Recenzja: Cary Audio Design SLI-80 Signature

Budowa

Cary_SLI_80_20

Cary Audio Design SLI-80 Signature

   Cary SLI-80 to klasyczny lampowy wzmacniacz zintegrowany, obdarzony dodatkowo funkcją bycia pełnowartościowym słuchawkowym wzmacniaczem. Na tym jednak jego specyfika bynajmniej się nie wyczerpuje. Posiada także dwa tryby pracy, określone jako „Triode” i „UL”, czyli Ultralinear, z których pierwszy oddaje 40 Watów na kanał w klasie A, natomiast drugi dwa razy więcej w trybie AB. Różnią się tym, że w trybie Triode lampy mocy pracują zgodnie z nazwą jako triody, a w UL jako pentody. Sam producent zaznacza, że tryb pierwszy jest lepszy pod względem klasy dźwięku, toteż drugi zalecany jest tylko kiedy te 40 Watów okazuje się niewystarczające dla zbyt mało skutecznych głośników. Tryby, tak nawiasem, zmienia się przy pomocy skobelkowych przełączników, osobnych dla każdego z kanałów. Nie trzeba przedtem wzmacniacza wyłączać, ale trzeba pamiętać żeby przestawić oba. Niekoniecznie jednocześnie, ale koniecznie przed rozpoczęciem odtwarzania. Te skobelkowe przełączniki są ulokowane po obu stronach górnej pokrywy obudowy, a z tylu znajdziemy dwa podobne, którymi przełącza się impedancję pomiędzy 4 a 8 Ohmów. Tu z kolei pomiędzy użytkownikami wyrobiła się opinia, że przy 8 Ohmach jest lepiej. Ale i to jeszcze nie wszystko. Nietuzinkową własnością jest też możliwość podpięcia prócz kolumn stereofonicznych także aktywnego subwoofera oraz możliwość zastosowania wielu różnych lamp mocy. Sam producent na przestrzeni lat je zmieniał i początkowe 6550 zastąpił obecnymi KT-88, a dopuszczalnych jest wiele innych, na przykład 6L6, KT-66, 350B, a nawet EL-34. Polski dystrybutor bardzo poleca wypróbowanie KT-120, dodających energii i klasy. Zastępowanie nie jest jednak banalne. Wymaga dopasowania biasu, co odbywa się dzięki otworom pomiarowym osobnym dla każdego z kanałów, w które wtyka się miernik prądowy i następnie przy pomocy ulokowanych obok dużych śrubowych pokręteł ustawia wymaganą wartość. Pokrętła te służą oczywiście także do normalnej regulacji eksploatacyjnej, pozwalając dopasowywać prąd podkładu do aktualnego stopnia zużycia lamp mocy, ale nie wymagają częstego stosowania. Raz na pół roku w zupełności wystarczy. Same mierniki są do kupienia u dystrybutora za 300 polskich złotych. To jednak nie koniec koniecznych zabiegów odnośnie zastępowania jednych lamp mocy drugimi, ponieważ wzmacniacz pracuje w trybie push-pull, co wymusza stosowanie dopasowanych prądowo kwartetów.

Cary_SLI_80_21

Ponadczasowy klasyk wzięty na warsztat

Dotyczy to oczywiście wszystkich typów jakich chcielibyśmy użyć, a sprawa jest niepomijalnie istotna. We wzmacniaczach lampowych nie mających konstrukcji push-pull parowanie lamp pozostaje procedurą, do której podchodzić można liberalnie i nic się złego nie dzieje. Sam tak postępowałem. Ale w push-pull nie ma z tym żartów. Lampy dostarczane ze wzmacniaczem są nawet kolejno ponumerowane, toteż należy uważnie je instalować, bo podpisane są tylko pudełka a nie lampy. Tryb push-pull wprowadzają tu w życie bardzo częste w tej roli 6SN7, a rolę stopnia wejściowego pełnią ECC88.

Razem dostajemy w komplecie aż dziesięć lamp, bo dochodzi do tego para prostowniczych 5U4. Wszystkie obecnie dostarczane ze wzmacniaczem są produkcji Electro Harmoniksa, ale w dawnych latach stosowano też NOS-owe małe triody, na przykład od Sylvanii. Ich zapasy najwyraźniej jednak się wyczerpały.

Gdy chodzi o lepsze lampy od nominalnych, sytuacja jawi się jako mieszana. Dobre ECC88 z czasów lampowej świetności są jeszcze dostępne na aukcjach, podobnie jak dobre 6SN7. Można też znaleźć lampy prostownicze 5U4 lub wybrać jedne spośród wielu obecnie produkowanych, z których najlepszym wyborem wydają się Emission Labs. Natomiast kwartet KT-88 z dawnych czasów (rok wprowadzenia 1956), to raczej mrzonka i nawet gdyby ktoś taki oferował zapewniając o jego zestrojeniu, należy to wstępnie odrzucić jako marketingową propagandę. Jedynie dużym sklepom internetowym można by ewentualnie zaufać, gdyby coś takiego ktoś u nich znalazł. Można natomiast kupić taki kwartet od Psvane, której to firmy produkty mają z założenia nawiązywać do najlepszych lampowych osiągnięć i zyskują coraz większe uznanie. Sam jednak nigdy żadnych lamp Psvane nie słyszałem, toteż uchylę się od podpowiadania ich zakupu. Alternatywą (także drogą) jest EAT, albo niespecjalnie droga wspomniana kwadra KT-120 od Tung-Sol. Ale Electro Harmoniksy KT-88 uchodzą za całkiem dobre więc nie ma w ich przypadku pośpiechu.

Cary_SLI_80_22

Lampowa orkiestra w pełnym składzie

Lampy jak wiadomo same nie grają, tylko trzeba je osadzić w gniazdach i zaopatrzyć w szereg urządzeń towarzyszących. W tym miejscu natrafiamy na obudowę, skrywającą wszystkie te skarby, która to obudowa w przypadku SLI-80 ma rozmiary lotniskowca. Piękny kawał lampowego smoka, chciałoby się powiedzieć. Jest szeroka, głęboka i płaska. Cała z metalu i bardzo masywna. Wykończenie może być czarne lub srebrne, a także indywidualne, gdyby ktoś miał takie życzenie i na czekanie się zdecydował. Sam decydowałem się na to co dają, w związku z czym dysponuję czarnym.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Cary Audio Design SLI-80 Signature

  1. herr doctor pisze:

    w tej cenie mozna juz kupic bakoon products HPA 21, który niestety zjada na śniadanie cary , lebena F itd…

    1. hifiphilosophy pisze:

      Na jakiej podstawie opinia, że zjada? Nie sądzę żeby to było w ogóle możliwe, ponieważ Leben i Cary grają tak dobrze, że zjeść ich się nie da. Nie ma takiej aparatury na świecie. Da się oczywiście lepiej, ale słuchałem Orfeusza czy Staksa T2 i mogę spokojnie powiedzieć, że nikt tu nikogo nie zjadał. Tak więc tajemniczy, nieznany zjadacz z Korei wydaje mi się bajką o żelaznym wilku. Poza tym Cary i Leben są też normalnymi wzmacniaczami, a on tylko słuchawkowym na bateryjkę. A wzmacniacz słuchawkowy na bateryjkę można dużo taniej kupić od Grado.

  2. Przemek pisze:

    A kolega herr doctor sluszal wogole produkty o ktorych dyskutuje czy tylko tak z recenzji wnioskuje co kogo zjada ?

  3. Maciej pisze:

    Bardzo jestem ciekaw relacji Bakoona do Sonic Pearl.. Poczekamy i może zobaczymy.

  4. Maciej pisze:

    Jeszcze dopytam, czy brum na wyjściu słuchawkowym występuje tak jak u Lebena?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Całkowicie śladowy. Przy lepszych lampach powinien zupełnie zniknąć.

      1. Maciej pisze:

        Panie Piotrze i jeszcze jedno pytanie: czy bardzo się różni wersja Signature od normalnej. Bo z tego co widzę po obudowie ciężko szukać różnic czy choćby dopisku wersji.

        1. Piotr Ryka pisze:

          O ile się nie mylę, wersja Signature nie jest już oferowana. Dawała ona kilka poprawek – między innymi lepsze kondensatory i rezystory, lepsze fabrycznie lampy i z możliwością wyboru, lepsze wewnętrzne okablowanie – i temu podobne, tradycyjne dla wzmacniaczy ulepszenia.

  5. MK pisze:

    Posiadam od 3 lat. Zestaw: Harbeth 40.1, Meridian G 08.2, TaraLabs Air. To świetny, uniwersalny wzmacniacz za rozsądne pieniądze, pod warunkiem, że od razu wymienimy wszystkie lampy. Warto zainwestować 2000-3000 pln w NOS-y. Jeśli dobrze dobierzmy lampy, to za 15000 pln otrzymamy wzmacniacz, który będzie grał na bardzo wysokim poziomie. Słucham muzyki poważnej, więc poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy