Recenzja: Divaldi AMP 01

Odsłuch: Z gramofonem

Divaldi_AMP_01_008_HiFi Philosophy

Czego nie omieszkamy sprawdzić.

   Przenieśmy się teraz pod gramofon, bo jego towarzystwo jest dla wzmacniacza Divaldi szczególnie pożądane, pozwalając mu zaprezentować pełnię walorów. Gdy inni potrzebować tu będą podnoszących koszty przedwzmacniaczy gramofonowych, Divaldi AMP 01 użyje własnego, a jest on naprawdę nielichy.

 

AKG K712

Styl AKG okazał się bardzo dobrze pasować do gramofonowego źródła, posiadającego z natury pełniejsze, głębsze i bardziej barwne brzmienie. Brakowało wprawdzie trochę super dokładnego odczytu szczegółów, które gramofon zwykł bardziej chować w muzyce, ale świetne wypełnienie oraz pogłębienie barw i samego dźwięku bardzo się prezentacji przysłużyło. Nie odniosłem wprawdzie wrażenia, że jest bardziej realistycznie, ale słuchanie niewątpliwie zyskało na atrakcyjności. Zwłaszcza barwy pojawiły się niczym nowa wartość, bo te pastelowe, jasno oświetlone i w sumie nieco mdłe z komputerowej prezentacji zgęstniały i stały się oleiste, głębokie. Bardzo jak na te AKG zrobiło się kolorowo, przybyło też nieco pogłosu, a brzmienie przeistoczyło się w gęste, ciemniejsze i oczywiście bardziej płynne; a więc, wyrażając rzecz zwięźle, wzmacniacz i słuchawki dokładnie pozwoliły odwzorować różnice pomiędzy zapisem cyfrowym a analogowym.

 

Sennheiser HD 600 (kabel FAW Claire)

Divaldi_AMP_01_030_HiFi Philosophy

A będzie miał nasz mały Divaldi co napędzać.

Jeszcze lepiej to wypadło w przypadku Sennheiserów, którym pełniejsze brzmienie było bardziej potrzebne, a większa wnikliwość i szczegółowość oferowana przez nie z kolei gramofonowi bardziej się przydały. W ich prezentacji więcej się działo, było niespokojniej, migotliwiej, bardziej akustycznie. Inscenizacja w ciemniejszej tonacji i bardziej połyskliwa, a dźwięki delikatniejsze, bez śladu naprężania i z nieco większą masą niż przy komputerze oraz oczywiście bardziej w całościowym płynięciu. Barwy nie okazały się o wiele głębsze, gdyż już poprzednio rzucane na ciemne tło mocno się zaznaczały, ale samo brzmienie pogłębiło się niewątpliwie. Brzmieniowa głębia i całościowa akustyka narosły, decydując o całościowej formie, której poprzedni, nostalgiczny wyraz uległ wprawdzie złagodzeniu, ale wciąż było to granie o wiele mniej optymistyczne niż z AKG; bardziej tajemnicze, bardziej operujące kruchością formy i bardziej refleksyjne. Całościowo oparte na kontraście, biorącym się zarówno z kontrapunktu światła i czerni, jak i w jeszcze większym stopniu napięcia pomiędzy melodyką a szczegółowością i delikatnością. Także na kontraście emocjonalnym, czerpiącym z falowania tej melodyki i wciąż obecnej nostalgii, ale pomimo utrzymującej umiejętności oddawania brzmień kruchych, całość miała mocny wyraz i tylko na tle wszystko pogrubiających AKG brzmiało to bardziej misternie.

 

Pandora Hope VI

Jeszcze silniejszym kontrastem okazały się operować Pandory, których dwa przetworniki pozwalały łączyć postać dźwięku o formach całkiem już skrajnych: a więc wyjątkowo migotliwe, pieniące się i same z siebie delikatne soprany oraz masywny, bardzo gęsty i mocny w wyrazie bas. Całościowo miało to postać o wiele jeszcze bogatszą niż z HD 600, bogatszą zarówno szczegółami jak i akustyką; powiedzmy to od razu – najbogatszą w całym porównaniu.

Divaldi_AMP_01_032_HiFi Philosophy

I już pierwsze próby ujawniają, z jak wielkiej klasy urządzeniem przyszło nam obcować.

Bardzo zatem szkoda, że nie zachodziło dopasowanie impedancyjne z Divaldi i w następstwie tego niedopasowania tło syczało nie tylko wyjątkowo starannym odczytem zawartości nagrania, ale także szumem własnym na linii słuchawki-wzmacniacz. Gdyby nie to, należałoby wystawić ocenę celującą, ale i tak grało popisowo. Przekaz nie był w całości przyciemniony, tylko raczej naturalnie jasny, ale rzucający po kątach tajemnicze plamy mroku, a rozmigotanie całości i aktywność akustyczna miały postać zjawiskową, czyniąc w efekcie pozostałe prezentacje nieco pozbawionymi życia.

 

Sennheiser HD 800 (kabel FAW Noir Hybrid HPC Mk2)

Flagowe Sennheisery znów ulokowały się stylistycznie pomiędzy AKG a własnym poprzednikiem, jednak wyraźnie bliżej K712. Dźwięki miały duże, masywne, pozbawione własnego waloru emocjonalnego. Neutralne, jak to się mawia, a od strony specyfiki przede wszystkim doskonale opowiedziane przestrzennie i akustycznie. Bez żadnego tęsknego echa i nostalgicznych klimatów, ale zarówno ze scenicznym aranżem jak i akustyczną aranżacją tak miejsc, jak i instrumentów czy głosów. Jak wiele razy pisałem, bywają przez tę dokładność i neutralność postrzegane jako nudne, o ile nie otrzymają emocji i esencji od reszty toru, co w przypadku gramofonowych źródeł traci na znaczeniu skutkiem ich naturalnego bogactwa i walorów muzycznych. Nie zagrały HD 800 tak podekscytowanym i migotliwym dźwiękiem jak Pandory i nie operowały takimi kontrastami, ale w spokojny, wyważony i perfekcyjny akustycznie sposób roztaczały szerokie plenery muzyczne, pozwalające rozkoszować się muzyką podaną w stylu bardziej uspokojonym i emocjonalnie wyrównanym. Bardzo plastycznie – operując dużą bryłą dźwiękową i wielką przestrzenią – kreśliły panoramę pozbawioną dramatycznych skoków oświetlenia i przesadnego wczytywania się w drobiny muzyczne; z naciskiem na linię melodyczną i jej akustyczną oprawę, a więc to co pierwszoplanowe a nie poboczne.

 

Audeze LCD-3 (kabel FAW Noir)

Divaldi_AMP_01_017_HiFi Philosophy

A przed nami jeszcze tyle słuchawkowych rarytasów.

Przyznać muszę, że podczas słuchania z gramofonem częściowo przypomniałem sobie jak grały poprzednie LCD-3 za pośrednictwem obecnych. Dźwięk miały z porównywanych najmasywniejszy, najlepiej wypełniony, a basu zdecydowanie najwięcej. Cały przekaz oparty został o to basowe tło i dużą bezpośredniość, a w charakterze niepowszednio był głęboki, bardzo czysty i w wyrazie spokojny, a przy tym bez cienia powierzchowności czy skłonności do lekkiego traktowania. Dominowała głębia i śladowe ocieplenie, czego słuchało się super przyjemnie, gdyż nasycenie było większe niż u HD 800, a emocje bardziej uspokojone niż u Pandor. Nie nazwałbym tego relaksem, bo zbyt esencjalnie to brzmiało, nie zmuszając jednak do tak wytężonego słuchania jak z szalejącymi bitowo Pandorami, tylko także bogato, ale w łagodniejszym nastroju muzycznego przepychu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: Divaldi AMP 01

  1. Maciej pisze:

    Polski produkt a wygląd zagraniczny, tak trzymać !

  2. Marecki pisze:

    „Maleństwo”, ale jak widać wielkie duchem!
    Na pewno będę go brał pod uwage.

    Troszkę szkoda, że zabrakło tych zbalansowanych dziurek, ale jak widać w starciu z Phasemation, i bez tego sobie poradził!

    Szkoda też, że zabrakło szczytowych Pandor i Hifimanów HE 560.
    Mam nadzieję, że pojawią się niebawem na łamach HifiPhilosphy!

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Szczytowe Pandory spośród obecnie dostępnych były. Modele X i VIII mają się pojawić dopiero po nowym roku. HE-560 słuchałem przez chwilę przyniesione przez znajomego, który sam miał je tylko na dwa dni. Natomiast egzemplarza do testów od polskiego dystrybutora jakoś nie mogę się doprosić.

  3. Michal Pastuszak pisze:

    Mnie braklo w tescie K812 (zbyt niska impedancja ?), te nauszniki znam dosc dobrze (bo je posiadam), wiec sporo by mi powiedzial ich opis w zestawieniu z Divaldim.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchałem ich z nim, ale w tej chwili są pożyczone, a nie chciałem robić opisów z pamięci. W każdym razie pasują.

  4. Adam pisze:

    Także posiadam k812, czy divaldi byłby krokiem do przodu w stosunku do brystona bha1 , którego używam?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, Bryston to ten sam poziom. Nie mam go wprawdzie do bezpośredniego porównania, ale to maszyna analogicznej klasy. Trochę inna stylistycznie; bardziej kładąca nacisk na elegancję brzmienia, podczas gdy Divaldi bardzie jest żywiołowy, ale różnice na pewno byłyby minimalne. Miary dopasowania do K812 u obu podobne, jednak nie umiem ich dokładnie oszacować, bo takie coś tylko w bezpośrednim pojedynku, a także przy konkretnym źródle i okablowaniu.

  5. slawsim pisze:

    Mam wrażenie, że pod koniec recenzji nastąpił błąd. Sennheisery HD 600 mają impedancję taką jak HD 800 czyli 300 ohm anie 600.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To nie błąd. Stare wersje HD 600 miały 600 Ohmów, a taka była użyta.

      1. slawsim pisze:

        W takim razie zwracam honor:) Kierowałem się moimi w wersji 300 ohm. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy