Recenzja: Cayin N8

   Oto recenzja równoległa z tą wzmacniacza C9. Dwa szczytowe wyroby Cayina przyjechały równocześnie, mogą bowiem pracować razem. Ale także oddzielnie. N8 jest samowystarczalnym odtwarzaczem przenośnym, niepotrzebującym zewnętrznego wzmacniacza; C9, jako goły wzmacniacz,  musi mieć jakieś źródło dźwięku – ale to może być smartfon, laptop, cokolwiek. Na ile może zaś poprawić brzmienie samowystarczalnemu N8 (o ile może w ogóle), o tym pisałem w jego recenzji. Tutaj skupimy się na solowych popisach N8, o którym producent głosi, że rzecz jest bezkompromisowa.

To pierwszy tak wyśrubowany odtwarzacz przenośny Cayina, gotowy konkurować ze szczytowymi Astell & Kern, Sony, HiFiMAN i Lotoo. Stosownie do tego z ceną od krygowania uwolnioną, opiewającą na 14 900 PLN. To mniej niż za najdroższych, ale nie za specjalnie, a w takim razie ekstraliga. Do niej będziemy się przymierzać, też do parę razy droższego systemu stacjonarnego, a wstępnie zauważę (co czyniłem już nieraz), że urządzenia nie wymagające drugich (tu poza słuchawkami) i niepotrzebujące kabli, to nawet kiedy drogie, i tak wypadają tanio w porównaniu do średnich nawet systemów stacjonarnych złożonych z minimum dwóch i okablowania. Same dwa gatunkowe przewody zasilające, nawet jeszcze bez listwy, już dorównują cenie tego Cayina, a gdzie tam jeszcze do reszty. Gdyby więc takie brzmienie – z jednego urządzenia i bez kabli – mogło być samowystarczalnie high-endowym, to wiwat odtwarzacze przenośne!

Czy takie może być, to już wałkowaliśmy przy innych okazjach – i okazuje się, że owszem, choć oczywiście to nie pułap EAR V12 czy dCS Bartóka. Ale blisko daty startowej tego serwisu, osiem i pół roku temu, malutki w porównaniu do dzisiejszych flagowców flagowy Astell & Kern AK100 grał niezwykle obiecująco, a przecież jakiś postęp mamy.

Na marginesie tego postępu. Czyż nie jest to zdumiewające – głupie, podłe i skrzywione zarazem, że każdy zjadacz Internetu zna jakieś Lady Gagi, Angeliny Jolie, czy innych lichych celebrytów, a najbledszego pojęcia nie ma (podobnie jak ja nie mam), kim są ci, dzięki którym powstają lepsze smartfony, procesory, telewizory, samochody? Ci są ukryci za nazwami firm, niemal zawsze anonimowi. A przecież to im zawdzięczamy progresję cywilizacji technicznej, a nie tym małpom z ekranu.

Wracając do naszego urządzenia (sporządzonego oczywiście przez anonimowych twórców). Zjawiło się w 2018, czyli recenzja poniewczasie. Na czasie były inne, ta jest przypomnieniowa – spowodowana głównie pojawieniem się wspomnianego wzmacniacza. Lecz co nam szkodzi odświerzająca ocena rzeczy od trzech lat obecnej, ale ciągle oferowanej i nieustająco flagowej? Przy okazji też się napuszę – ta będzie przy lepszych słuchawkach.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Cayin N8

  1. Sławomir S. pisze:

    A tymczasem AQN tylko w roli modela na fotkach?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, bo one są teraz Karola, a fotografowanie u niego. Nie uwzględniam ich w kolejnych recenzjach z premedytacją, bo nie są to słuchawki produkowane. Co w niczym nie zmienia mojego wielkiego szacunku i lubienia pod ich adresem.

  2. Miltoniusz pisze:

    Ciekawy test. Czy to jest klasa wyższa niż A&K SP1000 czy SP2000?
    Ps. Praktyka pokazuje, że takich przenośnych grajków z dobrym brzmieniem słucha się nawet częściej niż torów stacjonarnych.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To nie jest wyższa klasa tylko inny sty. Cieplejszy, bardziej swojski i bardziej melodyjny. Takie klubowe granie – dynamiczne i jednocześnie miłe.

  3. Fon pisze:

    Może by tak test smartfona LGv60 ponoć bardzo bardzo dobry jako dap.

    1. Piotr Ryka pisze:

      LG nie udostępnia sprzętu do testów audio.

      1. Fon pisze:

        W zasadzie więcej LG już nie będzie to ostatni smartfon z takim muzycznym zacięciem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy