Recenzja: Astell & Kern SP2000T

Brzmienie cd.

Ledowym znacznikiem trybu wzmacniacza oraz typu odtwarzanego pliku.

    Najlepsze zostawiłem na koniec, pożeglowałem w drugą stronę. Wcześniej sprawdziłem jeszcze Dan Clark Audio Stealth, dla których nie mam na razie symetrycznego Tonalium, ale z niesymetrycznej dziurki 3,5 mm grały pod względem mocy tak samo jak Susvary (są wyraźnie trudniejsze do napędzenia od flagowych T+A), dając mimo swej zamkniętości ogromny rozmiar sceny, pełne poczucie otwartości i skrajną finezyjność. Ale nie o nich chciałem pisać, bowiem były tylko kolejnym przykładem popisu bardzo drogich słuchawek, których kilka wcześniej już było. Zadowolony z przebiegu testów, jako że rzadko się przytrafia taki ciąg zadowalających spotkań i taki brak problemów, postanowiłem sięgnąć po słuchawki tanie, zarazem dobrze pasujące do sprzętu przenośnego. Pomijając konstrukcję otwartą są bowiem Sennheiser HD 560S stworzone dla takiego – ważą 240 gramów, obudowę mają z tworzywa, a kabel jak niteczkę podpinany do lewej muszli. Kosztują przy tym radośnie mikre 850 złotych, od takich Susvar będzie to prawie czterdzieści razy mniej….

    Firma Sennheiser wielokrotnie dowiodła, że trzeba darzyć ją szacunkiem, min dając dowody na to, że potrafi tworzyć świetne słuchawki nie tylko za wielkie budżety. Ale nawet jak dla niej te 850 złotych to zaledwie połowa ceny markowych HD600 i HD660S, tymczasem…. Tymczasem trafił swój na swego, choć oczywiście nie do końca. Astell & Kern SP2000T to odtwarzacz nietani, chwilowo nawet flagowy, ale kiedy go rozpatrywać w kontekście drogich stacjonarnych torów, to jest wielokroć – przynajmniej dziesięć razy tańszy. Jak już zdążyłem stwierdzić, nie daje równej satysfakcji, ale umiejętnie maskując niedociągnięcia daje bardzo zbliżoną. To samo się odnosi do Sennheiser HD 560S i to samo do ich współpracy. Ażeby było jeszcze podobniej, to samo się odnosi do ich maskowanych niedociągnięć.

    Względem używanej przed chwilą słuchawkowej arystokracji skromne słuchawki Sennheisera okazały się skrywać umiejętności bardzo niewiele mniejsze, a mniejszość ich wynikała przede wszystkim z niemożności dawania aż takiej fizjologiczności; tak dobrze, wieloaspektowo, odtworzonej materii muzycznej. Tkanka tworząca ich brzmienie nie była tak zróżnicowana ani z taką intensywnością żywa, niemniej tworzone przez nią brzmienia (bytujące w spektakularnie rozległej i o wysokim pułapie przestrzeni) potrafiły porywać.

Łatwiejszym dostępem do potencjometru.

    W sumie trudno powiedzieć, jak to dokładnie się robi, żeby niedociągnięcia się chowały, a zalety eksponowały. Ale zarówno flagowy odtwarzacz Astella, jaki i odległe od flagowości słuchawki Sennheisera, na pewno osiągały to min. umiejętnie operując pogłosem na rzecz przywoływania dużych scen. Prócz tego dźwięczność, trafność tonalna, lekko ściemniona atmosfera i przede wszystkim niezwykła czujność – gotowość do odtwarzania nawet śladowych dźwięków. Tak więc sama materia nie do końca, ale całościowe bogactwo brzmienia na najwyższym poziomie – i na wielkich obszarem, spektakularnych scenach. Zarazem świetne łapanie kontaktu z najbliższym otoczeniem i silne poczucie obecności muzyki także na dalszym planie. W połączeniu z czystością medium, szybkością, dynamiką oraz niemałym „punchem” pod obecność melodyjności niepośledniego poziomu, dawało to wrażenie słuchania drogich słuchawek z drogiego stacjonarnego toru. I to wrażenie tej miary, że bez wchodzenia w porównania lub skrajnie uważnego słuchania można się było zastanawiać – czy żart to, czy tak serio? Zdumienie – to jest słowo, które mój stan odzwierciedla. Zdumiony byłem możliwościami takich tanich słuchawek i przenośnego odtwarzacza, a przecież dawne doświadczenia powinny mnie ochronić. Już Grado SR60 umiały grać niesamowicie, już odtwarzacze przenośne za parę a nie paręnaście tysięcy potrafią zadowalać. Ale kiedy się obcuje z drożyzną, stale na niej słuchanie opiera, mimowolnie nabiera się przekonania, że tylko ona, i nic więcej. Kiedy się uprzeć na kryteria maksymalne, to faktycznie tak jest, ale drzemiąca w nas natura dziecka potrafi się na szczęście cieszyć także słabszymi kryteriami.  

Względem dawnego flagowca AK380

    Ponownie zostałem zaskoczony – pozytywnie i niepozytywnie. Oczekiwałem bowiem różnicy mało znaczącej, pomny tego jak bardzo kiedyś AK380 chwaliłem. Pozytyw odniósł się do SP2000T, negatyw do dawniejszego dźwięku. Trudno było nie odnieść wrażenia, że AK380 to względem SP2000T jego uboższy krewny. Uboższy przy tym na dwa sposoby, bo i mocy oferujący mniej, i jakości brzmieniowej.

Mocą zdolną napędzać nawet skrajnie trudne słuchawki.

    Czyniąc to porównanie wyłącznie na słuchawkach zdolnych poprawnie pracować przy mocy AK380 (Grado, Sennheiser, Ultrasone), czułem zarówno dużo większą dawkę energii, jak i wyraźnie wyższą finezji tłoczonej przez nowszy model. Tylko z SP2000T Ultrasone miały swą gęstość i nadzwyczajną ciśnieniowość, tylko z nim wszystkie słuchawki dawały popisową dźwięczność i wszelkiego innego rodzaju maestrię obrazowania dźwięków. To była duża różnica, odnosząca się min. do tej fizjologiczności i poprzez nią bezpośredniości, pod względem których wytykałam wcześniej braki u SP2000T. Tak, braki względem toru stacjonarnego za sto i więcej tysięcy, ale względem AK380, czy nawet A&futura SE180 (z pamięci) widoczny był wyraźny postęp. Nie tylko pod adresem wżywania się w muzykę, czyli bycia przez nią porwanym, ale także, a nawet bardziej, pod względem towarzyszącego temu podziwiania dla doskonałości brzmieniowej.

     Co oczywiście jednemu dużo, dla drugiego może być mało – dla każdego jednak powyżej słabo słyszących (bez względu na ocenę rozmiaru) różnica między dawnym a nowym flagowcem musi być odczuwalna. Dźwiękowy teatr sprowadzany przez SP2000T to dużo lepsze przedstawienie od wcześniejszych przedstawień oferowanych przez odtwarzacze od Astell & Kern. Jedynie A&ultima SP2000 to był poziom zbliżony, ale w moim odczuciu 4 x ESS ES9068AS oraz stopień lampowy robią lepszą robotę od 2 x AK4499EQ bez lampy, zwłaszcza że mogą liczyć na wsparcie od TERATON ALPHA i srebrnej izolacji ekranu. Do tego jeszcze spadła cena w czasach gdy wszystko drożeje.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: Astell & Kern SP2000T

  1. Fon pisze:

    Za rogiem czai się nie dla wszystkich ale większości kryzys i dobrze, że są firmy ,które to być może zauważają, tylko przyklaskiwać należy za takie nowości .

  2. Patryk pisze:

    A pobije KANN CUBE`a ? Nie slyszalem lepszego DAP`a do dzisiaj.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Pobije.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Oczywiście w ramach mojego gustu i nie pod względem mocy.

        1. Patryk pisze:

          Ciekawe. Wlasnie chyba ta moc daje mu tak duzo. Przy okazji poslucham jak bedzie mozliwosc.
          Bardzo dziwne jest to: Nie bylem nigdy fanem SABRE-9038PRO , a KANN CUBE wielka niespodzianka: Fantastycznie gra! Chyba wszystko razem ma wplyw na ogolne brzmienie.

          1. Piotr+Ryka pisze:

            W przypadku SP2000T decydujące są cztery kości przetworników i tryb lampowy. Mnie to połączenie wyjątkowo się podobało na tle porównywanego bezpośrednio AK380, także na tle słuchanych kiedykolwiek innych przenośnych. Relacja jakość/cena w odniesieniu do wszystkich flagowych bardzo korzystna.

  3. Marcin pisze:

    KANN to niższa liga. Nie jakaś urojona. Czytelna od pierwszego odsłuchu. Zgadzam się, że tryb hybrydowy brzmi najlepiej.

  4. qwertz pisze:

    Panie Piotrze, napisał Pan, że takiej jakości dźwięk typu stacjonarnego daje niejeden kombajn ale w żadnym razie na wynos. Czyli będzie dużo lepiej niż któreś z przenośnych urządzeń np. iFi Diablo albo ifi idsd Micro Signature + źródło z telefonu? Ale zakładam, że nie aż tak dobrze jak ze stacjonarnym np. z iFi Pro iDSD Signature?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie mogłem zrobić bezpośredniego porównania do iFi Diablo, poza tym nie wiem, jak ono współpracuje z różnymi smartfonami, bo są pewnie jakieś różnice. Ale generalnie wniosek wydaje mi się prawidłowy – lepiej niż Diablo ze smartfonem, słabiej niż iDSD Signature wspierane przez iCan, ale też chyba i solo.

  5. Patryk pisze:

    Panie Piotrze,
    czy porównania SP2000T z SP2000SS były przeprowadzane zestawiając je ze sobą bezpośrednio czy to po prostu wrażenia spisane z „pamięci”?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Z pamięci. Bezpośrednio jeden i drugi do AK380.

  6. Piotr+Ryka pisze:

    Ważna uwaga: SP2000T kończy rynkowy żywot, brak podzespołów do jego produkcji. (Co za świat.)

  7. Dariusz pisze:

    Witam! Przyglądam się wielu odtwarzaczom na rynku bo chciałbym być może niemożliwego… Wybrać jeden odtwarzacz, który napędzi HiFimany 1000se a docelowo Susvara i być może Noble Audio Viking Ragnar… Rozważam SP2000T i FiiO M17. Aktualnie używam Shanlinga EM5. Jeśli chodzi o słuchawki nauszne (wokółuszne) to temat jest dla mnie zamknięty natomiast dokanałowe (IEM) to jestem otwarty na propozycje i sugestie.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W obecnych dokanałowych nie mam niestety rozeznania, ale podobno przełomowe jakościowo są Final ZE8000.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy