Recenzja: Dan Clark Audio STEALTH

Odsłuch: Przy sprzęcie stacjonarnym cd.

Przetworniki w nich też.

   Napomknąłem już o rzeczy ważniejszej od kabla, nie zostawiajmy jej bez omówienia. Tą rzeczą moc wzmacniacza. Nie da się ukryć, że Dan Clark Audio STEALTH to nawiązanie do planarów z czasów ich przywracania, kiedy potrzebowały dwakroć lub jeszcze więcej mocy niż dynamiczna konkurencja. – Tu znowu jest to samo. Dlatego nie da się też ukryć, że szczycący się dużą mocą Niimbus (mający wielostopniową jej regulację z tyłu) okazał się za słaby. Niby ta moc wystarczająca była, słuchawki głośno grały, ale przy potencjometrze daleko za połowę, przy cichszych plikach prawie do końca. Taka moc – ledwie, ledwie wystarczająca – oznacza słabsze wypełnienie, a o co jak o co, ale o wypełnienie należy przy STEALTH zadbać. Dlatego w przykomputerowych porównaniach nie wypadły lepiej od konkurencyjnych, mogłem wprawdzie i tutaj sięgnąć po wzmacniacz Phasemation, ale nie chciałem się powtarzać.

Odnośnie grania w dobrych, ale nieoptymalnych warunkach, wypunktujmy zalety. STEALTH grały piorunująco szybkim dźwiękiem, z porównywanych też najwyraźniejszym. Jeżeli dla kogoś precyzja formowania dźwięków i w ślad za tym idąca analityczność harmoniczna to sprawy najważniejsze, to na obszarze słuchawek innych niż elektrostatyczne między dziś produkowanymi prawdopodobnie nie znajdzie równie dobrych. Znajdzie dające lepsze wypełnienie i lepiej scalające przekaz w jedną formę muzyczną, ale bardziej rozdzielczych, wyrazistych i precyzyjnych nie znajdzie. A już na pewno takich, które lepiej zobrazują perkusję, do czego po przejściu pod odtwarzacz wrócę.

Kolejna sprawa – szczegółowość. Dan Clark Audio STEALTH są super szczegółowe. W dzisiejszych czasach mniej to znaczy, bo tak szczegółowych wiele; od tu porównywanych bardziej szczegółowe nie były, ale w połączeniu z najlepszą wyraźnością ich szczegółowość działała silniej.

Wszystko na dużej, otwartej scenie, gdzie pierwszy plan i całe granie działo się w głowie lub nie w głowie, zależnie od realizacji muzycznej. Najczęściej pierwszy plan był bliski, a granie nie było w głowie, tylko półkolem otaczające. Nic szczególnego  w sumie, ale to dobrze, że nie w głowie.

Szczególne za to coś innego. Oto słuchawki grające identycznie otwartym dźwiękiem, jak Final D8000. Nie czuje się najmniejszych barier propagacji – czuć całkowitą otwartość. Świetne to i zarazem rzadkie – dopiero drugi przykład u słuchawek zamkniętych. A tak naprawdę trzeci: takie też były w zamierzchłych czasach Sony MDR-R10, a ich planarny naśladowca HiFiMAN-a jest bardziej specyficzny, ale o tym w jego recenzji.

Mocowanie kabla zostało to samo.

Pisząc to czuję cały czas silną potrzebę przejścia do brzmieniowego optimum z odtwarzaczem i Phasemation, toteż wcześniej tylko napiszę o odmiennościach względem Ultrasone T7, które były najbardziej różne, mimo iż częściowo podobne. Podobnie szybkie i szczegółowe, też niemal całkowicie otwarte, ale dające dużo wyższe akustyczne ciśnienia oraz szerzej rozwarte w obu kierunkach pasmo. Ale największa różnica tyczyła pogłosowości – ich formowane z większym udziałem pogłosu i mocniejszym ciśnieniem dźwięki generowały większy dramatyzm, bardziej przez to zaciekawiając. To granie było bardziej osobliwe – znaczone większą tajemniczością i większym efekciarstwem. Zdecydowanie bardziej kontrastowe – całe podszyte sopranami, kraszone monstrualnym basem i wstawiane w tuby pogłosów – w zależności od nastroju i instrumentalnego charakteru nagrania wypadało raz lepiej, raz gorzej. W sumie dalece inne, tymczasem to od Final D8000 PRO czasami niemal nie do odróżnienia.

Ale to wszystko przedsmak – przedsmak z nie dość mocnym wzmacniaczem. Dopiero lepiej pasujący Phasemation ujawnił wszystkie zalety. Odnośnie niego uwaga, że jeśli ktoś używa, to obowiązkiem bezpiecznik Verictum, który obniża dźwięk. Wzmacniacz ma własny za wysoki, Verictum skutecznie to wyrównuje. Przez symetryczny interkonekt Tonalium albo niesymetryczny Sulka odtwarzacz Cairna (wzmocniony zegarem LC-Audio, kondensatorami Black Gate i topowym kablem zasilającym) grał na poziomie pięćdziesięciu tysięcy.

W tym „nie takim przecież znowu” torze trafiłem na jedno z brzmień, za którymi audiofile wzdychają. Całkowite spełnienie, że nie aż coś najlepszego na świecie, ale do żarłocznego słuchania. Grało naprawdę nie z tej Ziemi; wiem co piszę, dużo sprzętu przerabiam. Żywość, wyraźność i intensywność szły o lepszą z niezwykłej przejrzystości medium, doskonale czytelną scenerią oraz zupełną otwartością. Kolejne, z grupy kilkudziesięciu zawsze testowanych, utwory zachwycały wyraźnością obrazu i głębią przenikliwości. Nic na tym nie cierpiała muzyka w sensie melodyjności i emocjonalnego akcentu, a najlepsze w tym wszystkim były szlachetność dotyku i magia bezpośredniości. Ucieleśniała się ta muzyka na poziomie nie mającym aktualnie właściwej nazwy, bo „high-end” już się zborsuczył, a nowej identyfikacji nie ma.

A kable są wciąż od VIVO Cables.

Nie była to muzyka jak żywa – bo całkiem taka z aparatury żadna nie jest, ale w kategoriach odtwórczych znakomita i spełniająca. Spełniająca, ale nie z takich, co główny nacisk kładą na płynność, spoistość i masywność (jak Grado PS2000e czy Audeze LCD-4), tylko tych co to analizują, separują i dokładnie wyosobniają, a dopiero potem składają w całość o dobrze widocznych fragmentach. Tych także, u których masywność jest za analizą, jak u K1000 czy Stax SR-009, co nie zabrania tej masywności istnieć, ale co jej nie pcha przed wszystko i czasem coś nią maskuje. – Wszystko na analitycznym talerzu, wszystko pokrojone w plasterki, ale muzyczna z tego kanapka – palce lizać! Warunkiem wzmacniacz odpowiedniej mocy i źródło muzykalne, plus muzykalna cała reszta. I jednak lepszy w takim układzie kabel Tonalium, potrafiący bardziej zaimponować. Sopranowo wyraźnie aktywniejszy, poprzez co żywszy i łatwiej odmalowujący duże obszary.

Wyraźność ekstremalna; żywość, dynamika i czystość brzmienia również; a dźwięk kładziony na głębokie czernie i tryskający energią. Złe wrażenia przy niewygrzanych: ostre soprany, chudość, brak odpowiednio płynnego przejścia między sopranami a niższym pasmem, za twardy i też chudy bas o nie dość niskim zejściu – to wszystko poszło precz. Bas nie tak ekstremalnie potęgowy i tak intensywnie towarzyszący, jak u Ultrasone T7, ale za to bardziej rozdzielczy, całkowicie pozbawiony zniekształceń i lepiej wizualizujący instrument. Pod względem tej wizualizacji jedne z najlepszych słuchawek, takie na miarę wzorca, a w mierze siły basu też potrafiące mocno dmuchać – czuć było ciśnieniowy pęd powietrza pchanego przez membrany bębnów przy ustawionej wysokiej głośności, co było bardzo efektowne, zwłaszcza wraz z wizualizacją.

O wyraźności, otwartości i przejrzystości nie chcę się już powtarzać, zaakcentuję dwie inne rzeczy. Raz jeszcze jakość dotyku i indywidualizm brzmienia. Dotyku o szlachetności niczym pergamin, welin, muślin, jedwab, futro. Ociera się ta muzyka i czujesz jej szlachetność poprzez miliony czułków. Nie martwa, plastikowa gładź – każde dotknięcie ma znaczenie, każde wywołuje emocje. Podobnie ważny indywidualizm, do którego w recenzjach wracam. Na ile jedne głosy odmienne od drugich, na ile indywidualność przejawia każdy instrument – to dla muzyki bardzo ważne. Kiedy zlewa się w jedno, a dotyk niemagiczny, też może zadowalać, gdy sama treść jest nośna. Ale kiedy jest sumą dotknięć budzących dreszcze i brzmień zindywidualizowanych, stajemy wobec niezwykłości o którą audiofilom chodzi. (Tej niezwykłości nienazwanej, bo high-end się zborsuczył.)

Czyli bardzo dobrej jakości.

Tych dotknięć i tych indywidualizmów słuchawki  Dan Clark Audio STEALTH dostarczają spośród planarnych najwięcej – więcej niż HiFiMAN Susvara. U której dominuje wrażenie elegancji przepływu, nawet przy odpowiednio dla niej mocnym wzmacniaczu (tzn. kolumnowym) zachowujący percepcyjną przewagę nad tymi czynnikami. STEALTH przy odpowiednio mocnym dla siebie (tzn. słabszym niż dla Susvary) widzą nagrania jak przez szkło powiększające, słychać  wszystkie czynniki towarzysszące, w tym wszystkie zakłócenia.

Słuchawki są znakomite, gdy idzie o niedokładanie własnych; i równie znakomite, gdy chodzi o wyszukiwanie cudzych. Jeżeli zatem ktoś nie tylko pragnie osiągnąć maksimum zindywidualizowania i szlachetności dotyku, ale także uzyskać najdalszy wgląd w jakość nagrania – mieć jak na tacy wszystkie wady realizacji i jej płytowej kopii – to Dan Clark Audio STEALTH  będą na rzecz tak postrzeganego słuchania kto wie, czy nie najlepsze w ogóle. Ich lupa ma jedno z największych powiększeń, można ją porównywać do tej od Stax SR-009 napędzanych kolumnowym wzmacniaczem. Warunkiem kabel Tonalium lub inny wzmagający soprany.

Czy taki widzący każde ziarenko piasku przekaz jest odpowiednio muzyczny, to zależało będzie od słuchacza. Dla mnie był, a są tacy, dla których to nieznośne. Bardzo lubię, nawet najbardziej chcę, być zalewany informacyjnym morzem i czuć tak wyrafinowany dotyk. Mieć najgłębiej przeanalizowaną harmonię, szczytowy indywidualizm, tak doskonale też zdefiniowaną przestrzeń. (Bo obszar się u STEALTH uwyraźnia także w stopniu najwyższym, „widać każdą klepkę podłogi”, że w przenośni to ujmę.) Ale trzeba brać pod uwagę, że zwłaszcza przy komputerze (któremu w następnym dniu też zafundowałem Phasemation z Tonalium) uwidocznią się na tłach szumy, szelesty, wizgi i pokraczności brzmieniowe dotychczas aż nie tak wyraźne, muzyka i o nie się wzbogaci. Tak będzie tylko z super sprzętem i super okablowaniem, ale tak właśnie będzie. Za to bas – bas u STEALTH z dnia na dzień się rozwijał, niczym wino nabierał mocy. Niemniej widziana przez taką badawczą lupę muzyka hard-rockowa wyglądała inaczej niż przywykliśmy, różniła się najbardziej. Słabości wykonawcze i nagraniowe całe wyszłe z ukrycia i trzeba z nimi było żyć, a one ładne nie są. A za to można było pękać z dumy, że ma się takie słuchawki, które to wszystko pokazują. Coś za coś, jak to w życiu. Osobiście jestem za STEALTH, ale alternatywne stylistycznie Meze ELITE też mi się bardzo podobały i też dawały niezwykłość. Ciekawa sprawa – drogą w przeciwnym kierunku, gdzie przede wszystkim piękno brzmień i ich scalanie w wyrazową jedność. A mimo tego takie samo poczucie obcowania z niezwykłością.

 

Brzmienie słuchawek jest unikalne, czyniąc je wyjątkowymi.

Z gramofonem

Jeżeli ktoś analityczne podejście pragnie skontrować większym ciepłem, piękniejszym i bardziej przyjaznym światłem, naturalną analogowością, dodatkową dawką energii i wypełnienia, dotykiem jeszcze szlachetniejszym i całym pięknem okazalszym, ten winien sięgnąć po gramofon. Co będę pisał? – pięknie grało. Szlachetnie i ciekawie. Muzyka w pełnym rozkwicie, ku czemu wszyscy zmierzamy. A spektakl z gramofonem niedrogim (trochę ponad dziesięć tysięcy) i wkładką za siedemset złotych. Podobnie doskonale pokazały się porównywane Final D8000 PRO przy minimalnej różnicy stylu. Tak małej, że nie warto wchodzić w długie ciągi zdań, by rzecz tak małą opisać. Najkrócej mówiąc grały jaśniej i z większym naciskiem na obiektywizm. Ale to tylko śladzik – chyba niepotrzebnie o tym w ogóle wspomniałem.

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: Dan Clark Audio STEALTH

  1. Sławek pisze:

    Jak one takie szczegółowe, to wyobrażam sobie słuchowo pewne podobieństwo do stylu grania HiFiManów. Zatem z niecierpliwością czekam na recenzję HE-R 10P.
    Tak przy okazji – skoro one takie niełatwe w wysterowaniu są, to czy próbował Pan je napędzić z odczepów głośnikowych?
    Pozdrawiam i dziękuję za kolejną interesującą recenzję.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Recenzja HiFiMAN-ów się pisze, w trakcie sprawdzę napędzanie porównywanych STEALTH kolumnowym wzmacniaczem. Ale Phasemation był całkowicie wystarczający, nie tak jak przy Susvarach.

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Mysle ze z Carym 300B by fruwaly?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niewątpliwie.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Nowe GRADO RS1x($750) i RS2x($550) pokazaly sie nowe calkiem modele,akurat wiele lat minelo poki zrobili calkiem nowe modele,moze uda sie tobie po tylu latach przetestowac nowe Grado? myslalem o kupnie starych Grado RS1e ale jak wyszly calkiem nowe to sie wstrzymam i poczekam na recenzje…
    https://4ourears.com/products/rs1x
    https://4ourears.com/products/rs2x

    1. Piotr Ryka pisze:

      Są u mnie podobne Grado GH2 i będą opisane. Odnośnie tamtych, to nie wiem, bo dystrybucja ma trudności, producent nie realizuje zamówień. (Pandemia.) Ale jak dotrą, to chętnie. Grado RS-1 to przecież słuchawki-legenda.

  5. MatiMX pisze:

    Jestem przekonany, że ma Pan niewątpliwie talent do pisania recenzji, ale tylko i wyłącznie słuchawek top tier. Przy tych tanich Pana sprzęt się tylko męczy. Elitarne Meze vs Stealth – bitwa roku czekałem na koniec i byłem pewien, że będzie porównanie no i zostałem uraczony podsumowaniem które jakby nie było, spełniło mnie. Wiadomo każdy byłby zadowolony z tych dwóch tu można w ciemno kupować są tak inne. No właśnie tylko gdyby Pan mógł coś więcej chociaż kilka zdań proszę. Pozdrawiam i współczuję, że musiał Pan tyle pisać zamiast słuchać Stealth :).

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Porównania zawodzą, lecz mimo to porównam Meze do widoku rzeki przecinającej równinę, a Stealth do tej samej w momencie bycia wodospadem. Czy bardziej się komuś podoba rzeka jako jako jednolity nurt, czy jako coś spienionego, rozbijanego na krople? Takie porównanie oczywiście grubą przesadą, aż karykaturalną, ale Stealth rzeczywiście większy nacisk kładą na analizę, a Meze na jednolitość. Nie miałem ich wystarczająco długo równocześnie, by móc rozeznać, które wolę. Na pewno jedne i drugie bardzo mi się podobały, ale i tak więcej satysfakcji daje słuchanie własnych AKG K1000, obecnie z kablem Entreq Olympus.

      Odnośnie tanich słuchawek. Bywają pośród nich znakomitości. AudioQuest NightHawk, Fostex T60RP czy AKG K812 to słuchawki rewelacyjne, zwłaszcza po wymianie kabla na lepszy. Nic a nic moje uszy się nie męczyły podczas ich percypowania, sama wyłącznie satysfakcja.

      1. sonique pisze:

        Skorzystam z momentu, że ciekawie o tańszych i pozwolę sobie wkręcić się w temat. Zastanawiam się nad drugimi nausznikami. Na oku mam właśnie wspomniane Fostex T60RP oraz Meze 99 Classic. Korcą mnie pierwsze ale posłuchać mogłem tylko drugich. Prosiłbym o krótkie porównanie jeżeli odległość czasowa między odsłuchami owych nie zatarła śladów…

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Meze są trochę dyskotekowe, mają wzmocniony bas. Fostex to brzmienie bardziej oryginałowi muzycznemu wierne, czyli coś dla lubiących naturalny przekaz. Dużo zyskują po zmianie kabla na Tonalium, ale ten kabel aż trzy tysiące. Ale może od Forza wystarczy, a jest trzy razy tańszy. Sobie bym wybrał Fosteksy, ale Meze też mi się bardzo podobały.

          1. sonique pisze:

            O to mi chodziło. Dziękuję!

  6. Maszy pisze:

    Dziękuje za recenzje. Od nie dawna posiadam Stealth i napędzam je z Topping A90 + E50. Testuje obecnie mojo 2 i tu połączenie wypada trochę muzykalniej i dość fajnie łapie synergie. Jakieś rekomendacje do około 8tys zł?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Też od niedawna posiadam Stealth i jestem bardzo zadowolony. Ze sprzętem zrobiło się ciężko – drożeje i trudno go zdobyć. Polecić mogę Matrix Audio Element X, zestaw PhaSta, zestaw SMSL, Myteka, ten wzmacniacz jest bardzo dobry, ale już nieprodukowany: https://www.hifi.pl/ogloszenie/audio/16/445155.php

  7. Maszy pisze:

    Dziękuje, jako fan lamp, ciekawy jest zestaw PhaSta, posiadałem kiedyś Feliks Euforie, którą bardzo polubiłem. Wrócił bym do niej, ale martwię się że nie wysteruje porządnie Stealth. Do tranzystora, zawsze chciałem mieć do kompletu wzmacniacz lampowy.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Feliks Audio stworzyło nowy wzmacniacz flagowy – ogromne bydlę. Niestety drogi. https://feliksaudio.pl/aktualnosci/?lang=pl

  8. Adam xtp pisze:

    Prosze o sugestie, ktory model bezpiecznika Verictum bedzie odpowiedni ( chodzi o typ i wartosc )do phasemation epa 007, z gory dziekuje za pomoc.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zamawiając u nich trzeba napisać, że chodzi o zwykłej wielkości czarny w kołderce. Wartość moim zdaniem 1A lub 2A. Z wyższą będzie grało lepiej.

  9. Piotr+Ryka pisze:

    Ukazała się wersja otwarta STEALTH.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy