Recenzja: Audeze CRBN

Odsłuch cd.

 

Do jakich słuchawek elektrostatycznych nawiązuje kształt muszli, tego nie trzeba mówić.

   Nie wiem, czy otrzymany egzemplarz był wcześniej dużo grany, wysyłający też nie wiedział. Na wszelki wypadek przez dwa tygodnie po kilkanaście godzin dziennie grałem, ale już podczas pierwszych sekund pierwszego słuchania z ciekawości usłyszałem coś przywołującego dawne wspomnienia – melodyjność podobną do tej z Sony MDR-R10. Nie, to nie był aż tamten poziom, nie można mówić o powtórzeniu. Tak jak rekordowego basu, a zwłaszcza rekordowych ciśnień z Ultrasone E7/E9/T7 nie ma, choć malutko brakuje, tak też nie ma rekordowej melodyjności i oszałamiającej finezji Sony MDR-R10. Ale i tego malutko brakuje. Tak niewiele, że porównywane szczytowej klasy słuchawki planarne i dynamiczne, jak również porównywane elektrostatyczne King Sound KS-H4, wydawały się pod względem melodyjnej płynności zgrubne. Może nie aż prymitywne, ale na pewno nie osiągające poziomu mistrzowskiego, z czego należy wyłączyć samych naj-naj, jak HiFiMAN Susvara czy Abyss 1266. Niemniej i te nie dorównują pod tym względem karbonowym Audeze o szeroko rozstawionych statorach. Czego natomiast te Audeze nie dają, to nieustającej holograficzności i rozedrgania medium, co jest charakterystyczne dla obu Sennheiserowskich Orfeuszy i najlepszych słuchawek Staksa. Nie ma poczucia wchodzenia w inną niż u dynamików i planarów przestrzeń, mimo że holografia w holograficznych chwilach muzyki, na przykład u kościelnych chórów, stoi na znakomitym poziomie. Dostajemy też mocne i bardzo dobrze komponujące się z resztą muzyki pogłosy, ani odrobinę nie zalatujące obcością. Natomiast brak elektrostatycznej nabożności w obrazowaniu wibrowania przestrzeni i jej holograficznego bez względu na repertuar traktowania.

Trzeba tu też dorzucić, że ową niezwykłą nabożność – i to na poziomie szczytowym, chyba nawet najwyższym – oferowały dynamiczne Sony R10, a u Audeze CRBN tak się nie dzieje, tego składnika fascynacji muzyką nie dostajemy w takiej dawce. A nie jest to zjawisko ograniczone do słuchawek, bo przykładowo dwa najwyższe modele kolumn od Avatar Audio dają je z wielką dobitnością, co jest ich wielkim atutem. To drżenie i tętnienie medium za sprawą wyjątkowo czułych membran nie ma wprawdzie odpowiednika faktycznego, bowiem prawdziwa cisza jest martwa, ale jako ozdobnik i relacja z miejsc nie do końca cichych, jakimi są środowiska nagraniowe, podnosi miarę fascynacji. Podnosi w każdym razie u mnie, choć może inni widzą to inaczej.

Wygląd u naśladowcy nieco skromniejszy, ale nieznacznie.

Mamy przeto u CRBN połączenie pieszczoty melodyką posuniętą w rejon bliski absolutnego mistrzostwa z brakiem w momentach bezmuzycznych albo w dalekim tle dygotu superczułych membran, wprawianych w ruch najsłabszym szmerem. Być może takie coś by się zjawiło przy innym prądzie podkładu i innej impedancji, ale oferując możliwość zbadania tego iFi iESL bez ostrzeżenia i następstwa pożegnał rynek, co się ośmielę nazwać bzdurą.

Cisza elektrostatów od Audeze jest zatem ciszą spokojniejszą, w zamian ich szał brzmieniowy jawi się jako najdzikszy. Takiego rocka, takiej muzyki organowej z użyciem niskich rejestrów, aż tak potężnej orkiestrowej i chóralnej – tego nie dostaniecie od żadnych innych elektrostatów. Co jednak tylko pod warunkiem, że tor będzie maksymalnie zadbany, i w ramach tego energetycznie bardzo mocny oraz odpowiednio wcześniej rozgrzany; inaczej nie będzie rekordowo, a jedynie ponadprzeciętnie.

Przejdźmy teraz do porzuconej dywagacji o odmiennościach brzmienia po łączach symetrycznych i niesymetrycznych, ponieważ to zagadnienie z tamtym się wiąże. Pozwoliłem sobie, dziwiąc się własnej pracowitości[1], połączyć dzielonego Accuphase pomiędzy sobą i z odtwarzaczem jednocześnie interkonektami symetrycznymi i niesymetrycznymi, ponieważ nie zachodziła obawa, że coś się złego od tego stanie (a w niektórych przypadkach może, choć rzadko), albowiem zarówno przedwzmacniacz, jak i końcówka mocy, mają regulatory we/wy do wybierania symetrii bądź nie.

Klasyczny wtyk 5-pin.

Stojący od kilku godzin pod prądem Accuphase ujawnił ze słuchawkami Audeze dużą różnicę pomiędzy symetrią a jej brakiem odnośnie brzmieniowego stylu. Po łączu symetrycznym grał z użyciem akordów dysonansowych, i to w sposób wyraźny. Co było interesujące (wszak po to te akordy są), ale nie wolne od zniekształceń wychodzących poza zamierzony dysonans. To się tam w głębi nie do końca składało w sam inspirujący dysonans, część z tego była akustycznym zniekształceniem, pasożytniczo nieprzyjemna. Poza tym pojawiły się ograniczenia odnośnie najwyższych dźwięków, na czym traciła nie tylko sama dźwięczność i harmoniczna złożoność, ale także filigranowość, która nierzadko jest potrzebna. Co inne w zamian było świetne – trójwymiarowość brzmienia. Kubiczność dźwiękowych form była w symetrii imponująca. Naprzeciw tego łącza RCA rugowały wszelki dysonans i nie miały żadnych trudności z osiąganiem najwyższych rejestrów – cała muzyka w ich wydaniu była stuprocentowo płynna, wolna od jakichkolwiek makroskopowych zniekształceń i w razie potrzeby filigranowa, ale trójwymiarowa mniej. Uogólnienie w tym wypadku byłoby jednak błędem, ponieważ użyty w konfiguracji symetrycznej jako przedwzmacniacz Woo Audio WA33 (który jako przedwzmacniacz pracuje wyłącznie w tym reżimie) był całkowicie wolny od zniekształceń i także nie-dysonansowy. Przez co znów mniej trójwymiarowy, ale podobnie szalejący energią i jeszcze bardziej „szumowy”.

Odnośnie pozostałych cech, niezależnie już od symetrii lub jej braku, można krótko powiedzieć, że Audeze CRBN z dużym zapasem spełniły pod każdym względem kryteria dźwięku z samych szczytów. Odnośnie stylu oferując za muzyką ciemne tła oraz ogólnie koncentrującą na sobie uwagę atmosferę, odnośnie niej samej styl pełnego, wysmakowanego i szczególnie melodyjnego brzmienia przy minimalnym, niejednokrotnie nieobecnym ociepleniu, na które nie zwraca się uwagi w obliczu takiej muzykalności i tej miary energii.

W doborowym towarzystwie.

Jeśli tylko zadbamy o to, by filigranowość uzupełniała resztę, będziemy mieli do czynienia z muzyką na absolutnie szczytowym poziomie łączącą melodykę z energią. Z całą pewnością nie gorszą pod tym względem niż ta od HiFiMAN Susvara, czy T+A Solitaire P, ale jak mają się te słuchawki nawzajem, tego bez bezpośredniego porównania nie chcę usiłować powiedzieć, może poza uwagą, że w Susvarach najbardziej zwraca uwagę swoboda płynięcia dźwięku, podczas gdy u CRBN mistrzowska melodyjność frazy. Jedno i drugie jednak głównie na wstępie, bo potem topimy się w muzyce, zostaje sama ona.

O jednym jeszcze wspomnę, bo warte jest wspomnienia: Audeze CRBN dają plan pierwszy blisko twarzy, ale nie grają w głowie, a przynajmniej nie grały w mojej. Szeroką sceną otaczają, dalekie plany mają dalekie, a tylko, jak już mówiłem, nie forsują tak holografii, jak elektrostaty od Staksa.

 [1] Tak, robię sobie hece.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

17 komentarzy w “Recenzja: Audeze CRBN

  1. ductus pisze:

    Drogi Piotrze, jak zawsze znakomicie napisana recenzja. Twoje znawstwo tematu i doświadczenie znajdują tu pełne odzwierciedlenie. Jako świeży posiadacz Staxa X9000 będę bardzo ciekaw, co o nich napiszesz. Przy okazji -drobiazg: W podsumowaniu użyłeś nazwy LRT zamiast LST (Linear-S-Transformer). Wyjaśniam, że LRT był poprzedzającą LST konstrukcją, robioną na podstawie moich kryteriów zadanych niemieckiemu elektronikowi Peterowi R. (były raptem tego ze dwie sztuki?).
    Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnych świąt Wielkanocnych
    Stefan /ductus

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przepraszam, literkę zaraz poprawię. Odnośnie recenzji X9000, to nie rysuje się jako bliska przyszłość. Do twojego Berlina daleko, a polska dystrybucja wspomina o lipcu. Jasne więc, że bezpośredniego porównania z Audeze nie będzie, a szkoda. Czytałem twoją relację z bycia szczęśliwym posiadaczem nowego flagowego Staksa i jego wstępne porównanie z Orfeuszem. Jeżeli te słuchawki są tak bliskie jakościowo, to gratulacje dla Staksa. (Brzmienie Orfeusza dobrze pamiętam jako niesamowite.)

  2. ductus pisze:

    Dzięki Piotrze. Nie sądzę, żeby było tak do mnie daleko, nawet pociągiem. Zapraszam! Na forach pisze się różne rzeczy nt. X9k często zapominając podać z jakiego źródła i wzmocnienia korzystają słuchający, jakie mają preferencje muzyczne. Preferowanie jednego ze wzmacniaczy (np. Carbon CC czy Paltauf) nie oznacza, że flagowiec zagra z tym optymalnie. Tym bardziej, że prądowo wymagające X-y nie koniecznie zabłysną.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dzięki za zaproszenie, ale do porządnej recenzji potrzeba nieco zżycia, posłuchania bodaj przez parę dni. Spokojnie zaczekam do lata, może wówczas Audeze będzie miał mp3store, może AudioKlan znowu pożyczy. A w drugą stronę droga ta sama, możesz wpaść do Krakowa ze swoimi skarbami, możemy razem porównać. Zapraszam.

  3. ductus pisze:

    Dziękuję za zaproszenie. Może w 2 poł. lipca, gdyby ci pasowało i… były słuchawki, albo… przywiozę swoje.Chyba połączę z jakimś wypadem w Tatry. Pozdrawiam, Stefan

    1. Piotr+Ryka pisze:

      OK, to mamy trochę czasu.

  4. Alucard pisze:

    Plumkacze w postaci elektrostatów plumkaczami, ale ja niedługo stanę przed wyborem następnych słuchawek, jako że moje HEDDy pojechały już do Pana z Krakowa. Rozważam Final Audio D8000 i Ultrasone Tribute 7. Słuchałem obu i znam obie pary ale to było już prawie 3 lata temu. Zastanawiam się które wybrać do cieżkiej elektroniki, ale bardziej mi leżały D8000 z tego co pamiętam i bardziej w ich stronę się skłaniam. Chyba od Pioneerów Master też jednak je wolałem bo zawsze je miałem z tyłu głowy, podczas posiadania Master1. Swoją drogą ile ciekawe ile jest teraz par HEDDów w Krakowie, w rękach prywatnych użytkowników? Tylko te dwie pary? 😉

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Czy nie dość wyraźnie napisałem w recenzji, że Audeze CRBN to nie płumkacz? Bas i ciśnienia mają większe niż D8000 i tylko nieznacznie słabsze niż T7.

  5. Alucard pisze:

    Trzymam Cie za slowo 😉

  6. Piotr+Ryka pisze:

    Tak przy okazji rozmów na temat tego, czym jest „muzykalność”, warto przypomnieć ten artykuł:

    https://hi-fi.com.pl/artyku%C5%82y/inne/felietony/2964-korzenie-legendy-single-ended.html

    i podziękować panu Ludwikowi Igielskiemu za ten tekst.

  7. JAN LARON pisze:

    Jak zwykle bardzo detaliczna recenzja. Ale szansa ze sie przerzuce na elektrostaty nikla. Czy jest szansa recenzji Audeze LCD 5 ? Z referencja do nowej Utopii.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Szansa jest, ale współpraca z ich dystrybutorem do łatwych nie należy. Póki co będą ZMF Atrium i Spirit Torino Valkyria.

  8. Alucard pisze:

    Skoro o recenzjach mowa, prosiłbym o recenzję Ultrasone Signature Master. Na ich stronie pojawiła się informacja która wyszła bezpośrednio od nich ze nowe Master przebijają wszystkie słuchawki serii PRO, hifi i Edition w tym legendarne E9. Opinie tylko bardzo dobre na forach. Jestem ich ciekaw po wtopie u mnie z Ultrasone, po wygrzaniu PRO 900i.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie mam nic przeciw, ale przy tej cenie raczej wątpliwe.

      1. Alucard pisze:

        Ze strony Ultrasone o Master –

        „Handmade by ULTRASONE at Gut Raucherberg, Germany, the Signature MASTER looks, feels, and sounds one step closer to perfection and outperforms its heritage, the edition 9 and the Signature PRO.”

        I jeszcze a propo wygrzewania czyli procesu który zdaniem wielu nie istnieje 🙂 –

        „These headphones require a running-in period to operate at their best.
        They will run themselves in naturally after several hours of listening time.
        If you want to speed up the process, we recommend playing very bassy music through them for at least 24 hours at medium volume levels.
        This will stabilize the speaker drivers and allow you to get the very best out of your headphones.”

  9. Alucard pisze:

    Z ZMF mam nadzieję że dostaniesz w swoje ręce słuchawki Caldera. Są przesłanki że to poziom co najmniej D8000.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Podobno dostanę, ale na razie Atrium.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy