Recenzja: Crosszone CZ-8A

Odsłuch

Z odtwarzaczem przenośnym

I wielce osobliwe.

   W ruch Astell & Kern SE180, podpięty krótszym kablem z małym jackiem. Jackiem niesymetrycznym, ale przez multiplikujące sygnał przewody prowadzącym do komór mieszających kanały, tak żeby zmiksowane pole akustyczne stawało przed oczami, a nie formowało się wewnątrz głowy, tam oferując po izolowanym kanale na stronę.

Z tym „całkiem przed oczami” jednak ostrożnie, nie doświadczyłem takiego efektu, przynajmniej nie w całej rozciągłości. Ale że poza głową, to faktycznie, tyle że bardziej nie na zewnątrz przed oczami, a rojem wokół uszu. Niemniej i przed oczami pole brzmieniowe, pewna część dźwięków tam. Zresztą – to w dużym stopniu uzależnione od nagrania; w przypadku jednych bardziej wokół uszu, w przypadku innych bardziej przed oczami. Wielkość składu na to nie wpływa, jak mogłoby się wydawać, ważna sama nagraniowa architektura, zapewne ustawienie mikrofonów.  

Lecz tak naprawdę główna siła specjalnych pól brzmieniowych Crosszone nie polega na wyprowadzeniu dźwięku za głowę (chociaż to również), a na dźwięku tego gęstości. Zgęszczenie przy tym jest podwójne – zarówno same dźwięki gęste, jak gęsto jest od dźwięków. Brzmienie w odbiorze ciemne, gęste, nasycone, otwarte i z wyczuwalnym na teksturach meszkiem; a przestrzeń wypełniona po brzegi, dużo bardziej niż zwykle. Ogólnie biorąc słuchawki (nawet tak dobre jak Dan Clark Audio STEALTH) i same dźwięki mają chudsze, i przestrzeń mniej nimi wysyconą. Tak, owszem – z tego się bierze porządek; te mniej gęsto upakowane i z nie tak gęstej materii dźwięki są przez słuchającego łatwiejsze do ułożenia w całość; zwykła talia brzmieniowa składa się z mniejszej ilości kart, brzmieniowe z niej pasjanse prostsze.

W każdej komorze aż trzy przetworniki.

Alternatywnie mamy więc dwa układy: większą prostotę standardowego dźwiękowego pola słuchawek mających dwa przetworniki, dzięki czemu bardziej czytelny przegląd sceny, łatwiej osiągalny porządek; albo ta scena od Crosszone gęstsza obrazem tłumu napierających na siebie dźwięków – poprzez to widok bardziej spójny, ale też mniej czytelny.

To clou całego zagadnienia i sens lub bezsens nabywania Crosszone. O ile wszystkie inne chwyty z mieszanką międzykanałową (pomijając słuchawki nieprzylegające do głowy) dają rezultaty skromniejsze lub śladowe, to dodatkowe przetworniki z dźwiękiem drugiego kanału – te w Crosszone działają radykalnie. To jest zupełnie inne brzmienie niż z dwuprzetwornikowych słuchawek. Dlatego trudno komuś radzić wybór tych albo tych bez osobistego porównania. Ale gdyby koniecznie trzeba było, to właśnie trzeba wybrać między gęstością uspójniającą a przeziernością porządkującą. Co do mnie, to nic na to nie poradzę, że podobają mi się oba style, z podobną satysfakcją słucham obu. Czasami, w zależności od dnia, większy apetyt na jedno brzmienie, kiedy indziej na drugie. Nie ulega natomiast wątpliwości, że to „normalne” – dwuprzetwornikowe – w porównaniu do sześcioprzetwornikowego w pierwszej chwili wydaje się chude, trochę dłużej trzeba przywyknąć.

Dwie uwagi na koniec rozdziału. Pierwsza odnośnie postaci dźwięku Crosszone w odniesieniu nie do gęstości, a innych parametrów. Nie pojawiły się problemy ani z delikatnością, ani z potęgą. Podobnie żadnych z niskością basu i wysokością sopranów. Żadnych też z personalizacją wokalistów i separacją instrumentów w dowolnej wielkości składach.

Wymyślny także pałąk.

Sumarycznie to brzmienie inne, lecz poskładane z brzmień znajomych, znanych od innych rasowych słuchawek. I przy okazji doskonale chronione przed staniem się zbyt cienkim albo nazbyt płaskim. Poszczególne dźwięki są nasycone materią i trójwymiarowe. Żadnych też nie stwarzają problemów z odczytaniem emocji; te zawsze okazują się dobrze pasować do charakteru muzyki; są wolne od deformacji sprzętowych typu „za ciepło i za słodko”, albo „za cierpko i za zimno”.

I druga sprawa czysto techniczna: słuchawki potrzebują mocnego sygnału – w przypadku cichych nagrań do naprawdę głośnego grania potrzebowały całej mocy odtwarzacza. Lecz średnio biorąc już niecałej, tak z 70-80%. Nie można zatem ich używać z grajkami o małej mocy, ale średnia wystarczy.

Przy komputerze

Zacznijmy od porównania z klasykiem, z Sennheiser HD 800. Z uwagi na trzy tysiące kosztujący kabel Tonalium bardzo bliskimi cenowo, a jak odległym brzmieniowo? Owszem dość odległym gdy chodzi o różnicę stylu. W całości podtrzymany został sposób prezentacyjny Crosszone znany z recenzji poprzednich modeli i z sytuacji przy sprzęcie przenośnym. Większa gęstość samego dźwięku i większy tłok na scenie łączyły się z podobnie większym nasyceniem, większą też wilgotnością, oraz czymś jeszcze, co scharakteryzować trudniej.

Mniej ścieśniony scenicznie skutkiem większego oddalenia źródeł i większej pustki między nimi dźwięk Sennheiserów dawał poczucie bardziej kameralnej i intymniejszej prezentacji w przypadku nagrań typu solista i jeden albo kilka instrumentów.

O czterech stopniach swobody.

Albo inaczej: inscenizacje Crosszone dużo bardziej nawiązywały do koncertowych i wielkoscenicznych w sensie dużej grupy słuchaczy, podczas gdy Sennheiserów bardziej pozostawiały słuchającego z muzyką sam na sam. Z wykonawcą albo wykonawcami ukazanymi bardziej malarsko, bardziej duchowo obnażonym, bardziej wydobytym z otoczenia. 

Wolisz koncerty z dużym nagłośnieniem? – wybierz Crosszone. Wolisz muzykę bardziej unplagged, atmosferę bezpośredniej bliskości? – weź Sennheisery. I nie, wcale nie zapomniałem, że to te właśnie Sennheisery powiadają o sobie, iż grają jak kolumny. Ale na tle Crosszone wypadły bardziej intymnie, wcale nie wielkoscenicznie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Crosszone CZ-8A

  1. Sławek pisze:

    No i co tu komentować…
    Te słuchawki są tak odmienne w swoich założeniach konstrukcyjnych (ambitnych), że nie da się komentować bez posłuchania.
    Ale jest nadzieja, ze fajnie grają. Tylko z tym kablem trochę nie tenteges… Należy uwierzyć, ze fabryczny jest super, ale jeśli słuchawki sprzedawałyby się w większych ilościach, to i niezależny producent lepszych kabli się znajdzie…
    No i na koniec sakramentalne pytanie do Pana Piotra: a jak one się mają do HiFiMan HE-6 napędzanych z odczepów głośnikowych (no właśnie – jakiego wzmacniacza? – w moim przypadku Audio-gd A1)?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Względem HiFiMAN trochę ciemniejsze (prawdopodobnie, bo nie wiem jak ciemno tamte grają, odnoszę do słuchanych u siebie), na pewno bardziej zgęszczone scenicznie, może z bardziej miękkimi brzmieniami, zapewne nieco słabiej zindywidualizowanymi i bardziej domykanymi obrysowo. Scena szersza, wyraźniej wyrzucona z głowy. Bas o podobnej sile, soprany mniej ofensywne. Ogólnie inny styl, zbliżony poziom. Crosszone wygodniejsze. Zapewne dla niektórych też łatwiej przyswajalne, ale z kolei dla innych zupełnie nieakceptowalne. (Przeczuwam, że podejście do nich może być skrajnie ambiwalentne.)

      1. Sławek pisze:

        Bardzo dziękuję za odpowiedź, cóż tym bardziej będę dążył do posłuchania tych CZ-8A.
        Z tym jaśniej – ciemniej to taka historia. Dawno temu, jak jeszcze był AVs, w roku bodaj 2018 podeszłem do stanowiska FAW, gdzie były podłączone „moje” HiFiMan HE-6 „moim” kablem FAW Noir Hybrid HPC (wtedy jeszcze nie miałem Tonalium) do wzmacniacza słuchawkowego Ifi z serii PRO, ten taki większy. Słuchawki i kabel ten sam, a brzmiemie zdecydowanie jaśniejsze niż z Audio-gd.

  2. Andrzej Lajborek pisze:

    Panie Piotrze!
    Zajmująca i pełna jak zwykle recenzja, gratuluję. Nie znalazłem tylko jednej odpowiedzi: jak się ten nowy model ma do poprzednich, jeśli chodzi o ich koronną dyscyplinę, to znaczy wyrzucenie dźwięku z głowy, stworzenie tzw głośnikowej perspektywy. Czy nowe rozwiązania techniczne dają bardziej odczuwalny efekt? Czy warto za to dopłacić 4K? rozumiem, że reszta zalet wszystkich modeli jest do siebie mocno zbliżona.
    Andrzej

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Postępu odnośnie budowania sceny za głową raczej nie ma. Jeżeli, to nieznaczny. Postęp natomiast odnośnie wyraźności (zgodnie z obietnicą) i lepsza współpraca ze sprzętem przenośnym, o którą, tak bardziej bez rozgłosu, zapewne głównie chodziło.

  3. szkudi3 pisze:

    Z tymi kablami to nie do końca tak jest że zamienniki nie działają. Mam zrobione przejściówki do każdej słuchawki tak by pasowały do kabli zbalansowanych na mini xlr, których używam z innymi słuchawkami, właśnie sobie słucham cz_10 na mieszance miedź/złoto. Wrażenia przestrzenne zostają na tym samym poziomie. Poprawia się kontur, czystość, detaliczność, barwa i przejrzystość. Kable oryginalne są 'zamglone’ … Wg mnie ta kombinacja żył w oryginalnych kablach wnosi tylko to, że nie trzeba zwracać uwagi na kanały…

  4. Bear pisze:

    Proszę o informację jak one się mają do CZ-1.
    CZ-1 są świetne. Ponoć 8A mają więcej basu i mniejszą scenę. Czy to prawda i czy są jeszcze jakieś inne różnice?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tak, generalnie to prawda z tym basem i sceną. Poza tym CZ-1 potrzebują mocniejszego i wyższej klasy jakościowej wzmacniacza.

      1. Bear pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. 2 dni temu zakupiłem CZ-1, ale przez moment się wahałem czy nie brać CZ-8A, tyle że CZ-1 słyszałem wcześniej a CZ-8A nie, więc nie chciałem ryzykować. Lubię dociążone brzmienie, szczególnie w muzyce rockowej. Okazało się jednak, że CZ-1 niczego nie brakuje. U mnie napędza je audio-gd 27.38.
        Mam nadzieję, że ten wzmacniacz jest w stanie pokazać ich potencjał. Co Pan sądzi? Ja z ich brzmienia jestem bardzo zadowolony.

        Czekam też na kabel Forza Noire na XLR do nich. Dziś zamówiłem.
        Ten komentarz w sumie powinien być pod recenzją CZ-1 🙂
        Mam nadzieję, że uda się kiedyś odsłuchać CZ-8A i porównać samodzielnie.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Wszystkie Crosszone bez wyjątku mają brzmienia bardziej gęste od zwykłych stereofonicznych słuchawek. Ten audio-gd na pewno jest wystarczający mocowo i jakościowo, a z nowym kablem powinno być jeszcze lepiej. Miłego słuchania.

          1. Bear pisze:

            Panie Piotrze,
            Kabel Forza Noir Hybrid na XLR do moich CZ-1 doszedł i jestem bardzo zadowolony z brzmienia tych słuchawek. Do tego stopnia, że nie myślę o upgradzie swoich Focal Clear MG (z padami Utopii) na Focal Utopia, bo bardziej wolę słuchać CZ-1.
            Ponoć powinien jeszcze się wygrzać ok 200 godzin.

            Nie planuję zmiany wzmacniacza w najbliższym czasie z powodów finansowych. Mam tylko jeden pomysł czy do tego Audio-gd 27.38 według Pana przetwornik cyfrowo-cyfrowy USB/SPDIF poprawiłby jeszcze dźwięk? Aktualnie ten amp/dac mam podpięty do komputera kablem USB Earstream i korzystam z Qobuza na komputerze. A może większą poprawę dałaby przesiadka na Roon?

            Już mam nadzieję ostatnie pytanie do Pana, bo wątek dotyczy innych słuchawek i nie chciałbym zaśmiecać.
            Czy posiadając CZ-1 jest sens kupna 8A, czy grają one bardzo podobnie?

            Z góry dziękuję za odpowiedź.
            Pozdrawiam serdecznie
            Andrzej

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Z pytaniami proszę się nie krępować, przecież misją tego portalu jest doradzanie. Odnośnie Roon bym uważał, bo inwestycja duża, a zyski, jeśli nie liczyć ewentualnie wzrostu wygody, żadne. Quobuz prosto z Quobuz zapewnia wyższą jakość. Natomiast to mogłoby przy dobrym kablu koaksjalnym albo AES/EBU poprawić: https://manunta-audio.com/products/evo-ddc-3

          3. Bear pisze:

            Bardzo dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy