Recenzja: Cary Audio Design SLI-80 Signature

Ze słuchawkami

Cary_SLI_80_10

Dynaudio Focus 340 pokazały się z jak najlepszej strony

   W kolejnym dniu sięgnąłem po słuchawki. Jak wiadomo wzmacniacze Cary są przez słuchawkowiczów upodobane i ulubione, bo sekcję słuchawkowego wzmocnienia mają na tym samym poziomie co głośnikowego, co jest zjawiskiem rzadkim, nieliczne przykłady mającym. Dopiero co słuchałem jednak takiego przykładu w postaci wzmacniacza Leben CS-300F. Porównywanie na dystans jest wprawdzie czynnością ułomną i zdradziecką, ale jakieś odniesienia trzeba będzie mimo to poczynić. Trzeba też będzie poczynić je w odniesieniu do wzmacniacza własnego.

Słuchawek zgromadziwszy ździebko, pora zanurzyć się w odsłuchach.

 

Sennheiser HD 600

Zacznijmy od klasyka. Jak klasyk z klasykiem. Doskonała prezentacja: spokojna, obfita, emocjonalnie zaangażowana i dosadnie precyzyjna. Z wyrazistym rysunkiem i w dwóch smakach. Ta z Triode łagodniejsza, bardziej aksamitna i uspokojona, z lekko impresjonistyczną i artystycznie wyrafinowaną niejednoznacznością na krawędziach; ta z UL bardziej kontrastowa, dynamiczna i z wyraźnymi konturami. Ta z Triode bardziej też była zdystansowana i w tło się zapadająca, a ta z UL bezpośrednia, wychodząca prosto na słuchacza. Mnie początkowo bardziej spodobała się ta z UL, choć ta druga niewątpliwie miała swoje zalety i bardzo była przyjemna. W dalszej części odsłuchów – a dotyczy to wszystkich poza Audio-Technicą użytych w teście słuchawek – okazało się, że wybór ciekawiej brzmiącego trybu zależał od konkretnej płyty, tak więc nie było tu złotej reguły, co jest zjawiskiem podobnym do przełączania w Twin-Head trybów OTL/non-OTL. Z doświadczenia wiem zaś, że zwykle tryb łagodniejszy i bardziej muzykalny koniec końców z reguły lepiej na długim dystansie się sprawdza, tak więc można zakładać że u Cary typ Triode przy długim używaniu byłby częściej w użyciu, choć ktoś może mieć inne preferencje od moich i wolałby zdecydowanie UL.

Sennheiser HD 650

Cary_SLI_80_19

No cóż, o stratach na kablach zdecydowanie nie można mówić…

No to drugi klasyk. Młodszy, ale także klasyczny. Od razu zacznę od tego, że bardziej podobał mi się w trybie UL, choć Triode też był nie do pogardzenia. Nakładał się jednak na walory samych HD 650 i to podwojenie gorzej skutkowało od wyrazistości i kontrastu trybu UL, w którym znane z wybrednych zachowań, czasami wręcz dziwacznych, HD 650 wypadły wyjątkowo dobrze. Aksamitnie, bogato, naturalnie i śpiewnie. Rzadko je można usłyszeć tak dobrze grającymi, choć nie zmienia to faktu, że większa wyrazistość, czystość i przenikliwość HD 600 podobała mi się jeszcze bardziej. Jednak z niektórymi innymi niż pierwsza płytami tryb Triode okazał się mieć niezaprzeczalne przewagi, o czym napisałem powyżej.

Audio-Technica ATH- W5000

To weźmy trzeciego klasyka. Znana specyfika Audio-Techniki z Cary aż nadto była specyficzna. Pogłosowość, przenikliwość, piekielna aż detaliczność – wszystko to jeszcze bardziej niż zazwyczaj było wydatne a nie złagodzone. Co ciekawe, bardziej podobał mi się teoretycznie mniej pasujący tryb UL, w którym wokale były prawdziwsze, a cały przekaz naturalniejszy i bardziej bezpośredni. Jednakże ze stockowymi lampami Cary SLI-80 nie jest dla Audio-Techniki odpowiednim wzmacniaczem, za mało mając łagodności a za dużo pogłosu i kontrastu. A może chodzi tylko o impedancję? Nie wiem, nieistotne. Tak czy owak synergii nie było i w rezultacie były to jedyne słuchawki, co do których współpracy z Cary można mieć było zastrzeżenia.

Grado GS-1000

Cary_SLI_80_12

AKG K1000 tylko przyglądają się zmaganiom

No to weźmy klasyka czwartego. Te pokazały coś odmiennego, mianowicie wszechobecny bas i praktycznie zawsze lepsze brzmienie w trybie Triode. A zagrały, jak to one, z pełnym zaangażowaniem, porywczym objęciem całego muzycznego przestworu i wielkim emocjami na wielkiej scenie. Żadnej analizy. Muzyka to przeżycie a nie badania – zdają się one mówić. Wszystko w nich żyło, aż po najdalszy kraniec i wszystko było neoplatońską jednością, tak jakby Dusza Świata przemówić zechciała przez te słuchawki, każąc wszystkiemu co się w toku rozwojowym rozprysło i poróżnicowało powrócić do pierwotnej wspólnej formy, którą okazuje się muzyka. Szczególnie potężny wyraz przybierało to wszędzie tam, gdzie muzyka ta była potężna i przestrzenią rosnąca, a więc symfonice i muzyce elektronicznej. Tam połączenie wielkości z jednością przemawiało najsilniej i było obezwładniające. Są to  niewątpliwie słuchawki dla ekspresjonistów, impresjonistów i okultystów. Dla wszystkich tych, którzy chcą coś przeżyć, a nie mierniczych i znerwicowanych audiofilskich poszukiwaczy niedokładności, wędrujących po muzycznej scenie z lupami, oscyloskopami i suwmiarkami w poszukiwaniu powodów do narzekań.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Cary Audio Design SLI-80 Signature

  1. herr doctor pisze:

    w tej cenie mozna juz kupic bakoon products HPA 21, który niestety zjada na śniadanie cary , lebena F itd…

    1. hifiphilosophy pisze:

      Na jakiej podstawie opinia, że zjada? Nie sądzę żeby to było w ogóle możliwe, ponieważ Leben i Cary grają tak dobrze, że zjeść ich się nie da. Nie ma takiej aparatury na świecie. Da się oczywiście lepiej, ale słuchałem Orfeusza czy Staksa T2 i mogę spokojnie powiedzieć, że nikt tu nikogo nie zjadał. Tak więc tajemniczy, nieznany zjadacz z Korei wydaje mi się bajką o żelaznym wilku. Poza tym Cary i Leben są też normalnymi wzmacniaczami, a on tylko słuchawkowym na bateryjkę. A wzmacniacz słuchawkowy na bateryjkę można dużo taniej kupić od Grado.

  2. Przemek pisze:

    A kolega herr doctor sluszal wogole produkty o ktorych dyskutuje czy tylko tak z recenzji wnioskuje co kogo zjada ?

  3. Maciej pisze:

    Bardzo jestem ciekaw relacji Bakoona do Sonic Pearl.. Poczekamy i może zobaczymy.

  4. Maciej pisze:

    Jeszcze dopytam, czy brum na wyjściu słuchawkowym występuje tak jak u Lebena?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Całkowicie śladowy. Przy lepszych lampach powinien zupełnie zniknąć.

      1. Maciej pisze:

        Panie Piotrze i jeszcze jedno pytanie: czy bardzo się różni wersja Signature od normalnej. Bo z tego co widzę po obudowie ciężko szukać różnic czy choćby dopisku wersji.

        1. Piotr Ryka pisze:

          O ile się nie mylę, wersja Signature nie jest już oferowana. Dawała ona kilka poprawek – między innymi lepsze kondensatory i rezystory, lepsze fabrycznie lampy i z możliwością wyboru, lepsze wewnętrzne okablowanie – i temu podobne, tradycyjne dla wzmacniaczy ulepszenia.

  5. MK pisze:

    Posiadam od 3 lat. Zestaw: Harbeth 40.1, Meridian G 08.2, TaraLabs Air. To świetny, uniwersalny wzmacniacz za rozsądne pieniądze, pod warunkiem, że od razu wymienimy wszystkie lampy. Warto zainwestować 2000-3000 pln w NOS-y. Jeśli dobrze dobierzmy lampy, to za 15000 pln otrzymamy wzmacniacz, który będzie grał na bardzo wysokim poziomie. Słucham muzyki poważnej, więc poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy