Recenzja: Astell & Kern KANN ULTRA

Wygląd, technologia, użycie

    Odtwarzacz jest pokaźny, sporo ważący i kanciasty. W obrysie ma 82,4 x 141,1 przy grubości 24,4 mm i wadze 390 g. Centralą obsługową jak zwykle dzisiaj ekran dotykowy, tutaj w standardzie HD (1080 x 1920 pp) przy przekątnej ponad pięć cali, a bazą korpus z aluminium w kolorze „astro szary”. Ekran jest oczywiście kolorowy i odpowiednio uwrażliwiony na operowanie dotykiem, a korpus tradycyjnie dla Astell & Kern graniasty z ostrymi narożami. Na rzecz wygody trzymania zwężający się ku spodowi, na rzecz obsługowej wygody wkomponowano weń u góry z prawej spore i ząbkowane kółko potencjometru. Ten potencjometr to dubler ekranowego suwaka, który po aktywacji urządzenia zjawi się momentalnie, gdy tylko to pokrętło ruszymy. Suwak jest szybszy i wygodniejszy, ale pokrętło też się sprawdza, jako powolne a precyzyjne i po wygaszeniu ekranu już go nie wzbudzające; tak więc od strony regulacji głośności wszystko w najlepszym porządku. Tym bardziej, że możemy ją jeszcze wielostopniowo predefiniować – odtwarzacz oferuje aż cztery wybierane w ekranowym menu moce wzmacniacza, można go więc dopasować praktycznie do każdych słuchawek. Poziomy te obejmują łączny zakres od 2 do 16 Vrms, przy czym najwyższy oferowany jest jedynie poprzez przyłącze symetryczne.

      Przyłącza słuchawkowe są bowiem tutaj dwa: niezbalansowane 3,5 mm i zbalansowane 4,4 mm Pentacon; plus dwa o takich samych wtykach osobne wyjścia liniowe PRE/LINE OUT (gdzie 3,5 milimetrowe może być też optycznym) – i oba mogą podawać sygnał poprzez wewnętrzny wzmacniacz lub bezpośrednio z przetwornika.

     Na górnym rancie obok czterech gniazd znajdujemy jeszcze tej samej co one wielkości metalowy przycisk ON/OFF, którego krótsze od włączającego przyciśnięcie aktywuje gasnący samoczynnie po zaprogramowanym czasie ekran. Ekran pięcio i pół calowy, w bardzo szerokim zakresie regulowany co do jasności świecenia, poza regulacją głośności i obsługą plików oferujący bardzo rozbudowane drzewo decyzji, w ramach którego dostajemy min. wybór siedmiu filtrów cyfrowych.

      Gniazda i włącznik u góry, potencjometr po prawej, po lewej trzy przyciski funkcyjne obsługi odtwarzania (w niektórych odtwarzaczach nieobecne, co jest wysoce niepraktyczne, bo do obsługi trzeba wówczas koniecznie aktywować ekran). Jeszcze na dolnym rancie przyłącze prądowo-sygnałowe via USB typ C, przez które ładujemy pliki lub wewnętrzny akumulator. I zaraz obok niego szczelina dokująca dla zewnętrznej karty pamięci, która może być pojemności do 1 TB, podczas gdy pamięć wbudowana to 128 GB.

      Tylna ścianka jest satynowo gładka, dająca miły dotyk, i ma na ozdobę wygrawerowany dużymi literami napis KERN. W komplecie nie ma etui, ale są folie zabezpieczania ekranu i kabel USB.

      Odtwarzacz trafia do właściciela zapakowany w ładne pudełko o barwie identycznie „astro szarej”, którego profile wewnętrzne pokryto ozdobnie welurem. Wszystko pasuje z mikronową precyzją i jest uproszczona instrukcja obsługi na czarnym kartoniku, ale wnętrze pudełka dużo mniej nas obchodzi od wnętrza samego urządzenia.

     Reasumując stronę zewnętrzną wszystko mamy tip-top; musimy być jedynie gotowi na to, że odtwarzacz jest high-endowy i dysponuje dużą mocą, w związku z czym musi mieć swoją wagę i spore gabaryty. Musimy też być przygotowanie na ostre ranty i naroża w miejsce umilających obłości, albowiem tak ukształtowała się tradycja wzornicza firmy Astell & Kern. Nie będzie za to grzania w rękę ani rozpałki w kieszeń, bo w środku nie ma lamp, którymi prażył flagowy Cairn.
      – A co mianowicie jest?

      Jest debiutujący w tym urządzeniu ośmiordzeniowy procesor Octa-Core Snapdragon nowej generacji o podwyższonej wydajności oraz zegar wzorcowy o rozmyciu czasowym zaledwie 200 femtosekund, a także dwie, zamiast oszczędnie jednej, kości przetwornikowe ESS Sabre ES9039MPRO z najnowszej serii PRO. Oprócz tego bateria 8,400 mAh 3.8 V Li-Polymer, która ładuje się w trzy godziny i może pracować do jedenastu, a jeszcze bardziej jest tam słuchawkowy wzmacniacz na op-ampach, tak samo jak przetwornik mający architekturę symetryczną i wzmiankowaną zdolność wzmacniania do aż 16 Vrms. Dla trybu symetrycznego stosunek szumu do sygnału zabezpiecza bariera 119 dB, THD 0,0004 % jest poza progiem słyszalności, a przesłuch międzykanałowy zredukowano do aż minus 140 dB. Urządzenie oferuje obsługę gęstości plikowych po 768 kHz/32-bit włącznie i 2 x DSD, przy obsługiwanych standardach WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE, AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF i MQA.

      Z technicznych nowin i technologii własnych Astella mamy tu oprócz nowej generacji procesora technologie AMP BLOCK, Digital Audio Remaster (DAR) i TERATON ALPHA. Pierwsza odnosi się do wewnętrznego wzmacniacza i ma oznaczać coś bardzo zdecydowanie lepszego od tradycyjnych op-ampów, druga opiera się na podnoszeniu próbkowania wysokich częstotliwości, co ma przynosić żywszy i bliższy oryginałowi dźwięk, TERATON zaś to znana już z A&futura SE180 nowatorska metoda „skutecznego eliminowania szumów zasilania, wydajnego zarządzania energią i wzmacniania sygnału przy minimalnych zniekształceniach”, na co składa się min. ekranowanie obwodów srebrem i zaizolowanie od wewnątrz całej powierzchni ekranu.

      Po stronie programowej mamy natomiast ulepszony odczyt MQA, obsługę Roon oraz obsługę Qualcomm aptX, czyli strumieniowania najwyższej dostępnej dziś jakości – Qualcomm Snapdragon Sound (https://www.youtube.com/watch?v=2A5l_Xb19KQ ). W domenie bezprzewodowej zaś obsługę LHDC, czyli „The Next Generation Standard For High Quality Bluetooth Audio Format”.

      Urządzenie obsługuje systemy operacyjne Windows 8,10,11 (32/64-bitowy) i MAC OS X 10.7, a na rzecz pracy bezprzewodowej posługuje się Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac (2,4/5 GHz) i Bluetooth V5.3 (A2DP, AVRCP, Qualcomm® aptX™-HD, LDAC, LHDC).

      Od siebie podsumuję, że nowy Astell waży sporo i jest spory, ale trzyma się go i obsługuje przyjemnie, a najprzyjemniejsze jest w nim to, że za dwa i pół raza mniejsze względem flagowego SP3000 pieniądze mamy niemalże to samo. Nie ma co prawda czterech DAC od AKM, ale są dwa najnowszej generacji od Sabre, nie ma także zdublowanego obwodu HEXA-Audio i skórzanego etui, ale jest ponad dwa razy większa moc i wszystkie pozostałe nowinki, a ośmiordzeniowy procesor jest nowszy toteż wydajniejszy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Astell & Kern KANN ULTRA

  1. Sławek pisze:

    Susvary, a na zdjęciach Ultrasone Signature Pure. No właśnie – jak ten plikograj zagrał Pure?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Bo Susvary słuchane u mnie, a Ultrasone pozowały u fotografującego, który je sobie zostawił po zrobieniu im zdjęć do recenzji. Dlatego Ultrasone z KANN nie słuchałem, ale zapytałem Karola i podobno bardzo dobra współpraca, zwłaszcza gdy lubi się głęboką analizę. Jednak Karol woli napędzanie tych słuchawek przez CEntrance, jego zdaniem lepsza synergia.

  2. Fon pisze:

    Ciekawe jak dobrze sprzedają się ogólnie Dapy,w modzie ostatnio królują raczej coraz lepsze i mniejsze dongle.
    Nosić taką cegłę to trzeba mieć chyba mocny charakter i zacięcie 🙂

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Co z ciebie za mężczyzna? Na wojnę też pójdziesz z samym donglem?

      1. Fon pisze:

        no chyba trochę przegiąłeś…

  3. Fon pisze:

    Wyśpij się dobrze i zastanów a potem wyciągnij wnioski z tego co napisałeś gentelmenie widać obrażanie to twoje jeszcze jedno hobby…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nic nie mam złego na myśli, ale jak facet narzeka, że ma nosić 39 dkg… Jasne, noszenie parunastu gramów jest wygodniejsze, ale z drugiej strony ekwipunek piechura waży 40 kg. A wojna zdaje się zbliżać, chociaż miejmy nadzieję, że jednak nie nadejdzie. Ale najważniejsze w tym wszystkim, że KANN to jednak lepsze brzmienie i całkiem inna siła napędu. Choć oczywiście można go zastąpić smartfonem i CEntrance.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Aha, i z tym wyspaniem i obrażaniem to ty przegiąłeś.

  4. Darth Artorius pisze:

    I Am Warlord…Mam Ultrę i planuje go nosić na spacer ! Wreszcie DAP z dużym ekranem od Astella, na który mnie bo stać. Mam też Alphe (może sprzedam jak dam radę bo to trudne), AK300/380 i AK120 MK1. Mój wzrok kocha Ultrę , uszy zresztą też.

  5. Darth Artorius pisze:

    Przy okazji. Na forum Mp3store jest już user, który połaczyl Ultrę ze wzmacniaczem Astell PA10. Dźwięk, jak pisze, jeszcze lepszy niż z samej Ultry.

    1. Szef pisze:

      Mam oba w salonie i mimo kabla zbalansowanego 4.4mm między nimi (który powienien być w zestawie a go nie ma) nie usłyszałem zalet które oferuje PA10 z słabiej wypadającymi odtwarzaczami jak SR35 czy M11S/ESS. Wniosek jest taki że PA10 nie jest w stanie poprawić brzemienia jeżeli z danego urządzenia jest już fenomenalne za te pieniądze. Podejrzewam też, że w Kannie i PA10 mogą się kryć te same sekcje wzmacniające, ze względu na brzmienie właśnie oraz układ gniazd.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy