Recenzja: Cary Audio Design SLI-80 Signature

Budowa cd.

Cary_SLI_80_24

I kto by to chciał odsyłać do lamusa?

   Na wąskim i dzięki temu lekko tudzież zamaszyście wyglądającym frontonie widnieją trzy pokrętła: selektor wejść, regulowany także z pilota potencjometr i balans kanałów. Największe z nich, ulokowane pośrodku pokrętło potencjometru, w charakterystyczny dla Cary Audio sposób skośnie przycięto, dzięki czemu nawet z daleka możemy rozpoznać jego położenie. Pokrętła są z tworzywa, ale ładne i wyróżniająco się akcentujące na tle metalowej obudowy. Prócz nich jest tam też gniazdo słuchawkowe i przełącznik, pozwalający jednym ruchem przeistaczać się między byciem wzmacniaczem głośnikowym a słuchawkowym. Z tyłu, za lampami, widnieją trzy transformatory, z których środkowy jest zasilającym (sieciowym), a dwa boczne wyjściowymi. Jak zawsze w przypadku technologii push-pull nie są duże, dzięki czemu całościowy wygląd nie jest zdominowany przez wielgachne bloki transformatorów.

Na ściance tylnej oprócz wspomnianych przełączników impedancji znajduje się pojedynczy komplet wyjść głośnikowych i spora ilość gniazd RCA, a wszystkie one, łącznie z zaciskami głośnikowymi, rozlokowane są pojedynczo po przeciwnych stronach. Nie jest to nic złego, a konstrukcja taka wynika niewątpliwie z chęci skrócenia wewnętrznego okablowania, ale trzeba być na to przygotowanym, bo na przykład krótkie, mniej niż metrowe, interkonekty się nie nadadzą. Można by ich użyć jedynie w sytuacji gdyby w odtwarzaczu wyjścia RCA były usytuowane pośrodku, a wzmacniacz postawić na odtwarzaczu, co z uwagi na jego wielkość wydaje się kiepskim pomysłem i możliwym do realizacji jedynie w przypadku naprawdę dużych odtwarzaczy pokroju Accuphase. Z kolei stawianie dzięki jakiemuś stelażowi wzmacniacza zaraz pod odtwarzaczem też nie wchodzi w rachubę, bo grzeje on mocno, co wymaga sporego przewiewu nad nim. Tak więc interkonekty muszą być co najmniej metrowe. Nie jest to nic ważnego, jako że zdecydowana większość ma taką długość, a w przypadku kabli głośnikowych tego rodzaju rozstrzał gniazd w ogóle nie ma znaczenia, ale okazuje się, że nie zawsze i sam tego „nie zawsze” padłem ofiarą. Gdy bowiem gniazda głośnikowe dzieli ponad pół metra, mrzonką jest chęć podpięcia słuchawek HiFiMAN HE-6 i AKG K1000, których przewody nie mają możliwości rozcapierzenia się na taki zasięg. Szkoda. Bardzo byłem ciekaw jak to zagra. Rzecz jest oczywiście do zrobienia, ale wymaga odpowiednich kabli, o czym trzeba zawczasu wiedzieć.

Cary_SLI_80_25

Maszyneria rozdzielona aż do bólu

O samej zawartości obudowy SLI-80 wypada napisać, że dokonano w niej montażu metodą point-to-point, a więc czasochłonną, ale zapewniającą lepszą izolację wzajemną przewodów i krótsze sygnałowe ścieżki. Komponenty w rodzaju rezystorów i kondensatorów są dobrej jakości, a przez czas jakiś Cary produkowało też kosztującą około tysiąca dolarów więcej wersję luksusową w oparciu to kondensatory Jensena i okablowanie Kimbera. Obecnie wersja ta nie jest już dostępna, toteż kto chce sięgać po ulepszenia, musi to uczynić we własnym zakresie, co nie jest specjalnie trudne, bo podzespoły są dostępne, podobnie jak fachowcy gotowi wykonać to niezbyt skomplikowane zadanie.

Miłą nowiną dla wygodnickich jest wspomniana obecność pilota, za pośrednictwem którego możemy sobie regulować siłę głosu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Cary Audio Design SLI-80 Signature

  1. herr doctor pisze:

    w tej cenie mozna juz kupic bakoon products HPA 21, który niestety zjada na śniadanie cary , lebena F itd…

    1. hifiphilosophy pisze:

      Na jakiej podstawie opinia, że zjada? Nie sądzę żeby to było w ogóle możliwe, ponieważ Leben i Cary grają tak dobrze, że zjeść ich się nie da. Nie ma takiej aparatury na świecie. Da się oczywiście lepiej, ale słuchałem Orfeusza czy Staksa T2 i mogę spokojnie powiedzieć, że nikt tu nikogo nie zjadał. Tak więc tajemniczy, nieznany zjadacz z Korei wydaje mi się bajką o żelaznym wilku. Poza tym Cary i Leben są też normalnymi wzmacniaczami, a on tylko słuchawkowym na bateryjkę. A wzmacniacz słuchawkowy na bateryjkę można dużo taniej kupić od Grado.

  2. Przemek pisze:

    A kolega herr doctor sluszal wogole produkty o ktorych dyskutuje czy tylko tak z recenzji wnioskuje co kogo zjada ?

  3. Maciej pisze:

    Bardzo jestem ciekaw relacji Bakoona do Sonic Pearl.. Poczekamy i może zobaczymy.

  4. Maciej pisze:

    Jeszcze dopytam, czy brum na wyjściu słuchawkowym występuje tak jak u Lebena?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Całkowicie śladowy. Przy lepszych lampach powinien zupełnie zniknąć.

      1. Maciej pisze:

        Panie Piotrze i jeszcze jedno pytanie: czy bardzo się różni wersja Signature od normalnej. Bo z tego co widzę po obudowie ciężko szukać różnic czy choćby dopisku wersji.

        1. Piotr Ryka pisze:

          O ile się nie mylę, wersja Signature nie jest już oferowana. Dawała ona kilka poprawek – między innymi lepsze kondensatory i rezystory, lepsze fabrycznie lampy i z możliwością wyboru, lepsze wewnętrzne okablowanie – i temu podobne, tradycyjne dla wzmacniaczy ulepszenia.

  5. MK pisze:

    Posiadam od 3 lat. Zestaw: Harbeth 40.1, Meridian G 08.2, TaraLabs Air. To świetny, uniwersalny wzmacniacz za rozsądne pieniądze, pod warunkiem, że od razu wymienimy wszystkie lampy. Warto zainwestować 2000-3000 pln w NOS-y. Jeśli dobrze dobierzmy lampy, to za 15000 pln otrzymamy wzmacniacz, który będzie grał na bardzo wysokim poziomie. Słucham muzyki poważnej, więc poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy