Audio Video Show 2023 – głośniki

Hotel Golden Tulip

     W Złotym Tulipanie stan bliski był latom poprzednim, ale nie tak zupełnie. Już sygnalizowałem nieobecność w holu tradycyjnego stoiska ze słuchawkami Stax; zamiast którego, choć nie dokładnie w tym miejscu, wzmiankowane już w słuchawkowej relacji stoisko z elektroniką SPL-Phonitor i słuchawkami Focala.

    W korytarzu na wprost schodów drzwi po prawej prowadziły natomiast do zasiedziałych tam od dawna wystawców.

    Za pierwszymi, spod skrzydeł Grobel Audio i Destination Audio, nagrodzony przez naszą redakcję tytułem Dźwięku Wystawy w 2019 zestaw elektroniki francuskiego Jadis i polskich tubowych kolumn Destination Nika. Ale tym razem trafiłem nie na godziny przeznaczone dla elektroniki Jadis współpracującej z gramofonem, a dźwięk pochodzący od wzmacniacza zintegrowanego Destination Audio GM70 z oddzielnym PSU (20 W na kanał za €50 000), czerpiącego sygnał z magnetofonu studyjnego Ampex AG 440B, wirującego analogową taśmą nie wypełnioną, jak w 2019-tym, nagraniami skonwertowanymi z CD, tylko analogowymi od podstaw. No i to było słychać. Płynność i elegancja dźwięku wychodzącego z tub nie miała równych sobie – jedyną na całym AVS dla niego konkurencją był drugi spośród najlepszych dźwięków wystawy, zasłyszany u japońskiego Audio Note na parterze w Sobieskim. O nim w stosownym czasie, a tutaj magia w pełnym rozwinięciu – trójwymiarowa muzyka, potężne zejścia basowe i wzbicia sopranowe, żadnej przewagi techniczności nad naturalnością brzmienia. Zjawiskowo naturalny saksofon, zjawiskowe wokale, niesamowitość w każdym calu. To chciałoby się mieć!

 

 

 

 

   Za następnymi drzwiami inni starzy znajomi – Sveda i Lampizator. Sala wypełniona po brzegi, mrok, pośród niego brzmienie nie aspirujące do bycia zupełnie naturalnym, tylko koncertowe, zrobione. Mające wściekle działać na emocje, więc mocny pogłos, spotęgowana głośność, cyfrowa tajemniczość, elektroniczne techno w wymiarze hipnotycznym. Coś bez wątpienia wyróżniającego się pośród wystawowego morza dźwięków, jedna z najlepszych prezentacji, całkiem zabijająca obojętność.

     Naprzeciw drzwi prowadzące do pokoju anonsowanych jako wydarzenie, piekielnie drogich holenderskich kolumn Kharma Equisite (450 tys. PLN), podobno pierwszy raz prezentowanych w Polsce, zwanej przez kompradorów „tym krajem”. Z towarzyszeniem też debiutującego u nas wzmacniacza Goldmund Telos ze Szwajcarii, ojczyzny nie tylko Wilhelma Tella, ale też genialnego Alfreda Cortot, który umiał pieścić klawisze jak żaden inny pianista. Cortot tam się jednak nie objawił w żadnym naśladowczym wcieleniu – brzmienie okazało się bardzo czyste, ale emocjonalnie oddalone; pomimo dużego wolumenu takie trochę dla emeryta.

 

 

 

 

    Dłuższy korytarz na lewo od schodów zaczynał się od sali z też kosztownymi głośnikami estońskiego Estelona, model Estelon Forza (75 tys. EUR), zasilanymi elektroniką Accuphase, na czele z dzielonym odtwarzaczem DP/DC 1000. Te kolumny spotkałem już u krakowskiego Nautilusa na oficjalnej ich prezentacji, i tak samo jak wówczas ich brzmienie wydało mi się ciut twardawe. W efekcie takie trochę zbyt oficjalne, nie mające specjalnej ochoty na nawiązanie intymnego kontaktu ze słuchaczem. Ale to może wina repertuaru, bo nie siedziałem tam długo, a akurat tak grało.

    Zaraz obok elektronika austriackiego Ayona i ich, choć sprzedawane pod inną nazwą, kolumny Lumen White Kamea, a do tego za źródła jeden z topowych gramofonów Transrotora, konkurujący z ayonowym przekazem plikowym. Co było grą do jednej bramki, gdyż jedynie potężny Transrotor Turbilion z wkładką Analog Relax EX-1000 wydobywał cały potencjał kolumn, czyniąc to poprzez potężne monobloki Conquistador na lampach 62B.

 

 

 

 

    To w tym układzie pojawiała się wielka, wyjątkowo głęboka scena w kompletnym oderwaniu od głośników, a na niej o naturalnej miękkości dźwięk w kontrapunkcie do twardo bijącej perkusji. Dużo powietrza, pełna swoboda i estradowy ogrom – z nagłośnieniem, a jednocześnie intymnością i naturalnością, jako prawdziwa Muzyka. Muzyka bijąca z dużych źródeł, która przy źródle plikowym stawała się na takim tle zbyt pogłosowa i twarda. Niemniej operująca całościową magią, mimo iż scena ulegała spłaszczeniu, a płynność już nie była taka.

     W następnej sali katowicki RCM kontynuował tradycję nie wyciskania tak do końca potencjału ze swoich cennych podopiecznych. Grało nieźle, ale trafiłem akurat na dźwięki salw armatnich, które miały stanowić popis, a okazały się zniekształcone. Kolumny Gauder Acoustic Capello zasilane monoblokami Vitusa najwyraźniej nie wyrobiły się z tak trudnym materiałem; najwyraźniej ich membrany, albo może organizacja wnętrz obudów, nie pozwalały wyrzucić tych salw w perfekcyjnej postaci.

 

 

 

 

     Przez ścianę grały niezwykłe tuby półaktywne sycone lampową elektroniką Audio Tekne. Grały zwyczajem tub przestrzennie, ale nie oszałamiająco.

     Najgłębiej w korytarzu, daleko za zakrętem, jak zawsze, a w każdym razie od wielu lat, gościło Avatar Audio. Polski producent spod Białegostoku nieraz już udowadniał, że muzyka przez duże M to jego obszar działania. Ponownie były duże głośniki z papierowymi membranami i własna elektronika pospinana własnym okablowaniem plus prototypowy wzmacniacz zaprzyjaźnionego konstruktora, specjalisty od prototypów. Grało właśnie przez duże M, lepiej niż prawie wszędzie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Audio Video Show 2023 – głośniki

  1. Ludwik pisze:

    Piotr+Ryka napisał: „polskie WILE, które za coś mnie nie lubi i nie chce być recenzowane (pewnie za historię z ich słuchawkowym wzmacniaczem Sound Art.)”

    Z kronikarskiego obowiązku uprzejmie zapytam: który? Ragtime (recenzja w HFiM nr 3/2006) czy może Slim Pro One (recenzja w HFiM nr 2/2008)? Bardzo ciekawa firma i równie unikatowe produkty. Z uporem maniaka śledzę poczynania tego producenta, więc pytam.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Chodzi o Ragtime. Wstępnie był umówiony na recenzję, ale zdaje się poza pierwszym egzemplarzem sprzedanym do Zakopanego (?) następne nie powstały. W każdym razie nie przyszedł. Niezależnie od tego ten jedyny znalazł się na mojej liście najlepszych słuchawkowych wzmacniaczy w historii.

  2. Sprostowanie MORE audio pisze:

    Panie Piotrze w 212 grał mój wzmacniacz MORE audio a nie Cube Audio.

  3. Sprostowanie MORE audio pisze:

    Przepraszam Panie Piotrze my oczywiście graliśmy w 122… Ciężki weekend, a może duże pragnienie żeby o nas pisano… 🙂 Pozdrawiam.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A – i słusznie żeście się upomnieli, bo zapomniałem napisać, a przecież w tym pokoju spotkałem konstruktora Tomasza Kursę, jego magnetofon studyjny, jego prototypowe kolumny, które odsłuchiwał z moim systemem i pytał o opinię, która z mej strony była nawet entuzjastyczna, no i właśnie ten wzmacniacz zintegrowany MORE CS100 – a wszystko to świetnie grało, na pewno powinienem był wspomnieć, tym bardziej, że mam zdjęcia. A tak przy okazji, to szukam dobrej integry do wsparcia recenzji słuchawek elektrostatycznych Dan Clark Audio CORINA, przy okazji ten MORE mógłby zarobić własną. Kontakt przez pana Tomasza, on ma mój telefon.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy