Recenzja: A&ultima SP3000

Brzmienie cd.

Klasa dźwięku to odpowiednik drogich torów stacjonarnych.

   Odżegnam się na koniec od tych nieustannych porównań. Gdy mieć po prostu SP3000 i go sobie używać, będziemy przebywali w świecie brzmień wyrafinowanych, w razie potrzeby potężnych, zawsze także (no niemal) choć odrobinę echowych. Kiedy nie użyjemy Equalizera i Crossfeed echowe będą znacznie, gdy użyjemy, echowość spadnie w pobliże zera – muzyka znaczona echem sama z siebie pozostanie echowa, ale ta bezechowa zjawi się bezechową, co najwyżej z echem śladowym. (Którego już po chili w ogóle się nie czuje.)

    Jak zawsze przy echowym typie nie pojawi się ciepło i towarzyszyć temu będzie mniejsza czy większa obcość, a kiedy wyrugować echa, zjawi się doza ciepła, a obcość zniknie całkiem.

    Z powyższych uwag można wysnuć wniosek, że bez aktywacji Equalizera i Crossfeed nowy flagowiec gra gorzej, ale to konstatacja pochopna. Pogłosy może i są odbierane jako udziwnienia, niemniej są efektowne. To nimi malowane wnętrza, niejednokrotnie bardzo duże, a zatem jest to rodzaj wzbogacenia, którego dziwnawy posmak wraz z zżyciem będzie zanikał, a efektowność pozostanie. Zapewne w tej optyce oceniając jedni uznają kości od Asahi Kasei za najlepsze, gdy inni będą woleć Sabre, jako te mniej echowe. Z Asahi Kasei możemy poczuć się jak filharmonii, katedrze czy jaskini; z Sabre bardziej jak w klubie, kabarecie czy knajpie. Z tym, że z Asahi też możemy – wystarczy użyć dwóch przycisków. Jednak nawet i wówczas…. przepraszam – miało być bez porównań.

    Dobrze, o porównaniach dość, ale i poprzez nie i bez nich muzykę w prezentacji A&ultima SP3000 w całości przedstawiłem. Szkoła brzmienia nawiązująca do tej od dCS, prawdopodobnie także posługującego się układami scalonymi od Asahi Kasei. (Chociaż nie jest to oficjalnie przyznawane; angielska firma chowa się za nazwą Ring DAC oraz zwrotem „używając niezwykle wydajnego układu FPGA”, a przecież jest wiadome, że sami nie są producentem.)

Od poprzedniego flagowca nowy jest grubszy i cięższy.

   Dotarły do mnie zdjęcia – etui dla A&ultima SP3000 będzie skórzane i czarne. Trzymając w nim schowany najlepszy odtwarzacz firmy nie będziemy już narażeni na czucie ostrości krawędzi i chłodu zimnej stali, a z dużego ekranu docierać będzie Deep Purple nowej szaty graficznej. Lecz najważniejsze docieranie poprzez uszy. Wbudowany słuchawkowy wzmacniacz oferuje moc pozwalającą sięgnąć praktycznie po każde słuchawki; każde się sprawdzą, lecz oczywiście nie każde jednakowo dobrze. Z próbowanych przeze mnie najlepiej sprawdziły się Sennheiser HD 800, Dan Clark Audio STEALTH i T+A Solitaire P. Z dwóch, jak mniemam, powodów – dopasowania mocą i rzecz oczywista klasy własnej. Z tym, że zakładałem przed słuchaniem, iż najlepszymi będą AudioQuest NightHawk i Grado GH2. Zakładałem niesłusznie – jedne i drugie okazały się zaskakująco echowe. Odnośnie AudioQuest w sumie brak zaskoczenia, one echowe bywają. Ale fantastycznie pasujące do przetwornika na kościach Sabre małe Grado mocno mnie zaskoczyły. Gdyby to były duże Grado z rodziny GS1000, 2000, 3000 – to oczywista sprawa, one należą do echowych. Małe takie z reguły nie są. Nie, żeby nie pasowały wcale – bardzo się dobrze słuchało – niemniej w porównaniach wypadły słabiej. Nie tylko skutkiem mniejszej wydajności ogólnej, ale przede wszystkim przez tę zbyt posuniętą addycją echa. Tego u HD 800, Dan Clark i T+A  nie było, wszystkie grały po naturalnej stronie. Przy włączonym Equalizererze i Crossfeed była to naturalność duża; duża też była przy Susvarach, lecz te do pełni szczęścia potrzebowałyby jeszcze większej mocy; ale nie tej, żeby grać głośno – tej dla kumulacji energii. Najnaturalniej wypadły Sennheiser HD 800, z tym że przy obu ulepszaczach. Bez których znowu zbyt echowo, w każdym razie dla tych, którzy nie lubią echa. Za to przy aktywacji nie tylko naturalnie, ale z brzmieniowym sznytem, tzn. jasnym pastelowym światłem, wielką (mimo braku pogłosu) sceną i popisową indywidualizacją brzmień. Też świetnym oddawaniem nastrojów – na równi żywiołowej bliskości jazzu, co ponurego rozmachu symfonii. Bez zarzutu działała też tajemniczość, tryskała z tego wielka energia, zjawiał się pietyzm brzmieniowych koronek i całościowa perfekcja. Słuchałem tego i słuchałem, coraz bardziej mi się podobało.

Jakość ekranu ma lepszą o klasę.

    Ogromny w tych słuchawkach drzemie potencjał brzmieniowy, zwłaszcza gdy dać im jakościowy kabel. Lecz mało który grajek umie potencjał ten wyzyskać, a SP3000 umiał. I to bez pomocy zewnętrznego wzmacniacza – grały te HD800 jak w drogim stacjonarnym torze o idealnym pasowaniu. Więcej powiem: kręcącymi się wokół mnie jakościami jestem już mocno znudzony – przesyt, przeżarcie, chęć wytchnienia. To brzmienie jednak mnie porwało! Porywało z każdą muzyką, co prawie się nie zdarza. Wielkie źródła i wielkie scena – wielka, wytarzana w bogactwie i bezpośredniości jakość. Do tego wyrazisty bas z potężnym efektem BUM! – też dużo powietrza w dźwięku. Mniam.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: A&ultima SP3000

  1. Patryk pisze:

    Bardzo dziękuję za recenzje nowego flagowca od A&K. Cieszy, że firma wciąż stara się wprowadzać nowinki do swoich produktów i być wzorem dla innych. Już niedługo będę w stanie sam porównać SP2000 vs SP3000.
    Co do recenzji to rozumiem, że cały czas odnosi się Pan do SP2000T natomiast w tekście podaje Pan SP2000. To są zupełnie różne modele i o różnej klasie (nie tylko cenowej).

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Słuszna uwaga, zaraz poprawię.

  2. Kacper pisze:

    Małe sprostowanie artykułu; SP2000T nigdy nie był flagowcem, był i jest natomiast (do chwili premiery SP3000) – SP2000

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zależy jak na to patrzyć. SP2000 był okrzyczany jako flagowy, ale co z tego, kiedy w pewnym momencie (co sprawdziłem) nie był dostępny, a najlepszym z dostępnych był SP2000T.

  3. Jacek pisze:

    Fajna recenzja.
    Panie Piotrze ciekawy jestem porównania z ACRO CA1000. Czy miał Pan okazję słuchać tego przenośnego (przynajmniej w pewnym sensie) i zarazem mocnego urządzenia?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie, ACRO nie słyszałem.

    2. Marcin pisze:

      Słuchałem ja. ACRO jest fantastyczne. Równie szybkie, posiada crosfeed i poprzez odchylany ekran jest przyjemne w obsłudze. Model 3000 to referencja. Mówi „jak jest”. ACRO jest szczegółowe, dość jasne i niestety nie jest urządzeniem, które bym chciał na swoim biurku podczas dłuższych odsłuchów. Odsłuchy krytyczne. Jeden, może dwa albumy. Nie więcej. Niemniej jednak to wspaniałe urządzenie. Sugerowałbym ciemniejsze słichawki. U mnie wspaniałe z LCD-X. HE1000se już nasycały szczegółem poza moim progiem tolerancji w odsłuchach dłuższych niż 30-45 minut.
      W zależności od posiadanych słuchawek można dokonać wyboru. Trzeba pamiętać, że to są różne budżety. Posiadam SE180 i S3000 to moim zdaniem jego kosmiczna ewolucja.

  4. Kris pisze:

    Chcilabym zapytac jako czytelnik rowniez Pana wczesniejszych recenzji czy odsłuchiwał Pan ultrasone tribute 7 z aksp3k jesli tak to jakie wrażenia ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Słuchałem. Moim zdaniem do odtwarzacza lepiej pasowały HD 800 i STEALTH, tzn. lepiej potrafił on wyzyskiwać ich walory. Ale z Tribute 7 też grał bardzo dobrze, choć z nimi bardziej przypadł mi do gustu lamowy SP2000T.

  5. Apokathelosis pisze:

    Śmieszne te końcowe zalety na siłę, ale ostatnia wada to szczyt. Najwyraźniej ekoświry nie są grupą docelową dla tego produktu.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Najwyraźniej masz małą wrażliwość na cudzy ból.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy