i VIII mają się pojawić dopiero po nowym roku. HE-560 słuchałem przez chwilę przyniesione przez znajomego, który sam miał je tylko na dwa dni. Natomiast egzemplarza do testów od polskiego dystrybutora jakoś nie mogę się doprosić.
Mnie braklo w tescie K812 (zbyt niska impedancja ?), te nauszniki znam dosc dobrze (bo je posiadam), wiec sporo by mi powiedzial ich opis w zestawieniu z Divaldim.
Słuchałem ich z nim, ale w tej chwili są pożyczone, a nie chciałem robić opisów z pamięci. W każdym razie pasują.
Także posiadam k812, czy divaldi byłby krokiem do przodu w stosunku do brystona bha1 , którego używam?
Nie, Bryston to ten sam poziom. Nie mam go wprawdzie do bezpośredniego porównania, ale to maszyna analogicznej klasy. Trochę inna stylistycznie; bardziej kładąca nacisk na elegancję brzmienia, podczas gdy Divaldi bardzie jest żywiołowy, ale różnice na pewno byłyby minimalne. Miary dopasowania do K812 u obu podobne, jednak nie umiem ich dokładnie oszacować, bo takie coś tylko w bezpośrednim pojedynku, a także przy konkretnym źródle i okablowaniu.
Mam wrażenie, że pod koniec recenzji nastąpił błąd. Sennheisery HD 600 mają impedancję taką jak HD 800 czyli 300 ohm anie 600.
To nie błąd. Stare wersje HD 600 miały 600 Ohmów, a taka była użyta.
W takim razie zwracam honor:) Kierowałem się moimi w wersji 300 ohm. Pozdrawiam.