Recenzja: Audeze CRBN

Odsłuch

Nie mówiąc o tym, że jest podstawą życia.

  Z napędzaniem słuchawek elektrostatycznych jest więcej zamieszania niż z pozostałymi, wzmacniacze dla nich mniej popularne. W sumie to banał – mniej popularne słuchawki, mniejsza gama wzmacniaczy. Sprawa byłaby jednak stosunkowo prosta, gdyby wiodący producent – Stax – oferował, powiedzmy trzypoziomową gamę, z bardzo dobrym wzmacniaczem na każdym poziomie. Tak jednak nie jest. Owszem, wzmacniacze Staksa są poprawnej jakości, niemniej zabłysnąć z nimi trudno. Nawet najwyższy T8000 jest tylko dobry do bardzo dobrego (w zależności od użytego toru), ale rewelacyjny nie jest. Niemało mu brakuje do legendarnych Sennheiser HEV90 i własnej firmy dzielonego Stax T2, niemało także do dobrych wzmacniaczy kolumnowych używanych poprzez dopasowujące transformatory. Może to nie jest szczególnie dziwne, bo Stax przez wiele dekad oferował do napędzania swoich słuchawek wyłącznie takie transformatory, a na popisowym T2 się przejechał: poniósłszy przerastające możliwości koszty na stworzenie tej potężnej maszyny i popisowych słuchawek SR-Ω firma przejściowo na szczęście zbankrutowała. Obecnie coś jakby wraca do tamtej sytuacji, ale ostrożnie i w oparciu o dużo większy kapitał (chiński); na razie w zeszłym roku powstały słuchawki Stax SR-X9000, będące bezpośrednim nawiązaniem do SR-Omegi, popisowego wzmacniacza jeszcze nie widać. Za to od paru innych marek mamy takie wzmacniacze, tyle że u nas nieosiągalne do przedzakupowego posłuchania i z reguły bardzo drogie. HiFiMAN Shangri-La na lampach 300B to prawie czterdzieści tysięcy dolarów, ViVa Egoista STX (tak samo na 300B), to piętnaście tysięcy euro, a Woo Audio 3ES (również na 300B) to siedemnaście tysięcy dolarów, w przypadku nabywania z najlepszym garniturem lamp.

A tu podstawą brzmienia.

Czy dla posiadacza wysokiej klasy toru do napędzania kolumn wszystkie te ekskluzywne przykłady elektrostatycznych napędów to wyrzucone w błoto pieniądze, ponieważ starczy kupić od Woo Audio transformator za niecałe siedemset dolarów – tego nie mogę gwarantować, jako że tych najwyszukańszych dzisiejszych wzmacniaczy nie kosztowałem. Ale mam spory zapas pewności, że tak faktycznie jest, ponieważ słuchałem podobnie wysilonych Sennheiser HEV90 i Stax T2 – oba to piękne przykłady technologii najwyższego poziomu, ale nie lepsze brzmieniowo dla elektrostatycznych słuchawek od najwyższego poziomu wzmacniacza kolumnowego z dodatkiem transformatora.

Starczy już może tej rozmowy o niełatwym napędzaniu elektrostatów z uwagi na niedostatki rynkowe, dorzucę tylko ważną informację, że tworząc własne słuchawki elektrostatyczne firma Audeze w ogóle nie pokusiła się o stworzenie dla nich wzmacniacza, zdając się całkowicie na innych.  

Audeze CRBN wspierał więc u mnie transformator Woo Audio WEE (za cztery tysiące złotych), łączony z moim zestawem przedwzmacniacz Twin-Head z końcówką Crofta, jak również z dzielonym wzmacniaczem Accuphase C-2150/P-4500, a także, dla zaspokojenia ciekawości recenzenta, z układem Woo Audio WA33 jako przedwzmacniacz i Accuphase P-4500 jako końcówka mocy. W każdym przypadku, o ile była taka możliwość, sprawdzone zostały układy połączeń symetryczne i niesymetryczne – i od różnic pomiędzy nimi zaczniemy charakterystykę.

Albo nie –zaczniemy od czegoś innego, a mianowicie od łączącej się z tematem symetryczności uwagi, że słuchawki Audeze CRBN domagają się pietystycznego podejścia. Przez „pietystyczne” w tym wypadku rozumiem nie delikatne z nimi obchodzenie, tylko szczególną dbałość o jakość toru i wszystkie powiązane z tym audiofilskie brewerie, jak wysokiej klasy okablowanie, dbałość o antywibrację i uziemienie, a przede wszystkim o to, by urządzenia wkraczające do odsłuchowej akcji były odpowiednio rozgrzane.

Niezwykle wyrafinowanego.

Nie „wygrzane”, gdyż to oczywiste, takie powinny być zawsze, ale rozgrzane wystarczająco długim staniem pod prądem, takim przez wiele godzin. To wszystko nie jest wprawdzie konieczne do usłyszenia od karbonowych Audeze wysokiej jakości przyjemnego w odbiorze brzmienia, jako że zawsze tak grają, ale konieczne do tego, by sprawdzić, co rzeczywiście potrafią. A różnica pomiędzy tym, co potrafią w tym samym torze pięć minut po włączeniu, a pięć godzin później, jest naprawdę niemała, w tym też ta odnosząca się do potężności basu.

Twórcy Audeze CRBN  stale zwracają uwagę, że ich dalej niż u konkurencji odsunięte od statorów membrany mogą się bardziej wychylać i tym samym lepiej reprodukować bas, wymagający dużych amplitud.

– I to prawda – to rzeczywiście elektrostaty z najpotężniejszym basem, nic a nic nie ustępującym wybitnym pod jego względem dynamikom ani planarom. – Ale tego właśnie nie usłyszymy przy nie dość rozgrzanym torze, podobnie jak nie usłyszymy rozszumianych, działających bez żadnych ograniczeń sopranów. Co szczególnie będzie drastyczne w przypadku toru lampowego, ale tranzystorowy nie będzie dużo inny.

W największym stopniu ta sytuacja tyczyła kombinacji Woo Audio WA33 z Accuphase P-4500, która w stanie wcale nie całkiem zimnym, jakąś godzinę po włączeniu, nie oferowała z Audeze CRBN basu szczytowej jakości, podczas kiedy wieczorem, po jakichś sześciu godzinach, grała „że dzikość basowego serca i każdego innego”. Szczególny nacisk położyłem w tym wypadku na repertuar rockowy (nie zaniedbując innych), i ów wieczorny rock był diametralnie lepszy od przedpołudniowego. Nie tylko w sensie potęgowym, ale także pod względem jakości. I nie o samą gęstość energii idzie, ale także brzmieniową złożoność – o realizm każdego dźwięku.

Wygoda bez zarzutu, to jedne z najwygodniejszych.

Dobrze, zostawmy już to zwracanie uwagi na jakość ogólną i stan temperaturowy toru, uznajmy to za załatwione. Przejdźmy do możliwości słuchawek.

Odfajkujmy na początek raz jeszcze, że pod względem jakości i mocy basu nie ustępują elicie planarnej i dynamicznej – bas produkują tylko minimalnie mniej ciśnieniowy od rekordowych Ultrasone E7, a jakościowo z samego szczytu. Do złożoności i trafności brzmieniowej bębnienia, podobnie jak do dawki niesionej na całym obszarze pasma energii, nic a nic się nie można przyczepić, samo najwyższe uznanie. Tego się słucha z fascynacją: muzyka ozdobiona takimi niskimi rejestrami i tak energetyczna wciąga w wir akcji i opanowuje słuchacza bez reszty.

Ale to tylko jedna strona złotego medalu, na który Audeze CRBN zasługują – zasługują jako bez wątpienia jedne z kilku najlepszych słuchawek na świecie. Po drugiej stronie widnieje słowo dla muzyki także kluczowe: tym słowem melodyjność.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

17 komentarzy w “Recenzja: Audeze CRBN

  1. ductus pisze:

    Drogi Piotrze, jak zawsze znakomicie napisana recenzja. Twoje znawstwo tematu i doświadczenie znajdują tu pełne odzwierciedlenie. Jako świeży posiadacz Staxa X9000 będę bardzo ciekaw, co o nich napiszesz. Przy okazji -drobiazg: W podsumowaniu użyłeś nazwy LRT zamiast LST (Linear-S-Transformer). Wyjaśniam, że LRT był poprzedzającą LST konstrukcją, robioną na podstawie moich kryteriów zadanych niemieckiemu elektronikowi Peterowi R. (były raptem tego ze dwie sztuki?).
    Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnych świąt Wielkanocnych
    Stefan /ductus

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przepraszam, literkę zaraz poprawię. Odnośnie recenzji X9000, to nie rysuje się jako bliska przyszłość. Do twojego Berlina daleko, a polska dystrybucja wspomina o lipcu. Jasne więc, że bezpośredniego porównania z Audeze nie będzie, a szkoda. Czytałem twoją relację z bycia szczęśliwym posiadaczem nowego flagowego Staksa i jego wstępne porównanie z Orfeuszem. Jeżeli te słuchawki są tak bliskie jakościowo, to gratulacje dla Staksa. (Brzmienie Orfeusza dobrze pamiętam jako niesamowite.)

  2. ductus pisze:

    Dzięki Piotrze. Nie sądzę, żeby było tak do mnie daleko, nawet pociągiem. Zapraszam! Na forach pisze się różne rzeczy nt. X9k często zapominając podać z jakiego źródła i wzmocnienia korzystają słuchający, jakie mają preferencje muzyczne. Preferowanie jednego ze wzmacniaczy (np. Carbon CC czy Paltauf) nie oznacza, że flagowiec zagra z tym optymalnie. Tym bardziej, że prądowo wymagające X-y nie koniecznie zabłysną.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dzięki za zaproszenie, ale do porządnej recenzji potrzeba nieco zżycia, posłuchania bodaj przez parę dni. Spokojnie zaczekam do lata, może wówczas Audeze będzie miał mp3store, może AudioKlan znowu pożyczy. A w drugą stronę droga ta sama, możesz wpaść do Krakowa ze swoimi skarbami, możemy razem porównać. Zapraszam.

  3. ductus pisze:

    Dziękuję za zaproszenie. Może w 2 poł. lipca, gdyby ci pasowało i… były słuchawki, albo… przywiozę swoje.Chyba połączę z jakimś wypadem w Tatry. Pozdrawiam, Stefan

    1. Piotr+Ryka pisze:

      OK, to mamy trochę czasu.

  4. Alucard pisze:

    Plumkacze w postaci elektrostatów plumkaczami, ale ja niedługo stanę przed wyborem następnych słuchawek, jako że moje HEDDy pojechały już do Pana z Krakowa. Rozważam Final Audio D8000 i Ultrasone Tribute 7. Słuchałem obu i znam obie pary ale to było już prawie 3 lata temu. Zastanawiam się które wybrać do cieżkiej elektroniki, ale bardziej mi leżały D8000 z tego co pamiętam i bardziej w ich stronę się skłaniam. Chyba od Pioneerów Master też jednak je wolałem bo zawsze je miałem z tyłu głowy, podczas posiadania Master1. Swoją drogą ile ciekawe ile jest teraz par HEDDów w Krakowie, w rękach prywatnych użytkowników? Tylko te dwie pary? 😉

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Czy nie dość wyraźnie napisałem w recenzji, że Audeze CRBN to nie płumkacz? Bas i ciśnienia mają większe niż D8000 i tylko nieznacznie słabsze niż T7.

  5. Alucard pisze:

    Trzymam Cie za slowo 😉

  6. Piotr+Ryka pisze:

    Tak przy okazji rozmów na temat tego, czym jest „muzykalność”, warto przypomnieć ten artykuł:

    https://hi-fi.com.pl/artyku%C5%82y/inne/felietony/2964-korzenie-legendy-single-ended.html

    i podziękować panu Ludwikowi Igielskiemu za ten tekst.

  7. JAN LARON pisze:

    Jak zwykle bardzo detaliczna recenzja. Ale szansa ze sie przerzuce na elektrostaty nikla. Czy jest szansa recenzji Audeze LCD 5 ? Z referencja do nowej Utopii.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Szansa jest, ale współpraca z ich dystrybutorem do łatwych nie należy. Póki co będą ZMF Atrium i Spirit Torino Valkyria.

  8. Alucard pisze:

    Skoro o recenzjach mowa, prosiłbym o recenzję Ultrasone Signature Master. Na ich stronie pojawiła się informacja która wyszła bezpośrednio od nich ze nowe Master przebijają wszystkie słuchawki serii PRO, hifi i Edition w tym legendarne E9. Opinie tylko bardzo dobre na forach. Jestem ich ciekaw po wtopie u mnie z Ultrasone, po wygrzaniu PRO 900i.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie mam nic przeciw, ale przy tej cenie raczej wątpliwe.

      1. Alucard pisze:

        Ze strony Ultrasone o Master –

        „Handmade by ULTRASONE at Gut Raucherberg, Germany, the Signature MASTER looks, feels, and sounds one step closer to perfection and outperforms its heritage, the edition 9 and the Signature PRO.”

        I jeszcze a propo wygrzewania czyli procesu który zdaniem wielu nie istnieje 🙂 –

        „These headphones require a running-in period to operate at their best.
        They will run themselves in naturally after several hours of listening time.
        If you want to speed up the process, we recommend playing very bassy music through them for at least 24 hours at medium volume levels.
        This will stabilize the speaker drivers and allow you to get the very best out of your headphones.”

  9. Alucard pisze:

    Z ZMF mam nadzieję że dostaniesz w swoje ręce słuchawki Caldera. Są przesłanki że to poziom co najmniej D8000.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Podobno dostanę, ale na razie Atrium.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy