Recenzja: Hi-FiMAN HE-6

Technologia

Hi-FIMAN HE-62Napisałem to już parę razy przy okazji recenzowania słuchawek ortodynamicznych, ale dla porządku raz jeszcze powtórzę: one są konstrukcyjnie odmienne, a odmienność polega na posiadaniu cewki wtopionej bezpośrednio w membranę (inaczej diafragmę), przy czym membrana ta jest po obu stronach obłożona magnesami sterującymi, a ponieważ sterowanie obejmuje jednocześnie całą powierzchnię diafragmy, powinno, przynajmniej teoretycznie, być bardziej precyzyjne od tego z najczęściej spotykanych słuchawek dynamicznych, mających jedynie centralnie położoną ruchomą cewkę. Poza tym membrany ortodynamików, podobnie jak membrany elektrostatów, mogą być cieńsze i elastyczniejsze, co jest oczywiście atutem. Sama technologia ortodynamiczna, zwana także planarną lub izodynamiczną, jest stosunkowo stara. Słuchawki o tej konstrukcji święciły tryumfy od połowy lat 70-tych po koniec 80-tych zeszłego stulecia, by następnie niemal całkowicie zaniknąć. Liderem produkcji był wówczas potężny koncern Yamacha. Z kolei firma HiFiMAN jest bardzo młoda; jej pierwszy rynkowy produkt, oznakowany symbolem HE-5 (zastąpiony rok później przez HE-5LE), pojawił się w 2009 roku, a przedmiot recenzji, flagowe obecnie HE-6, debiutowały w czerwcu 2010 roku. Prace nad skonstruowaniem najwyższej klasy słuchawek planarnych twórca firmy, dr Fang Bian, rozpoczął jednak znacznie wcześniej, bo już w 2003 roku, przy czym poprzednio także zajmował się Hi-FIMAN HE-63inżynierią słuchawkową, próbując zbudować tańszą wersję legendarnego Sennheisera Orfeusza, czego owocem są dostępne dziś elektrostatyczne słuchawki Jade. Jak na wstępie wspomniałem, model HE-6 wyróżnia się wyższej klasy przetwornikami. Tak samo jak u HE-5LE przetworniki te mają mylarową diafragmę, lecz napyloną warstewką złota a nie aluminium, dzięki czemu może być ona cieńsza i lżejsza, bo złoto jest bardziej wydajne od aluminium. Jednocześnie magnesy napędzające są silniejsze, co skutkuje większą precyzją sterowania. W sukurs tym usprawnieniom przychodzi okablowanie z miedzi monokrystalicznej, wyprodukowane przez chińską firmę Yongsheng, dające zdecydowanie lepsze przewodzenie. A gdyby ktoś zapragnął pójść dalej, firma ALO Audio ma dla niego kable jeszcze wyższej jakości, życząc sobie za nie skromne 550 dolarów. Napisałem okablowanie, ponieważ słuchawki mają dwa komplety kabli, oba odpinane przy muszlach. (ALO Audio za swoje 550 dolarów oferuje pojedynczy przewód z końcówką XLR oraz przejściówkę na duży jack.) Pierwszy z oryginalnych kabli jest zwykły, czyli zakończony tradycyjnym wtykiem 6,3 mm, a drugi ma symetryczną końcówkę czteropinową, analogiczną z tymi od AKG K1000. Racją istnienia tego drugiego jest fakt posiadania przez niemal wszystkie modele HiFiMAN’a, a już zwłaszcza HE-6, skuteczności prawie równie niskiej co dawny flagowiec AKG, skutkiem czego wpinanie ich w tory dla tychże AKG jest czynnością jak najbardziej uzasadnioną, o czym jako posiadacz K1000 miałem się okazję osobiście przekonać. HiFiMAN wyposaża też swojego flagowca w przejściówkę do łączenia z normalnymi wzmacniaczami, czego uzasadnieniem odnotowany w materiałach informacyjnych fakt konieczności napędzania go mocą aż 5-20 watów. Tak więc model HE-6 można i należy łączyć ze zwykłymi wzmacniaczami, bo tak naprawdę tylko wówczas pokaże co potrafi. Trzeba oczywiście przy tym uważać, by wpiąwszy go w coś naprawdę mocnego nie uczynić mu krzywdy, ale to nie jest chyba wymóg przerastający możliwości przeciętnie rozgarniętego audiofila. Z kolei osobom lubiącym załatwiać sprawy po linii najmniejszego oporu, firma HiFiMAN oferuje wzmacniacz własnej produkcji; tranzystorowy i zapewniający mocowe minimum, czyli 5 watów na kanał. Kosztuje on na rynku amerykańskim dokładnie tyle samo co słuchawki, to jest 1299 USD. 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Hi-FiMAN HE-6

  1. Sławek pisze:

    Tyle lat po tej recenzji, ale wciąż są rewelacyjne.
    Zwłaszcza z kablem Tonalium.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pamiętam, jak słuchałem podpiętych do zacisków głośnikowych Lebena CS-300, gdzie przedwzmacniaczem był Twin-Head. Olśniewające brzmienie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy