Recenzja: Dan Clark Audio STEALTH

   Za słowami tytułu poza nazwą słuchawek chowa się parę dodatkowych znaczeń. Przede wszystkim fakt, że to kolejny flagowiec znanej marki, stający do wyścigu o palmę pierwszeństwa nie w którejś niższej kategorii jakościowej, tylko ogólnej. Z tej racji, panującym zwyczajem, znaczony nowatorstwem oraz wysoką ceną. Prócz tego to słuchawki zamknięte, a ostatnimi czasy słyszy się coraz częstsze wołania o takie. Także planarne, tym samym w technologii dziś najmodniejszej, najbardziej też rozwojowej. W tytule również nowa nazwa znanej firmy, to bowiem kolejne słuchawki ze stajni MrSpeakers, przemianowanej teraz na „Dan Clark” – by sławić imię właściciela. Zjawia się także słowo „Stealth”[1], robiące w audiofilskim świecie coraz większą karierę. W technologii „Stealth” ukształtowano magnesy HiFiMAN Susvara; do „Stealth” nawiązuje elektronika iFi i kształty obudów odtwarzaczy Astell & Kern, a teraz „Stealth” są całe słuchawki Dana Clarka, w dodatku najważniejsze.

Skoro Dan Clark zapragnął promować się imieniem i nazwiskiem, uczyńmy mu tę grzeczność i przypomnimy o nim.

Mr Clark kiedyś zajmował się kolumnami, w następstwie czego zyskał przydomek MrSpeakers. Jeszcze w latach 90-tych konstruował także wzmacniacze i inną elektronikę, niemniej to za kolumny otrzymał wyróżnienie „Platinum Audio”. Prócz tego udzielał się na forum Head-Fi, gdzie znany był jako autor modyfikacji słuchawek planarnych Fostex TR-50, oferowanych pod nazwami Alpha Dog i Alpha Prime. Tak z tymi modyfikacjami dobrze mu szło, że postanowił zająć się wyłącznie słuchawkami, zarzucił całą resztę. Pozostawił w ofercie modyfikacje Fostexów, sam skupił się na rozbudowie firmy i konstruowaniu od podstaw nowego modelu, zdecydowanie droższego. Te słuchawki weszły na rynek pod nazwą MrSpeakers Ether, dając technologiczny fundament dla szerzej znanej, zmodernizowanej wersji z przydomkiem Flow. O której ważna uwaga, iż wg sugestii Clarka stanowić miała połączenie technologii planarnej z techniką radełkowej diafragmy AMT, wynalezionej przez Oskara Heila. Prócz tego czerpała z koncepcji przeciwdziałających zaburzeniom interferencyjnym lejkowych otworów nad membraną, co było wynalazkiem polskiego innowatora, Grzegorza Zielińskiego. Lecz to nie Heil ani Zieliński spili z tego śmietanę, tylko korzystający z ich dokonań Clark. Obecnie szczycący się flagowymi słuchawkami już bardziej własnego chowu, tytułowymi Dan Clark Audio STEALTH.

Zanim zaczniemy przyglądać się, co to za Stealth tym razem, przypatrzmy się cennikom. Nowy flagowiec inaczej zwącej się teraz firmy wyceniony został na $4000, co na krajowym rynku oznacza 19 tys. PLN za wersję z kablem VIVO 1,8 m, lub równe 20 tys. za VIVO trzymetrowy. Trafienie zatem między najlepszych o konstrukcji planarnej – pomiędzy HiFiMAN Susvarę i jej liczną rodzinę, T+A Solitaire P, Audeze LCD-5 i LCD-4, Abyss 1266 i Abyss Diana, Final D8000 z przydomkiem PRO i bez, a także Meze EMPYREAN i ich szczytową formę ELITE. Konkurencja wobec tego rozliczna, zarówno tańsza jak droższa, ale gdy chodzi o zamknięte, ograniczona praktycznie do samych HiFiMAN HE-R10P, o ponad pięć tysięcy droższych. Są wprawdzie w Petersburgu zamknięte Kennerton Rognir za €3250, ale polski dystrybutor słabo podtrzymuje współpracę, nie przybędą do testu. Za to na miejscu wspomniane HiFiMAN-y udające Sony R10, ich recenzja będzie następna. Są też na miejscu konkurencyjne dynamiczne Ultrasone T7, rynkowo już wybyłe. Z rynkowo aktualnych wymienić trzeba ZMF Vérité Closed LTD (za 13 900 PLN) i Focal Stellia (za 14 000 PLN), lecz ich do porównania nie mam. W ofertach pozostały tylko one, plus sporo tańsze Sony MDR-Z1R, jako że Final Sonorous X i VIII oraz Audio-Technica ATH-L5000 także się ulotniły.

[1] “Stealth” znaczy „podstęp”, „skradać się”, „przechytrzyć”, „podpełznąć”, „potajemnie”, „ukradkiem”. Coraz liczniejsi zatem podpełzają – przebiegle, ukradkiem, podstępnie.

Co tutaj STEALTH oznacza i jakie tego konsekwencje?

Eleganckie opakowanie.

   Dan Clark wylicza cechy kluczowe nowych flagowych STEALTH:

– Oczekujący na opatentowanie system Acoustic Metamaterial Tuning System (AMTS) zapewnia bezprecedensową szczegółowość i czystość wysokich częstotliwości, gwarantując najwyższą gładkość i szczegółowość przekazu.

– Całkowicie nowy przetwornik v-Planar czwartej generacji z naszą największą do tej pory membraną planarną, zapewnia wyjątkową dynamikę przy znikomo niskich zniekształceniach, co przekłada się na naturalny i „łatwy” odsłuch

– Ulepszony system ciśnieniowości przetwornika daje niesamowitą spójność zakresów.

– Całkowicie nowa, automatycznie dopasowująca się opaska pałąka zapewnia idealny komfort przy każdym założeniu.

– Komfort ten będzie zachowany nawet przy długich odsłuchach.

– Mikro-ażurowość opaski ogranicza uczucie ciepła.

– Pady z syntetycznego zamszu i skóry proteinowej też zapewniają idealne dopasowanie z minimalnym naciskiem i przyjemnym dotykiem.

– Muszle z włóknem węglowym i aluminium dają zupełną sztywność przy minimalnej wadze.

– Kardanowe zawieszenia muszli (tzw. gimbale) umożliwiają spakowanie Stealth do kompaktowego etui zabezpieczenia transportowego.

– Słuchawki Stealth zostały zaprojektowane i ręcznie wykonane w San Diego w Kalifornii, co gwarantuje jakość na którą możesz liczyć.

Tyle pan Clark, teraz ja. Mające to wszystko STEALTH przychodzą do nas w dużym pudle obszytym sztuczną skórą. Sztuczną, gdyż to słuchawki nie tylko ekologiczne, ale nawet wegańskie. Z czego by wynikało, że jedno jajko nie brało udziału w ich powstawaniu i nie wypito przy nim szklanki mleka. Soja, tofu, kiełki roślinne – i lepiej nie pytajmy, czym posilali się i czym to popijali górnicy i hutnicy od złota, srebra, miedzi, niklu, aluminium oraz tytanu. (Więzadło pałąka to dwa łuki z nitinolu – super giętkiego stopu niklu z tytanem, a pozostałe metale rozsiane po innych miejscach.)

Z certyfikatem autentyczności.

Kpiny kpinami, a zadbano o to, żeby osoby wegańsko czujne nie doznawały dyskomfortu wchodząc w niechciane kontakty z substancjami o pochodzeniu innym niż materia martwa albo roślinna. Wyłącznie metale, włókna węglowe, mikrofibra, poliuretan itp.

W pudle – skądinąd bardzo ładnymi i dla efektu skośnie ciętym – znajduje się kieszeń na okablowanie, które tradycyjnie u MrSpeakers przemianowanego teraz na Dan Clark Audio jest odpinane poprzez złącza o pochodzeniu wojskowym – wygodne i skuteczne. Otrzymałem słuchawki z dwoma kablami, oboma symetrycznymi: jednym zakończonym 4-pinem, drugim jackiem Pentaconn. Zapewne to niejedyna opcja kablowego osprzętu, zapewne można go wybierać. Kable pochodzą od VIVO Cables, współpracującego z manufakturą Clarka: są z posrebrzanej miedzi OFHC (Oxygen-free High Conductivity Copper), mają przeciwzakłóceniowy splot oraz nieujawnianą izolację. Od strony użytkowej są lekkie, średnio grube i lejące, a przede wszystkim bardzo dobre audialnie. (Ewenement!). Porównywane kiedyś do Tonalium okazały się śladowo zaledwie gorsze.

Na ile zaś wybitne w wymiarze akustycznym są same recenzowane słuchawki, tym się zajmiemy za momencik, teraz napiszę o tym, że są stosunkowo lekkie (415 g), efektownie się prezentują i są bardzo wygodne. Świetnie leżą, a muszle mają wystarczająco obszerne, by można było suwać nimi do tyłu i do przodu, co trochę zmienia dźwięk. Obszerność zawdzięczają podłużnemu kształtowi – zatem kolejne po Meze EMPYREAN, Meze ELITE, T+A i Susvarach et consortes słuchawki planarne z muszlami nie na bazie kółek. Dla słuchawkowych wzorców od Dana Clarka takie coś to nie novum, tylko naśladownictwo modelu MrSpeakers Aeon. Lecz nie był on flagowy – flagowiec zawsze na obrysie koła. A teraz kształt podłużny przeniósł się na flagowe, co poprawiło wygląd i wygodę, choć ta i u okrągłych była świetna.

Dan Clark miał zawsze dobrą rękę do zamkniętych – z dwóch wersji jego Ether wybierałem zamkniętą. Tutaj dwóch wersji nie ma, STEALTH są wyłącznie zamknięte. Ale to wam nie będzie przeszkadzało, gwarantuję. Nawet będziecie zadowoleni, gdyż separacja od otoczenia okaże się dobra, a żadnych klaustrofobicznych konsekwencji tej separacji nie będzie.

Same słuchawki też eleganckie.

Zamkniętość w dużej części pochodną popularności zastosowań streetowych, dla których ona, lekkość, wygoda oraz łatwość napędu to fundament. Trzy pierwsze bazy streetowości słuchawki STEALTH biorą w cuglach, nieco gorzej ze skutecznością. Nominalnie to 87 dB przy impedancji 23 Ω, czyli łatwo nie będzie. Ale tak niska impedancja sprzyja urządzeniom przenośnym, wypróbowany Astell & Kern A&futura SE180 bezproblemowo sobie radził.

Wracając do wyglądu. Ten okazuje się efektowny, odbiegający od sztampy i nudy. Migdałowego kształtu muszle nie są symetryczne ani w poziomie, ani w pionie, a osobliwość jeszcze podnoszą duże wgłębienia centralne, ażurowe otoki wzmocnienia i plecionkowa faktura węglowego włókna. Nie gorzej prezentują się pady – mięciutkie i w dotyku miłe. Mocną stroną też pałąk; pałąki autorstwa Dana Clarka od zawsze były wystrzałowe. U Ether nitinolowe druty to już było coś; niespotykane u konkurencji rozwiązanie dające lekkość wyglądu i użytkową, zarazem skrętność, komfort, trwałość. U STEALTH to wszystko uzupełnia kunsztownie przeszywana czerwoną nicią opaska o podwieszeniu automatycznie dopasowującym się do kształtu głowy; innego rodzaju dopasowanie oferują gimbale zawieszenia muszli. Z finezyjną cienkością uformowanego w zmatowionym na czerń aluminium, na połowie wysokości przełamywanego przegubami Cardana. Dzięki którym muszle pozwalają się obracać i składać, aby całe słuchawki zmieściły się w zaskakująco małym futerale z usztywnionego brezentu. Który też elegancko się prezentuje i przede wszystkim tak jest mały, że aż nie do wiary, iż w środku wygodnie spoczywają słuchawki za dwadzieścia tysięcy. Sprytne naprawdę rozwiązanie, trzeba pogratulować.

Na stronie producenta uwidoczniono schematy przetwornika oraz tego czekającego na patent  Acoustic Metamaterial Tuning System (AMTS). Cztery lata zajęło konstruowanie od podstaw przetworników czwartej generacji dla słuchawek od Dan Clark Audio. Mają o 20% zwiększoną powierzchnię membran i posługują się opatentowaną technologią v-Planar[2], redukującą zniekształcenia harmoniczne i poszerzającą zakres niskich częstotliwości. Przekonstruowano im radykalnie sposób napinania membrany i zoptymalizowano komputerowo działanie sił magnetycznych napędu, posługując się metodami analizy elementów skończonych (FEA) i obliczeniowej mechaniki płynów (CFD). Co w zamierzeniu dać miało maksymalną redukcję zniekształceń poprzez wygładzanie fal akustycznych; i co właśnie jest owym nazwowym STEALTH – minimalizacją zaburzeń przepływu.

Z daleka rozpoznawalne.

W nie mniejszym stopniu do uzyskania efektu STEALTH przyczynia się układ ATMS – rozbudowany filtr akustyczny ulokowany pomiędzy przetwornikiem a uchem, integrujący działanie falowodów, kontrolerów dyfuzji, polaryzatorów ćwierćfalowych i rezonatorów Helmholtza[3]. Zadanie AMTS to przede wszystkim redukcja fal stojących[4] i optymalizacja odpowiedzi impulsowej; zadaniem nowego przetwornika uzyskanie płynnej szczegółowości, a więc nie takiej, która okupiona zostaje nadnaturalnym wzmocnieniem sopranów. Tę umiejętność przejawiały dotychczas jedynie najlepsze słuchawki elektrostatyczne, przetwornik STEALTH rozszerza ją na obszar słuchawek planarnych.

Summa summarum dźwięk z przetwornika STEALTH wspieranego filtracją ATMS powinien być maksymalnie płynny i wolny z bliskością ideału od zaburzeń, a jednocześnie ekstremalnie szczegółowy z zachowaniem naturalnych proporcji akustycznego pasma. Oferować niespotykaną finezję, potęgę i brzmieniową głębię oraz przestronność obrazowania, a wszystko bez wysiłku, bez pojawiania się u słuchacza wrażenia, że coś dzieje się kosztem czegoś. W takim razie ekstremalne doznania i relaksujący naturalizm.

Brzmi zbyt pięknie? Przekonajmy się.

[2] To właśnie owo połączenie radełkowej diafragmy Heila z magnetoelektrycznym napędem planarnym.

[3] Rezonatory Helmholtza to min. znane wszystkim bass-refleksy.

[4] Które zjawiają się zawsze.

Odsłuch: Z odtwarzaczem przenośnym

I całkowicie zamknięte.

   Już zdążyłem napisać, że odtwarzacz przenośny dał radę, aczkolwiek zmuszony był sprężać się maksymalnie. Głośne brzmienie zjawiało się w okolicach sto trzydziestego stopnia na 150-stopniowej skali, a użycie boostera bardziej wpływało na pogorszenie jakości dźwięku niż korzystny wzrost mocy. Tym niemniej grało znakomicie; nie tylko nie miałem zastrzeżeń – byłem pod dużym wrażeniem. Jeżeli słuchawki zostały zaprogramowane po części na współpracę z wysokiej klasy odtwarzaczami przenośnymi  (mającymi z reguły sporą moc i nierzadko dedykowane zewnętrzne wzmacniacze), to ten zamiar w pełni się powiódł, rezultat imponuje.

W przypadku sprawdzonego Astell & Kern SE180 nie było to brzmienie sztampowe, tzn. wysokiej jakości, lecz o typowej, wypośrodkowanej postaci. Po części za sprawą samego odtwarzacza, który ze standardowym przetwornikiem (opcjonalnym z czterech oferowanych) przejawia w kooperacji z wieloma (ale nie wszystkimi) słuchawkami tendencję do pogłosowego odrealniania, by bardziej  intrygować. Tak działał też ze STEALTH – pogłosowość dając nieznaczną, a mimo to wyczuwalne odrealnianie, skutkiem jedoczesnej przewagi wyraźności nad masywnością przy zarazem intensywności sopranów. Próby redukcji odrealnienia zmianą filtrów cyfrowych dawały śladowe rezultaty, praktycznie niewykrywalne w ślepych testach. Gdyby więc to odrealnienie nie miało żadnej przeciwwagi, mogłoby wręcz odstręczać. Lecz przeciwwaga była, w postaci ciepła oraz nie mniej istotnej trójwymiarowości dźwięków.

Pełne odrealnienie – takie podręcznikowe – to pogłosy plus chłód; a gdy pogłosy plus ciepło – pogłos staje się ozdobnikiem. Tak też działo się tutaj, a podkreślone soprany na tyle były trójwymiarowe, że też zdobiły miast drażnić. Towarzyszył im świetny bas, a wokale były realistyczne. Sumą popisowa wyraźność, popisowe też szybkość i szczegółowość, ale analogowość nie aż tak popisowa – jako przede wszystkim gładkość, w mniejszym stopniu zaś miąższość. Jednak z plikami MQA i innym materiałem o podwyższonej jakości wyraźny przyrost atrybutów analogowych, a całe brzmienie, niezależnie już od plikowego standardu, na poziomie zawsze wybitnym, poprzez  super wyraźność i super szczegółowość, z tym jej cykaniem, szelestami, szmerowością…   Też indywidualizacja brzmień na poziomie wybitnym.

Na tym nie koniec zalet, trzeba się skupić na basie. Ten nie był mocno wypełniony ani wysokociśnieniowy, ale rozdzielczy nadzwyczajnie i nadzwyczaj wizyjny. Obrazowanie membran i perkusyjnych pałek dalece ponadprzeciętne, dające masę satysfakcji. Poza tym bas jako obecny stale – mocno, a nie gdzieś w tle sobie bębniący lub buczący. Kawał dobitnie obecnego, super rozdzielczego i wyraźnie wizualizującego instrument basu, jako znacząca korzyść.

Pałąk dziedziczą po MrSpeakers.

Od strony uczuciowej tendencja do nostalgii, choć euforyczna radość w zasięgu możliwości. Wysoka jednocześnie predyspozycja do delikatności i kruchości – z którymi zestaw Astell & Kern SE180 plus Dan Clark Audio STEALTH lepiej sobie radził niż z masywnością i miąższością.

Prócz tego ogromna przestrzeń i pełne poczucie otwartości. Kolejne obok Final D8000 słuchawki dające wrażenie całkowitego braku barier przy rozchodzeniu dźwięku. (Ponownie pod postacią planarnych i zamkniętych.)

Sumarycznie z odsłuchów wychodziłem cały zadowolony, zwłaszcza że znając zawczasu niską skuteczność słuchawek (zdiagnozowaną w sprzęcie stacjonarnym), spodziewałem się bardzo poważnych trudności dla przenośnego.  Trudności pewne były, potencjometr wysoko w górę, ale zagrało bez zniekształceń, w pełni głośno i jakościowo znakomicie.                                                                                                                                

Przy sprzęcie stacjonarnym  

Przejdźmy do sprzętu stacjonarnego. W jego przypadku recenzja okazała się jedną z najtrudniejszych, a to z przyczyny banalnej. Słuchawki przyjechały ograne bardzo mało, tydzień spędziły na wygrzewaniu. Po czym wziąłem się do roboty i napisałem długą recenzję, której ogólny wydźwięk był taki, że w sumie nie wiadomo, po co Dan Clark zrobił słuchawki planarne brzmieniowo jak elektrostaty, aczkolwiek trzeba przyznać, że jego quasi elektrostaty planarne są łatwiejsze do ustawienia w torze komputerowym (albo innym plikowym), w którym prawdziwe elektrostaty słabsze od Sennheisera Orpheusa i Staksa SR-Ω wymagają wzmacniaczy kolumnowych uzupełnianych zewnętrznym transformatorem dopasowującym iESL lub LRT, albo przynajmniej przetworników tak doskonałych, jak wysokie Jadis.

Ale z ładniejszym obszyciem.

Bardzo chwaliłem STEALTH za rozdzielczość, szybkość i szczegółowość, wytykając im jednocześnie, że spójność pasma, miąższość, niskość zejścia i elegancja sopranów pozostawiają mniej albo więcej do życzenia, toteż o wiele łatwiej będzie słuchać z typowym słuchawkowym wzmacniaczem i nie absolutnie szczytowym przetwornikiem takich brzmieniowych asów o zbliżonym budżecie, jak Final D8000, Focal Utopia, Grado PS2000e, Audeze LCD-4,  czy Meze EMPYREAN, albo jeszcze lepiej ELITE.

Za dużo jednak życia spędziłem ze słuchawkami na uszach, by nie wyczuć w tym wszystkim typowych objawów niewygrzania. STEALTH musiały jednak wybyć na miting, a sam musiałem wymóc, by po nim do mnie wróciły. Wróciły, dwa dni jeszcze pograły, stały się odmienione. Nie wiem czy do ostatecznej postaci, najprawdopodobniej wciąż nie, ale recenzję trzeba kończyć, kolejka czekających długa. Mnie zaś złość ogarnęła, bo pierwszy opis musiałem cisnąć do kosza, pozostał z niego fragment o sprzęcie przenośnym. Pozostała też dziura czasowa między publikacjami, ale to mniejsze zło niż recenzja opowiadająca o nie wygrzanych słuchawkach. Tego udało się uniknąć, tyle chociaż dobrego. O wiele jednak lepsze to, że słuchawki są świetne.

Długich kilka wieczorów spędziłem odkręcając poprzednie wrażenia; najpierw przy komputerze, potem przy odtwarzaczu i gramofonie. Porównując raz po raz STEALTH z Ultrasone T7, Final D8000 PRO i HiFiMAN HE-R10P, aż ręce mnie rozbolały od raz po raz przełączeń. Przy komputerze używałem przetwornika PrimaLuny sparowanego ze wzmacniaczem Niimbus Ultimate US 5, potem przyszedł czas na Cairna Soft Fog V2 ze wzmacniaczem Phasemation, na koniec na gramofon z ASL Twin-Head.

Kształt muszli jest całkiem inny.

Zacznę jednak od kwestii kabli, choć inna jest ważniejsza. Jednakże kable też istotne, aczkolwiek tym razem nie w tym sensie, że oryginalny do bani. W części technicznej napisałem, że dołączane do słuchawek Dana Clarka kable VIVO są bardzo dobrej jakości –  i to się znów potwierdziło. Brzmienie dają mięciutkie, delikatne, wysmakowane. Co nie znaczy, że nie ma drajwu, punchu, basu i innych takich. Ale sopran temperowany, a wokale intymne. Miękkość – bardzo uchwytna w przypadku strun gitarowych (brzmiących szczególnie miękko, ale upojnie zarazem) – nadaje ludzkim głosom intymnej specyfiki oraz zwiększa przyjazność. Każdy wie z doświadczenia, że kiedy ktoś się irytuje albo przemawia oficjalnie, poznajemy to po tym, że używa twardszego głosu. A kiedy chce zjednywać, lub się do kogoś przymilić, to przechodzi na miękki. W skrajnym przypadku robi się z tego trudny do wytrzymania szczebiot samicy do potomstwa…  – nie muszę ciągnąć dalej?

Kabel od VIVO Cables na szczęście nie szczebioce, ale dźwięk daje miękki, a zarazem bardzo bogaty – barwny, płynny, ujutny, wysoce wyrafinowany. Przy graniu plikowym i winylowym wypadł świetnie, niewiele słabiej przy CD. Stanowił mocną alternatywę do Tonalium, używającego głosu twardszego – imponującego potęgą oraz bardziej nabłyszczonego i nie temperującego sopranów, co mocno dało się słyszeć zwłaszcza przy odtwarzaczu.

Odsłuch: Przy sprzęcie stacjonarnym cd.

Przetworniki w nich też.

   Napomknąłem już o rzeczy ważniejszej od kabla, nie zostawiajmy jej bez omówienia. Tą rzeczą moc wzmacniacza. Nie da się ukryć, że Dan Clark Audio STEALTH to nawiązanie do planarów z czasów ich przywracania, kiedy potrzebowały dwakroć lub jeszcze więcej mocy niż dynamiczna konkurencja. – Tu znowu jest to samo. Dlatego nie da się też ukryć, że szczycący się dużą mocą Niimbus (mający wielostopniową jej regulację z tyłu) okazał się za słaby. Niby ta moc wystarczająca była, słuchawki głośno grały, ale przy potencjometrze daleko za połowę, przy cichszych plikach prawie do końca. Taka moc – ledwie, ledwie wystarczająca – oznacza słabsze wypełnienie, a o co jak o co, ale o wypełnienie należy przy STEALTH zadbać. Dlatego w przykomputerowych porównaniach nie wypadły lepiej od konkurencyjnych, mogłem wprawdzie i tutaj sięgnąć po wzmacniacz Phasemation, ale nie chciałem się powtarzać.

Odnośnie grania w dobrych, ale nieoptymalnych warunkach, wypunktujmy zalety. STEALTH grały piorunująco szybkim dźwiękiem, z porównywanych też najwyraźniejszym. Jeżeli dla kogoś precyzja formowania dźwięków i w ślad za tym idąca analityczność harmoniczna to sprawy najważniejsze, to na obszarze słuchawek innych niż elektrostatyczne między dziś produkowanymi prawdopodobnie nie znajdzie równie dobrych. Znajdzie dające lepsze wypełnienie i lepiej scalające przekaz w jedną formę muzyczną, ale bardziej rozdzielczych, wyrazistych i precyzyjnych nie znajdzie. A już na pewno takich, które lepiej zobrazują perkusję, do czego po przejściu pod odtwarzacz wrócę.

Kolejna sprawa – szczegółowość. Dan Clark Audio STEALTH są super szczegółowe. W dzisiejszych czasach mniej to znaczy, bo tak szczegółowych wiele; od tu porównywanych bardziej szczegółowe nie były, ale w połączeniu z najlepszą wyraźnością ich szczegółowość działała silniej.

Wszystko na dużej, otwartej scenie, gdzie pierwszy plan i całe granie działo się w głowie lub nie w głowie, zależnie od realizacji muzycznej. Najczęściej pierwszy plan był bliski, a granie nie było w głowie, tylko półkolem otaczające. Nic szczególnego  w sumie, ale to dobrze, że nie w głowie.

Szczególne za to coś innego. Oto słuchawki grające identycznie otwartym dźwiękiem, jak Final D8000. Nie czuje się najmniejszych barier propagacji – czuć całkowitą otwartość. Świetne to i zarazem rzadkie – dopiero drugi przykład u słuchawek zamkniętych. A tak naprawdę trzeci: takie też były w zamierzchłych czasach Sony MDR-R10, a ich planarny naśladowca HiFiMAN-a jest bardziej specyficzny, ale o tym w jego recenzji.

Mocowanie kabla zostało to samo.

Pisząc to czuję cały czas silną potrzebę przejścia do brzmieniowego optimum z odtwarzaczem i Phasemation, toteż wcześniej tylko napiszę o odmiennościach względem Ultrasone T7, które były najbardziej różne, mimo iż częściowo podobne. Podobnie szybkie i szczegółowe, też niemal całkowicie otwarte, ale dające dużo wyższe akustyczne ciśnienia oraz szerzej rozwarte w obu kierunkach pasmo. Ale największa różnica tyczyła pogłosowości – ich formowane z większym udziałem pogłosu i mocniejszym ciśnieniem dźwięki generowały większy dramatyzm, bardziej przez to zaciekawiając. To granie było bardziej osobliwe – znaczone większą tajemniczością i większym efekciarstwem. Zdecydowanie bardziej kontrastowe – całe podszyte sopranami, kraszone monstrualnym basem i wstawiane w tuby pogłosów – w zależności od nastroju i instrumentalnego charakteru nagrania wypadało raz lepiej, raz gorzej. W sumie dalece inne, tymczasem to od Final D8000 PRO czasami niemal nie do odróżnienia.

Ale to wszystko przedsmak – przedsmak z nie dość mocnym wzmacniaczem. Dopiero lepiej pasujący Phasemation ujawnił wszystkie zalety. Odnośnie niego uwaga, że jeśli ktoś używa, to obowiązkiem bezpiecznik Verictum, który obniża dźwięk. Wzmacniacz ma własny za wysoki, Verictum skutecznie to wyrównuje. Przez symetryczny interkonekt Tonalium albo niesymetryczny Sulka odtwarzacz Cairna (wzmocniony zegarem LC-Audio, kondensatorami Black Gate i topowym kablem zasilającym) grał na poziomie pięćdziesięciu tysięcy.

W tym „nie takim przecież znowu” torze trafiłem na jedno z brzmień, za którymi audiofile wzdychają. Całkowite spełnienie, że nie aż coś najlepszego na świecie, ale do żarłocznego słuchania. Grało naprawdę nie z tej Ziemi; wiem co piszę, dużo sprzętu przerabiam. Żywość, wyraźność i intensywność szły o lepszą z niezwykłej przejrzystości medium, doskonale czytelną scenerią oraz zupełną otwartością. Kolejne, z grupy kilkudziesięciu zawsze testowanych, utwory zachwycały wyraźnością obrazu i głębią przenikliwości. Nic na tym nie cierpiała muzyka w sensie melodyjności i emocjonalnego akcentu, a najlepsze w tym wszystkim były szlachetność dotyku i magia bezpośredniości. Ucieleśniała się ta muzyka na poziomie nie mającym aktualnie właściwej nazwy, bo „high-end” już się zborsuczył, a nowej identyfikacji nie ma.

A kable są wciąż od VIVO Cables.

Nie była to muzyka jak żywa – bo całkiem taka z aparatury żadna nie jest, ale w kategoriach odtwórczych znakomita i spełniająca. Spełniająca, ale nie z takich, co główny nacisk kładą na płynność, spoistość i masywność (jak Grado PS2000e czy Audeze LCD-4), tylko tych co to analizują, separują i dokładnie wyosobniają, a dopiero potem składają w całość o dobrze widocznych fragmentach. Tych także, u których masywność jest za analizą, jak u K1000 czy Stax SR-009, co nie zabrania tej masywności istnieć, ale co jej nie pcha przed wszystko i czasem coś nią maskuje. – Wszystko na analitycznym talerzu, wszystko pokrojone w plasterki, ale muzyczna z tego kanapka – palce lizać! Warunkiem wzmacniacz odpowiedniej mocy i źródło muzykalne, plus muzykalna cała reszta. I jednak lepszy w takim układzie kabel Tonalium, potrafiący bardziej zaimponować. Sopranowo wyraźnie aktywniejszy, poprzez co żywszy i łatwiej odmalowujący duże obszary.

Wyraźność ekstremalna; żywość, dynamika i czystość brzmienia również; a dźwięk kładziony na głębokie czernie i tryskający energią. Złe wrażenia przy niewygrzanych: ostre soprany, chudość, brak odpowiednio płynnego przejścia między sopranami a niższym pasmem, za twardy i też chudy bas o nie dość niskim zejściu – to wszystko poszło precz. Bas nie tak ekstremalnie potęgowy i tak intensywnie towarzyszący, jak u Ultrasone T7, ale za to bardziej rozdzielczy, całkowicie pozbawiony zniekształceń i lepiej wizualizujący instrument. Pod względem tej wizualizacji jedne z najlepszych słuchawek, takie na miarę wzorca, a w mierze siły basu też potrafiące mocno dmuchać – czuć było ciśnieniowy pęd powietrza pchanego przez membrany bębnów przy ustawionej wysokiej głośności, co było bardzo efektowne, zwłaszcza wraz z wizualizacją.

O wyraźności, otwartości i przejrzystości nie chcę się już powtarzać, zaakcentuję dwie inne rzeczy. Raz jeszcze jakość dotyku i indywidualizm brzmienia. Dotyku o szlachetności niczym pergamin, welin, muślin, jedwab, futro. Ociera się ta muzyka i czujesz jej szlachetność poprzez miliony czułków. Nie martwa, plastikowa gładź – każde dotknięcie ma znaczenie, każde wywołuje emocje. Podobnie ważny indywidualizm, do którego w recenzjach wracam. Na ile jedne głosy odmienne od drugich, na ile indywidualność przejawia każdy instrument – to dla muzyki bardzo ważne. Kiedy zlewa się w jedno, a dotyk niemagiczny, też może zadowalać, gdy sama treść jest nośna. Ale kiedy jest sumą dotknięć budzących dreszcze i brzmień zindywidualizowanych, stajemy wobec niezwykłości o którą audiofilom chodzi. (Tej niezwykłości nienazwanej, bo high-end się zborsuczył.)

Czyli bardzo dobrej jakości.

Tych dotknięć i tych indywidualizmów słuchawki  Dan Clark Audio STEALTH dostarczają spośród planarnych najwięcej – więcej niż HiFiMAN Susvara. U której dominuje wrażenie elegancji przepływu, nawet przy odpowiednio dla niej mocnym wzmacniaczu (tzn. kolumnowym) zachowujący percepcyjną przewagę nad tymi czynnikami. STEALTH przy odpowiednio mocnym dla siebie (tzn. słabszym niż dla Susvary) widzą nagrania jak przez szkło powiększające, słychać  wszystkie czynniki towarzysszące, w tym wszystkie zakłócenia.

Słuchawki są znakomite, gdy idzie o niedokładanie własnych; i równie znakomite, gdy chodzi o wyszukiwanie cudzych. Jeżeli zatem ktoś nie tylko pragnie osiągnąć maksimum zindywidualizowania i szlachetności dotyku, ale także uzyskać najdalszy wgląd w jakość nagrania – mieć jak na tacy wszystkie wady realizacji i jej płytowej kopii – to Dan Clark Audio STEALTH  będą na rzecz tak postrzeganego słuchania kto wie, czy nie najlepsze w ogóle. Ich lupa ma jedno z największych powiększeń, można ją porównywać do tej od Stax SR-009 napędzanych kolumnowym wzmacniaczem. Warunkiem kabel Tonalium lub inny wzmagający soprany.

Czy taki widzący każde ziarenko piasku przekaz jest odpowiednio muzyczny, to zależało będzie od słuchacza. Dla mnie był, a są tacy, dla których to nieznośne. Bardzo lubię, nawet najbardziej chcę, być zalewany informacyjnym morzem i czuć tak wyrafinowany dotyk. Mieć najgłębiej przeanalizowaną harmonię, szczytowy indywidualizm, tak doskonale też zdefiniowaną przestrzeń. (Bo obszar się u STEALTH uwyraźnia także w stopniu najwyższym, „widać każdą klepkę podłogi”, że w przenośni to ujmę.) Ale trzeba brać pod uwagę, że zwłaszcza przy komputerze (któremu w następnym dniu też zafundowałem Phasemation z Tonalium) uwidocznią się na tłach szumy, szelesty, wizgi i pokraczności brzmieniowe dotychczas aż nie tak wyraźne, muzyka i o nie się wzbogaci. Tak będzie tylko z super sprzętem i super okablowaniem, ale tak właśnie będzie. Za to bas – bas u STEALTH z dnia na dzień się rozwijał, niczym wino nabierał mocy. Niemniej widziana przez taką badawczą lupę muzyka hard-rockowa wyglądała inaczej niż przywykliśmy, różniła się najbardziej. Słabości wykonawcze i nagraniowe całe wyszłe z ukrycia i trzeba z nimi było żyć, a one ładne nie są. A za to można było pękać z dumy, że ma się takie słuchawki, które to wszystko pokazują. Coś za coś, jak to w życiu. Osobiście jestem za STEALTH, ale alternatywne stylistycznie Meze ELITE też mi się bardzo podobały i też dawały niezwykłość. Ciekawa sprawa – drogą w przeciwnym kierunku, gdzie przede wszystkim piękno brzmień i ich scalanie w wyrazową jedność. A mimo tego takie samo poczucie obcowania z niezwykłością.

 

Brzmienie słuchawek jest unikalne, czyniąc je wyjątkowymi.

Z gramofonem

Jeżeli ktoś analityczne podejście pragnie skontrować większym ciepłem, piękniejszym i bardziej przyjaznym światłem, naturalną analogowością, dodatkową dawką energii i wypełnienia, dotykiem jeszcze szlachetniejszym i całym pięknem okazalszym, ten winien sięgnąć po gramofon. Co będę pisał? – pięknie grało. Szlachetnie i ciekawie. Muzyka w pełnym rozkwicie, ku czemu wszyscy zmierzamy. A spektakl z gramofonem niedrogim (trochę ponad dziesięć tysięcy) i wkładką za siedemset złotych. Podobnie doskonale pokazały się porównywane Final D8000 PRO przy minimalnej różnicy stylu. Tak małej, że nie warto wchodzić w długie ciągi zdań, by rzecz tak małą opisać. Najkrócej mówiąc grały jaśniej i z większym naciskiem na obiektywizm. Ale to tylko śladzik – chyba niepotrzebnie o tym w ogóle wspomniałem.

 

 

Podsumowanie

   Tylko mistrzowskie słuchawki potrafią jednocześnie dawać tej miary szczegółowość i wyraźność przy zachowaniu naturalnych cech brzmieniowych. Głosy Piotra Skrzyneckiego i Quentina Tarantino, mówiących czysto narracyjnie, były przeraźliwie wyraźne i jednocześnie naturalne. Dające wrażenie prawdziwości, a jednocześnie widzenia jak przez lupę. Doznanie analogiczne do zakładania okularów przez kogoś mającego deficyt dioptrii.

Zarazem mamy w tych STEALTH słuchawki podstępne, długo się wygrzewające. Nie dość, że długo, to przy dramatycznej różnicy między punktami startu a dojścia. Na pierwsze „dzień dobry” piłujące i rachitycznie chude; na ostatnie, po wielu dniach, stające się rewelacją.

Tylko trzeba pamiętać, że nie należą do takich, u których melodyjność nade wszystko. U nich przede wszystkim wyraźność i bogactwo szczegółów. Muzyki nie brakuje, lecz to ich drugorzędna cecha płciowa.

I trzeba pamiętać o mocy – przy słabym wzmacniaczu więdną. O dziwo, to im nie przeszkadza dobrze grać z odtwarzaczem przenośnym nie wspomaganym zewnętrznym wzmacniaczem; jedynie potencjometrem trzeba prawie do końca.

Stosunkowo lekkie, bardzo wygodne, designersko ciekawe i z nadprzeciętnie gatunkowym kablem oraz pokrowcem w zestawie, stanowią Dan Clark Audio STEALTH bardzo wyraźny postęp względem poprzednich MrSpeakers ETHER 2. Jednocześnie pod względem stylistycznym brzmieniową alternatywę dla Meze, Audeze i im podobnych. Przejawiają stylistyczne powinowactwo do Stax SR-009S, topowych modeli Audio-Techniki, RAAL, Final D8000 i Sonorous X. Znakomite słuchawki, moja stuprocentowa rekomendacja i jednocześnie gratulacje – kolejny przykład na to, że twórca się postarał i na dodatek mu wyszło.

 

W punktach

Zalety

  • Szybkość i precyzja na miarę elektrostatów.
  • Niezwykła wyrazistość obrazowania, w tym znakomita rozdzielczość.
  • Niezwykła szczegółowość.
  • Niezwykła też otwartość, jak u najlepszych otwartych.
  • Całkowita przejrzystość.
  • Wyjątkowo głębokie przenikanie w materię brzmienia.
  • W ramach którego niecodzienna predyspozycja do odsłaniania harmonii.
  • Wszystkie brzmienia kunsztowne.
  • Wszystkie trójwymiarowe.
  • Wszystkie ze sobą powiązane melodyczno-harmonicznym spoiwem.
  • Szczytowego gatunku jakość muzycznego dotyku.
  • Pełne ożywanie przestrzeni.
  • Klimatyczne światło.
  • Czarne tła.
  • Romantyzm długich wybrzmień.
  • Dobrze związane pasmo.
  • Kabel oryginalny trochę ogranicza soprany, z alternatywnym były piorunujące.
  • Rozdzielczość basu ekstremalna, nawet niespotykana.
  • Parametr ciśnieniowy nie rekordowy, lecz wysoki.
  • Cała muzyka, w tym wokale, widziana jakby w wyższej rozdzielczość.
  • Ale czynnik muzykalności mimo to na wysokim poziomie.
  • Nowatorski przetwornik typu v-Planar, opracowany przy użyciu najbardziej rozwiniętych symulacji komputerowych.
  • Ultracienkie membrany.
  • Filtry ATMS.
  • Nitinolowy pałąk.
  • Modna konstrukcja zamknięta.
  • Dobrze odcinają od otoczenia.
  • Lekkie.
  • Bardzo wygodne.
  • Ekologiczne, nawet wegańskie.
  • Odpinany, mocowany profesjonalnymi złączami kabel.
  • Sam kabel firmowy, od VIVO Cables, bardzo dobrej jakości.
  • Można je kompaktowo złożyć, by weszły w małe, zgrabne etui.
  • Przychodzą w dużym, eleganckim pudle.
  • Potrafią współpracować ze sprzętem przenośnym.
  • Jedne z najciekawszych na rynku.
  • Znany i ceniony producent.
  • Made in California.
  • Polska dystrybucja.
  • Ryka approved.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Niska skuteczność wymusza użycie bardzo (!) mocnego wzmacniacza, bez którego nie pokażą wszystkich powyższych zalet.
  • Nie dla zwolenników stawiania przede wszystkim na masywność i płynność.
  • Źródło powinno być możliwie najmuzykalniejsze.
  • Wysoka jakość dołączonego kabla mimo to stwarza ograniczenia ekspresji sopranowej oraz wydelikaca dźwięk.

 

Dane techniczne Dan Clark Audio STEALTH:

  • Waga: 415 gramów
  • Impedancja: 23 Ω
  • Czułość: około 86 – 87 dB/mW
  • Sterownik: jednostronny magnetyczny płaski 72 x 50 mm
  • Dopasowanie przetwornika: 0,25 dB ważone 20 -10 000 Hz.
  • THD: < 0,03%
  • Pałąk: dwa druty nitinolowe i podwieszona opaska ze sztucznej skóry
  • Pokrywy muszli: włókno węglowe
  • Pady: zamsz syntetyczny i sztuczna skóra
  • Futerał: w zestawie

 

Cena: 19 000 PLN

 

System:

  • Źródła: PC, Astell & Kern A&futura SE180, Cairn Soft Fog V2, Metronome AQWO SACD/CD, Avid Ingenium.
  • Przetwornik: PrimaLuna EVO 100.
  • Kable USB: iFi Gemini, Fidata HFU2 Series USB.
  • Kabel koaksjalny: Tellurium Q Black Diamond.
  • Konwerter: M2Tech EVO TWO z zewnętrznym zasilaczem.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Niimbus Ultimate HPA US 5, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: Dan Clark Audio STEALTH (kable VIVO Cables i Tonalium), Final D8000 PRO, HiFiMAN HE-R10P, Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Sulek Edia, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

18 komentarzy w “Recenzja: Dan Clark Audio STEALTH

  1. Sławek pisze:

    Jak one takie szczegółowe, to wyobrażam sobie słuchowo pewne podobieństwo do stylu grania HiFiManów. Zatem z niecierpliwością czekam na recenzję HE-R 10P.
    Tak przy okazji – skoro one takie niełatwe w wysterowaniu są, to czy próbował Pan je napędzić z odczepów głośnikowych?
    Pozdrawiam i dziękuję za kolejną interesującą recenzję.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Recenzja HiFiMAN-ów się pisze, w trakcie sprawdzę napędzanie porównywanych STEALTH kolumnowym wzmacniaczem. Ale Phasemation był całkowicie wystarczający, nie tak jak przy Susvarach.

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Mysle ze z Carym 300B by fruwaly?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niewątpliwie.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Nowe GRADO RS1x($750) i RS2x($550) pokazaly sie nowe calkiem modele,akurat wiele lat minelo poki zrobili calkiem nowe modele,moze uda sie tobie po tylu latach przetestowac nowe Grado? myslalem o kupnie starych Grado RS1e ale jak wyszly calkiem nowe to sie wstrzymam i poczekam na recenzje…
    https://4ourears.com/products/rs1x
    https://4ourears.com/products/rs2x

    1. Piotr Ryka pisze:

      Są u mnie podobne Grado GH2 i będą opisane. Odnośnie tamtych, to nie wiem, bo dystrybucja ma trudności, producent nie realizuje zamówień. (Pandemia.) Ale jak dotrą, to chętnie. Grado RS-1 to przecież słuchawki-legenda.

  5. MatiMX pisze:

    Jestem przekonany, że ma Pan niewątpliwie talent do pisania recenzji, ale tylko i wyłącznie słuchawek top tier. Przy tych tanich Pana sprzęt się tylko męczy. Elitarne Meze vs Stealth – bitwa roku czekałem na koniec i byłem pewien, że będzie porównanie no i zostałem uraczony podsumowaniem które jakby nie było, spełniło mnie. Wiadomo każdy byłby zadowolony z tych dwóch tu można w ciemno kupować są tak inne. No właśnie tylko gdyby Pan mógł coś więcej chociaż kilka zdań proszę. Pozdrawiam i współczuję, że musiał Pan tyle pisać zamiast słuchać Stealth :).

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Porównania zawodzą, lecz mimo to porównam Meze do widoku rzeki przecinającej równinę, a Stealth do tej samej w momencie bycia wodospadem. Czy bardziej się komuś podoba rzeka jako jako jednolity nurt, czy jako coś spienionego, rozbijanego na krople? Takie porównanie oczywiście grubą przesadą, aż karykaturalną, ale Stealth rzeczywiście większy nacisk kładą na analizę, a Meze na jednolitość. Nie miałem ich wystarczająco długo równocześnie, by móc rozeznać, które wolę. Na pewno jedne i drugie bardzo mi się podobały, ale i tak więcej satysfakcji daje słuchanie własnych AKG K1000, obecnie z kablem Entreq Olympus.

      Odnośnie tanich słuchawek. Bywają pośród nich znakomitości. AudioQuest NightHawk, Fostex T60RP czy AKG K812 to słuchawki rewelacyjne, zwłaszcza po wymianie kabla na lepszy. Nic a nic moje uszy się nie męczyły podczas ich percypowania, sama wyłącznie satysfakcja.

      1. sonique pisze:

        Skorzystam z momentu, że ciekawie o tańszych i pozwolę sobie wkręcić się w temat. Zastanawiam się nad drugimi nausznikami. Na oku mam właśnie wspomniane Fostex T60RP oraz Meze 99 Classic. Korcą mnie pierwsze ale posłuchać mogłem tylko drugich. Prosiłbym o krótkie porównanie jeżeli odległość czasowa między odsłuchami owych nie zatarła śladów…

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Meze są trochę dyskotekowe, mają wzmocniony bas. Fostex to brzmienie bardziej oryginałowi muzycznemu wierne, czyli coś dla lubiących naturalny przekaz. Dużo zyskują po zmianie kabla na Tonalium, ale ten kabel aż trzy tysiące. Ale może od Forza wystarczy, a jest trzy razy tańszy. Sobie bym wybrał Fosteksy, ale Meze też mi się bardzo podobały.

          1. sonique pisze:

            O to mi chodziło. Dziękuję!

  6. Maszy pisze:

    Dziękuje za recenzje. Od nie dawna posiadam Stealth i napędzam je z Topping A90 + E50. Testuje obecnie mojo 2 i tu połączenie wypada trochę muzykalniej i dość fajnie łapie synergie. Jakieś rekomendacje do około 8tys zł?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Też od niedawna posiadam Stealth i jestem bardzo zadowolony. Ze sprzętem zrobiło się ciężko – drożeje i trudno go zdobyć. Polecić mogę Matrix Audio Element X, zestaw PhaSta, zestaw SMSL, Myteka, ten wzmacniacz jest bardzo dobry, ale już nieprodukowany: https://www.hifi.pl/ogloszenie/audio/16/445155.php

  7. Maszy pisze:

    Dziękuje, jako fan lamp, ciekawy jest zestaw PhaSta, posiadałem kiedyś Feliks Euforie, którą bardzo polubiłem. Wrócił bym do niej, ale martwię się że nie wysteruje porządnie Stealth. Do tranzystora, zawsze chciałem mieć do kompletu wzmacniacz lampowy.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Feliks Audio stworzyło nowy wzmacniacz flagowy – ogromne bydlę. Niestety drogi. https://feliksaudio.pl/aktualnosci/?lang=pl

  8. Adam xtp pisze:

    Prosze o sugestie, ktory model bezpiecznika Verictum bedzie odpowiedni ( chodzi o typ i wartosc )do phasemation epa 007, z gory dziekuje za pomoc.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zamawiając u nich trzeba napisać, że chodzi o zwykłej wielkości czarny w kołderce. Wartość moim zdaniem 1A lub 2A. Z wyższą będzie grało lepiej.

  9. Piotr+Ryka pisze:

    Ukazała się wersja otwarta STEALTH.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy