Recenzja: A&ultima SP3000

Wygląd, obsługa i zawartość

Wielki wyświetlacz w lśniącej oprawie. (Alternatywnie całość czarna.)

    O zawartości dużo już było, niemalże wszystko powiedziałem gdy chodzi o przetwornik. Dwie kości AK4191EQ i cztery AKM4499EX w osobnych strumieniach po trzy w każdym pracują dla dwóch wyjść symetrycznych i jednego niesymetrycznego, co skutkuje min. nienotowanym odstępem szumu od sygnału (130 dB) i nienotowaną dynamiką. Na etapie słuchawkowego wzmacniacza każdy strumień wzmacniają dwa nie wyjawione z nazwy op-ampy, dając sygnalizowane na wstępie pełne rozdzielenie obwodów. Ośmiordzeniowy procesor w litografii 11 nm wspierany 8 GB pamięci DRAM jest wprawdzie dla obu sekcji wspólny, ale jego osiem rdzeni i podwojona ilość pamięci są i bez stosowania dwóch z zapasem wystarczające do uzyskania najszybszej odpowiedzi impulsowej jaką kiedykolwiek obserwowano.

    Na dalszym etapie przetwarzania dołącza sześć alternatywnych filtrów cyfrowych i opcjonalnie wymuszana transformacja PCM w DSD, do tego equalizer oraz mieszanie kanałów CrossFeed.

    Na poziomie ekranu dostajemy staranniej niż kiedykolwiek opracowaną szatę graficzną w oparciu o dominujące kolory czerni i czerwieni, tak aby jak najmniej fatygować oczy i baterie szkodliwym i prądożernym błękitem. Co w żadnym razie nie wyklucza pełnej gamy kolorów przy odtwarzaniu okładek – ikony płyt zostaną wyświetlone w pełnych gamutach barwowych.

    Do nowych opracowań dołącza tryb przyciemniony i ulepszone przeglądanie list, a sama wielkość ekranu 5,46 cala i jego czytelność Full HD są adekwatne do wymagań urządzenia ze szczytów.

    Wdrożona też została spopularyzowana kiedyś przez Chorda i obecna już we wcześniejszych modelach Astella rozpoznawalność gęstości pliku wyświetlanym kolorem, tyle że ten zjawia się tutaj łuną wokół potencjometru, a nie barwą ledowej kreski na rewersie, dzięki czemu jest stale widoczny.

Wyświetlacz szczytowej jakości.

   Najwyższa jakość to także ładowane w 3,5 godziny baterie litowo-polimerowe o pojemności 5 mAh i czasie pracy 10 godzin, bezstratny transfer bezprzewodowy AK File Drop, znana z poprzedniego flagowca funkcja wyrównywania głośności plików ReplayGain, a także pełne spektrum gęstości próbkowania z obsługą MQA, Qualcomm aptX HD, LDAC, ROON itd.

    Poza doskonałością przetwornika (a tak naprawdę dwóch) najważniejszy dla dźwięku jest oczywiście słuchawkowy wzmacniacz. Nad nim producent się nie rozwodzi, właściwie go opisowo pomija. Wprawdzie i on został  podwojony, jako osobne pary op-ampów dla wyjścia niezbalansowanego i zbalansowanych, ale nie dostajemy obecnej w poprzednim flagowcu opcji użycia lampy, a o samych op-ampach dowiadujemy tyle, że wyjściu niezbalansowanemu dają wzmocnienie 3,3 V, a dwóm zbalansowanym po 6,3 V. (Zatem duże.)

    Przechodząc do wyglądu i obsługi. Wymiary 82,5 x 55 x 140 mm to nic ekstremalnego, niemniej urządzenie jest spore. Natomiast waga, bez paru gramów pół kilo, to już solidny konkret. O jedną trzecią większy niż we flagowcu poprzednim przy takich samych gabarytach, co biorąc pod uwagę redukcję trybów wzmacniacza oznacza dużą wagę przetwornika Hexa i obudowy z nierdzewnej stali.  

    Trzymając SP3000 w ręce wyraźnie czuć większy ciężar, a jego ostre krawędzie, szczególnie wystająca za dłoń prawa dolna, mogą nieuważnego użytkownika drasnąć. Remedium na to szykowne etui z najwyższej gatunkowo skóry, ale tego w ręce nie miałem, ponieważ po recenzję przybył prototyp bez akcesoriów i opakowania. Mogę więc tylko pisać o wyglądzie i sprawowaniu się samego urządzenia, ale to przecież sedno sprawy.

Rewers w kunsztowne wzory.

    Poza w trzymaniu większą wagą narzucają się dwie rzeczy: lśnienie nierdzewnej super stali i sporo większy ekran. Rozmiary frontu są te same przy o milimetr większej grubości, ale ekran zauważalnie większy dzięki wyraźnie uszczuplonym rantom, najbardziej górnym i dolnym. Diametralnie różne wrażenia kolorystyczne zjawiają się po odpaleniu – wyraźnie wolniej (o ładnych kilkanaście sekund) uruchamiający się SP3000 ukazuje radykalnie czarniejsze tło w postaci czerni autentycznej zamiast ciemnej szarości. Towarzyszą tej czerni komponenty czerwieni przechodzącej w purpurę, a cała jakość wyświetlania osiąga dużo wyższy poziom pomimo identycznej rozdzielczości. U SP2000T to po prostu wyświetlacz, choć ładnie kolorowy, u SP3000 zjawia się aura tajemniczej czerni i efektowność światła. Pewnie, że to trwa tylko chwilę, ekran się zaraz wygasza, ale gdy ktoś ma dużą wrażliwość estetyczną także odnośnie wzroku, to SP3000 zadowoli go bardziej. Z mojego punktu widzenia nieco przy tym kontrowersyjny jest mocny połysk obudowy, silnie kontrastujący z czernią ekranu zarówno aktywnego, jak nieaktywnego. Producent nazywa to „owinięciem w światło” i jest z efektu bardzo dumny, a dla osób wolących maskującą czerń jest czarna wersja oprawy.

    Nie ma jak wniknąć w relacje obudowy z jakością samego dźwięku, chociaż skądinąd jest wiadome, że w powiązaniu z materiałem obudów brzmienia mogą się różnić. Producent o tym nie wspomina, chwaląc się samą klasą stopu – jego połyskiem i izolacyjnością; sam nie miałem możliwości porównywania „brzmienia” stali 904L z innym materiałem tworzącym.

    Jak chodzi o czynności obsługowe i możliwości podłączania, następca i starszy flagowiec niemalże się nie różnią. Przyciski, gniazda słuchawek, szczelina karty pamięci i łącze USB – wszystko to jest identyczne odnośnie funkcji, lokalizacji i kształtu. Jedyna pośród różnica to brak u nowego na górnej krawędzi włącznika, którego czynność przejęło naciskanie potencjometru. (Co okazuje się wygodniejsze.) Prócz tego potencjometr osadzono ciut niżej, ale jest identycznie żłobiony i tej samej wielkości. Jak mówiłem podświetla się wokół, a tam tego nie było. (Alternatywny potencjometr suwakowy na dotykowym ekranie został, rzecz jasna, zachowany.)  

Podświetlane kółko potencjometru informuje o typie pliku.

    Opakowanie i akcesoria to jak na razie zapowiedzi, ale pokrowiec na odtwarzacz w sytuacji „owinięcia go światłem” najpewniej z założenia nie powinien być stosowany. Natomiast opakowanie całościowe szykuje się wytworne, jako drewniana szkatułka owinięta koźlęcą skórą wyprawioną przez jedną z najbardziej renomowanych firm kaletniczych – działającą od 1903 roku w Mazamet w Oksytanii garbarnię Alran SAS.

Co na to ekolodzy? Zapewne: „– Na pohybel!”

Powinna być alternatywa bez grama choćby skóry.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: A&ultima SP3000

  1. Patryk pisze:

    Bardzo dziękuję za recenzje nowego flagowca od A&K. Cieszy, że firma wciąż stara się wprowadzać nowinki do swoich produktów i być wzorem dla innych. Już niedługo będę w stanie sam porównać SP2000 vs SP3000.
    Co do recenzji to rozumiem, że cały czas odnosi się Pan do SP2000T natomiast w tekście podaje Pan SP2000. To są zupełnie różne modele i o różnej klasie (nie tylko cenowej).

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Słuszna uwaga, zaraz poprawię.

  2. Kacper pisze:

    Małe sprostowanie artykułu; SP2000T nigdy nie był flagowcem, był i jest natomiast (do chwili premiery SP3000) – SP2000

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zależy jak na to patrzyć. SP2000 był okrzyczany jako flagowy, ale co z tego, kiedy w pewnym momencie (co sprawdziłem) nie był dostępny, a najlepszym z dostępnych był SP2000T.

  3. Jacek pisze:

    Fajna recenzja.
    Panie Piotrze ciekawy jestem porównania z ACRO CA1000. Czy miał Pan okazję słuchać tego przenośnego (przynajmniej w pewnym sensie) i zarazem mocnego urządzenia?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie, ACRO nie słyszałem.

    2. Marcin pisze:

      Słuchałem ja. ACRO jest fantastyczne. Równie szybkie, posiada crosfeed i poprzez odchylany ekran jest przyjemne w obsłudze. Model 3000 to referencja. Mówi „jak jest”. ACRO jest szczegółowe, dość jasne i niestety nie jest urządzeniem, które bym chciał na swoim biurku podczas dłuższych odsłuchów. Odsłuchy krytyczne. Jeden, może dwa albumy. Nie więcej. Niemniej jednak to wspaniałe urządzenie. Sugerowałbym ciemniejsze słichawki. U mnie wspaniałe z LCD-X. HE1000se już nasycały szczegółem poza moim progiem tolerancji w odsłuchach dłuższych niż 30-45 minut.
      W zależności od posiadanych słuchawek można dokonać wyboru. Trzeba pamiętać, że to są różne budżety. Posiadam SE180 i S3000 to moim zdaniem jego kosmiczna ewolucja.

  4. Kris pisze:

    Chcilabym zapytac jako czytelnik rowniez Pana wczesniejszych recenzji czy odsłuchiwał Pan ultrasone tribute 7 z aksp3k jesli tak to jakie wrażenia ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Słuchałem. Moim zdaniem do odtwarzacza lepiej pasowały HD 800 i STEALTH, tzn. lepiej potrafił on wyzyskiwać ich walory. Ale z Tribute 7 też grał bardzo dobrze, choć z nimi bardziej przypadł mi do gustu lamowy SP2000T.

  5. Apokathelosis pisze:

    Śmieszne te końcowe zalety na siłę, ale ostatnia wada to szczyt. Najwyraźniej ekoświry nie są grupą docelową dla tego produktu.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Najwyraźniej masz małą wrażliwość na cudzy ból.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy